Marihuana dla Ramony, czyli skandale Kory Jackowskiej

Ryszarda Wojciechowska
Życiorys Kory rysuje się niezwykle barwnie, a ona sama, od czasu do czasu, chętnie otwiera przed nami drzwi do swoich tajemnic
Życiorys Kory rysuje się niezwykle barwnie, a ona sama, od czasu do czasu, chętnie otwiera przed nami drzwi do swoich tajemnic Archiwum Kurier Lubelski
Ostry makijaż, śmiałe stroje i cięty język. Prowokuje i bulwersuje od ponad 30 lat. Petarda, mimo wieku. Ikona polskiego rocka. Można by rzec - niezłe z niej ziółko, gdyby nie fakt, że to przez "zioło" Olga Jackowska, znana jako Kora, stała się ostatnio Olgą J. Choć z formalnego punktu widzenia podejrzaną powinna być jej suczka, Ramona.

Złośliwi nazwali tę historię Ramonagate, od imienia suczki artystki. Zaczęło się od tego, że na lotnisku jeden pies wywęszył 60 gramów konopi indyjskich w paczce adresowanej do innego psa, czyli właśnie do Ramony. Policja zrobiła poranny nalot na dom właścicielki zwierzęcia i znalazła u niej trzy gramy marihuany. Za posiadanie tej ilości Korze grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Co grozi Ramonie? Trudno powiedzieć. Nie wiadomo nawet, kto był nadawcą paczki. Różnej maści pudelkowe media informują, że suczka czuje się dobrze, ale jest nieco oszołomiona i zdezorientowana tym zamieszaniem wokół niej. Chociaż nie powinna. Bo podobnie jak jej pani, jest przecież celebrytką.

Co na to sama artystka? Tego też nie wiemy, bo z mediami kontaktuje się tylko poprzez menedżerkę. A ta mówi tylko, że ma nadzieję, iż cała ta sprawa nie jest odwetem za to, że Kora wcześniej publicznie opowiadała się za legalizacją marihuany.
Jedno jest pewne - to nie pierwsza historia o posmaku skandalu w życiu wokalistki. Jej życiorys rysuje się niezwykle barwnie. I to ona sama, od czasu do czasu, otwiera przed nami drzwi do swoich tajemnic. Nic dziwnego, że w zestawieniu "66 niezapomnianych skandalistów", prezentowanym w TVN Style, zajęła wysoką, bo drugą pozycję.

W wywiadach i w dwóch książkach biograficznych dawkowała nam opowieści trudnej treści, m.in. o molestowaniu przez księdza czy o próbie samobójczej. O nie najłatwiejszym dzieciństwie opowiedziała w "Podwójnej linii życia" (wydanej w 1992 roku). Możemy przeczytać o tym, że w wieku czterech lat trafiła do domu dziecka, po tym jak matka zachorowała na gruźlicę, a ojciec nie potrafił się zająć wychowaniem kilkorga dzieci. W tym ośrodku, prowadzonym przez zakonnice, przeżyła piekło. Wszystkie dzieciaki oznakowano numerami. Jej przyporządkowano siódemkę. Z domu dziecka pamięta bicie, znęcanie się oraz głód. W wieku dziewięciu lat straciła ojca. Ale znowu zamieszkała z matką i braćmi. Tak podsumowuje tamten czas: "Wiedziałam, że jak ugrzęznę w tym, co mi zesłał los, zginę. Jak moi bracia".

Dorastanie było jeszcze trudniejsze. Swoją wrażliwość i pustkę zagłuszała lekami i alkoholem, w końcu podcięła sobie żyły. W najnowszej autobiografii "Kora, Kora. A planety szaleją" (2011 rok) opisała dość szczegółowo próbę samobójstwa. "Popełniłam samobójstwo na wzór sceny z czeskiego filmu »Pociągi pod specjalnym nadzorem«. Był to dla mnie film instruktażowy" - można przeczytać. Reszta opisu jest już dla czytelników o bardzo mocnych nerwach.

