Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieważność małżeństwa: Razem dopóki śmierć nas nie rozłączy?

Gabriela Bogaczyk
Fot. 123rf
Coraz więcej osób jest zainteresowanych stwierdzeniem nieważności małżeństwa w świetle prawa kościelnego. Dzięki reformom, które wprowadził papież Franciszek, proces kościelny stał się krótszy i tańszy

Rocznie do Sądu Metropolitalnego w Lublinie wpływa około 200 podań o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Już teraz jest ich ponad sto. Czy wprowadzenie nowych przepisów papieża Franciszka, które od grudnia ułatwiają całą procedurę, zachęciło wiernych do składania wniosków o zakończenie związku małżeńskiego? - Będzie to możliwe do oceny dopiero po zakończeniu roku kalendarzowego - mówi ks. Krzysztof Podstawka, rzecznik prasowy archidiecezji lubelskiej.

Jednak adwokaci kościelni, którzy zajmują się w lubelskiej kurii sprawami małżonków, potwierdzają, że zainteresowanie w tej kwestii w ostatnim czasie znacznie wzrosło. - Ludzie częściej dzwonią do kancelarii czy przychodzą podpytać do sądu. Mają świadomość, że przepisy proceduralne są nieco łagodniejsze i mniej restrykcyjne. Ludzie stali się chyba odważniejsi. Nie czują już takich oporów - zauważa Bartłomiej Barańczuk, adwokat kościelny z Lublina.

Od grudnia obowiązują dodatkowe przepisy dotyczące przeprowadzania postępowania o nieważność małżeństwa w sądzie kościelnym. Reforma Franciszka wprowadza dwie istotne nowości.

Po pierwsze, jest to tzw. skrócony proces albo inaczej proces biskupi. - Jest on możliwy, gdy w danej sprawie zachodzi kilka okoliczności. Jedną z nich jest wymóg złożenia przez strony zgodnej skargi powodowej. Przykładowo, jeśli żona wskaże np. potajemne zatajenie bezpłodności męża, to on musi się pod tym podpisać i przyznać, że takie okoliczności miały miejsce. Następnie na te okoliczności muszą zostać przedstawione sądowi niezbite dowody - wyjaśnia adwokat kościelny.

Zmiana polega na odstąpieniu od drugiej instancji sądowej, która do tej pory była obowiązkowa. Jeśli nawet sąd stwierdził nieważność małżeństwa, to należało sprawę przekazać do drugiej instancji, by zweryfikowała, czy nie było np. błędów formalnych.

- Często zdarzało się, że cały proces przesłuchań trzeba było powtarzać, by potwierdzić decyzję sądu pierwszej instancji. Dlatego ta druga zmiana z pewnością spowoduje, że cały proces będzie trwał znacznie krócej. Pod warunkiem oczywiście, że wszystkie strony zgodzą się z wyrokiem i nikt nie wniesie apelacji we własnym zakresie - dodaje Barańczuk z Kancelarii Prawa Kanonicznego.

Dla wielu osób ta nowość to dobra wiadomość, bo przesłuchania i proces stwierdzenia nieważności małżeństwa nie należą do przyjemnych. - Nikt nie rozstaje się dla przyjemności. Nieraz wiąże się to dla obu stron z przykrymi doświadczeniami, o których chcieliby zapomnieć i już do nich nie wracać. Niestety, na potrzeby postępowania muszą powracać do tych spraw - opowiada lubelski adwokat.

Warto też dodać, że proces stwierdzenia nieważności małżeństwa nie musi się już odbywać w sądzie na terenie diecezji, w której związek małżeński został zawarty. Co znacznie ułatwi i przyspieszy procedurę „rozwodową”. - Przed zmianami przepisów trzeba było uzyskać zgodę sądu stałego miejsca zamieszkania pozwanego. Obecnie taka zgoda nie jest wymagana. Można swobodnie wybierać między sądami, na terenie których jedna strona lub obie mają miejsce zamieszkania. Dlatego mieszkańcy Lublina nie muszą jechać np. do Gdańska, jeśli tam brali ślub, by tam załatwić sprawę - tłumaczy Barańczuk.

Nowe przepisy sprawiły, że ludzie już tak bardzo nie obawiają się procesu, wokół którego narosło wiele legend, m.in., że kosztuje fortunę i potrafi trwać nawet dziesięć lat.

- Oczywiście może tyle trwać, jeśli świadkowie nie będą stawiać się na przesłuchania, ale w naszym lubelskim sądzie takie sprawy kończą się pierwszą decyzją z reguły już po roku - dodaje adwokat.

Małżonkowie najczęściej argumentują swoją decyzję o zakończeniu małżeństwa niedojrzałością partnera, jego agresywnością, podjęciem decyzji o ślubie pod wpływem przymusu, zaburzeniami psychicznymi czy uzależnieniem współmałżonka od alkoholu (narkotyków, hazardu), ale także od rodziców.

30-letnia Wioletta jest już kilka lat po tzw. „rozwodzie” kościelnym. Jej proces trwał aż 8 długich lat. Ale też jej przypadek był bardzo nietypowy.

- W dniu ślubu okazało się, że urzędnik państwowy, który miał nam udzielać ślubu, się spóźni, więc najpierw odbył się ślub kościelny. Dopiero potem mieliśmy podpisać dokumenty przed urzędnikiem cywilnym. Nie dałam już rady, uciekłam. W świetle prawa cywilnego nie byliśmy małżeństwem, ale przed Bogiem tak. Ślub wzięłam pod przymusem rodziny. Nie chciałam tego małżeństwa, ale nie miałam innego wyjścia. Byłam 17-latką w ciąży - opowiada.

Proces kościelny wspomina jako gehennę. Odwróciła się od niej rodzina. Nie mogła liczyć na wsparcie rodziców. Do tej pory nie ma kontaktu z ojcem. - Najbardziej wyczerpujące były dla mnie przesłuchania. Opowiadanie obcym ludziom o swoich problemach osobistych ze wszystkimi szczegółami czy udowadnianie, że zostałam zmuszona do zawarcia małżeństwa było bardzo trudne dla mnie. Miałam wrażenie, że nikt mi nie wierzy w to, co mówię. To było osiem bardzo trudnych lat - dodaje kobieta.

Obecnie Wioletta wychowuje córkę. Ma stałego partnera, którego poznała 3 lata temu. Mieszka razem z nim i swoją córką Małgosią w Lublinie. W przyszłości nie zamierza już brać ślubu. - Ani cywilnego, ani kościelnego - dodaje.

Przejście całej procedury przed sądem kościelnym wymaga często sporego uporu. Ponadto osoby, które zawarły ślub kościelny, bo głęboko wierzą w Boga i wyznają wartości chrześcijańskie, czują poważne rozterki moralne przed tym krokiem. A jeśli dojrzeją do decyzji o zakończeniu nawet dramatycznego związku, wciąż zdarza się, że piętnuje je środowisko.

- Nie byłam w stanie złożyć pozwu kościelnego. Mieszkałam w małej wiosce pod Lubartowem. Kilkanaście lat temu mój mąż stracił pracę, zaczął więcej pić. Wszczynał awantury, po kieliszku znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, był bardzo agresywny. Wszyscy w mojej rodzinie o tym wiedzieli. Nikt nie udzielił mi żadnego wsparcia. Mówili, że nie tylko ja mam takiego męża. Odradzali mi rozwód, unieważnienie małżeństwa. Wmawiali mi, że jeśli się rozwiodę, to będzie wstyd na całą wieś, a oni do kościoła nie będą mogli wejść, bo sąsiedzi będą się śmiać - wspomina 45-letnia Marta.

Do dzisiaj nie zdecydowała się na całą procedurę. Wyprowadziła się do Lublina. Ma rozwód cywilny. - Stwierdzenie nieważności małżeństwa jest już nie dla mnie. Nie jestem w stanie przechodzić przez to po raz drugi. Rozwód kościelny nie jest mi do niczego potrzebny. Nikt nie jest w stanie zawrócić mi już w głowie - mówi kobieta.

Zanim pary zdecydują się na radykalne kroki, jak rozwód cywilny, a później unieważnienie kościelnego próbują ratować małżeństwo w gabinecie psychoterapii. A ich liczba z każdym rokiem rośnie. - Głównym powodem, który prowadzi do rozwodu, jest brak komunikacji w małżeństwie. Kobiety często nie komunikują swoich potrzeb, a mężczyźni nie wiedzą, jak zapytać. Ich rozmowy wtedy ograniczają się do kwestii rachunków czy podwiezienia dziecka do szkoły - tłumaczy Agnieszka Balicka, lubelska psycholog.

Specjalistka przypomina, że decyzja o rozwodzie zazwyczaj jest jednostronna, dlatego druga połówka nie może się z tym pogodzić i utrudnia proces cywilny czy kościelny, który może przez to trwać latami. - Mam wiele pacjentek czy par, które są w trakcie rozwodu. Podkreślają, że ich wartości zaczęły się różnić w pewnym momencie od wartości, które reprezentuje ich mąż czy żona. I nie mogą już tak dalej żyć. Dlatego rezygnują ze wspólnej drogi życiowej - dodaje Agnieszka Balicka z Gabinetu Psychoterapii i Coachingu w Lublinie.

Psycholożka zaznacza, że rozwód jest bardzo obciążający dla naszej psychiki. Zazwyczaj wiąże się z powrotem do wspomnień, które wolelibyśmy wyprzeć z naszej pamięci i świadomości. - Rozwód cywilny można otrzymać szybko. Inaczej jest w przypadku stwierdzenia nieważności małżeństwa kościelnego. Pacjentki muszą często opowiadać o przykrych zdarzeniach z przeszłości. To dla ich psychiki bardzo trudne - dodaje Balicka. I podkreśla, że koniec rozwodu tak naprawdę nie oznacza finału sprawy. - To dopiero początek nowego rozdziału. Nikt nie mówi, że jest on łatwy. Trzeba na nowo odnaleźć i określić swoją rolę społeczną - dodaje psychoterapeutka.

W ciągu 20 lat, dokładnie od 1992 do 2012 roku, Sąd Metropolitalny rozpatrzył 7 tys. spraw o nieważności małżeństwa. 86 proc. z nich zakończyło się wyrokiem stwierdzającym.

Dotychczasowe zasady obowiązywały od trzystu lat. Teraz na szybszy proces przed sądem kościelnym mogą liczyć liczyć m.in. te osoby, których małżonek zataił związek pozamałżeński w chwili zawarcia ślubu lub po nim, ucieka się do przemocy fizycznej, zataił pobyt w więzieniu, jest niepoczytalny albo związek trwał bardzo krótko. Papież Franciszek pochylił się nad losem tych osób tłumacząc, że chodzi o to, by wierni nie byli gnębieni „przez mroki wątpliwości”.

Miss Polski Lubelszczyzny. Kto ma szansę na tytuł? [ZDJĘCIA, WIDEO]
Medykalia 2016 w Lublinie. Sobotni koncert: Bracia Figo Fagot i Zeus (DUŻO ZDJĘĆ)
Juwenalia 2016 w Lublinie. Natalia Nykiel i Big Cyc (ZDJĘCIA)
Uroczysta promocja doktorów na Uniwersytecie Medycznym [ZDJĘCIA]
Rodzinny Piknik Motoryzacyjny na placu Zamkowym w Lublinie (ZDJĘCIA)
MKS Selgros - Pogoń Baltica: Lublinianki zdobyły mistrzostwo Polski! (ZDJĘCIA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski