„Wrocławskie media obficie informowały o imprezach, rodzynkach ESK. Być może były to rodzynki, ale z upraw niedolnośląskich. Nie udało nam się odnotować żadnej większej ,fety” dla regionalnego autora prozy czy poezji, więcej - żaden z wrocławskich poetów, nawet tak znaczących jak Urszula Kozioł, nie doczekał się imprezy ze swoim udziałem, spotkania choćby. Jakby Wrocław i region nie dysponował choćby garstką starszych i młodych poetów, których należało „pokazać”, uhonorować, którymi można się było (i można jeszcze) pochwalić. Całą „literackość” imprez zapewniają poeci i prozaicy z zaciągu, zwołani z całej Polski, z pominięciem twórców lokalnych” - czytamy w liście podpisanym przez Eugeniusza Dębskiego, Waldemara Okonia, Ewę Ferenc-Szydełko, Jacka Inglota i Krzysztofa Rudowskiego.
"Tego rodzaju marginalizowanie własnego potencjału literackiego staje się już niemal normą w stolicy Dolnego Śląska. Notorycznie zapomina się o członkach Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, takich jak Urszula Benka, Janusz Styczeń, Piotr Klimczak, Krzysztof Chara, Gabriel Leonard Kamiński, Waldemar Okoń, Bogusław Kierc, Henryk Wolniak, Adam Tadeusz Bąkowski, Leszek Budrewicz" - dodają autorzy listu.
List stowarzyszenia otrzymał również radny Jerzy Skoczylas, który jest przewodniczącym komisji kultury wrocławskiej rady miejskiej. Skoczylas przyznaje, że jest w kłopotliwej sytuacji, ponieważ sam należy do wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ale uważa, że autorzy listu mają sporo racji. - Powinniśmy zauważać naszych lokalnych twórców - mówi radny.
Na odpowiedź miasta nie trzeba było długo czekać. - Jest dla mnie niezrozumiałym paradoksem, że uskarżając się na niemal całkowite wykluczenie wymieniacie Państwo całą serię własnych projektów bez wyjątku finansowanych ze środków publicznych - odpowiada stowarzyszeniu Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury we wrocławskim magistracie. - Warto pamiętać, że w ostatnim ćwierćwieczu świat się nieco zmienił i SPP nie jest jedyną organizacją działającą na rynku literackim – dodaje.
Zdziwiony listem stowarzyszenia jest również Irek Grin, kurator Europejskiej Stolicy Kultury 2016 ds. Literatury i Czytelnictwa. Przypomina autorom listu, że Urszula Kozioł nie tylko miała spotkanie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Poezji SILESIUS, ale ten Festiwal otwierała.
- Głównymi adresatami festiwali nie są ich uczestnicy, a publiczność i to myśląc o niej układa się skomplikowane puzzle dużych wydarzeń i dokonuje często trudnych wyborów merytorycznych, nierzadko pomijając wielu twórców z powodów artystycznych, organizacyjnych lub finansowych – pisze Irek Grin. - 30 proc. wszystkich uczestników MFP Silesius to autorzy i krytycy wrocławscy lub dolnośląscy. W tym sporo przedstawicieli SPP. Nie wiem, skąd zarząd SPP wziął swoje dane – wystarczy przeczytać program festiwalu - dodaje Grin.
- Dlaczego członkowie SPP mieliby posiadać wyjątkowe przywileje w stosunku do innych twórców i na jakiej podstawie to Europejska Stolica Kultury i Światowa Stolica Książki UNESCO mają ponosić odpowiedzialność za niedostateczną – zdaniem zarządu (a wbrew faktom) wręcz zerową – reprezentację członków Stowarzyszenia w działaniach ESK? Być może uczciwa odpowiedź na te pytania pozwoli SPP przyjrzeć się własnym zadaniom i celom, i zweryfikować je w taki sposób, by SPP mogło zacząć ponownie pełnić ważną rolę we współczesnym życiu literackim Wrocławia i regionu - pisze kurator ESK.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?