Roma Gąsiorowska. Zbuntowana? Niepokorna? Już spokojna!

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Sylvia Dabrowa
O tym, że aktorstwo to nie tylko praca, ale też sposób na życie, opowiada nam Roma Gąsiorowska, którą oglądamy właśnie w kinach w filmach „Podatek od miłości” i „Plan B”.

„Podatek od miłości” i „Plan B” opowiadają o miłości, ale każdy inaczej. Który jest pani bliższy?

Te filmy różnią się od siebie, dlatego każdy lubię inaczej. „Podatek od miłości” to zabawna i niebanalna historia miłosna, pełen nieoczywistych zwrotów akcji romans, który możemy przeżyć z postaciami kreowanymi w lekki i ciepły sposób, bez przesadnego przegięcia. Jest tu dużo sytuacyjnych żartów, ale i pięknych obrazów.

A „Plan B”?

To kino obyczajowe, właściwie komediodramat z przesłaniem. Również momentami zabawny, ale też ściskający za gardło. Opowiada o miłości, również w kontekście jej utraty, o tym, jak ludzie dają sobie radę, mimo że los nie sypie im róż pod stopy. Ten film daje nadzieję i skłania do refleksji, że nie warto tracić czasu na konflikty, ale należy cieszyć się z tego, co się ma.

W „Planie B” gra pani powściągliwą i zamkniętą na ludzi Klarę. To chyba przeciwieństwo tego, kim pani wydaje się być prywatnie?

Rzeczywiście, Klara to kompletnie inna osoba niż ja. Ale nie przypominam sobie, żeby którakolwiek postać, którą zagrałam, była do mnie podobna.

Prowadzi pani szkołę aktorską - aktoRstudio. Czy te doświadczenia pedagogiczne nie utrudniają pani współpracy z reżyserami na planie?

Zupełnie mi to nie przeszkadza. Świadomość, którą mam jako aktorka i jako człowiek, a przy tym duża doza pokory, powodują, że nie jestem typem wszechwiedzącej mądrali, która wszystkich dookoła ustawia. Przeciwnie, lubię być prowadzona.

O aktoRstudio mówi się „elitarna szkoła”. Może się pani już pochwalić pedagogicznymi sukcesami?

Nasi studenci i absolwenci dostają role w filmach i serialach. Eliza Rycembel, zanim trafiła do Akademii Teatralnej, była w mojej szkole. To dzięki mojej interwencji dostała szansę zagrania w filmie Ani Kazejak „Obietnica”, która otworzyła jej wiele dróg. Ludwik Borkowski, też nasz absolwent, teraz dostał rolę w anglojęzycznym filmie „The Coldest Game”. Karolina Romuk-Wodoracka zagrała w krótkim metrażu, który w zeszłym roku trafił do konkursu w Cannes. Konrad Jałowiec gra w „Przyjaciółkach”, a Sylwia Nowak - w „Na Wspólnej”...

Aktorka znana z filmów „Ki” , „Wojna polsko-ruska” czy „Warsaw by night” jest także projektantką mody. Jest autorką takich kolekcji jak: „Amor Amor”, „7 Grzechów”, „Stygmaty”

Kiedy zagrała pani dekadę temu w „Wojnie polsko-ruskiej”, okrzyknięto panią „głosem pokolenia dwudziestolatków”. Czy to znaczy, że obecnie czuje się pani „głosem trzydziestolatków”?

Nie czuję się niczyim głosem, poza swoim własnym. Robię konsekwentnie to, co podpowiada mi intuicja, i to, co mogę zrobić dla siebie i innych, żeby czuć się szczęśliwą i spełnioną. Jestem wytrwała i nie boję się podejmować ryzyka, dlatego w jakimś sensie stałam się symbolem silnej kobiety, która nie odpuszcza i realizuje siebie na różnych polach: jako matka, żona, aktorka i pedagog. Koledzy mówili mi, że często jestem stawiana za przykład, kiedy trzeba komuś dodać otuchy i zapalić go do działania. To bardzo miłe, ale sama na co dzień o tym tak nie myślę. Po prostu robię to, co czuję i bardzo ciężko pracuję.

Dziesięć lat temu pisano o pani: „zbuntowana”, „kontrowersyjna”, „niepokorna”. Co zostało w pani podejściu do aktorstwa i życia z tamtego nonkonformizmu do dzisiaj?

Nadal jestem tą samą osobą, ale poprzez nieustającą pracę nad sobą i rozwój pokonałam to, co mi we mnie przeszkadzało, i znacznie się wyciszyłam. Ciągle jednak wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Kiedyś ponoć miała pani problemy z „wychodzeniem” z roli, która odciskała na pani swe piętno. Jak dzisiaj sobie pani z tym radzi?

Praca z mądrymi ludźmi i eksperymentowanie z różnymi technikami aktorskimi spowodowały, że wypracowałam własne sposoby radzenia sobie na planie i po zejściu z niego, które przekazuję teraz swoim studentom. To mieszanka aktorskich technik z wyobraźnią, wizualizacji z intuicją oraz instynktu. Zawsze chciałam ten zawód uprawiać z przyjemnością, bez niepotrzebnego obciążenia psychicznego. I tak się też z czasem stało.

Powiedziała pani kiedyś, że rola w „Ki” była dla pani przełomem. Na czym on polegał?

To była moja pierwsza tak duża rola w filmie, tak bardzo różna ode mnie. Do tego reżyser wtedy debiutował, więc oboje uczyliśmy się komunikacji ze sobą podczas trwania projektu, co nie było łatwe. Jakby tego było mało, grałam z małym dzieckiem, które musiałam poniekąd oszukiwać, bo budowałam z nim poza planem ciepłą relację, po czym podczas ujęcia dawałam mu zupełnie przeciwną energię… Podczas realizacji „Ki” trafiłam na wiele wyzwań. W efekcie powstała „nowa jakość”, jak powiedział Paweł Pawlikowski, który był wówczas przewodniczącym jury na festiwalu w Gdyni i przyznał mi nagrodę. Od tamtego czasu nie miałam takiej roli. I wciąż na nią czekam.

Gra pani obecnie z powodzeniem na przemian w filmach artystycznych i komercyjnych, co świadczy, że akceptują panią twórcy z obu tych światów. Jak to się pani udaje?

Już na studiach został zauważony mój talent komiczny. Dlatego z powodzeniem wykorzystuję go teraz w komercyjnych przedsięwzięciach. Większość ról zdobywam klasyczną drogą, przekonując swoimi propozycjami aktorskimi do tego, że mam konkretny pomysł na daną postać.

Stroni pani od telewizji, zarówno telenowel, jak i celebryckich programów.

Gram w serialach tylko wtedy, jeśli są dobre i jeśli mam na to czas.

Celebryckie media interesują się jednak panią - choćby Pani małżeństwem z aktorem, Michałem Żurawskim. Śledzi pani to, co piszą o was ?

Nie śledzę, ale co jakiś czas to do mnie dociera. Nauczyłam się przez tych kilka lat, kiedy nasz świat brukowej prasy i portali nabrał takiego rozmachu, dystansu, i zupełnie nie przejmuję się tym, co ktoś napisze na mój temat. Podobnie mam z krytykami. Nigdy nie brałam do siebie negatywnych recenzji projektów, w których biorę udział. Dla mnie najważniejsze jest to, jak widzowie i środowisko je odbierają.

Michał, pani mąż, jest chyba bardziej otwarty na komercyjne przedsięwzięcia niż pani - pojawił się choćby w reality show „Azja Express”. Nie przeszkadza to pani?

Myślę, że Michał bardzo by się zdziwił, słysząc taką opinię na swój temat. W ostatnich dwóch latach zrobił sześć bardzo artystycznych projektów, tylko to nie dociera do szerokiego grona odbiorców. Tak właśnie działa opinia publiczna: wybiórczo. Ludzie mają wyobrażenie na temat postaw aktorów na podstawie tego, co zobaczą, czego się dowiedzą i co poskładają przez swój pryzmat. Zazwyczaj jest to dość okrojona wiedza i subiektywny ogląd. Rzadko pełny. Zarówno Michał, jak i ja dbamy o to, aby mieć ciekawe role na koncie. Z drugiej strony nie stronimy jednak od branżowych imprez, bo to też jest elementem naszej pracy.

Podobno większość aktorskich związków rozpada się z zazdrości jednego partnera o sukcesy drugiego. Jak państwo sobie z tym radzicie?

W ostatnich latach obydwoje mamy wspaniałe wyzwania w pracy i cieszymy się nawzajem swoimi sukcesami. Obydwoje realizujemy się w zawodzie i jesteśmy doceniani. Cieszymy się z tego, co mamy. Oczywiście obydwoje jesteśmy bardzo ambitni i konsekwentnie pniemy się po kolejnych szczeblach kariery. Idziemy jednak łeb w łeb: mamy silne charaktery, dajemy sobie dużo niezależności, mamy też ogromną świadomość tego, jak chcemy żyć oraz jaka ma być nasza rodzina.

Dzięki temu, że oboje jesteście aktorami, lepiej się rozumiecie?

Praca aktora jest specyficzna: ja odbieram to, że oboje mamy ten sam zawód, tylko na plus. Bo mój mąż rozumie, z czym się na co dzień zmagam, a ja rozumiem jego. Pewne kwestie są dla nas oczywiste i to znacznie ułatwia komunikację w związku. Tak naprawdę jednak w wieloletnim związku najważniejsze jest chyba to, żeby dobrać się charakterologicznie. I tu również nam się udało. Jesteśmy bardzo do siebie podobni, mamy podobne temperamenty, podobne marzenia i determinację. To nas zespala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Roma Gąsiorowska. Zbuntowana? Niepokorna? Już spokojna! - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl