Mobbing w Straży Miejskiej w Gliwicach? Strażnicy miejscy mówią o terrorze. Żądają odszkodowania

Patryk Drabek
Strażnicy miejscy w Gliwic domagają się odszkodowania za mobbing
Strażnicy miejscy w Gliwic domagają się odszkodowania za mobbing
Byli strażnicy miejscy w Gliwicach domagają się odszkodowania i zadośćuczynienia za mobbing, którego doświadczyli w Straży Miejskiej w Gliwicach.

Wszystko zaczęło się w momencie, gdy komendant Janusz Bismor zatrudnił Bożenę Frej na stanowisku kierowniczki Wydziału Profilaktyki i Komunikacji Społecznej – uważa Marcin Kuczkowski, który w straży miejskiej przepracował 16 lat. Był m.in. rzecznikiem prasowym gliwickiej jednostki.

– Była moją przełożoną. W mojej ocenie nie zna się na pracy strażnika miejskiego i widziała we mnie wroga, chociaż miałem na tyle doświadczenia, że mogłem jej pomóc. Od momentu, gdy do nas trafiła, miałem problemy m.in. z zamianą urlopu. Rok wcześniej zgłaszałem, że robię sylwestra na zamku w Toszku i prosiłem o to, bym tego dnia nie pracował. W grudniu okazało się, że mam nockę – opisuje Marcin Kuczkowski. Dodaje, że jego była przełożona poróżniła funkcjonariuszy.

– Przez ostatnie 7 miesięcy pracy w gliwickiej Straży Miejskiej byłem w trzech wydziałach. Na koniec trafiłem do Wydziału Administracyjno-Prawnego i dostałem do prowadzenia 30 najgorszych spraw. Ze względu na sytuację w jednostce, miałem problemy zdrowotne i rodzinne – nie kryje Marcin Kuczkowski.

Byli funkcjonariusze podkreślają, że gdy tylko pojawił się temat mobbingu albo ktoś miał inne zdanie niż komendant, to od razu był przenoszony na inne stanowisko albo nie mógł liczyć na jakiekolwiek premie. Co ciekawe, wprowadzono także zakaz rozmowy ze współpracownikami.

W radiowozach spali i grali na smartfonach. Prezydent Zielonej Góry zapowiada likwidację straży miejskiej

– Chodziło o to, by nie było przepływu informacji. Do dzisiaj dzwonią do mnie ludzie z jednostki i proszą o to, byśmy zrobili coś z tym terrorem, ponieważ strażnicy nie wytrzymują – podkreśla Marcin Kuczkowski i dodaje, że z jego informacji wynika, że w ciągu 4,5 roku z gliwickiej Straży Miejskiej 42 osoby odeszły lub zostały zwolnione. Obecnie jednostka prowadzi nabór.

Obowiązywała specjalna tabelka. Strażnicy musieli wykazać się m.in. odpowiednią liczbą odholowań aut oraz mandatów, by liczyć na jakąkolwiek premię, która i tak zależała od decyzji kierownika, a także komendanta.
Funkcjonariusze Wydziału Prewencji byli oceniani w kilku kategoriach. Przykładowo: jeśli ujawnili ponad 120 wykroczeń, to mogli liczyć na 4 punkty w tabelce. Ponad 41 interwencji związanych ze spożywaniem alkoholu to natomiast 3 punkty. Oceniana była także dyspozycyjność i punktowane były: brak L4 czy też zgody na zmiany w grafiku pracy. Ostatnia rubryka to już ocena kierownika, a ostateczna decyzja i tak należała do komendanta.

Za 7 punktów funkcjonariusz miał otrzymać 300 złotych premii, a za 13 – 600 złotych.

– Była określona norma. Po prostu trzeba ją było wykonać – mówi Rafał Sędłak, inny były strażnik z Gliwic, a nasz kolejny rozmówca dodaje: – Pod koniec miesiąca strażnik stwierdzał, że musi mieć na koncie jeszcze jedno odholowane auto i mówił, że przez cały dzień nie będzie robił nic innego, tylko polował na taki samochód. Były jednak także osoby, które mówiły, że nie będą specjalnie szukać możliwości do wypełnienia tabelki i później nie mogły liczyć na premie, nagrody i awanse – zaznacza Marcin Kuczkowski.

– Mój kolega z patrolu szukał wykroczeń i znalazł starszą panią z psem, który nie był na smyczy. Pani wystraszyła się i zaczęła uciekać. Podjęliśmy interwencję, a ta pani uciekała przez trzy ulice. W związku tym zatrzymaliśmy patrol policji i funkcjonariusze nam pomagali. To była komedia – opowiada była strażniczka z Gliwic (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). W SM w Gliwicach pracowała niewiele ponad rok. Inne z jej zadań polegało na tym, by „szukać haków” na... Marcina Kuczkowskiego.

Byli strażnicy opowiadają także o tym, że nie mogli umówić się z komendantem na rozmowę. Jeśli strażnik chciał powiedzieć o swoich problemach, to musiał iść na takie spotkanie ze swoim bezpośrednim przełożonym. Jak w takiej sytuacji powiedzieć, że kierownik bądź kierowniczka mają coś na sumieniu? Niewygodni strażnicy byli częściej wysyłani na piesze patrole i nie mogli liczyć na miejsce, w którym mogli coś zjeść i czegoś się napić.

– Wiadomo przecież, że strażnik nie będzie szedł ulicą i nie będzie jednocześnie jadł kanapki – podkreśla mecenas Małgorzata Łukasik, która reprezentuje byłych strażników miejskich. Jeśli nie dojdzie do porozumienia pomiędzy stronami, to pozew o odszkodowanie i zadośćuczynienie z tytułu nierównego traktowania i mobbingu trafi do sądu. Czwórka byłych funkcjonariuszy będzie domagać się 135 tysięcy złotych.

Co na to straż i urząd?

O komentarz poprosiliśmy zarówno Bożenę Frej, kierowniczkę Wydziału Profilaktyki i Komunikacji Społecznej Straży Miejskiej, jak i Urząd Miejski w Gliwicach.

Straż Miejska w Gliwicach jest bowiem jednostką organizacyjną gminy. Rzecznik prasowy prezydenta Gliwic Marek Jarzębowski stwierdził jednak, że nie zna sprawy.

– Przedstawimy nasze stanowisko, kiedy zapoznamy się z tematem. Patrząc na to ogólnie, jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, to wtedy idzie do sądu. Gdy okaże się, że przełożony nadużywał swojej władzy, to zostanie ukarany. To jednak rozważanie teoretyczne – zastrzega Marek Jarzębowski.

Bożena Frej podkreśla natomiast, że trudno jest cokolwiek komentować, ponieważ byli funkcjonariusze w piśmie skierowanym do Straży Miejskiej opisują swoje problemy w jednostce bardzo ogólnie, mówiąc o mobbingu i nierównym traktowaniu. – W naszej ocenie to kłamstwa, pomówienia i oszczerstwa. Jedyne, co nam pozostaje, to czekać na rozprawę sądową i bronić swojego dobrego imienia – podkreśla Bożena Frej.

Dodajmy, że w sprawie Marcina Kuczkowskiego zebrała się komisja antymobbingowa Straży Miejskiej w Gliwicach, która stwierdziła, że do mobbingu nie doszło. Problem zgłosił 6 sierpnia ubiegłego roku, a odpowiedziano mu 28 lutego tego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mobbing w Straży Miejskiej w Gliwicach? Strażnicy miejscy mówią o terrorze. Żądają odszkodowania - Dziennik Zachodni

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jorg
Zenada,no to proszę bardzo przyszli pracodawcy co was czeka jezeli zatrudnicie takiego zdolnego pisarza,który sam sobie dołki kopie .Takich pracowników trzeba mijać szerokim łukiem,co wiedzą lepiej i więcej niż sam pracodawca.Według mnie to bezmuzgie Yeti.
J
Jer
Jestem pewna że mobbing jest stosowany w większości jednostek. Szczególnie tam gdzie szefują zmęczeni byli policjanci (na emeryturach i JESZCZE MAŁO, to dlaczego odeszli na emerytury - wypaleni czy zmiana władzy to spowodowała). Strażnicy wykorzystywani są do politycznych gierek i polityki mandatowej, ciągle zmienia im się dzień lub porę dnia pracy (święta, wolne dni itp.) Są traktowani jak specgrupa. Widać ich częściej na ulicach niż policjantów. Nie mają żadnych przywilejów, a odpowiedzialność jak policjanci. CHORE. Będąc częściej widoczni na ulicach reagują pierwsi w trudnych sytuacjach i przekazują Policji. Chore, biorąc pod uwagę przywileje policjantów.
t
tak
Przeciez ich premie i byt zawodowy zależy od gonienia statystyk a nie jest odzwierciedleniem pracy w oparciu o przepisy i wolną wole. Zanim skomentujesz zadaj sobie trud i przeczytaj artykuł. Ich zachowanie i praca sa pokłosiem terroru przełożonych z imienia i nazwiska wymienionych w tekście. Franek lubi terrorystow
s
stef
W gliwickim ops jest to samo. Prezydent Gliwic celowo dobiera tak dyrektorów żeby rządzili terrorem.
P
Pracownik
W Gliwickich wodociągach jest to samo.
k
kierowca
jakoś mnie to nie zmartwiło,kierowcy też są poddawani notorycznemu mobbingowi .
U
Umberto
Komentant Bismor nie miał najlepszej pinii będąc komendantem w Rybniku.
g
gość
...panie i panowie "strażnicy" nie czytają przepisów, stąd wlepiają za byle co mandaty, obojętnie, czy mają rację, czy też nie, zaś sądy są im bardzo przychylne, więc łupienie kierowców jest dochodowe dla miast, czy gmin, zwłaszcza, jeśli panie i panowie "strażnicy", znajdą sobie miejsce, gdzie można nieźle złupić kierowców, wmawiając im, że akurat w tym miejscu dopuścili się wykroczenia. Przypuszczam, że ogólnie w tej "formacji mundurowej" panuje jakiś wymóg ( nie wiem, czy to pomysły włodarzów miast, czy gmin, albo komendantów ), będącym tzw. normą ilościową mandatów. jeśli taki "strażnik" nie przyniesie odpowiedniej ilości mandatów w ciągu miesiąca, to spotykają go jakieś tam "szykany".....Ciekawe, że sądy, które są bardzo przychylne "strażnikom", nie zauważają, iż taki proceder, to zwykłe oszustwo, ale......, "kasta" nie potrzebuje nic robić, no...., może "wysyłać" sygnały w fotel........Dajcie mi panowie "strażnicy" bloczek mandatowy, a przyniosę wam za ok. godzinę, cały wypełniony mandatami, wówczas norma będzie wykonana za miesiąc naprzód. Obecnie "straż miejska" nie jest dla obywatela, tylko przeciw niemu, jakby obywatel był intruzem, tylko kto tę "formację" utrzymuje, jak nie obywatel, nawet goście, wjeżdżający do innego miasta, zostawiają w nim pieniądze. Należy zlikwidować "straż miejską", albo ją zreformować, ale z głową , a nie "pod publikę".........PS. Niewątpliwie, szykanowani "strażnicy", mający dziś "wielkiego sztresa", wygrają sprawę w sądzie, zwłaszcza w Gliwicach......
G
Gość
ORMO, i owszem, była w PRL. Jednak teraz jest prawy i sprawiedliwy PiStostan, straże zbyteczne!
s
straznik48
Komisja do zbadania czy dochodziło do mobbingu została wybrana wśród funkcjonariuszy jednostki w której dochodziło (dochodzi) do takich sytuacji. Ech witajcie w Polsce
w
wsza
dlaczego takie paskudztwo osadziło się w formacji mundurowej, a nie np.na miejskim wysypisku śmieci, tylko w Ratuszu???
j
jo
ZA PEŁO 1,96 PL ZA MIESIAC pracy do zus odprowadzali
umofa pełofa
jaka emerytura bedzie
a psl co robiło
TYLKO ,,PIS,,
Wróć na i.pl Portal i.pl