Jak wychować dziecko na patriotę

Rozmawia Karolina Morelowska
Co zrobić, żeby nasze dziecko było dumne z tego, że jest Polakiem? Jak od małego uczyć szacunku dla tradycji i narodowych symboli, radzi psycholog Krzysztof Korona

Jak dziecko powinno spędzać Święto Niepodległości?
Myślę, że to zależy od tego, z kim dziecko będzie ten dzień spędzać. Z ojcem, który ma 40 lat, czy z dziadkiem, który ma lat 70. Niestety zauważam, że dwudziestokilkuletni i trzydziestoletni rodzice z pewnym wstydem rozmawiają ze swoimi dziećmi o tym, czym jest niepodległość. Z zażenowaniem wspominają, że Polska to Polska, a nie Unia Europejska. Młodzi ludzie z trudem myślą kategoriami przeszłych pokoleń. O tym, że ojczyzna to wartość godna poświęceń. To nie jest dzisiaj trendy. Bo dzisiaj modnie jest mówić o Europie, o świecie, bo tylko taki punkt widzenia poszerza horyzonty. I to jest według mnie trochę niepokojące. Być może więc jest tak, że dzisiejsze trzydziestolatki po prostu same niespecjalnie przywiązują wagę do takich haseł jak: wolność, ojczyzna. Bo z kolei oni, rozmawiając ze swoimi rodzicami o tych wartościach, mieli często zaszczepiane w głowie, że to nie jest TA ojczyzna, o którą walczyli ich dziadkowie. Mam na myśli oczywiście komunizm. Być może też stąd bierze się ten luźny stosunek do tematu patriotyzmu.

To znaczy, że lepiej, aby 11 listopada wnuka zabrał na spacer dziadek?
Dziadek, a może nawet pradziadek. Oczywiście w towarzystwie rodziców. Ale to właśnie dziadek albo pradziadek pamięta czasy, kiedy słowo "ojczyzna" coś znaczyło. W każdym razie znaczyło o wiele więcej niż dzisiaj. Bo to on nosił w ręku bagnet i walczył o niepodległość. I w takim przekazie tkwi największa siła.

W rodzinnych, prawdziwych opowieściach.
Znacznie większa niż ta płynąca z kartek, na których zapisana jest historia. Niż ta książkowa. Najskuteczniejszą formą wychowywania dziecka na patriotę są opowieści bliskich. Momenty, kiedy pradziadek otwiera rodzinny album i pokazuje na zdjęciach siebie. Opowiada, gdzie to się działo, że w tym uczestniczył on sam albo wujek, stryjek. I tłumaczy po co. Myślę, że to jest odpowiednia chwila, aby powiedzieć dziecku, że wszystko to, co jest dzisiaj - czym może ono się cieszyć, a co wydaje mu się zupełnie naturalne i oczywiste - zaczęło się właśnie wtedy, na tych czarno-białych zdjęciach. Powiedzieć, ile to kosztowało, ile dziadek odniósł ran, ile nocy nie przespał, czy nawet o tym, że ktoś z bliskich stracił życie. I tak dziecko dowie się, co jest ważne, istotne. Co później ukształtuje jego poczucie tożsamości, jego polskość.

Pozwoli poczuć się Polakiem, zanim stanie się Europejczykiem?

Nie chcę nikogo przeciwko niczemu buntować, ale należy pamiętać, że my, Europejczycy, urodziliśmy się przede wszystkim w Polsce. I nasze dzieci też powinny to wiedzieć. Nie chcę się też upierać, że wpajanie dzieciom: "Jesteś Polakiem ponad wszystko" będzie z punktu widzenia wychowawczego, pokoleniowego, społecznego tym, co możemy im zaoferować jako najbardziej właściwe. Ale jednak byłbym gotowy zaryzykować. Bo z punktu widzenia zdrowia psychicznego przede wszystkim nie wolno naszych dzieci, wnuków i prawnuków pozbawiać korzeni. Sięganie do nich, mówienie o nich, przypominanie, skąd się wywodzimy, do czego przynależymy, odwoływanie się do tradycji jest dla nich gwarantem zbudowania i zachowania tożsamości. Kiedy jest czas, aby takie rozmowy zacząć? Nigdy nie jest za wcześnie. Od momentu kiedy dziecko zaczyna mówić, komunikować się, zadawać pytania, te dla nas, dorosłych, trudne, zaczynające się od: "Dlaczego?", jest już dobry czas.

Ale na pewno w zależności od wieku należy tę wiedzę odpowiednio dozować.
Oczywiście inaczej rozmawia się z przedszkolakiem, który siedzi na kolanach, inaczej z wnuczkiem gimnazjalistą czy licealistą.

Z licealistą rozmawia się łatwiej: jest partnerem, który więcej rozumie. A jakim językiem o tak złożonych i czasami bolesnych kwestiach rozmawiać z przedszkolakiem?

Przede wszystkim prostym. To znaczy, że nie należy bać się mówić o śmierci, o tym, że ludzie przelewali krew. Nie należy go jakoś szczególnie przed taką wiedzą, dotyczącą odległej historii, chronić. Przedszkolak lęka się i boi przede wszystkim tego, co dotyczy jego aktualnego otoczenia, losów mamy, taty czy siostry. Natomiast opowieści, nawet te najtrudniejsze, bo tragiczne, ale o dalekich czasach - o tym, że kiedyś był głód, że ktoś wchodził do naszego domu, mówiąc innym językiem, i próbował go traktować jak swój własny - dziecko będzie odbierać podobnie jak bajkę. Bez okaleczającego zaangażowania, a jednak budując właśnie swoją tożsamość. Od samego początku.

A potem należy pokazać godło, flagę. Uczyć odczytywać symbole.
Tak, i przede wszystkim od małego uczyć do nich szacunku. To jest właśnie rola rodziców, dziadków. Bo młodzież ma niestety tendencję do posługiwania się ważnymi narodowymi symbolami w dość dziwaczny - żeby nie powiedzieć: śmieszny - i bardzo niewłaściwy sposób. Kiedy przyglądam się, jak polska flaga łopoce w rękach chłopaków wybierających się na ligowe, nieistotne z punktu widzenia naszej narodowości mecze, a w zasadzie stadionowe bijatyki, mam poczucie, że to duże nadużycie. A jak wiadomo, to, czego nadużywamy, nie budzi w rezultacie naszego szacunku. A przecież kiedyś ktoś za tą flagę, tego orła, jego koronę, przelewał krew. Dosłownie. I dlatego ojciec widzący swojego syna w takiej sytuacji powinien zareagować stanowczo, powiedzieć: "Kolego, nie możesz owinięty w polską flagę biegać z piwem po ulicy, bo tę samą flagą, tym symbolem, owinięty był kiedyś żołnierz, który ginął za twoją wolność". To jest właściwa reakcja rodzica. W takiej sytuacji nie wolno się bać patosu. Swoją rolę do odegrania mają również media i szkoły, które też już dzisiaj, niestety, nie kultywują w młodych ludziach polskości. Pracuję z młodzieżą gimnazjalną i czasami z przerażeniem widzę, że mam do czynienia z Europejczykami, a nie Polakami. Widzę, jak wyraźnie sami siebie określają, zupełnie nie mając pojęcia, że czegoś się pozbawiają. Co więc ma dla nich znaczyć 11 listopada? Pewnie niewiele. A szkoda. Mimo, że żyjemy w czasach globalizacji. Chociaż oczywiście dobrze by było, żeby nasze dzieci swobodnie czuły się w świecie.

Ale chyba jedno nie musi wykluczać drugiego.
To nawet należy połączyć. Najbezpieczniej właśnie przez pryzmat tego, co naszym dzieciom ma szansę wydać się ważne, bo bliskie, chociaż patetyczne. Przez pryzmat doświadczeń poprzednich pokoleń. To zdrowy model budowania tożsamości Polaka, ale i człowieka. Mądrego. Takiego, który będzie wiedział, z czego się wywodzi. I który nigdy nie będzie się wstydził swoich korzeni. Będzie z nich dumny. Wyjmijmy stare, pożółkłe fotografie, rodzinne listy, dokumenty i poświęćmy naszym dzieciom i wnukom czas w Święto Niepodległości. Warto!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl