Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przystanek Woodstock. Festiwal, który niełatwo jest zlikwidować

Katarzyna Kojzar
Festiwalu nie zamknie brak pieniędzy. Zabić go może urzędnicza pieczątka. Ale tłum, który przyjechał na tegoroczny festiwal do Kostrzyna, udowodnił, że władzy nie będzie łatwo doprowadzić do likwidacji kultowej już imprezy.

Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Gwiazdy, także międzynarodowe - potwierdzone. Kostrzyn nad Odrą - gotowy na przyjazd festiwalowiczów. Sponsorzy - zdobyci. Dodatkowe atrakcje - zaplanowane. Na polu już pojawili się pierwsi uczestnicy. Z pozytywnym nastawieniem, że ta edycja, już 22., Przystanku Woodstock będzie taka, jak zwykle. Wesoła, radosna, kolorowa. Bez biletów, bez barier, bez zakazów i nakazów. Jednak miesiąc przed festiwalem do organizatorów, czyli Fundacji WOŚP, dociera pismo wojewody lubuskiego, który uważa, że Woodstock jest „imprezą podwyższonego ryzyka”. Co to oznacza? Więcej policji i innych służb, ogrodzenie terenu, monitoring, zakaz spożywania alkoholu w niektórych punktach festiwalu. A dla woodstockowiczów? Złamanie zasad.

Sześć stron
Sama opinia wojewody to za mało. Ostatnie zdanie należy do policji, która decyduje, czy Woodstock jest szczególnie niebezpieczny, czy nie. Na odpowiedź nie trzeba czekać długo. Po dwóch tygodniach do fundacji trafia pismo. Sześć stron wyjaśnień, dlaczego Przystanek Woodstock jest imprezą podwyższonego ryzyka. Policja podkreśla, że „Przystanek może być obiektem zainteresowania środowisk skrajnie nacjonalistycznych oraz skrajnych środowisk lewackich”.

Na profilu facebookowym Przystanku Woodstock burza. Agnieszka: - Nie udało im się zniszczyć finału WOŚP to teraz przyczepili się do Przystanku. Ale i to im się nie uda - zbyt wielu dobrych rzeczy i to niejedno pokolenie się tu nauczyło.

Zaraz potem do dyskusji włącza się szef WOŚP. Owsiak pisze: „Fundacja podjęła decyzję, że Przystanek Woodstock się odbędzie. Ta maszyna już ruszyła (…) Zaryzykujemy stwierdzenie - jeśli miałby to być ostatni Przystanek Woodstock, to niech będzie najpiękniejszy, najcudowniejszy, aby można go było wspominać do końca życia”.

Kostrzyn. Do pierwszego ronda dojeżdża się dwoma drogami. Obie, jak zawsze przed Woodstockiem, zakorkowane. Ale to nie szkodzi. Z samochodów wysiadają festiwalowicze, dyskutują o tym, że jest dobrze, bo mogli Woodstock odwołać. Zastanawiają się, jak będzie wyglądać pierwsza edycja z bramkami i płotem.

Żeby dotrzeć na pole festiwalowe, jedzie się przez całe miasteczko. Kostrzyn, na co dzień będący cichym, dwudziestotysięcznym miasteczkiem na granicy z Niemcami, tętni życiem. Ulicami, obok mieszkańców idących na zakupy, ciągnie kolorowy tłum. Są hippisi, „dresy”, punki, dziewczyny w wiankach, przebierańcy z strojach postaci z „Gwiezdnych Wojen” , lekko zagubieni ci, którzy są tu pierwszy raz. Co roku liczba osób przebywających w miasteczku rośnie. Tym razem - według wstępnych szacunków - do 300 tysięcy. Tak, jakby nagle cały Lublin zjechał się do Kostrzyna. Przystanek zjeżdża tutaj od 2004 roku, już się do niego wszyscy przyzwyczaili. Wcześniej Woodstock podróżował - pierwsza edycja odbyła się w Czymanowie na Pomorzu, a kolejne w Szczecinie, Żarach i Lęborku.

Wielkie obozowisko
Pole festiwalowe przypomina wielkie obozowisko. Albo nawet osobną miejscowość. Są tu cztery sceny, w tym jedna wielka, na której odbywają się najważniejsze koncerty. Jest supermarket. Są strefy gastronomiczne, alejka ze sklepami, Przystanek Jezus, namiot Akademii Sztuk Przepięknych, gdzie odbywają się spektakle i spotkania z aktorami, działaczami społecznymi, muzykami. W tym roku gośćmi byli m.in. Maciej i Jerzy Stuhrowie i siostra Małgorzata Chmielewska. Jest też stały punkt programu, czyli wioska Hare Kryszny. Każdy woodstokowicz wie, że przynajmniej raz podczas imprezy trzeba zjeść obiad od krysznowców (ryż z wegańskim gulaszem i słodki zlepek z jabłkami i rodzynkami, całe 8 złotych).

Przy każdym skupisku namiotów coś się dzieje. A to ktoś puszcza muzykę ze wzmacniacza i zaprasza do tańca, ktoś organizuje konkurs w robieniu baniek, ktoś inny maluje henną tatuaże, a jeszcze inni grają na akordeonie czy gitarze. Droga do namiotu może być bardzo długa, bo pokusa, żeby przystanąć przy każdej mini-atrakcji jest ogromna.

Ale nie wszystko jest takie, jak do tej pory. Przy wejściu ustawiono 14 wielkich bram, a do tego oddzielono pole siedmiokilometrowym płotem. Na każdym rogu wolontariusze Pokojowego Patrolu w czerwonych koszulkach, a także ci w niebieskich - czyli ochroniarze. Do tego sporo policji (w zeszłym roku było 1100 policjantów, tym razem o 500 więcej).

Wszyscy, przeklinając po cichu decyzje policji i wojewody, na każdym korku podkreślają, że to przecież „Najpiękniejszy Festiwal Świata”. Już na samym początku festiwalu wszystkimi wstrząsa wiadomość - w Nicei, w ataku terrorystycznym, zginęło ponad 80 osób. Godzina 22. W powietrzu latają kartki w trzech kolorach - niebieskim, białym i czerwonym. Wszyscy milkną. Z głośników leci Marsylianka. Emocje są ogromne, niektórzy nawet płaczą. Owsiak mówi przez mikrofon: nie rozwiązujmy problemów świata nienawiścią.

To miejsce tworzą ludzie
Tomek, 32 lata, na Woodstocku drugi raz:
- Mimo wielotysięcznego tłumu, młodych ludzi z różnych środowisk nie spotkałem się z żadnym przejawem agresji. Żadnej bójki, przepychanki czy nawet awantury! Służb jest sporo, ale nie są nachalne. Reagują sprawnie.

Aleksandra, 42 lata, na Woodstocku po raz drugi, przyjechała z Opolszczyzny:
- Będąc pierwszy raz, nie mogłam uwierzyć, że w tak ogromnym skupisku ludzi brak jest przemocy. Przekraczając „bramę” festiwalu wchodzimy w inny, lepszy świat. Bezkonfliktowy.

Mateusz, 37 lat, pierwszy raz na Woodstocku, z Krakowa:
- Zrobiłem sobie listę koncertów , które chciałbym zobaczyć. Ale większość czasu spędziłem na rozmowach z innymi, nieznanymi ludźmi. Koncerty były jakby „przy okazji”.

Martyna, 22 lata, na festiwalu trzeci raz, z Wrocławia:
- Wiele osób starało się wpłynąć, by tegoroczny Woodstcok nie był już taki jak zawsze. Jednak płoty, helikoptery, zakazy niczego nie zmienią, bo ten festiwal tworzą przede wszystkim ludzie.

Szymon, 24 lata, drugi raz na Woodstocku, z Krakowa:
- Jak opisać Woodstock? Miłość, przyjaźń, muzyka! Plus atmosfera, której się nie da opowiedzieć, trzeba ją przeżyć. Czułem się zupełnie bezpiecznie i nie wiem dlaczego miałoby być inaczej.

Natalia, 22 lata, na Woodstocku pierwszy raz, przyjechała z Krakowa: Na Woodstocku najbardziej podobała mi się ta otwartość ludzi, która rzadko można spotkać na innych festiwalach.

***
Z danych policji Po zakończeniu tegorocznej edycji, policja podsumowała:
było około 300 tys. ludzi. Zarejestrowano 169 przestępstw:
•118 zdarzeń narkotykowych, głównie posiadanie środków odurzających,
•33 kradzieże
•3 nietrzeźwi kierujący,
•4 znieważenia policjanta,
•2 kradzieże pojazdu,
•1 rozbój,
•2 przypadki użycia rac świetlnych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska