Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dunkierka" [RECENZJA+WIDEO]

Mariusz Załuski
Kadr z filmu "Dunkierka".
Kadr z filmu "Dunkierka". Materiały prasowe
Na co stać zwykłego człowieczka - takiego, jak my - w sytuacji, kiedy przyjdzie mu walczyć o życie? Cóż, na sporo rzeczy godnych i niegodnych...

Zwycięży u niego instynkt przetrwania i chęć wyrwania się z pułapki przed innymi, bez względu na koszty, jakie poniosą ci inni? A może wręcz przeciwnie, bo w końcu człowiek jako jedyny zwierzak na świecie umie przełamywać instynkt w imię człowieczeństwa właśnie? A co na przykład zrobi, kiedy będzie miał nagle podejmować decyzje jak pan Bóg - o czyimś życiu lub śmierci? A na wojnie takie decyzje to w końcu nic nadzwyczajnego.

„Dunkierka” to nie jest taki najzwyczajniejszy batalistyczny film, jakich od zakończenia II wojny światowej oglądaliśmy już setki. Nie mamy tu nawet wszystkich typowych elementów układanki, które w takim filmie zazwyczaj nam się wciska. Jest więc znany wojenny epizod o dużym znaczeniu, od zawsze opisywany w historycznych rozprawkach. Jest zaznaczona skala makro i jej opis poprzez skalę mikro, czyli losy konkretnych bohaterów. Tyle że nie ma zbyt wielu scen batalistycznych, ba, nie ma nawet specjalnie nieprzyjaciela - ot, parę samolotów i kilka zamglonych postaci.

Jest za to rzadko spotykana narracja, właściwie wyczyszczona z dialogów, bo też w sytuacjach ekstremalnych, mówiąc szczerze, mało się gada. Oglądamy ruch i emocje. Przerażenie i zagubienie. Potworną zapiekłość ludzi, którzy pragną ocaleć, przerażenie i gniew. Chwile uspokojenia, kiedy wydaje się, że wszystko już za nimi, a potem rozczarowanie i załamanie. Oglądamy wreszcie wojnę jako coś wyjątkowo paskudnego i nieciekawego, wcale nie heroicznego. I to działa. Jasne, mamy też kilka sygnałów, dlaczego te 400 tysięcy żołnierzy znalazło się aż w takiej matni, ale na szczęście nie robią wrażenia tradycyjnych podręcznikowych mądrości, wkładanych w usta gimnastykujących się niemożebnie nad nimi aktorów.

A więc perełka? O, zdecydowanie nie do końca, bo choć w filmie udało się pokazać i okrucieństwo wojny, i to, jak klęska zamieniła się w moralny sukces, to Christopher Nolan - na pewno jeden z magików kina wielkich budżetów - nie uniknął dosyć namolnego patosu pod koniec filmu, jakby żywcem z wojennych propagandówek. Choć pewnie niezwykła akcja zwykłych Brytyjczyków, którzy popłynęli po swoich chłopców na jachtach i łódkach, była rzeczywiście patetyczna.

Tak więc przenosimy się na plażę Dunkierki, gdzie ogromna pokonana armia czeka na ewakuację. Problem w tym, że jak zwykle generałowie przygotowują się już do kolejnej bitwy - tym razem o Anglię - więc nie bardzo mają ochotę poświęcać samoloty i okręty na ratowanie ocalonych. Na plaży trwa rzeź, którą my oglądamy z trzech perspektyw - młodego żołnierza, który cudem unika śmierci, pilota myśliwca i zwykłych Brytyjczyków, którzy na małym jachcie ruszają z pomocą. Czasami zresztą oglądamy te same wydarzenia z różnych perspektyw. I trzeba Nolanowi oddać, że ta gierka akurat wyszła mu znakomicie.

„Dunkierka”, reż. Christopher Nolan, 4/6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska