Mszana Dolna. Samobójstwo 22-latka. "Po śmierci matki miał zranioną duszę"

Bartosz Dybała
Po śmierci syna Ryszard Potaczek został sam w domu
Po śmierci syna Ryszard Potaczek został sam w domu Bartosz Dybała
Łukasz zdał maturę i egzamin na prawo jazdy. Zaczął studia i pracę. Odebrał sobie życie. Limanowska prokuratura sprawdza, czy ktoś mógł namówić chłopaka do tego kroku.

W środę 8 lipca, po południu, Ryszard Potaczek przywiózł syna, Łukasza, z jednego z krakowskich szpitali, gdzie 22-latek przez miesiąc leczył się na depresję. Nie chciał tam być, ale po powrocie też chodził przygnębiony. Następnego dnia spał do godz. 11. Zdążył jeszcze porozmawiać z ojcem. Chciał kupić rower, przeglądał oferty w internecie. Pan Ryszard wyszedł do pracy przed godz. 14. Pracuje przy produkcji tarcz ściernych w centrum Mszany Dolnej. Wtedy po raz ostatni widział syna żywego.

Poszedł sprawdzić, czy w lesie są grzyby

– Łukaszek przyszedł do nas około godziny 16.15. Wcześniej jeszcze do niego zaglądałam. Mieszkał z ojcem, moim zięciem, w domu obok. Nie chciał obiadu. Powiedział: babciu, jadłem kanapkę. Jak możesz, to zrób mi tylko kawę – wspomina Stanisława Nawieśniak, babcia Łukasza. – Mówił o tacie i szpitalu. Miał plecak. Powiedział, że idzie zobaczyć, czy są grzyby w lesie. Zapytałam, dlaczego nie zabrał Bruna, psa. Na spacery do lasu zawsze z nim chodził. Odpowiedział, że plącze mu się pod nogami.

Łukasz podziękował dziadkom za kawę. Mocno ich wyściskał, jakby chciał się pożegnać. Nie przepraszał. Nie miał za co. Nigdy nie sprawiał kłopotu. – Powiedział, że idzie jeszcze na chwilę do domu. Byłam przekonana, że poszedł po psa – wspomina pani Stanisława.

Prawdopodobnie jeszcze z domu Łukasz zadzwonił do pana Ryszarda, który był w pracy. – Powiedział: tato, kocham cię. Rozłączył się. Później już nie odebrał – opowiada ojciec chłopca. Domyślił się, że syn zadzwonił, żeby się z nim pożegnać. Natychmiast wybiegł z pracy, wsiadł do samochodu. Kiedy dojechał na miejsce, zabrał psa i pobiegli pod górę, na Lubogoszcz.

Ok. godz. 18.30 policja została poinformowana o zaginięciu Łukasza. Akcja poszukiwawcza ruszyła ok. godz. 19.30. Brali w niej udział ratownicy Grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, strażacy z okolicznych jednostek oraz funkcjonariusze policji, łącznie ok. 50 osób. 22-latka szukał także pies tropiący. Chłopak odszedł 1,5 km od domu. Tam ok. godz. 21 odnaleziono jego ciało.

Sprawę bada limanowska prokuratura. – Wszczęliśmy śledztwo pod kątem artykułu 150 kk, czyli domniemanego doprowadzenia namową lub przez udzielenie pomocy do targnięcia się na własne życie 22-letniego mieszkańca Mszany Dolnej – mówi Mirosław Kazana z Prokuratury Rejonowej w Limanowej. Śledztwo jest w początkowej fazie. Jak się dowiedzieliśmy, na razie nic nie wskazuje
na to, żeby do śmierci chłopaka ktoś mógł się przyczynić lub namówić go do odebrania sobie życia. Prawdopodobnie było to zaplanowane samobójstwo.

– Miał zranioną duszę. Bardzo przeżył śmierć matki i za nią tęsknił. Żona, Małgorzata, chorowała na raka. Zmarła 11 lat temu. Miała 39 lat – opowiada ojciec chłopca. – Syn nie mógł się pogodzić z pobytem w szpitalu. Coraz bardziej się zamykał. Już wcześniej mówił, że nie widzi celu w życiu. Że już wszystkiego doświadczył. Nie miał sprecyzowanych planów na przyszłość. Chwilę trenował boks, kiedyś mówił o wojsku – wspomina pan Ryszard i dodaje, że nie ma wątpliwości: jego jedyny syn sam odebrał sobie życie. Zostawił list pożegnalny.

Może teraz Łukasz jest szczęśliwy z mamą

Łukasz kochał góry, przyrodę. Kiedy był przygnębiony, chodził do lasu. Lubił jeździć na nartach i na rowerze. Jednak ostatnio robił to coraz rzadziej. Już przed pobytem w szpitalu korzystał z pomocy psychologa.

– Bardzo go kochałam. To mój najmłodszy wnuk. Wrażliwy i inteligentny – opowiada zrozpaczona babcia chłopca. – Zdał maturę i egzamin na prawo jazdy. Zaczął studia na kierunku bezpieczeństwo narodowe w Krakowie. Jakiś czas pracował też przy produkcji uszczelek samochodowych w Myślenicach. Mówił, że podoba mu się jedna dziewczyna. Miał kolegów. Przed pobytem w szpitalu pomagał w pracach w ogródku i w domu. Modliliśmy się, żeby znaleźli go żywego. Pomoc była ze wszystkich stron: policji, GOPR-u, straży pożarnej i rodziny. Łukaszka szukała nawet moja 60-letnia siostra. Bardzo im wszystkim dziękujemy – dodaje, powstrzymując łzy.

Wspomina, że jeszcze jako dziecko Łukasz powiedział jej: nie chcę żyć, jak mama umrze. – Może teraz jest z nią. Szczęśliwy – dodaje zrozpaczona babcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mszana Dolna. Samobójstwo 22-latka. "Po śmierci matki miał zranioną duszę" - Gazeta Krakowska

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Jest z mamą....mama miała chore ciało a on chora duszę....w jednym i drugim przypadku widać nieuleczalnie

G
Gość
JAK BY DUSZY NIY MIOŁ JAK POLACTWO TO BY ŻYŁ.NIYCH ŚPI W POKOJU WIECZNYM R.I.P.
D
Dilek
tak leczą ludzi w Polsce konowały..
v
vika
Biedne dziecko .....
Wróć na i.pl Portal i.pl