Kora znajduje się w grupie tych artystów, którzy przyznają się do tego, że przeżywali nieraz depresje. Mimo że założyła rodzinę, to czarne myśli ją bez przerwy nawiedzały. W końcu pomogła jej psychoterapia.

Szymon, to nie twój tata

Niejedną matkę Polkę mogła zbulwersować innym wyznaniem. Otóż młodszy syn artystki, Szymon, przez kilka lat żył w przekonaniu, że jego ojcem jest były mąż artystki, gitarzysta, lider zespołu Maanam, Marek Jackowski. O tym, że jego prawdziwy tata to Kamil Sipowicz, dowiedział się od mamy przypadkiem. I to po jednym z jej koncertów.
Kora opowiedziała o tym w Radiu RMF.

- W latach 80. graliśmy bardzo dużo koncertów. Pewnego razu z jednego wróciłam do domu totalnie odmieniona, bo ogolona na łyso. Moi synowie obudzili się i Szymon zapytał, czy grałam w filmie science fiction. I nagle postanowiłam się pozbyć ciężaru tej tajemnicy. Wyjaśniłam sprawę. Potem opowiadała, jak starszy syn uspokajał Szymona, dla którego ta wiadomość niewątpliwie była wstrząsem. Mateusz mówił do młodszego brata: - No co ty, głupi jesteś? Ja, gdybym miał dwóch ojców, to bym się cieszył.

Kora tłumaczyła podczas tego wywiadu, że związek z Kamilem Sipowiczem (jej wieloletnim partnerem) utrzymywali w tajemnicy. Bo nie wszystkim się to podobało, że będąc nadal mężatką, żyła z kimś innym. Opowiadała, że to Kamil był częściej w życiu jej synów. On się z nimi bawił, nimi zajmował. A obecność Marka Jackowskiego była raczej minimalna.

Przed kilkoma laty w kolorowych mediach i na portalach pojawiły się tytuły w stylu "Kora romansowała z kandydatem PiS". Chodziło o profesora Ryszarda Terleckiego - kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Krakowa. Tego "newsa" bulwarowe media wyciągnęły w kampanii wyborczej. Ale tak naprawdę historia gorącego romansu została opisana już przez wokalistkę w "Podwójnej linii życia". Możemy przeczytać, że jako 17-latka przeżyła burzliwy romans z hippisem o wdzięcznej ksywce "Pies". Nieznana jeszcze wtedy nikomu nastolatka była wpatrzona jak w obrazek w starszego o kilka lat od niej studenta prawa. Obchodziło ją jedynie to, żeby z nim być. "Dużo tańczyliśmy, kleiliśmy się przez krótki czas" - wspominała. A potem z nim zerwała, ponieważ ją dręczył. Na pytania dziennikarzy o znajomość z z Terleckim nie odpowiadała jednak. Natomiast Kamil Sipowicz i owszem. Przyznał, że "Pies" to właśnie profesor Terlecki, kandydat na prezydenta Krakowa. Profesor również skwapliwie przytaknął, że romans z Korą miał. Ale już co do dręczenia jej - niczego takiego nie mógł sobie przypomnieć.

Jak można czarownicę pochować na Wawelu?

Artystka rzadko komentuje sprawy polityczne, ale jak już zabierze głos, to... klękajcie narody, można powiedzieć. W morzu sądów i opinii na temat katastrofy smoleńskiej jej list (podpisała go wspólnie z Kamilem Sipowiczem) nie przeszedł bez echa. Zamieścił go na swoim blogu Janusz Palikot (wtedy jeszcze polityk PO), ponieważ był napisany w jego obronie.

W liście wokalistka Maanamu zastanawiała się, dlaczego politycy atakują Palikota za to, że głośno się zastanawiał nad możliwością wejścia prezydenta na pokład samolotu pod pływem alkoholu, a zapominają np. o spóźnieniu Lecha Kaczyńskiego na samolot. Oboje z Sipowiczem pisali w liście m.in.: "Po pierwsze, skoro wizyta Prezydenta w Katyniu była tak ważna, to dlaczego spóźnił się on na lotnisko warszawskie 25 minut? A właśnie te 25 minut mogło ocalić życie 96 ludzi. Po drugie, część z otoczenia Prezydenta twierdzi w kuluarach, że przed wylotem Prezydent zorganizował przyjęcie dla przyjaciół. Przyjęcie to przeciągało się do wczesnych godzin rannych".

Było też słowo, a nawet słów kilka pod adresem kardynała Stanisława Dziwisza, jak np. to: "Mimo wielkich zasług dla Jana Pawła II nie jest wzorem rozsądku. To on »zabezpieczył« papieża przed wiedzą o grzesznym życiu założyciela Legionów Chrystusa Degollado, który przez lata gwałcił własnego synka oraz miał setki stosunków z dziećmi. Sprawa Degollado, jak na razie, hamuje proces beatyfikacji naszego papieża". I dalej: "Czy mamy dwa Kościoły katolickie w Polsce, w którym jedną i tę samą osobę jeden dostojnik nazywa czarownicą, a drugi organizuje jej królewski pogrzeb?".

To nie był jedyny raz, kiedy Kora zbliżyła się do polityki. Inny polityczny akcent to jej uczestnictwo w honorowym komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego na prezydenta. Z tamtego okresu ci z lepszą pamięcią zapamiętali sesję zdjęciową w Łazienkach Królewskich na prezentacji tegoż komitetu. Kora prezentowała wówczas fotoreporterom Ramonę na tle billboardu przedstawiającego kandydata na prezydenta. Było zabawnie, chociaż może nie dla suczki.

Na winogronach u księdza

Najgłośniejszym echem odbiła się jednak historia molestowania, którą wokalistka wyjawiła po latach. Zawrzało, kiedy na łamach tygodnika "Wprost" w 2010 roku opowiadała: "Ksiądz zaprosił mnie na swoje winogrona. Całkiem możliwe, że nie mnie jedyną. Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie. Choć to przecież ja byłam ofiarą starego, obrzydliwego księdza. Był starym, śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach".
Była jeszcze opowieść o tym, jak dziewczynki musiały po śniadaniu podchodzić po kolei do proboszcza i grzebać mu w kieszeniach, by znaleźć cukierka. "Jak sobie przypominam te niedzielne poranki, to zalewa mnie krew. Zakonnice o wszystkim wiedziały, wszystko się działo na ich oczach. Były strażniczkami tego cichego szaleństwa, tej sparaliżowanej grozy" - mówiła.
Echa tamtych traumatycznych przeżyć z dzieciństwa (miała wtedy 11 lat) pobrzmiewają w jej wydanej w 2010 roku piosence pt. "Zabawa w chowanego". A że promocja "Zabawy..." zbiegła się z tamtymi wyznaniami, pojawili się tacy, którzy twierdzili, że to pewnie tylko rodzaj lansu i promocji. Niektórzy internauci wyzłośliwiali się, że przypomniała sobie o tym dopiero w wieku emerytalnym. Publicyści, głównie prawicowi, też okładali ją słowem, ile wlezie. Artystce dostało się np. od portalu Niepoprawni.pl. Autor tekstu pod tytułem "Paranoja jest goła" pisał, że Kora nie pamiętała o tej traumie w książce "Podwójna linia życia", wydanej w 1992 roku. Dopiero teraz się nią podzieliła. "Jak wiemy, u normalnego szarego człowieka pamięć zaczyna szwankować. Co innego artyści. U nich więdnie ciało, zanika głos, topnieje popularność, ale za to pamięci przybywa z każdym mijającym dniem, miesiącem, rokiem" - pisał.

Z Władkiem Broniewskim pod ramię
Coraz częściej pojawiają się głosy, że Kora jako artystka już się dawno opatrzyła. I może nawet artystycznie już wybrzmiała. Że teraz nadszedł czas Kory celebrytki, najbardziej znanej jurorki muzycznego show "Must Be The Music". Konsumowanej głównie przez pisma typu "Życie na Szczycie". Lansującej się czasem przy pomocy psa - raz prawdziwego, a raz sztucznego. Że zamiast o nowej płycie, czytamy o... transwestycie, który ją prześladuje i który się pod nią podszywa, a nawet udziela za nią wywiadów. Albo o tym, że historia jej życia zostanie sfilmowana, chociaż ona sama nie widzi takiej aktorki, która by mogła ją zagrać.

Ostatnie dni kręciły się jednak wokół afery o kryptonimie "zioło". W internecie się zagrzało. Jak to u nas, jedni są za, inni przeciw. Jedni piszą: sadzić, palić, zalegalizować, inni wręcz przeciwnie. Do sprawy wmieszali się już politycy. Głównie ci lewicowi, twierdząc, że artystka zostanie potraktowana łagodnie, bo państwo nie będzie się chciało kompromitować. I informują o solidaryzowaniu się z nią.

Są również tacy, którzy próbują tę całą historię obśmiewać, jak Kuba Wojewódzki, który na swoim Facebooku pisał: "Dzielni policjanci wtargnęli do domu Kory Jackowskiej i odkryli, że artystka posiada 3 gramy maryśki. Zatrzymano ją. Gdyby żyła Wisława Szymborska, można by ją zaskarżyć za posiadanie nikotyny. Władek Broniewski beknąłby za pełny barek, a Wilhelm Sasnal za zapas rozpuszczalnika".

I tylko tabloidy są poważnie zaniepokojone tym, czy "zielarska" afera nie przeszkodzi Korze po raz czwarty zasiąść w fotelu jurora programu "Must Be The Music". Podobno nie zaszkodzi. Ale na razie na dwoje babka paliła czy może raczej wróżyła.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marihuana dla Ramony, czyli skandale Kory Jackowskiej - Dziennik Bałtycki

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

t
taka prawda
od godz 5.30 28 lipca 2018 na wieki.
j
ja
Uważam że pies nie ma nic do powiedzenia w sprawie fermy w sądzie za to powinnienen odpowiadać właściciel zwierzaka który sam chce legalizacji narkotyków, nie zdając sobie z tego sprawy jak narkotyki niszczą ludzki organizm powodując różne zmiany nastrojowe czy też powodują zmiany psychiki u człowieka , człowiek zaczyna wtedy nieracjonalnie myśleć i popęłnia błędy narażając przy tym innych na niebezpieczeństwo . Pani Kora przesadza z narkotykami chce legalizacjii nie zdaje sobie sprawy jak narkotyki niszczą człowieka, proponuję pani Oldze Jackowskiej czyli Korze obejrzenie filmu który pokazuje co robią narkotyki z ludźmi , i co może spowodować najwyższa dawka zażywania tego niebezpiecznego środka , niech Kora sę lepiej popatrzy że są od niej mądrzejsi ludzie którzy nigdyby nie myśleli o popęłnieniu tak głupiego czynu za który trzeba słono płacić .
J
Jasio
Suczce grozi tylko Azyl...
F
Femi
Ma dobre podejście do życia.
P
Przyjaciolka
Korunia - Ramona bardzo Ciebie lubi i chce wszystko Tobie wyjasnic. Jak tylko bedzie mogla. Wiec nie gniewaj sie na nia. Byla tam i czekala na Ciebie, ale sie nie doczekala, lecz nie dlatego, ze tak postanowilas.
Pozdrowki
l
lechem
Ciekawy będzie wyrok czy prokuratura stanie na wysokości zadania ?
Wróć na i.pl Portal i.pl