O. Puciłowski: Każdy ksiądz po spowiedzi jest wykończony...

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Ojciec Józef Puciłowski
Ojciec Józef Puciłowski Anna Kaczmarz
Czy Polacy potrafią się spowiadać? Jakie błędy popełniamy w konfesjonale? I po co w ogóle nam spowiedź? - pytamy ojca Józefa Puciłowskiego, dominikanina z Krakowa. - Ludzie często oczekują od spowiednika, że będzie psychoterapeutą. A konfesjonał to nie jest poradnia. Kapłan musi jednak wykazać się życzliwością. A nie zawsze tak jest

Ojciec zapowiedział: „Uprzedzam, że po spowiadaniu będę wykończony”.

Bo to zostaje w człowieku, oczywiście, że tak. Każdy normalny ksiądz jest wykończony po spowiedzi (no, chyba że ma duszę jak skóra słonia, zaimpregnowaną na cudze nieszczęścia), bo bierze odpowiedzialność za to, jak mówił, komu mówił i co mówił. Często mam wątpliwości: czy mądrze poradziłem, czy byłem serdeczny, czy nie ochrzaniłem za bardzo, czy krzywdy nie wyrządziłem? Spowiednik jest powiernikiem cudzych problemów i on je potem w sobie nosi. Ktoś przychodzi z płaczem, bo umarł mu bliski, bo przeżywa tragedię. A ja, nawet jeśli nie mogę mu pomóc, muszę być przynajmniej serdeczny.

Serdeczność jest niezbędna?

Tak. Bez niej spowiednik jest szkodnikiem. Nawet jeżeli spowiednik odmówi rozgrzeszenia, to powinien być serdeczny, grzeczny, kulturalny, nie może głosu podnosić. Jeśli spokojnie wytłumaczy, dlaczego tego rozgrzeszenia nie może udzielić, to 99 proc. wiernych to zrozumie.

Każdy ksiądz ma obowiązek spowiadać?

Powiem brutalnie: ksiądz po święceniach nie ma przed spowiedzią ucieczki. Jak ze sprawowaniem Eucharystii i innych sakramentów - to należy do jego psich obowiązków. A jednocześnie jest wyróżnieniem. Spowiedź to skarb, a klucze do tej skarbnicy dzierżymy my, kapłani.

Pytam, bo ojciec powiedział, że spowiadanie jest emocjonalnie wykańczające. Więc co, jeśli któryś kapłan jest szczególnie wrażliwy, nie radzi sobie z tymi emocjami, a jednocześnie jest, powiedzmy, świetnym duszpasterzem młodzieży?

W niektórych parafiach czy zakonach jest możliwość, by przedyskutować to z proboszczem, prowincjałem, przeorem. I wtedy, jeśli jest taka możliwość, taki ksiądz może spowiadać rzadziej, a zamiast tego na przykład prowadzić jakąś grupę. Tak może się stać, ale co do zasady wraz z przyjmowaniem święceń bierzemy na siebie obowiązek spowiadania.

Katolicy często pytają: „Po co nam pośrednictwo księdza? Czemu nie może być spowiedzi powszechnej, jak u protestantów?”

Teraz ludzie czasem mają takie wątpliwości. Przed wystąpieniem Marcina Lutra takich problemów nie było, spowiedź była czymś naturalnym. Po co nam ona, po co to pośrednictwo księdza? To wynika wprost z Ewangelii. W Biblii chyba z 30 razy jest wspomniane o tym, że to kapłani powinni udzielać sakramentu pokuty. „Którym odpuścicie grzechy, będą im odpuszczone, a którym zatrzymacie - będą im zatrzymane”. Proszę zwrócić uwagę, że w Kościele wschodnim, tak jak w łacińskim, istnieje spowiedź, choć nie ma konfesjonału - konfesjonał to mebel potrydencki (choć dzisiaj, inna kwestia, często od niego odchodzimy, bo widzimy, że ludzie jednak inaczej się zachowują, jak widzą spowiednika). Natomiast negowanie spowiedzi jako sakramentu to już kwestia wysnuta przez Kościoły poreformacyjne. Jeśli takie wątpliwości mają katolicy, to - powiem brzydko - wynika to z ich niedouczenia. Lub, druga możliwość, z niekoniecznie szczęśliwego (wyrażam się bardzo delikatnie) spotkania ze spowiednikiem. Wpadki po stronie spowiedników były, są i będą. To nieuniknione. Różne są przyczyny: zmęczenie księdza, nieumiejętność rozeznania, rutyna, czasem wręcz jego głupota.

Głupota?

Podam przykład: raz przyszedł do mnie chłopak, miał z 12 lat. Pyta, czy nie potrzebuję ministranta. Nie potrzebowałem, ale mówię: możesz poczytać, pobyć. Ale on coś przylgnął do mnie. Okazało się, że ksiądz parafialny wyrzucił go z ministrantury, bo jego rodzice nie mieli kościelnego ślubu. Coś we mnie wstąpiło!

I jak to się skończyło?

Ślubem się skończyło. Powiedziałem: „Powiedz synku tacie, żeby do mnie przyszedł”. Okazało się, że rodzice chłopca nie zdecydowali się na ślub kościelny, bo zetknęli się z jakimś głupim księdzem. Kiedy udzielałem im ślubu, odszedłem od ołtarza, żeby przekazać znak pokoju. I słyszałem, jak ten chłopak powiedział do ojca: „Widzisz, udało się”. Ten dzieciak był mądrzejszy niż proboszcz i mądrzejszy niż rodzice! Doroślejszy niż wszyscy dokoła. Nie chcę, żeby w moich słowach wybrzmiał antyklerykalizm - to wyraźnie chcę podkreślić - bo większość księży to ludzie porządni, zapracowani. Ale niech na dziesięciu porządnych będzie jeden idiota - to on więcej złego zrobi, niż tych dziesięciu razem wziętych dobrego. Bo to jego będzie widać i słychać. Dobro jest ciche, a zło krzyczy.

W konfesjonale najbardziej rozgadują się mężczyźni: jakie mają stosunki z szefem i jak prowadzą auto

Zdarza się, że podczas spowiedzi takie historie, jak złe potraktowanie przez proboszcza, wychodzą na wierzch?

Oczywiście. Natomiast ja się bronię przed rozmową na takie tematy podczas spowiedzi. Po pierwsze, z prostego powodu: ja sobie dosyć wygodnie siedzę, a ta druga osoba klęczy. Po drugie, odróżnijmy sakrament pokuty i pojednania od rozmowy. Tę można odbyć gdziekolwiek, ale spowiedź jest od wyznawania grzechów. Kiedy podczas sakramentu wychodzą takie rzeczy, można (a i trzeba) umówić się z taką osobą na spotkanie.

Co wychodzi?

Już nie kwestie grzechu, a bardziej moralne, światopoglądowe. Takie zwykłe, polityczne, gospodarcze, albo właśnie że ksiądz proboszcz kogoś źle potraktował. Ale generalnie chodzi o Kościół. Kościół jest często takim progiem, o który zawadza się, kierując się do Boga.

A co ojciec robi, jeśli przychodzi kobieta, spowiada się z tego, że jest zła dla męża, ale przy okazji wychodzi, że ten mąż ją bije, poniża? Co się jej mówi?

To rzadki przypadek. Mogę na palcach jednej ręki policzyć takie spowiedzi. Za każdym razem prosiłem o rozmowę poza konfesjonałem. O to chodzi, żeby nie mylić spowiedzi z poradnią. Podczas spowiedzi mogą jednak pewne rzeczy wypłynąć i stąd rola księdza - czy proboszcza w parafii, czy jak u nas, zakonników - jest taka ważna. Bo takich ludzi nie powinno się zostawiać samym sobie. My mamy tu, u dominikanów, tak zwane godziny duszpasterskie - każdy z nas ma w jakimś dniu dyżur. Człowiek z ulicy może przyjść od 8 do 18 i porozmawiać z którymś z zakonników. Chłopak w furcie, którego pani spotkała - zresztą, student z B

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O. Puciłowski: Każdy ksiądz po spowiedzi jest wykończony... - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl