Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy balon zbudowali z nudów

Justyna Paszko
Jolanta Matejczuk  z Białegostoku lata balonami od 1988 roku. Na swoim koncie ma wiele trofeów zdobytych na balonowych zawodach
Jolanta Matejczuk z Białegostoku lata balonami od 1988 roku. Na swoim koncie ma wiele trofeów zdobytych na balonowych zawodach
Jolanta Matejczuk z Białegostoku lata balonami od 1988 roku. Na swoim koncie ma wiele trofeów zdobytych na balonowych zawodach.

Czasem trzeba w życiu odreagować i dosłownie wznieść się ponad codzienne kłopoty - śmieje się Jolanta Matejczuk z Białegostoku. - Balon nadaje się do tego idealnie! W takich chwilach lubię polecieć balonem tylko dla siebie, na luzie, bez stresu.

Do białostockiego Klubu Balonowego trafiła w 1988 roku.

- To był zupełny przypadek - wspomina. - Koleżanka z pracy, Aldona, wymyśliła sobie, że chce się przelecieć balonem. To były specyficzne czasy, koniec lat osiemdziesiątych. Pomyślałam sobie, że dziewczyna zwariowała. Ale ostatecznie dopięła swego i przy okazji trafiła do klubu balonowego. Chodziła tam w każdy piątek, a ja razem z nią.

Jolantę zawsze ciągnęło do sportowej rywalizacji: - Od najmłodszych lat miałam kontakt ze sportem - tłumaczy. - W Szkole Mistrzostwa Sportowego w Supraślu trenowałam narciarstwo klasyczne. Sportowe emocje nie są mi więc obce. Zawsze chciałam odnosić sukcesy i zdobywać medale.

Dlatego w 1993 roku zrobiła licencję pilota balonowego. Zaczęła startować w mistrzostwach świata, Europy, Polski. - Latanie balonem ma dwa oblicza - mówi. - Pierwsze to turystyczne, spokojne i romantyczne. Balonem lata się rano albo wieczorem, więc można podziwiać wschody i zachody słońca. A dzięki otwartej kabinie cztery strony świata stoją przed nami otworem. Jednak latanie sportowe to już zupełnie inna bajka. Bo w tym wypadku w grę wchodzi współpraca z innymi ludźmi, rywalizacja, stres, podejmowanie szybkich decyzji, adrenalina.

Mając wymarzoną licencję, Jolanta zaczęła odnosić sukcesy w zawodach baloniarskich, m.in. sześciokrotnie zdobyła balonowy Puchar Świata Kobiet, trzykrotnie Mistrzostwo Polski i brąz Mistrzostw Europy.

Zdaniem mistrzyni, baloniarstwo jest bezpieczne. Jednak, jak w każdym sporcie, czasami nie da się uniknąć ludzkich błędów. No i swoje robi też pogoda.

- Zdarzyło mi się kiedyś wylądować w Puszczy Sandomierskiej i podrzeć balon - wspomina. - Drastycznie zmieniły się wówczas warunki atmosferyczne i trzeba było koniecznie lądować. A bywały i bardzo twarde lądowania, kończące się siniakami. Niebezpieczne są też linie wysokiego napięcia...

Jak dodaje Jolanta, latanie balonem uczy szacunku dla siły natury. Jeśli próbujemy z nimi walczyć, one się zemszczą.

- Czy osoby z lękiem wysokości powinny się bać latania balonem? A skądże! - podkreśla mistrzyni. - W momencie startu człowiek wręcz pozbywa się lęku. To nie to samo, co stanie nad przepaścią w górach, czy też na wieżowcu i patrzenie w dół. Mnie samą łapie wtedy lęk wysokości. A balony to zupełnie inny poziom doznań, bardziej relaksujący.

Obecnie Jolanta skupia się na sędziowaniu w zawodach. Przyznaje, że dzięki baloniarstwu zwiedziła kawał świata.

- Najbardziej fascynujące było latanie nad Azją. To kontynent zupełnie inny niż Europa. W Japonii byłam sześć razy, na Tajwanie spędziłam trzy tygodnie na balonowej fieście, czyli spotkaniu balonowych hobbystów z całego świata. Była też Tunezja, Afryka, prawie wszystkie kraje europejskie - wylicza Matejczuk. - W samej Francji latałam dziesięć razy. Byłam też w Ameryce Północnej, gdzie na największej balonowej fieście świata startowało około tysiąca balonów!

Jolanta Matejczuk od ponad 27 lat współpracuje z Klubem Baloniarskim w Białymstoku. - Jeżeli reprezentuje się klub, ma się na koncie jakieś sukcesy, to można ubiegać się o sponsorów czy dotacje na wyjazdy na mistrzostwa i zawody - tłumaczy. - Dzięki balonom poznałam świat.

Zbudujmy balon!

W 1975 roku Marian Pusz i Andrzej Ćwikła, studenci pedagogiki na białostockiej Filii Uniwersytetu Warszawskiego, doszli do wniosku, że mają bardzo dużo wolnego czasu i warto coś z tym zrobić.

- I Maniek wpadł na pomysł, żeby... zbudować balon - wspomina Marek Matuszelański, pilot-senior z Klubu Balonowego Białystok. - W ten sposób rozpoczęła się historia białostockiego baloniarstwa.

Na świecie pierwszy lot balonem odbył się we Francji w 1783 roku. W XVIII wieku była to ciekawostka, którą szybko podchwyciły inne kraje. W Polsce pierwsze próby lotu balonem podejmowano w Krakowie i Warszawie. Na początku baloniarstwo było domeną wojska. Pierwszy lot sportowy miał miejsce w 1924 roku.

Jedną z najważniejszych imprez baloniarskich na świecie jest Puchar Gordona Bennetta - pierwszy raz odbył się w Paryżu w 1906 roku. Polacy pierwszy raz wystartowali w nim w 1932 roku w Bazylei, natomiast w 1933, 1934 i 1935 roku już te zawody wygrali. Tym samym zdobyli na własność puchar, który stoi obecnie w Aeroklubie Polskim w Warszawie.

Balony dzielą się na dwie klasy: balony gazowe, które napełnia się wodorem, helem, gazem ziemnym oraz balony na ogrzewane powietrze - są nowoczesne, lekkie i znacznie łatwiejsze w obsłudze. Można jest rozłożyć w 15 minut! Tymczasem konstrukcja tych pierwszych w ciągu minionych 200 lat została prawie niezmieniona.

Młodzi studenci z Białegostoku - Marian Pusz i Andrzej Ćwikła - w 1975 roku nie mieli bladego pojęcia o baloniarstwie. Temat poznawali więc od podstaw. Zaczęli zgłębiać teorię.

- Zebrali wokół siebie grupę pasjonatów, wśród których ja też się znalazłem - mówi Marek Matuszelański. - Zaczęliśmy jeździć na różne zawody baloniarskie w Polsce. Powstał Studencki Klub Balonowy. A żeby zbudować w tamtych czasach balon, trzeba było naprawdę wiele zachodu - podkreśla. - Nie było polskich firm, które by takie balony robiły. Wiele elementów trzeba było wyprodukować metodami gospodarczymi.

Białostoccy studenci pomoc znaleźli w Wielkopolsce. - Marian Wieszaczewski z Poznania zrobił nam sieci, a Adam Musiał z Kiekrza stworzył kosz do balonu - wspomina pan Marek. .

Trzecim brakującym elementem była powłoka balonu. Przed wojną można ją było dostać w warsztatach balonowych w Warszawie. Jednak w 1975 roku był z tym problem. - Z pomocą przyszedł nieistniejący już zakład Bielpo, producent bielizny pościelowej z bawełny. Szyliśmy tam powłokę przez prawie sto dni! - śmieje się Matuszelański.

Powłoka balonu miała składać się z bawełny technicznej, pokrytej kilkoma warstwami gumy. Z wierzchu była pomarańczowa, a wewnątrz barwiona... sadzą.

Żeby osiągnąć swój cel, studencka młodzież musiała iść na kompromisy. Nawiązali współpracę z Socjalistycznym Związkiem Studentów Polskich - Nie było wyjścia - podkreśla pan Marek. - To było nasze oparcie, osobowość prawna i pieniądze. Bez tego nic byśmy nie zrobili.

Zbudowali balon gazowy, który miał pojemność 2200 m sześć. i 27 m wysokości. Powłoka o powierzchni 818 mkw. składała się z 440 części. Do uszycia potrzeba było 12,5 km jedwabnych nici.

Po zbudowaniu balonu białostoccy studenci wpadli na pomysł, żeby pojechać na Kubę, na XI Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. - Polacy wykonali tam dwa pierwsze historyczne loty, które o mały włos nie skończyły się lądowaniem w Ameryce w Zatoce Meksykańskiej - śmieje się pan Marek. - Zrobili furorę! Reakcja ludzi otworzyła nam oczy. Było już jasne, że baloniarstwo daje niesamowite możliwości. W tamtych czasach trudno było zdobyć paszport, a my, dzięki tej pasji, zaczęliśmy zwiedzać świat.

O Jezu! Atom puścili!

Pierwszy lot klubowym balonem w Białymstoku odbył się 1 września 1978 roku - obok nieistniejącej już Gazowni Miejskiej przy ul. Zacisze (obecnie przebiega tamtędy trasa generalska). Przez niesprzyjającą pogodę przeprowadzono jedynie dwa loty.

- Pamiętam jak po jednym z lądowań przybiegł do nas zdyszany facet. Cieszył się, że nic nam się nie stało. Powiedział, że jego żona wyszła z domu, popatrzyła za stodołę, a tam... ogromna czerwona kula. I krzyczy: O Jezu! Atom puścili! - wspomina Matuszelański. - Trzeba wspomnieć, że w tamtych czasach trwała jeszcze zimna wojna i związana z nią psychoza atomowa. Wynurzającą się zza stodoły ogromną czerwoną kulę ludzie pomylili z eksplozją atomową.

Kiedy klub miał już swój własny balon, jego członkowie zaczęli startować w zawodach. - Będąc w 1979 roku na zawodach w Szwecji koledzy wpadli na pomysł, żeby zorganizować takie zawody w Białymstoku - opowiada pan Marek. - Jednak decydenci z Domu Partii nie chcieli się na to zgodzić. Więc nasz klub w ciemno rozesłał zaproszenia do zagranicznych gości. Z potwierdzeniami pomaszerowali do Domu Partii. Władze nia miały już wyjścia. Szybko znaleźli się sponsorzy. Były to w tamtych czasach największe zawody baloniarskie w Polsce. Wystartowało 13 załóg.

W 1983 roku powstał drugi klubowy balon, który budowano przez 6 miesięcy. Natomiast w 1990 r. Studencki Klub Balonowy zmienił nazwę na Stowarzyszenie Klub Balonowy Białystok.- Do 1980 r. klub wykonał 41 lotów. W ciągu 56 godz. przeleciano 876 km. Loty wykonało 89 osób. Udało się wystartować w 7 zawodach - wylicza pan Marek. - Białystok jest obecnie miastem, w którym jest najwięcej balonów w Polsce! I co więcej, niewiele jest już na świecie krajów, nad którymi białostoczanie nie latali.

Pasją zaraził się od sąsiada

Adam Kochanowski robi obecnie licencję pilota balonowego. Swój pierwszy lot odbył w wieku 12 lat. Pasją zaraził go sąsiad, Andrzej Ćwikła, jeden z założycieli Klubu Balonowego w Białymstoku.

- Kiedy jestem w balonie, czuję przestrzeń i widzę niesamowity błękit - mówi z rozmarzeniem. - No i Ziemia z perspektywy balonu wygląda niesamowicie. Można obejrzeć świat z góry podczas różnych pór kroku. Kosz jest otwarty, więc można wszystko intensywniej poczuć.

Adam latał już w Niemczech, na Litwie, w Rosji, Iranie.

- A najciekawiej lata się nad miejscami dzikimi i niedostępnymi - twierdzi. - Byliśmy niedawno w Rosji, przy mieście Wielkie Łuki. W obrębie 200 km wokół tego miasta nie było niczego, oprócz lasów i jezior. Dosłownie niczego... Żadnej cywilizacji!

Uroki urokami, ale kłopoty zaczynają się właśnie wtedy, kiedy w takim dzikim miejscu, do którego nie da się dojechać samochodem, trzeba lądować.

- W takich sytuacjach wzywamy helikopter, żeby ratował balon - mówią białostoccy pasjonaci baloniarstwa.

Adam podkreśla, że na ogół jest to bezpieczny sport. - Wypadki są bardzo rzadkie i w 90 proc. są one z winy człowieka, a nie np. sprzętu - mówi. - Jeśli się o sprzęt się dba i prawidłowo konserwuje, jeśli startuje się w odpowiednich warunkach pogodowych, to nic złego nie powinno się wydarzyć.

Jednak bywa, że mimo przestrzegania zasad bezpieczeństwa, zdarzają się mrożące krew w żyłach sytuacje. - Lecieliśmy któregoś razu nad miastem, kończył nam się gaz, trzeba było lądować. A balonem zaczęło kręcić - wspomina Adam. - Myśleliśmy, że będziemy lądować na dachu Politechniki Białostockiej. Założyliśmy, że będzie to najbezpieczniejsze miejsce. Jednak w ostatniej chwili balonem tak zakręciło, że wylądowaliśmy na boisku przy Politechnice. Z kosza wychodziłem na miękkich nogach. Człowiek był w tamtej chwili bezradny.

Okazuje się, że prawie każdy baloniarz miewa takie przygody. - Niedawno pomogłem koledze, który latał nad Biebrzą. Podczas jego lotu wiatr uspokoił się do tego stopnia, że trzeba było lądować na wysepce, która była właściwie tylko kępką trawy. Musieliśmy załatwiać łódkę, by dostać się na wyspę i zabrać ludzi i balon.

Baloniarstwo jest kosztownym hobby.

- Ceny przelotów balonem rozpoczynają się od 500 zł. To dlatego, że kosztowne jest utrzymanie sprzętu. Mimo tego lata dużo osób - podkreśla Adam.

Balon można też sobie kupić. Taki na ogrzewane powietrze kosztuje od 50 do 100 tys. zł. Natomiast balon gazowy na zawody sportowe to już koszt rzędu 200 tys. zł. Adam zdradza, że marzy mu się własny. - Bo chciałbym kiedyś samodzielnie startować w zawodach. A latanie balonami gazowymi to zupełnie inne bajka. Lata się nim na większych odległościach i wysokościach. Wlatuje się w chmury, z tlenem... Jeśli przy gruncie mamy temperaturę 25 stopni Celsjusza, to na wysokości 4 km jest -5 stopni.

W Polsce najciekawsze loty odbywają się nad Biebrzą, Mazurami, morzem. Na świecie istnieją też duże firmy, które mają nawet

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna