O tym, że nożownik wrócił na dworzec powiedział nam wczoraj jeden z pracowników ochrony. - Byliśmy w szoku, kiedy w czwartek wieczorem zobaczyliśmy na dworcu człowieka, który dzień wcześniej zranił naszego kolegę - mówił zdenerwowany mężczyzna.
Do dramatycznych wydarzeń na dworcu głównym PKP w Lublinie doszło w środowe popołudnie (pisaliśmy o tym wczoraj). Do siedzącego na ławce przy peronie Marka Z. i jego znajomego podszedł podróżny z reklamówką i zapytał o godzinę odjazdu pociągu. Jeden z bezdomnych udzielił mu informacji. Odchodząc podróżny zabrał z ławki swoją reklamówkę.
Nie wiadomo dlaczego to zirytowało 37-letniego Marka Z. Bezdomny rzucił się na podróżnego. Szarpał go i przewrócił na ziemię.
Mężczyzn rozdzielili dopiero ochroniarze. Wszystko wskazywało na to, że wyjaśnili też sytuację. Jednak Marek Z., nagle wyciągnął nóż i zaatakował ochroniarza. 25-latek dostał cios w biodro i wylądował w szpitalu. Nożownika zatrzymali sokiści.
W środę 37-letni bezdomny trafił do policyjnego aresztu. Usłyszał zarzuty uszkodzenia ciała. - Policjanci wnioskowali o jego tymczasowe aresztowanie - mówi sierżant Anna Smarzak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Nożownikiem zajęli się też śledczy z Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe. Nie przychylili się jednak do wniosku policji.
W czwartek mężczyzna został zwolniony. Mało tego, nie dostał żadnego środka zapobiegawczego, takiego jak np. dozór policji.
W czwartek wieczorem mężczyzna znowu pojawił się na dworcu.
- To skandal, ten człowiek zagraża nie tylko nam, ale i podróżnym - mówi jeden z ochroniarzy na dworcu PKP. - Przecież on może znów zaatakować. - Ten mężczyzna śmiał się nam w twarz i mówił, że żałuje, że nie zabił naszego kolegi.
Tymczasem prokuratura nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Z opinii biegłego wynikło, że poszkodowany miał lekkie obrażenia. W tej sytuacji nie było przesłanek do postawiania zarzutu o usiłowanie zabójstwa - tłumaczy Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Prokuraturze nie przeszkadzało również to, że podejrzany to bezdomny, który w każdej chwili może zniknąć bez śladu. - Mężczyzna podał adres do korespondencji - ucina Agnieszka Kępka. Jaki to adres? - Dom opieki społecznej, w którym przebywa - odpowiada Kępka.
Czy wystarczającym powodem do aresztowania mężczyzny nie było to, że w każdej chwili może on zrobić krzywdę innym osobom?
- Nie mieliśmy informacji potwierdzających, że ma taki zamiar - mówi Kępka.
Przedstawiciele lubelskiego oddziału firmy, w której zatrudniony był poszkodowany ochroniarz nie chcieli wczoraj komentować decyzji prokuratury.
Wypuścili go i zabił żonę
32-latek z Chodla pod Opolem Lubelskim wszczynał awantury domowe. Po jednej z nich, w styczniu tego roku, został zatrzymany przez policję.
Decyzją Sądu Rejonowego w Opolu Lubelskim mężczyzna został tymczasowo aresztowany. W celi spędził trzy tygodnie. 32-latek złożył odwołanie, które pozytywnie rozpatrzył Sąd Okręgowy w Lublinie.
Po tej decyzji sądu mężczyzna wyszedł na wolność. Dwa dni później zamordował swoją żonę. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa. Dziś grozi mu dożywocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?