Nie ma na świecie nic trudniejszego do przezwyciężenia niż pycha

fragment książki
Słowo czwarte: pycha. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”(Mt 27,46). Kazanie wygłoszone 19 marca 1939 roku.

Czwarte słowo z krzyża było zadośćuczynieniem za grzech pychy. Pycha jest nieuporządkowaną miłością wobec swej własnej wspaniałości, czy to ciała, czy umysłu, lub bezprawną przyjemnością, jaką czerpiemy z myślenia, że nie ma lepszych od nas.

Pycha jest rozdętym egoizmem i na niej zło ludzkie wznosi się do odrębnego ośrodka twórczości z dala od Boga; przesadnie podkreśla swą ważność, staje się światem samym w sobie i dla samego siebie. Wszystkie inne grzechy są złymi czynami, lecz pycha wsącza się nawet w dobre uczynki, by je zniszczyć i zabijać. Z tego powodu Pismo Święte mówi:

„Duch wyniosły poprzedza upadek” (Prz 16,18).

Pycha przejawia się w rozmaitych formach: ateizmie, który jest zaprzeczeniem naszej zależności od Boga, naszego Stwórcy i ostatecznego kresu; próżności intelektualnej, która sprawia, że umysł nie chce przyjąć żadnej nauki, gdyż człowiek myśli, że wie wszystko, co wiedzieć można; powierzchowności, która każe osądzać innych po ubraniu, wymowie i rachunku bankowym; snobizmie, który drwi z osób niżej postawionych na znak własnej wyższości („ich status społeczny jest niższy od naszego”), hołdowaniu próżności, które sprawia, że rodzice katoliccy nie posyłają swych dzieci do katolickich uczelni, ponieważ stowarzyszaliby się tam jedynie z dziećmi stolarzy; zadufaniu w sobie, które każe człowiekowi szukać zaszczytów i stanowisk ponad jego możliwości; i przesadnej wrażliwości, która czyni człowieka niezdolnym do poprawy moralnej, gdyż tak niechętnie słucha on o własnych wadach.

To pycha spowodowała upadek Szatana z niebios i upadek człowieka z łaski w grzech. Z powodu swej natury to nadmierne wyniesienie się mogło być uleczone jedynie poprzez uniżenie samego siebie. Dlatego właśnie Ten, który mógł się urodzić w pałacu nad Tybrem, odpowiednim miejscu dla Majestatu Syna Bożego, postanowił ukazać się ludziom jako dziecko w powijakach narodzone w stajni. W parze z niskością urodzenia szła niskość wykonywanego zawodu - cieśli - w mało znanym miasteczku Nazaret, którego sama nazwa stanowiła powód do przygany między znaczniejszymi. Tak jak dzisiaj są tacy, którzy drwią ze skromnego zatrudnienia, tak i wówczas byli tacy, co kpili sobie: „Czyż nie jest On synem cieśli?” (Mt 13,55). Uniżenie towarzyszyło też Jego czynom, ponieważ ani razu nie dokonał cudu w swym własnym imieniu, choćby nawet po to, by zapewnić sobie miejsce, gdzie mógłby głowę złożyć. Dał też przykład uniżenia się, gdy w Wielki Czwartek wieczorem On, który był Panem nieba i ziemi, opasał się prześcieradłem, klęknął i wodą z miski umył poryte zrogowaciałą skórą stopy swych dwunastu apostołów, mówiąc: „Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał” ( J 13,16). „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi” ( J 13,14). Wreszcie uniżenie stało się też przykazaniem: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3).

Lecz największym uniżeniem się był rodzaj wybranej przez Niego śmierci, ponieważ „uniżył samego siebie, / stawszy się posłusznym aż do śmierci - / i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8).

Aby zadośćuczynić za fałszywą pychę przodków, odrzuca pociechę Bóstwa; by zadośćuczynić za pychę popularności, pozwala szydzić z siebie, gdy przeklęty wisi na drzewie; za pychę snobizmu ma łotrów za towarzyszy; za pychę bogactwa odmawia Mu się nawet własnego łoża śmierci; za pychę ciała: „Nie było w nim wdzięku”; za pychę wynikającą z posiadania wpływowych przyjaciół zostaje zapomniany nawet przez tych, których uzdrowił; za pychę zrodzoną ze sprawowania władzy staje się słaby i porzucony; za pychę tych, którzy odrzucają Boga i wiarę, wolą Jego jest poczuć się opuszczonym przez Boga. Za egotyzm, fałszywą niezależność i ateizm składa wynagrodzenie, wyrzekając się radości i pociech swej Boskiej Natury. Ponieważ pyszni ludzie zapomnieli o Bogu, pozwala sobie odczuć bezbożność i łamie sobie serce, wydając najsmutniejszy okrzyk: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46). Nawet w oddzieleniu od Boga była między nimi jedność, lecz te słowa opuszczenia zostały wypowiedziane po to, abyśmy my nigdy nie zostali bez pociechy.

Z tego słowa płyną dwa zalecenia: 1) nie hołduj sobie, gdyż Bóg opiera się pysznym; 2) hołduj pokorze, gdyż pokora jest prawdą i ścieżką do prawdziwej wielkości.

Dlaczego w ogóle mielibyśmy być pyszni? Jak przypomina nam św. Paweł: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7). Jesteśmy dumni ze swego głosu, bogactwa, piękności, talentów? Lecz czymże one są, jeśli nie darami Bożymi, które On mógłby w jednej chwili odebrać? Z materialnego punktu widzenia jesteśmy warci tak niewiele. Ciało ludzkie zawiera taką ilość żelaza, jaka jest w gwoździu, tyle cukru, ile w dwóch kostkach, tyle tłuszczu, ile w siedmiu kostkach mydła, tyle fosforu, ile w dwóch tysiącach dwustu zapałkach, a magnezu tyle, ile potrzeba do wywołania jednego zdjęcia. Reasumując, skoro pod względem chemicznym ludzkie ciało warte jest nieco mniej niż dwa dolary - „Dlaczego dumnym miałby być śmiertelnik?”1. Lecz pod względem duchowym jesteśmy warci więcej niż cały wszechświat: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).

Bóg opiera się pysznym. Faryzeusz, który wychwala swe dobre czyny w przedsionku świątyni, jest potępiony; biedny celnik, który stojąc z tyłu, nazywa siebie grzesznikiem i uderza się w piersi, by błagać o wybaczenie, wraca do domu usprawiedliwiony. Nierządnice i celnicy świadomi swoich grzechów wkraczają do królestwa niebieskiego przed uczonymi w Piśmie i faryzeuszami, którzy świadomi są własnej prawości. Ojciec Niebieski otrzymuje dziękczynienie za ukrycie swej mądrości przed przekonanymi o własnej mądrości i świadomymi intelektualistami, a ujawnienie jej ludziom prostym: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łk 10,21). Jestem pewien, że każdy, kto miał doświadczenie z ludźmi pysznymi, zaświadczy o prawdziwości tego zdania: gdyby moje własne zbawienie zależało od zbawienia duszy jednego człowieka przekonanego o własnej mądrości i dumnego ze swej uczoności albo od zbawienia duszy stu najbardziej zepsutych moralnie mężczyzn i kobiet z ulicy, powinienem wybrać łatwiejsze zadanie nawrócenia tej setki. Nie ma na świecie nic trudniejszego do przezwyciężenia niż pycha intelektualna. Gdyby bitwy miały być prowadzone przy jej użyciu zamiast oręża, nie mógłby się przebić żaden pocisk.

Arcybiskup Fulton J. Sheen (1895-1979) brał aktywny udział w życiu publicznym. Był mistrzem w wykorzystywaniu środków społecznego przekazu do głoszenia prawdy o Jezusie. Nagrał niezliczoną ilość audycji radiowych i programów telewizyjnych, z których wiele zachowało się do dziś. Ogromną popularnością cieszył się jego program „Life is Worth Living” (Warto żyć), dzięki któremu wiele osób doświadczyło nawrócenia. Do jego biura w Nowym Jorku codziennie przychodziło ponad dziesięć tysięcy listów. Nieprzeciętna inteligencja, dowcip i elegancja sprawiły, iż doceniły go także świeckie media, wyróżniając nagrodą Emmy dla najwybitniejszej osobowości telewizyjnej. Napisał ponad 60 książek. W 2008 r. w Rzymie rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl