Ksiądz Jacek Stryczek poza strefą komfortu

Marek Bartosik
Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
Przez kilka miesięcy wydawało się, że zarzuty o stosowaniu mobbingu przez ks. Jacka Stryczka wobec pracowników Stowarzyszenia Wiosna to największy problem, jaki mógł spotkać tę organizację. Teraz okazuje się, że jeszcze gorsza może być wewnętrzna walka o władzę. To ona powoli zabija wymyśloną przez tego charyzmatycznego duchownego Szlachetną Paczkę. Jeden z najskuteczniejszych pomysłów na pomaganie potrzebującym, jaki zrodził się w III RP.

Wstawać miękkie fryty - tak miał ks. Jacek Stryczek zawołać na początek jednej z edycji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej do jej uczestników. Potem wygłosił długie kazanie o sensie ekstremalnego życia i wychodzenia ze swojej strefy komfortu.

To spotkanie z księdzem Stryczkiem odmieniło ponoć życie duchowe pewnego Kuby. Jego dokumentujący tę przemianę wpis jest jednym z osiemdziesięciu, zawsze entuzjastycznych opinii o pomysłodawcy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej i Szlachetnej Paczki, jakie widnieją na internetowej stronie lubieKsiedzaStryczka.pl.

Do zawartych tam opinii chętnie odsyłają zwolennicy nietuzinkowego księdza, którzy nie wierzą, że mógł on pracowników Wiosny poniżać, doprowadzać do płaczu, stanów lękowych. Strona założona została (nie ma na niej informacji przez kogo) zaraz po tym, jak 20 września ubiegłego roku portal onet.pl opublikował tekst, w którym prezes ks. Stryczek oskarżony został o mobbingowanie pracowników Wiosny.

Strona NielubieKsiedzaStryczka.pl wprawdzie wtedy nie powstała, ale w internecie można bez trudu odnaleźć mnóstwo opinii niechętnych księdzu. Bywa nazywany m.in. Balcerowiczem w sutannie (to z powodu jego liberalnych przekonań na temat gospodarki), korporacyjnym psychopatą (za sposób zarządzania Wiosną). Z kolei niektórzy księża twierdzą, że ksiądz Stryczek „redukuje Ewangelię do języka biznesu.

Stowarzyszenie, które, działając na wzór biznesowych korporacji, co roku potrafiło zorganizować Szlachetne Paczki warte łącznie nawet ponad 50 milionów złotych, znalazło się nagle w głębokim kryzysie. Zarząd stowarzyszenia wydał oświadczenie, w którym pojawiły się zdania:

„Nie ukrywamy tego, że mogło dochodzić w WIOŚNIE do sytuacji emocjonalnie trudnych, stresujących i powodujących u pracowników dyskomfort. Każdego, kto tego doświadczył, przepraszamy. Jednocześnie stanowczo oświadczamy, że nie akceptujemy w WIOŚNIE w relacjach z pracownikami praktyk, które zostały przedstawione w artykule. Trudno jest nam uwierzyć, że w istocie miały one miejsce, dlatego każdą z nich weryfikujemy.”

Już jednak następnego dnia prezes tego zarządu ks. Jacek Stryczek złożył rezygnację ze stanowiska, choć nigdy nie przyznał, że stosował mobbing. Oskarżenia dosięgły go krótko po jubileuszu 25-lecia kapłaństwa i parę miesięcy po 55. urodzinach. To jest moment w życiu aktywnego mężczyzny, kiedy bardzo potrzebuje wiary w sens tego, co robił przez całe życie. Zamiast uznania przyszło rozliczanie z ceny tego sukcesu.

- Mieliśmy bardzo duże problemy organizacyjne w latach 2015 - 17. Odeszły od nas osoby, które były filarami organizacji. Trudno było je zastąpić. Rozpadł się np. nasz dział personalny. Pojawiły się niekontrolowane rekrutacje. Nie było właściwego nadzoru np. w dziale komunikacji. Kryzys, który mamy obecnie, jest kryzysem po kryzysie. A jeśli chodzi o wypowiedzi tych osób - używam tu określenia, że pewnie odniosły we współpracy ze mną jakąś porażkę - mówił ksiądz Stryczek w wywiadzie zaraz po ukazaniu się informacji o mobbingu.

- Jako prezes miałem wtedy wybór: wchodzę w rolę dyrektorów, których nie ma albo organizacja się rozpadnie. To był dla mnie regres. Musiałem weryfikować pracę wielu osób. I rozumiem, że taka sytuacja, gdy prezes dużej organizacji, liczącej 150 osób, wchodzi na poziom operacyjny, jest trudna. Musiałem uczestniczyć w zwolnieniach. Nie ukrywam, że to był dla mnie trudny czas i zakończył się moją chorobą. W sierpniu 2017 r. sądziłem, że to koniec. I dopiero zmiana trendu, polegająca na tym, że pojawili się na rynku ludzie, którzy chcą pracować w organizacjach takich jak nasza, nas uratowała - tłumaczył.

- Początkowo, po wybuchu tej sprawy popierałem ks. Jacka. Przecież takie zarzuty można postawić każdemu wymagającemu szefowi. No i znam go od lat, pochodzimy z sąsiednich parafii, on z Libiąża, ja z Bobrku. Byłem na jego prymicji, bo choć ks. Jacek jest nieco starszy ode mnie, to święcenia przyjął później, bo przed seminarium studiował na AGH - opowiada ks. Kazimierz Sowa, inny do niedawna bardzo „medialny” ksiądz. - Nie mogę tylko zrozumieć, po co była ta próba odbicia Wiosny.

Ksiądz Sowa mówi o wydarzeniach z początku lutego 2019 roku. Wcześniej Stowarzyszenie Wiosna kierowane było przez Joannę Sadzik - byłą dyrektor stowarzyszenia i najbliższą współpracownicę ks. Stryczka, która została prezesem po jego rezygnacji. Z powodzeniem, choć z trudnościami, przeprowadziła ona Szlachetną Paczkę 2018, której wartość wyniosła ponad 47 milionów złotych. Wydawało się, że kryzys udało się opanować. Aż do 4 lutego.

Wtedy na walnym zgromadzeniu członków doszło do pierwszej próby odbicia Stowarzyszenia przez „strażników idei”, jak bywają nazywani współzałożyciele Stowarzyszenia popierający ks. Stryczka. Ich głosami prezesem został nieoczekiwanie ks. Grzegorz Babiarz. Też studiował neurobiologię, ma doktorat z teologii (z filozofii w trakcie pisania). Zna kilka języków, jest praktykującym psychoterapeutą i nurkiem. Od początku został określony jako znajomy ks. Stryczka. - Przecież oni pochodzą z tej samej parafii św. Barbary w Libiążu, tyle że ks. Grzegorz jest młodszy o 10 lat od ks. Jacka - tłumaczy jeden z najważniejszych duchownych w krakowskim Kościele. - Zdziwiłem się, że ksiądz Grzegorz zdecydował się na tę funkcję. Jeszcze niedawno był ojcem duchownym w seminarium i pokazał, że ma wszystkie cechy potrzebne do takiej pracy. Jest spokojny, rozmodlony. Ale frontmanem, który mógłby zastąpić księdza Stryczka, nie jest!

Ks. Babiarz dociskany przez dziennikarzy pytaniami, czy działa z inspiracji założyciela Wiosny, unikał wyraźnej odpowiedzi. Gdy my spytaliśmy ks. Stryczka, co go skłoniło do udziału w odbijaniu Stowarzyszenia, powtórzył tylko, że zarzuty wobec niego są nieprawdziwe. Nie chciał jednak szerzej komentować tej sprawy.

Postawienie na czele Wiosny ks. Babiarza było przygotowywane oczywiście wcześniej. Przyznał to nam jeden „ze strażników idei” . Z kolei Kuria Metropolitalna w oświadczeniu podkreśliła, że Wiosna nie jest stowarzyszeniem kościelnym. Przyznała, że „Ks. dr Grzegorz Babiarz, wikariusz w parafii św. Jana Kantego w Krakowie na os. Widok, zwrócił się z prośbą o zgodę ze strony władzy kościelnej na kandydowanie do władz Stowarzyszenia i taka zgoda została mu udzielona. Sam wybór nowych władz jest autonomiczną decyzją Stowarzyszenia „Wiosna” - zaznaczono.

W tym oświadczeniu, wydanym po wyborze ks. Babiarza, pojawiły się słowa pośredniego wsparcia dla ks. Stryczka z twierdzeniem, że Państwowa Inspekcja Pracy nie potwierdziła zarzutów wobec niego, a śledztwo prokuratorskie nie zostało zakończone. Szybko jednak okazało się, że inspekcja badaniem sprawy mobbingu podczas kontroli w Wiośnie się nie zajmowała. Robi to prokuratura.

Co ciekawe, jej śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez lewicową Partię Razem wkrótce po opublikowaniu zarzutów o mobbing. Według najnowszych informacji z krakowskiej prokuratury po kilku miesiącach postępowanie nadal jest prowadzone w sprawie, czyli bez postawienia zarzutów komukolwiek. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Te przesłuchania pociągają za sobą konieczność wzywania następnych świadków... Nadziei na to, że prokuratura szybko wyjaśni, czy ks. Stryczek popełniał przestępstwa wobec pracowników, czy został fałszywie oskarżony, nie ma.

Podczas walnego zgromadzenie, na którym odwołano z prezesury Joannę Sadzik, a powołano na to stanowisko ks. Grzegorza Babiarza, do dymisji podał się zarząd Stowarzyszenia. Obrady przerwano, ponieważ przeciągnęły się do późnej nocy... Gdy tydzień później doszło do ich dokończenia, akcja odbicia spotkała się ze zdecydowaną rekontrą. Zarząd wycofał swe rezygnacje i dokooptował do składu członków Stowarzyszenia kilkunastu pracowników zajmujących kluczowe pozycje w Wiośnie. To ludzie o kwalifikacjach, które wydają się właściwe do korporacji, a nie do organizacji charytatywnej. „Marketingowiec i sprawna menedżerka stawiająca na budowanie relacji z drugim człowiekiem, pracę z sensem, pełną ambitnych wyzwań, umożliwiającą nieustanny rozwój. Zawodowo dąży do profesjonalizacji III sektora poprzez adaptację i wdrażanie w organizacji know-how i rozwiązań sprawdzonych w biznesie” - to przykładowa metryczka tych osób.

Joanna Sadzik, związana ze Stowarzyszeniem od 2014 roku, dzięki głosom osób dokooptowanych do grona członków ponownie została prezesem. Według nieoficjalnych informacji domagała się tego znakomita większość z niemal 150 pracowników Wiosny.

„Przez lata WIOSNA przestała być stowarzyszeniem jednej, kilkunastu czy nawet kilkuset osób. Jest dziś ruchem społecznym. Należy do setek tysięcy ludzi, którzy ją tworzą. Jak pokazał ostatni kryzys - to właśnie w tym tkwi jej największa siła. To dzięki temu przetrwała. I za tym potencjałem musi nadążyć struktura organizacyjna - głosiło oświadczenie wydane przez zarząd po tych zmianach.

Po kilku dniach medialnej ciszy pojawiło się oświadczenie adwokata ks. Grzegorza Babiarza. Wybór Joanny Sadzik został w nim uznany za nielegalny... To oznacza, że spór zapewne przeniesie się do sądu, który będzie musiał zdecydować, kto jest legalnym prezesem Stowarzyszenia.

Przed Wiosną, ale nie tylko, kolejne przynajmniej tygodnie niepewności. Tymczasem rozwój sytuacji obserwowany jest z uwagą w gabinetach szefów wielkich firm, które ze Stowarzyszeniem współpracują od lat, jak np. paliwowa BP, doradcza PWC czy informatyczna Microsoft.

- Od stycznia pracujemy nad kolejną odsłoną Paczki - zależy nam, żeby pomoc dotarła do każdego, kto jej potrzebuje. Skupiamy się na tym, co potrafimy robić najlepiej - na dobroczynności. Ta praca nie byłaby możliwa, gdyby nie wsparcie naszych przyjaciół - firm i instytucji, które nas wspierają, a tak naprawdę wspierają wszystkich, do których dociera mądra pomoc. Jesteśmy w kontakcie, są z nami nadal - powiedziała nam Joanna Sadzik.

Są nadal... Tylko jak długo? Ile jeszcze prób odbijania Wiosny wytrzymają jej wolontariusze? I czy zwycięzca tej walki będzie jak Pyrrus? To pytania, na które przede wszystkim musi sobie odpowiedzieć ks. Stryczek. Ciągle może przejść do historii jako kontrowersyjny, ale twórca Szlachetnej Paczki. Może też zostać jako człowiek, który zamordował swe największe dzieło.

Szlachetna paczka

To ogólnopolski projekt społeczny organizowany przez Stowarzyszenie Wiosna, którego głównym celem jest materialna i mentalna pomoc rodzinom i osobom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej. Organizacyjnie opiera się na pracy kilkunastu tysięcy wolontariuszy w całej Polsce, koordynowanej z centrali w Krakowie. Zasadą działania projektu jest tzw. mądra pomoc, czyli taki rodzaj bezpośredniego wsparcia, który ma dać wybranym rodzinom narzędzia do tego, by były w stanie zacząć samodzielnie rozwiązywać swoje problemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ksiądz Jacek Stryczek poza strefą komfortu - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl