Nie tylko manul Magellan. Kto jeszcze wyrwał się na wolność z polskich zoo?

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
"Pandki pozornie wydają się być niegroźne, ale mają grube pazury i ostre zęby" - informował na swoim FB Gdański Ogród Zoologiczny.
"Pandki pozornie wydają się być niegroźne, ale mają grube pazury i ostre zęby" - informował na swoim FB Gdański Ogród Zoologiczny. FB/Gdański Ogród Zoologiczny
O manulu Magellanie z poznańskiego zrobiło się ponownie głośno w kontekście kolejnej odsłony manulowych „mistrzostw świata” na ulubionego manula internautów. Ubiegłoroczny laureat w tym roku wspiera w zawodach swoją mamę, Manię, która jako reprezentantka Polski mierzy się z futrzakami z innych krajów w zawodach prowadzonych w portalu X. Magellan zdobył popularność już kilka lat temu, gdy będąc kocim nastolatkiem, sprytnie ominął zabezpieczenia i wydostał się na wolność, za cel obierając sobie pobliski gołębnik.

Spis treści

Jak się okazało, nie był jedynym zwierzakiem na gigancie, który postanowił zakosztować wolności. Z naszej galerii dowiecie się, komu jeszcze udało się wyrwać z okowów ogrodów zoologicznych.

Fenek z wrocławskiego zoo: „zdrowy, tłuściutki i zadowolony”

W 2012 roku z zoo we Wrocławiu uciekł młody fenek pustynny. Śliczne zwierzątko zamieszkuje w naturze suche i pustynne tereny północnej Afryki i Półwyspu Arabskiego. Choć uchodzi za największego pustynnego ssaka Sahary, dorosłe okazy ważą nieco ponad 1 kg. Fenki, choć są drapieżnikami, łatwo się oswajają. Ich znakiem rozpoznawczym są duże uszy, służące nie tylko wychwytywaniu najcichszych szelestów, ale także chłodzeniu ciała.

Mieliśmy go w zoo zaledwie kilka dni, był jeszcze bardzo młody. Znalazł jakąś dziurę i się wydostał. Była zima, szukaliśmy go długo w okolicy, potem słuch o nim zaginął. Mieliśmy nadzieję, że się odnajdzie, choć racjonalnie trzeba go było spisać na straty, bo to w końcu była zima. Po trzech miesiącach dostaliśmy zgłoszenie, że dziwny lisek podchodzi do czyjegoś ogródka. Zastawiliśmy pułapkę i po godzinie mieliśmy uciekiniera. Wyrósł, był zdrowy, tłuściutki i zadowolony – przyznał portalowi „Wrocław – nasze miasto” Radosław Ratajszczak, ówczesny prezes wrocławskiego zoo.

Pelikan z Opola już nigdy nie wrócił do zoo

W lipcu 2023 na wolność z opolskiego zoo wyrwał się pelikan. Wraz z innymi pelikanami mieszkał w otwartym akwenie na terenie ogrodu zoologicznego. Chociaż ptakom podcina się lotki, by uniemożliwić skrzydlatym ucieczkę w przestworza, uciekinierowi te odrosły na tyle, by pozwolić mu na latanie.

Pelikany przebywają u nas na otwartym basenie. Mamy 10 dorosłych osobników i dwa młode, które są aktualnie odchowywane i same już pobierają karmę. Ten, który uciekł jest dorosły. Pokłócił się pewnie z innymi i został przegoniony. Tak się rozpędził, że zaczął podfruwać – mówił TVN24 Krzysztof Kazanowski, główny specjalista do spraw hodowlano-dydaktycznych w opolskim ogrodzie zoologicznym i jego wicedyrektor.

Pelikan schronił się wśród konarów drzew w pobliżu zoo na Wyspie Bolko. Pomimo wielu prób, nie udało się go schwytać. Wolność posmakowała ptakowi na tyle, że na chwilę przeprowadził się do Wrocławia. Potem znów widziany był w okolicach Jeziora Turawskiego koło Opola. Ostatnie informacje o uciekinierze przyszły z miejscowości oddalonej ok. 30 km od Krakowa.

Pelikan nigdy nie wrócił do zoo i podejrzewa się, że wraz z nastaniem chłodniejszych dni odleciał na Bałkany. Opiekunowie ptaka uspokajają, że w tamtejszym klimacie zwierzak na pewno da sobie radę.

Samiec pandy rudej porzuca partnerkę w poszukiwaniu spokoju

Również w 2023 roku doszło do ucieczki samca pandy rudej o imieniu Ponzu. Rzecz miała miejsce w gdańskim zoo. Zwierzak zwiał z wybiegu, a następnie wdrapał się na drzewo znajdujące się około 200 metrów dalej, z którego ewakuować musieli go strażacy, gdyż sam nie potrafił z niego zejść.

Opiekunowie Ponzu tłumaczą, że najprawdopodobniej pan panda miał dosyć swojej partnerki Mai, i to przez nią zdecydował się na dramatyczny krok. Nadmienili jednak, że Ponzu to uciekinier – recydywista, który na podobny krok zdecydował się w lutym tego samego roku. Wówczas wydostał się w wybiegu po konarze powalonego przez wiatr drzewa, które oparło się o ogrodzenie i stworzyło zwierzakowi swoisty most ku wolności.

Gepard Dark ucieka z łódzkiego zoo. Powodem kłopoty sercowe?

Pięcioletni wówczas gepard Dark, mieszkaniec łódzkiego zoo, na ucieczkę zdecydował się w 2009 roku. Rejterada ta była dosyć spektakularna, jako że odbyła się na oczach zaskoczonych spacerowiczów. Duży kot odskoczył od ziemi, odbił się od przewodów elektrycznych ochraniających wybieg, a następnie, lekko oszołomiony, spadł po drugiej stronie ogrodzenia. Następnie dostojnym krokiem udał się w kierunku bramy ogrodu zoologicznego. Tej jednakże nie przekroczył, gdyż szybko osaczyli go pracownicy instytucji. Na nic zdało się ukrywanie w krzakach i zaroślach – Dark został uśpiony i przeniesiony w bezpieczne miejsce.

Na szczęście gepard to najłagodniejszy z dużych kotów i najsłabszy. Daje się hodować i obłaskawiać przez człowieka. Zapewne był równie mocno wystraszony jak zwiedzający – uspokajał na łamach „Faktu” Włodzimierz Stanisławski, ówczesny zastępca dyrektora łódzkiego zoo.

Opiekunowie Darka podejrzewali, że powodem jego ucieczki z kociego wybiegu było zimne i nieczułe serce jego partnerki Dione, która odrzuciwszy dotychczas dwóch potencjalnych partnerów, pozostała obojętna także wobec zalotów Darka, przekreślając tym samym jego nadzieję na małe gepardziątka.

Piratowy abordaż na drzewo

W 2018 roku, ponownie w opolskim zoo, dyla z wybiegu dał wyjec afrykański o imieniu Pirat. Małpa, która swoją polską nazwę zawdzięcza bardzo specyficznym odgłosom, które wydaje, a które najbardziej przypominają ryk z dna studni lub growl, dała się pojmać po kilkudziesięciu minutach kosztowania wolności.

Nie uciekła też daleko – zadowoliło ją kilka drzew w ogrodzie zoologicznym, po których zwiewała przed polującymi na nią pracownikami zoo. Wreszcie wyjca udało uśpić i schwytać w siatkę, by nie zrobił sobie krzywdy podczas upadku z wysokości.

Opiekunowie zwierzaka podejrzewali, że sprytne stworzenie wykorzystało chwilowy zanik napięcia elektrycznego w przewodach ochraniających małpi wybieg.

Ryś miał dosyć konferencji prasowej i pokazał, co o niej myśli

Otwarcie nowego wybiegu dla rysiów stało się dla mediów okazją, by odwiedzić opolskie zoo w 2016 roku. Zainteresowanie kamer i reporterów nie przypadło jednak do gustu jednemu z mieszkańców nowego lokum. Roczny ryś na oczach zdumionej publiki postanowił poszukać spokoju na własną łapę. Odbił się od drzewa i jednym susem przesadził zabezpieczenia. Pracownicy zoo niezwłocznie przystąpili do poszukiwań, które przyniosły efekt już po kilkunastu minutach. Zbuntowany kiciuś wygrzewał się w słońcu na terenie ogrodu zoologicznego, lecz z dala od wścibskich dziennikarzy. Zwierzaka udało się uśpić i przetransportować bezpiecznie do jego klatki. Jak podkreślił dyrektor zoo, rysie nie są groźne dla ludzi, jednak ptaki czy mniejsze zwierzęta już nie mogą czuć się w ich towarzystwie aż tak bezpiecznie.

Masowy bunt aguti oliwkowych

W sierpniu 2003 roku poznański ogród zoologiczny musiał zmierzyć się z masowym exodusem aguti oliwkowych. Te południowoamerykańskie gryzonie ważące ok. 4 kg żywią się dość twardymi orzechami i korzeniami, a także są bardzo zwinne, dlatego schwytanie ich było prawdziwym wyzwaniem.

Stado aguti oliwkowych wydostało się na wolność dzięki podkopowi. Wspólnymi siłami zwierzaki przyszykowały dziurę, która umożliwiła rejteradę aż 25 osobnikom. Część spośród nich, zaspokoiwszy ciekawość, wróciła do domu. Część stada zajęła się zwiedzaniem cudzych wybiegów, natomiast najodważniejsze osobniki udały się w miasto, stając się pożywką dla miejskich legend. Jak donosiła poznańska „Wyborcza”, widziano je wówczas ponoć i na targu owocowo – warzywnym, i na frytkach, a nawet w browarze na Franowie. Ostatecznie jednak wszystkich zbiegów udało się wyłapać.

Aguti, zachęcone sukcesem, próbowały powtórzyć swój wyczyn rok później, kiedy kilka osobników miało opuścić poznański ogród zoologiczny i przeprowadzić się do Niemiec. Choć niemal im się to udało, w ostatniej chwili pracownicy zoo udaremnili brawurowe plany podopiecznych.

Ucieczka lwa i pantery śnieżnej

Spokojnie, to tylko ćwiczenia! Coraz więcej ogrodów zoologicznych przeprowadza na swoim terenie ćwiczenia ewakuacyjne, opracowywane na wypadek ucieczki zwierząt niebezpiecznych ze swoich wybiegów. W lutym 2023 Śląski Ogród Zoologiczny przeprowadził ćwiczenia, zakładające scenariusz ucieczki z wybiegu pantery śnieżnej.

„Informację o uwolnieniu się pantery śnieżnej, pracownicy zoo przekazali do Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie oraz Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Początkowo działania odbywały się jedynie na terenie ogrodu zoologicznego. Jednak scenariusz ćwiczeń przewidywał wydostanie się zwierzęcia na teren Parku Śląskiego. Wtedy w ćwiczenia włączyli się chorzowscy mundurowi. Na miejsce został skierowany Zastępca Komendanta chorzowskiej „jedynki” kom. Arkadiusz Bień, który dowodził działaniami policjantów. Przy współpracy z chorzowską strażą miejską obszar, na którym miało przebywać zwierzę, został wyizolowany. Policjanci biorący udział w poszukiwaniach pantery zostali doposażeni w broń długą oraz zestaw do obezwładniania za pomocą siatki. Część działań odbywała się realnie na terenie parku. Z kolei wezwanie wsparcia z Oddziału Prewencji Policji w Katowicach dla zabezpieczenia większej części terenu, czy też skierowanie na miejsce policyjnego drona wyposażonego w kamerę termowizyjną, miało jedynie charakter teoretyczny. Po ponad godzinie poszukiwań, patrol z Wydziału Ruchu Drogowego, zauważył zwierzę na jednym z pobliskich drzew. Dowódca działań skierował w to miejsce patrol Policji wyposażony w zestaw z siatką. W jego skład wchodził ponadto weterynarz oraz pracownik firmy odpowiedzialnej za odłów zwierzyny. Wspólnie zwierzę zostało schwytane i bezpiecznie przetransportowane z powrotem do zoo. Na koniec odbyło się spotkanie wszystkich służb oraz podmiotów biorących udział w ćwiczeniach, w celu podsumowania i omówienia podjętych działań” – czytamy w komunikacie z ćwiczeń na stronie chorzowskiej policji.

Co ważne, w ćwiczenia nie zostały zaangażowane żadne żywe zwierzęta. Do ćwiczeń wykorzystano… pluszową zabawkę.

Podobne ćwiczenia przeprowadził też Warszawski Ogród Zoologiczny. Jego opis zamieszczony został na stronach warszawskiej policji, tu jednak zakładano o wiele dramatyczniejszy przebieg zdarzeń:

„Dyrekcja ogrodu zoologicznego po otrzymaniu informacji o zniknięciu lwa z wybiegu oraz zranieniu swojego opiekuna, natychmiast powiadomiła pracowników, którzy ewakuowali wszystkich gości do budynków. Policjanci przybyli na miejsce otoczyli rejon ZOO, jednocześnie kontrolując czy drapieżnik nie wydostaje się poza ogrodzenie. Pracownicy ogrodu po zlokalizowaniu miejsca, gdzie znajduje się uciekinier, podjęli decyzje o odstrzale zwierzęcia z uwagi na jego agresywne zachowanie. Funkcjonariusze posiadający broń długą wspólnie ze strażą pożarną udali się w miejsce, gdzie znajdował się lew. Tam zwierzę zostało uśmiercone. Weterynarz w asyście funkcjonariuszy Policji, stwierdziła zgon. Zwiedzający zostali wypuszczeni z budynków.

Celem tego ćwiczenia było sprawdzenie stopnia przygotowania funkcjonariuszy w sytuacji rzeczywistej ucieczki drapieżnika.

NADMIENIAM, ŻE PODCZAS ĆWICZEŃ NIE UŻYTO OSTREJ AMUNICJI.

NIE UCIERPIAŁO ŻADNE ZWIERZĘ ANI CZŁOWIEK” – czytamy w komunikacie prasowym.

Inne spektakularne ucieczki

Jak się okazuje, przezorności nigdy dość, o czym przypomina historia. Nie wszystkie ucieczki dzikich zwierząt z ogrodów zoologicznych kończyły się szczęśliwie - zarówno dla nich, jak i dla ludzi. Przebieg niektórych był niezwykle dramatyczny. Było tak choćby w przypadku szympansicy Moniki, która wyrwała się na wolność w Poznaniu w 1966 roku wraz z drugą małpą. Jednym z punktów spektakularnej ucieczki było m.in. wyrwanie karabinu żołnierzowi w jednostce wojskowej w pobliżu Starego Zoo. W tym czasie Monika siała popłoch wśród okolicznych mieszkańców, a z czasów ucieczki zachowały się zdjęcia, na których została uwieczniona, "czytając" gazetę w oknie jednej z kamienic Poznania. Rozszalałego zwierzaka udało się w końcu zapędzić w zasadzkę, uśpić i przetransportować bezpiecznie do zoo.

Dość częstymi uciekinierami z ogrodów zoologicznych i z prywatnych hodowli są także kangury. O jednym ze zbiegów przez długi czas krążyły po Warszawie opowieści, gdzie raz widywany był na Sadybie, a raz na Pradze Południe.

W 1936 roku z zoo w Poznaniu uciekł rozszalały bawół afrykański. Zwierzak, przerażony nadciągającą burzą, przebił rogami jednego z pracowników ogrodu - swojego opiekuna - i podrzucił go na dwa metry w górę. W końcu do zagrody zapędził go osobiście dyrektor zoo wraz z dozorcą.

W 1918 roku ze swojej klatki, również w Poznaniu, wydostał się niedźwiedź. Poranił wtedy dotkliwie kasjerkę zoo, której w wyniku ataku trzeba było amputować rękę, a także rozszarpał psa, który rzucił się na niego podczas spaceru. Zwierzę zostało zastrzelone.

Źródła: Wrocław Nasze Miasto/TVN24/TVP Polonia/Fakt/policja.gov.pl/Polsat News/Wyborcza.pl/Wikipedia

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl