Kanapa będzie różowa

Renata Bożek
Kto w waszym domu decyduje o kolorze ścian w sypialni, szafkach do kuchni i kafelkach do łazienki? I dlaczego to zawsze ona? Władze w domu sprawują kobiety. Czy to dlatego mąż swojego miejsca szuka w biurze, pubie lub u kochanki. Tekst Renata Bożek

Przeczytaj też inne teksty z Magazynu Rodzinnego

Gdy Michał miesiąc temu spakował swoje rzeczy i się wyprowadził, w szafie i w szufladach wcale nie zrobiło się luźniej - opowiada Ewelina, 35-letnia sekretarka. - Na półce w łazience też ubyło niewiele kosmetyków, a w kuchni nic się nie zmieniło. Zdziwiłam się, bo gdy urządzaliśmy razem mieszkanie, upierał się, że potrzebuje więcej półek.

- Czy na pewno urządzali mieszkanie razem? - pyta Agnieszka Kaszyńska, projektantka wnętrz i założycielka warszawskiej Pracowni Projektowania przy Akademii Wolnego Czasu. - Być może dla Eweliny "razem" oznacza to samo co dla mojej klientki, która wybierając kolory ścian i kafle do łazienki, pytała męża: "Prawda, że tak będzie dobrze?". Nie czekała jednak na odpowiedź, tylko mówiła: "Świetnie, że tobie też się podoba".

Gdy dopytywałam się: "A pan co naprawdę o tym sądzi", denerwowała się: "Przecież już to ustaliliśmy". Kobiety często nie zwracają uwagi na to, że partner wolałby w łazience kafelki pistacjowe, a nie brązowe. Uważają, że wiedzą, co ładne i modne. A mężczyźni dla świętego spokoju się godzą: "Zrób tak, jak uważasz, kochanie". One się cieszą, że mają wolną rękę, i urządzają mieszkanie tak, jak się im podoba. To jednak pozorne zwycięstwo. Bo czyj to jest wtedy dom? Tylko jej. Jak więc czuje się w nim mężczyzna? Jak gość.

Ewelina upierając się: "W moim domu nie będzie zielonej łazienki!", pozbawia Michała udziału w tworzeniu ich wspólnego domu. A więc i poczucia, że jest odpowiedzialny za to, jak wygląda ich wspólne życie. Miała satysfakcję, że postawiła na swoim. Ale krótko, bo niedługo pojawiły się pretensje: "Czy musisz tak długo zostawać w biurze?", "Znów umówiłeś się z kumplami, zamiast posiedzieć ze mną?". Robiła awantury, ale nie pomyślała, że sama jest odpowiedzialna za to, że mąż nie czuje się dobrze w "jej" domu. Dopiero gdy się wyprowadził, zauważyła, że nawet w szafie miał za mało miejsca.

- Przy projektowaniu szaf moje klientki często ze śmiechem mówią: "Tutaj będą moje bluzki, tu ułożę swetry, a dolna półka będzie na rzeczy męża" - dodaje Agnieszka Kaszyńska. - A potem dziwią się, że mąż woli kawalerkę kochanki od mieszkania z żoną w apartamentowcu. Tymczasem on u kochanki ma w szafie trzy górne półki, do których łatwo sięgnąć. Czuje, że ta kobieta daje mu centralne miejsce w swoim domu. Docenia go, dba o jego potrzeby. Gdy mówię to moim klientkom, oburzają się: "Mój mąż nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił!", ale potem większość z nich robi na półkach i w szufladach więcej miejsca dla partnera. Z korzyścią dla związku, bo on już nie musi szukać miejsca w cudzej szafie. Kobiety nie zdają sobie sprawy, że zdominowały dom i wypchnęły z niego mężczyzn. Urządzając dom pod siebie, same sadzają partnera przed telewizorem lub popychają go, by szukał swojej przestrzeni w internecie.

Męska jaskinia

- Gdy mój mąż oznajmił, że pomaluje swój pokój na fioletowo, zrobiłam się sina ze złości - opowiada Ewa, 40-letnia nauczycielka. - Od razu przyszło mi do głowy: "Jak to potem zamalować!". Ale szybko pomyślałam: "To jego pokój. On mi się nie wtrącał, gdy do swojego kupiłam różowy żyrandol. Niech robi, co chce. Najwyżej będzie żałował, a ja wtedy powiem: "Od początku ten kolor wydawał mi się ryzykowny, ale to była twoja decyzja". Spodziewałam się czegoś okropnego, ale okazało się, że fioletowe ściany wyglądają nowocześnie.

- Gdy przychodzi nam do głowy: "A jak to potem zamalujemy?", warto się zastanowić, czego się obawiamy - mówi Agnieszka Kaszyńska. - Dlaczego uważamy, że to, co on wymyślił, musi być złe? Jeśli chodzi o urządzanie domu, kobiety często ustawiają się wobec mężczyzn jak dorosły wobec dziecka, które trzeba poprawiać i kontrolować: "To taka jego fanaberia, że chce mieć fioletowe ściany", "To kaprys, z którym nie ma co się liczyć", "On coś wymyśli, a ja to potem będę miała na głowie".

Ale to bicz, który kobieta kręci na samą siebie. Bo skoro to ona decyduje nawet o tym, jaki kolor ścian będzie w jego pokoju, to niech się potem nie dziwi, że w domu ma nieodpowiedzialnego, małego chłopca zamiast dorosłego mężczyzny. Ktoś może pomyśleć: "To tylko kolor ścian!". Nie tylko. To kolor jego jaskini, w której może się schronić, gdy ma ochotę być sam, gdy pracuje lub zajmuje się swoimi pasjami. Dlatego mądra kobieta, która chce, by jej mężczyzna nie szukał jaskiń poza domem, pozwala mu urządzić pokój po swojemu.

Co jednak robić, gdy mieszkanie jest zbyt małe, by mąż miał swój gabinet? Gdzie ma się podziać, skoro kuchnia to terytorium żony, salon jest w jej kolorach, a w sypialni są meble, które jej się podobają? - Męską strefą może być np. łazienka - radzi Agnieszka Kaszyńska. - Niech męż­czyzna zdecyduje, jak ma wyglądać: wybierze kafelki, wannę, rozplanuje rozkład pomieszczenia. Dzięki temu poczuje, że to jego miejsce, w którym nie tylko szybko się ogoli, ale może poleżeć w wannie z książką, zrelaksować się.

Nawet w kawalerce można stworzyć męską strefę. Niech on ustawi swój ulubiony fotel, gdzie chce. Nawet jeśli ten nie pasuje do reszty mebli. Dla mężczyz­ny to znak, że partnerka szanuje jego potrzeby i upodobania. Jeśli ona potwierdzi: "To twoja męska strefa", pokaże mu, że widzi w nim mężczyznę, a nie chłopca, którym można dyrygować.

Sypialnia dla dwojga

- Gdy wchodzę do naszej sypialni, patrzę na bladoniebieską tapetę w delikatne wzorki i białe meble, mam ochotę na wszystko, tylko nie seks - mówi Artur, 35-letni grafik. - Czuję się jak bohater "Przystanku Alaska", któremu skończył się seks z żoną, gdy ona zrobiła z ich sypialni różowy buduar - dodaje. Jego żona Kasia miała pretensje: "Czy po to godzinami wyszukiwałam tapety, meble i starałam się stworzyć romantyczny nastrój, by teraz seks uprawiać raz na dwa tygodnie?". A Artur, zamiast przyjść do niej do łóżka, leży na kanapie w salonie i ogląda telewizję.
- Gdyby pytanie: "Po co to robię?" zadała sobie przed zmianą sypialni, nie zasypiałaby sama - mówi Agnieszka Kaszyńska. - U nas o tym, jak ma wyglądać sypialnia, przeważnie decyduje kobieta. Mąż najczęściej mówi: "Kochanie, zrób tak, jak uważasz". Dlaczego? Być może myśli, że kobieta poczuje się boginią seksu, gdy będzie miała wymarzoną sypialnię. Stereotypowo myśli się, że mężczyzna zawsze ma ochotę na seks, a kobieta potrzebuje nie tylko uczuć, ale i nastrojowego otoczenia.

Tymczasem otoczenie ma też znaczenie dla mężczyzny. Problem w tym, że nawet jeśli ona w bladoróżowym buduarze czuje się jak gejsza, to on w takiej sypialni nie czuje się mężczyzną. Więc tak jak Kasia ma w sypialni swoje tapety, kolory i meble, ale nie ma w nich męża, który woli leżeć na kanapie w salonie.

Zdarza się, że kobieta sama urządzając sypialnię, dba by były w niej ulubione kolory męża i lampa koło łóżka, bo on lubi w nocy czytać. Dlaczego więc mąż nie ma ochoty na seks? Bo żona zachowała się jak "dobra mamusia", która zrobi wszystko, by "synek" był szczęśliwy.
I owszem, jest szczęśliwy. Lecz taka urządzona przez żonę sypialnia kojarzy mu się z bezpieczeństwem i spokojem,
a nie zmysłowością.

Trzeba uzmysłowić sobie, że tu chodzi o "naszą" sypialnię, w której we dwoje będziemy się kochać i spać, dlatego urządzajmy ją razem. Panie często mówią: "On nie zna się na kolorach", "Ma kłopoty w pracy i nie ma głowy, by myśleć o tapetach", i same zajmują się wszystkim. To błąd. Jeśli chcą, by nowy wystrój ożywił ich życie seksualne, powinny zachęcać partnera: "Obejrzyjmy razem gazety i zobaczmy, które wnętrze najbardziej nam pasuje? Z jakimi kolorami kojarzy nam się seks?". Potem pomyśleć, jak je wprowadzić do sypialni. Agnieszka Kaszewska klientów zachęca do jednego mocnego akcentu w sypialni np.: ciemnej ściany lub mebli. To da wrażenie silnego, męskiego elementu, a więc mężczyzna podświadomie poczuje się tam bardziej u siebie.

Wspólny dom

- Ludzie często mówią: "Jak się nie rozwiedziemy przez ten remont, to będzie cud!" - opowiada Agnieszka Kaszyńska. - I rzeczywiście, byłam świadkiem takich kłótni o rodzaj podłogi lub ustawienie szafek w kuchni, że bałam się wyjść, by się nie pozabijali. Ale i tak wolę takie gorące dy­skusje niż sytuację, gdy ona mówi mi: "Proszę wszystko ustalać ze mną, bo mąż nie ma gustu za grosz", a on siedzi obok i kiwa głową.
Remont lub budowa domu to nie tylko kwestia wyboru płytek i mebli, ale konfrontacja naszego rozumienia tego, co znaczy dla nas "dom", z tym, jak to rozumie partner. Dla kobiety najważniejsze może być wychowanie dzieci, dbanie o płacenie rachunków w terminie i oszczędzanie na emeryturę.

Dla mężczyzny codzienne wspólne kolacje, seks i weekendy za miastem. Dla żony "dom" może oznaczać dbanie o siebie nawzajem i okazywanie sobie miłości, dla mężczyzny - miejsce, gdzie może odpocząć i gdzie nie trzeba się tłumaczyć, co się robi. Zwykle jest tak, że partnerzy różnią się w rozumieniu tego, na czym polega bycie rodziną, bo mają różne doświadczenia i oczekiwania.

Dlatego zanim zaczną wybierać meble do kuchni lub tapety do sypialni, powinni szczerze porozmawiać, jak widzą wspólną przyszłość. To pozwoli im lepiej się rozumieć i w kwestii koloru płytek w łazience, i w innych spawach: gdzie spędzić wakacje, kogo zaprosić na święta.

Konflikty o glazurę często są sygnałem głębszych problemów. Bywa, że dopiero podczas kupowania kafelków ona przyznaje, że nie znosi jego syna z poprzedniego małżeństwa i nie urządzi dla niego pokoju. Albo on dostaje szału, że ona znów wraca do tematu kolejnego dziecka i pokoju dla niemowlaka. Przecież sto razy już jej mówił, że jedno dziecko mu wystarcza. Kłótnie przy urządzaniu mogą doprowadzić do rozwodu. Ale też mogą rozpocząć dyskusję na temat: jak pogodzić swoje oczekiwania z oczekiwaniami drugiej osoby.

Dlatego jeśli mąż mówi: "Kochanie, zrób tak, jak uważasz, ufam ci", kobieta powinna go przekonać, by brał udział w urządzaniu domu. Nie słuchać argumentów: "Nie mam czasu", "Ty to zrobisz lepiej". Musi wciągnąć go w ustalanie kolorów ścian, wybór lamp, ustawianie mebli. Upierać się: "To nasz wspólny dom, razem wybierzmy kolory do salonu, razem będziemy w nim siedzieć".

Gdy mówi: "Ja się na tym nie znam", warto pokazać mu zdjęcia w piśmie wnętrzarskim i przedyskutować, co mu się najbardziej podoba. Potem znaleźć rozwiązania, które pogodzą gusta wszystkich domowników. Tylko wtedy dom będzie naszym wspólnym domem. Takim, w którym każdy czuje się dobrze, do którego chce wracać i za który czuje się odpowiedzialny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl