Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia Kowalska znalazła pozytywną melodię

Paweł Gzyl
Fot. Marzena Bugala / Polskapres
Kasia Kowalska wraca po siedmiu latach przerwy z pierwszą autorską piosenką - „Aya”. To zapowiedź jej nowej płyty, ale też odmiany w życiu osobistym

Kasia Kowalska
Katarzyna Kowalska - piosenkarka, kompozytorka, autorka tekstów piosenek i producentka. Sprzedała dotąd ponad 1 mln 800 tys. płyt, co stawia ją w gronie artystów z największą liczbą sprzedanych albumów w Polsce.
Największe przeboje: „A to co mam...”, „Coś optymistycznego”, „Wyrzuć ten gniew”, „Pieprz i sół”

***

Twoja nowa piosenka „Aya”, moim zdaniem, będzie wielkim przebojem: bo nie dość, że to świetna kompozycja, to jeszcze powstał do niej naprawdę efektowny teledysk.
Dziękuję. Kiedy znajoma producentka sesji fotograficznej, makijażystka i stylistka, Agnieszka Jakubowski-Mazur, pracująca w USA, zabrała nas na pustynię do Joshua Parku - oniemiałam z wrażenia! Efekty widać na zdjęciach Mariusza Jeglińskiego promujących singel. Stwierdziłam wtedy, że nie wyjadę stamtąd, dopóki nie zatrzymam tych widoków na taśmie filmowej. Tak wpadłam na pomysł tego wideoklipu. W Los Angeles znaleźliśmy świetnego operatora, Bartosza Nalazka, i z kumplami pojechaliśmy tam drugi raz. Teledysk powstał trochę na wariata, ale efekt wyszedł ciekawy.

Mnie się Twój wideoklip skojarzył ze słynnym teledyskiem Madonny do utworu „Frozen”. Bo też ma trochę mistyczny charakter.
„Frozen” pochodził z płyty „Ray of Light”. To był jeden z najlepszych albumów Madonny. Co ciekawe - wiązał się z jej duchową przemianą, która wynikała z fascynacji jogą i zgłębianiem kabały. U mnie jest podobnie. Muszę się pochwalić, że od pewnego czasu ćwiczę jogę, co pootwierało mi nowe pola energetyczne. Dwa lata temu zaczęłam też wyjeżdżać z plecakiem do Ameryki Południowej. Tam odnalazłam coś, co było impulsem do podjęcia pracy nad sobą. Przestałam na siłę próbować eliminować swojego „doła”, a zamiast tego otworzyłam się na pozytywną energię.

W teledysku pojawiają się różne symbole religijne. To oznacza, że odnalazłaś się w jakiejś nowej duchowości?
Nie wiązałabym tego z żadną religią. Tu raczej chodzi o medytację, o silny kontakt z naturą. Dlatego na wideoklipie mam bose stopy. To oznacza bezpośredni kontakt z tym mistycznym miejscem, w którym wtedy byłam. Na pustyni jest się bowiem całkowicie odciętym od cywilizacji: telefon nie ma zasięgu, dokoła żadnego człowieka, zostaje się więc samym z sobą i dziką naturą.

„Aya” ma pozytywny przekaz, mówiący o uzdrawiającej sile miłości. Reszta piosenek, które przygotowujesz, też ma taki charakter?
Już jestem trochę zmęczona pielęgnowaniem swojego „doła”. Szykuję więc zmianę - i myślę, że to będzie zmiana na lepsze. Kiedyś chyba nie zaryzykowałabym śpiewania z pełną premedytacją takich tekstów, ale teraz dokładnie tak się czuję, jestem więc w tym wszystkim szczera. Ten proces uzdrawiania rozpoczął się u mnie kilka lat temu - i nadal trwa. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo z kim bym nie rozmawiała, okazuje się, że każdy dostrzega tę odmianę w moim usposobieniu. To dobrze - bo włożyłam w to mnóstwo pracy i wysiłku.

Wracasz w nowej piosence do bardziej rockowej muzyki.
Lubię taką energię. Ale jestem zodiakalnym Bliźniakiem. I już od pierwszej płyty przyzwyczaiłam fanów, że na moich albumach jest trochę rocka, ale i trochę popu. Tak będzie i na tych następnych.

„Aya” to Twoja pierwsza piosenka autorska od siedmiu lat. Co Cię wreszcie zmobilizowało do działania?
(śmiech) To musiałam być sama ja. Choć wywierano na mnie w tym czasie presję z różnych stron. Cisnęła wytwórnia i menedżerowie, i fani. Nie widziałam jednak żadnej drogi, w którą mogłabym wyruszyć. Dopiero kiedy zajęłam się sobą, rozpoczął się proces uzdrawiania i pojawiły się wreszcie nowe pomysły na muzykę. W końcu stwierdziłam, że jestem gotowa na kolejną wypowiedź. I to, co teraz mówię, jest z poziomu serca - a to jest dla mnie najważniejsze.

Miałaś w ciągu tych siedmiu lat taki moment, kiedy chciałaś zakończyć karierę?
Tak naprawdę, to chyba nie. Muzyka jest dla mnie też rodzajem kontemplacji i oczyszczenia. Pisząc piosenki wyrzucam z siebie swoje emocje. To pomaga. Wierzę bowiem w to, co piszę. A uczucia przelane na papier mają podwójną siłę.

Obserwujesz to, co się dzieje obecnie na polskim rynku muzycznym? Będzie to miało wpływ na Twoje nowe dokonania?
I tak, i nie. Ja nigdy nie byłam osobą, która siliła się, by kogoś naśladować. Chyba, że byłaby to... Kate Bush. (śmiech) Jestem jednak pełna podziwu dla młodszych ode mnie artystów. Jest wśród nich wiele wspaniałych głosów. Co chwilę słyszę też jakąś fajną piosenkę. Ci młodzi wykonawcy śpiewają bez kompleksów, mają w sobie lekkość, której ja nigdy nie miałam, bo jestem z tego pokolenia, które miało trochę ołowiu we krwi.

Większość tych młodych piosenkarzy pojawia się na rynku muzycznym dzięki telewizyjnym talent shows. Zapraszano Cię do jurorowania w tych programach?
Tak, ale nie przeszłam castingów. (śmiech) Mówiłam to, co myślę, a nie to, czego ode mnie oczekiwano. Dlatego nie widzę się w takiej roli. Na pewno jest to fantastyczny zastrzyk finansowy, ale nie mogłam z siebie zrobić kogoś, kim nie jestem.

Kilka dni temu obchodziłaś swoje 43. urodziny. Rzadko się zdarza, aby kobiety tak bezproblemowo przyznawały się do swojego wieku.
Ja nie mam z tym problemu, bo nie wyglądam na swoje lata. (śmiech) Zawdzięczam to przede wszystkim diecie. Ponieważ jestem uczulona na kilka potraw, musiałam je wyeliminować z jadłospisu. To mnie uzdrowiło. Do tego sport, joga, pozytywne myślenie i czasem dobre wino. Ha - to brzmi, jakbym nie mówiła o sobie. (

Rzeczywiście: nawet w czasie tego wywiadu śmiejesz się często, a jak pamiętam, dawniej raczej Ci się to nie zdarzało.
Grażyna Łobaszewska śpiewała kiedyś: „Czas nas uczy pogody”. Samemu jednak trzeba też wykonać pewną pracę, żeby mieć tę lekkość. Ja tę pracę wykonuję cały czas. Skończę więc słowami Romualda Lipki: „Ciężko jest lekko żyć”.

W zeszłym roku przyznałaś, że zmagałaś się z depresją. To przypadłość artystów?
To przypadłość ludzi bardziej wrażliwych niż inni. Trzeba jednak znaleźć w sobie siłę, aby stawić jej czoła. Dla mnie punktem wyjścia z tego stanu okazało się bieganie. Poświęciłam się temu w stu procentach: zrobiłam najpierw półmaraton, a potem maraton. Ten wysiłek szybko zaprocentował. Cegiełka do cegiełki - i zaczęło być lepiej. Kiedy ma się depresję, nie można założyć rąk i porzucić nadzieję. Dlatego zagrzewam wszystkich do ruchu. To najprostsza i najtańsza, ale najbardziej efektowna forma walki ze złym nastrojem.

A psychoterapia?
Od czasu do czasu konsultuję swoje przemyślenia z jednym z najwybitniejszych psychoterapeutów w Polsce - panem Wojtkiem Eichelbergerem. Robię to rzadko, najczęściej raz na kwartał. I on zawsze mi mówi, że jestem na dobrej drodze. Czasem po prostu człowiek musi pójść do kogoś i się wygadać. Bo dobrze, gdy ktoś z zewnątrz, kto jest obiektywny, spojrzy na nasze sprawy. Nie będzie klepał po plecach i mówił: „Ale ty jesteś biedna”, tylko posłuży fachową radą.

Niedawno rozmawiałem z Anią Dąbrowską przy okazji wydania jej nowej płyty. I ona powiedziała, że z wiekiem nabrała dystansu do swych rozterek uczuciowych i dzisiaj już nie podcięłaby sobie żył po rozstaniu z ukochanym. To też Twój przypadek?
Ja, jeśli już miałabym przecinać sobie żyły, to tylko razem z ukochanym, aby zmieszać naszą krew i połączyć się na wieki. (śmiech) O, ale się zrobiło mrocznie!

Miałaś opinię najbardziej depresyjnej wokalistki w Polsce.
Zdecydowanie sobie na to zapracowałam. Ale tak wtedy odbierałam świat. Wydawało mi się, że każde rozstanie z facetem to już koniec świata. Ale z drugiej strony, wyrzucenie tych negatywnych emocji w piosenkach pomagało mi się od nich uwolnić i żyć dalej. Była to więc jakaś forma autoterapii. Dzisiaj te uczuciowe zawieruchy mam już za sobą.

Na pewno pomogło Ci to, że jesteś mamą. Dzieci przecież utrzymują człowieka w pionie.
„Aya” miała premierę 24 czerwca, czyli dokładnie w 8. urodziny mojego syna. Niemal tyle czasu minęło, od kiedy nagrałam ostatnią swoją autorską płytę. Krótko mówiąc, właśnie jemu poświęciłam cały ten czas. Byłam przy nim niemal w każdym momencie, ale żadnej z tych chwil nie żałuję. Celowo wycofałam się trochę z muzyki, aby dać mu to, co mam w sobie najlepszego, czyli swój czas.

Inaczej się wychowuje syna niż córkę?
Ignacy jest „synkiem mamusi”. Córka ma już 19 lat - i naprawdę przy niej nie sposób się nudzić. (śmiech)

Jaką widzisz dla niej przyszłość?
Ola dostała się do prestiżowej szkoły w Londynie. Będzie tam studiowała kierunek „Fashion & Design”. Marzyła o tym całe nastoletnie życie. No i udało jej się dostać!

Urodziłaś córkę, kiedy miałaś 24 lata. To, jak na dzisiejsze standardy, dosyć wcześnie. Ola nie zabrała Ci młodości?
Niczego mi nie zabrała. Moi rodzice bardzo mi wtedy pomagali. Zresztą ciąża była moją w pełni świadomą decyzją.

Tęsknisz za latami 90., kiedy zaczynałaś karierę?
Trochę tak. Oczywiście to już nigdy nie wróci. Ale cieszę się, że tam byłam i to wszystko przeżyłam.

Ówczesna scena muzyczna w Polsce bardzo się różniła od tej obecnej?
Znacząco. Nie było tylu plotkarskich mediów. Kiedyś miałam z nimi spore problemy. Teraz na szczęście nie jestem dla nich żadnym tematem. Może jak przeczytają nasz wywiad, to znowu się zlecą? Ale naprawdę nie ma o czym pisać. Dobrze mi na uboczu wielkiego świata.

Jesteś spełnioną artystką. Nagrałaś kilka świetnych albumów, zgarnęłaś kilka Fryderyków. Co Cię napędza do nagrywania?
Mam jeszcze wiele do zrobienia. Każda nowa piosenka jest wyzwaniem. Musi się podobać nie tylko słuchaczom - ale przede wszystkim mnie samej. A o to wcale nie jest tak łatwo. Bo jestem najbardziej ostrym krytykiem samej siebie. Ideałem byłoby więc osiągnięcie stanu wewnętrznego spokoju, w którym byłabym w pełni zadowolona z tego, co robię w życiu artystycznym i prywatnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska