Ks. Robert Nęcek: Bóg nie wybacza tylko skrajnego cynizmu

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Ksiądz Robert Nęcek: Straszenie nikogo do Kościoła nie przekona. Jedyne, co jest w stanie zbliżać do Boga, to miłość
Ksiądz Robert Nęcek: Straszenie nikogo do Kościoła nie przekona. Jedyne, co jest w stanie zbliżać do Boga, to miłość Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Tylko my sami możemy sobie zamknąć drogę do Boga. Nikt inny. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Dlatego chcę wierzyć, że piekło jest puste. Ks. dr hab. Robert Nęcek, kierownik Katedry Edukacji Medialnej Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, były rzecznik kard. Stanisława Dziwisza, mówi nam o grzechach.

Czy są grzechy, których Bóg nie wybacza?

Nie ma takich grzechów. W Biblii czytamy, że nawet jeśliby wasze grzechy miały być jak szkarłat, nad śnieg wybieleją. Piękne, prawda?

Prawda, ale Ewangelia mówi też, że są grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, które nie zostaną ani w tym, ani w przyszłym życiu wybaczone.

Tak mówi. Ale odnosi się to jedynie do grzechów zwątpienia lub cynicznego braku szacunku do Bożego miłosierdzia.

Czyli?

„Grzeszyć, licząc zuchwale na miłosierdzie Boże” - postawa skrajnego cynizmu, na zasadzie: mogę robić co chcę, tego okraść, tamtego zdradzić, bo Bóg jest miłosierny, więc i tak wszystko mi wybaczy. „Zazdrościć bliźniemu łaski Bożej” - czyli zwątpić w to, że i my możemy jej dostąpić. Wreszcie: „Rozpaczać albo wątpić w miłosierdzie Boże”. We wszystkich przypadkach delikwent sam sobie zamyka drogę do przebaczenia. Nie Bóg mu zamyka. On sam.

Grzech zwątpienia w miłosierdzie Boga, mówił mi ksiądz wcześniej, to grzech Judasza.

Judasz to jedna z najtragiczniejszych postaci Drogi Krzyżowej - która zresztą, jak w soczewce, skupia całą plejadę ludzkich postaw, grzechów, zachowań. Proszę zwrócić uwagę, że Szymon Piotr też zdradził Chrystusa, wypierając się go trzykrotnie, zanim zapieje kogut - tak, jak przepowiedział Jezus. Ale Szymonowi Piotrowi ten grzech został wybaczony; Piotr został później świętym i pierwszym papieżem. Dlatego że się ocalił. Przeprosił Jezusa, prosząc o wybaczenie. I zostało mu wybaczone. To jest właśnie różnica między Piotrem a Judaszem.

Są i inne różnice między nimi. Piotr wyparł się Chrystusa, a Judasz go wydał. Piotr zrobił to ze strachu, Judasz - dla pieniędzy.

Ale to ta różnica, o której mówiłem, ostatecznie zadecydowała o ich losie. Jeszcze raz powtórzę: nie ma grzechów, których Bóg nie wybacza. Ale człowiek musi wykonać pierwszy krok w stronę Boga. To jak w przypowieści o marnotrawnym synu, która w istocie jest przypowieścią o miłosiernym ojcu. Musieli znać ją i Szymon Piotr, i Judasz, gdyż chodzili z Jezusem i słuchali jego przypowieści. Syn marnotrawny, który sam opuścił dom ojca, nie mógł nawet napełnić swojego żołądka strąkami, które były przeznaczane dla świń.

Pomyślał w pewnym momencie, że nawet służba u ojca żywi się pod dostatkiem chlebem. Wrócił więc do domu, by prosić o wybaczenie. Miłosierny ojciec, jak się okazało, cały czas czekał na jego powrót. Gdy ten nastąpił, dał mu wszystko, co mógł. Nie wyrzucił go, okazał łaskę. Ucieszył się, że ten, który upadł tak nisko, odbił się od dna i chce zmienić swoje życie. Ale drogę powrotną musiał zainicjować syn. Musiał wcześniej dostrzec swój błąd. Tak jak dostrzec swój błąd i wyciągnąć rękę do Chrystusa musiał święty Piotr.

Judasz też dostrzegł swój błąd. Zwrócił te trzydzieści srebrników, które dostał za wydanie Chrystusa. Później popełnił samobójstwo - musiał więc mieć refleksję, co zrobił.

Zgadza się. Zwrócenie tych srebrników było pierwszym krokiem do miłosierdzia. W następnej kolejności Judasz powinien jednak, zamiast popełniać samobójstwo, zwrócić się do Chrystusa z prośbą o wybaczenie. Wszystko było w jego zasięgu. Przecież chodził z tym samym Jezusem, z którym chodził Piotr. Tak samo znał przypowieść o Bożym miłosierdziu. Ale zwątpił.

Chrystus powiedział o nim: lepiej dla tego człowieka, żeby się nie urodził.

Bo nie skorzystał ze swojej szansy.

Skąd wiemy, że nie skorzystał? Czy to pewne, że Judasz smaży się w piekle?

Nie wiemy, jakie było zachowanie Judasza w momencie poprzedzającym śmierć. Z tego samego powodu nie możemy potępiać samobójców. Kościół do niedawna stygmatyzował takie osoby, odmawiając na przykład pochowania ciała na cmentarzu. Ale Kościół wiele się nauczył; również dzięki psychologii i innym dziedzinom nauki. Wiemy, że w ostatnich sekundach życia w człowieku może bardzo wiele się zmienić. Nie wiemy, czy gość, który skacze z mostu, w ostatnim momencie nie krzyczy o Boże miłosierdzie - a jednocześnie on leci już w dół i to jest proces nie do odwrócenia.

Jest też koncepcja teologiczna, według której decyzja człowieka - ta prośba o miłosierdzie lub jej brak - może dokonywać się już po śmierci biologicznej, w momencie sądu szczegółowego.

Koncepcja naukowa, jak sama nazwa wskazuje, nie stwierdza z całą pewnością, że jest tak, a nie inaczej. My wiemy na pewno tylko to, co jest w Ewangelii. Ale takie koncepcje powstają, bo Ewangelia jest dobrą nowiną. Dobrą, a nie złą. I tak jak w życiu nie lubimy ludzi, którzy wiecznie narzekają - bo oni potrafią zakwasić każdą wspólnotę - tak nie ma sensu tracić nadziei na łaskę Boga. Bo wtedy już tu, na Ziemi, możemy mieć Piekło, nie czekając na drugi świat. Mówimy na przykład o Holokauście, o byłym obozie w Auschwitz, który dla Żydów był wielką próbą wiary. Ale proszę się zastanowić: czy to Bóg ludziom zgotował ten los? Nie, zrobił to człowiek człowiekowi. A zabrakło nadziei.

Nie wiemy jak się zachował Judasz tuż przed śmiercią. Z tego samego powodu nie możemy potępiać samobójców

W tym momencie ciśnie się na usta truizm: nie Bóg zgotował ludziom ten los, ale Bóg na to patrzył i nic nie robił.

Tak samo jak matka, która patrzy na staczającego się syna, nie jest w stanie mu przeszkodzić. Bo jest jeszcze coś takiego jak wolność. Dobry rodzic, tak samo jak Bóg, szanuje to, że jego dzieci są wolne i same decydują o sobie. Ale dobry ojciec i dobra matka zawsze przyjmie to dziecko z powrotem, jakkolwiek by narozrabiało. Do znudzenia warto powtarzać: Ewangelia jest dobrą nowiną.

Skoro Ewangelia jest dobrą nowiną, to dlaczego Kościół przez stulecia straszył piekłem? To widać nawet w przerażającej, choć pięknej, sztuce sakralnej.

Nie straszył piekłem, jedynie przypominał, że człowiek może wybrać życie lub śmierć, niebo lub piekło, jako konsekwencje swojego postępowania. Kościół składa się z ludzi i jak ludzie nie jest idealny. Ale od soboru watykańskiego II zmieniła się retoryka - i papieży, i kościelnych dokumentów. Podkreśla się rolę Bożego miłosierdzia. Bardzo się z tego cieszę, bo straszenie i figura kija bardziej pasuje do zachowań politycznych niż ewangelicznych.

Co da straszenie? Czy straszenie kogokolwiek motywuje? Nie, za to dobry przykład i szacunek przyciągają. Widzę to po moich studentach. Jeśli się ich szanuje, poświęca się im czas, nie deprecjonuje się ich, a stara się ich zrozumieć - to wydaje owoce. Ale momentalnie, jeśli zaczniemy zachowywać się jak moralizatorzy, następuje cofnięcie. Natychmiast staną okoniem.

Ksiądz powiedział, że Judasz był „jedną z najtragiczniejszych” postaci Drogi Krzyżowej.

Ale nie najtragiczniejszą. Droga Krzyżowa to w ogóle fantastyczny spektakl i tak możemy ją czytać. Chrystus uczynił z Drogi Krzyżowej, z tych ostatnich godzin, spektakl - po to, żebyśmy mieli świadomość, że życia nie da się przejść bez krzyża, ale podjęcie krzyża powoduje, że później świętujemy Wielkanoc. Czyli po każdej Drodze Krzyżowej, każdego człowieka, przychodzi chwała. Nie ma chwały bez krzyża. Tak samo jak sportowcy, których sukcesami się ekscytujemy - Stoch i Lewandowski, muszą ciężko na te wyniki pracować, czego już media tak chętnie nie pokazują.

Ksiądz Robert Nęcek: Straszenie nikogo do Kościoła nie przekona. Jedyne, co jest w stanie zbliżać do Boga, to miłość
Ksiądz Robert Nęcek: Straszenie nikogo do Kościoła nie przekona. Jedyne, co jest w stanie zbliżać do Boga, to miłość Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

W Drodze Krzyżowej, która nawet matematycznie, patrząc na liczbę wersów, zajmuje wyjątkowe miejsce w Ewangelii, mamy wszystko: Judasza, prymitywnych przestępców (z którymi Chrystus nie miał wcześniej, w czasie swojej działalności publicznej, okazji się spotkać - a tu spotkał obu łotrów i Barabasza, praktycznie w jednej chwili), mamy wrzeszczący, zmanipulowany tłum. Mamy Szymona Cyrenejczyka, który - wprawdzie przymuszony - ale pomógł. Nie uciekł. Mamy świętą Weronikę, kobietę mocną, której nie przerazili żołnierze rzymscy ani jazgot tłumu, przez który przedarła się, by otrzeć twarz Chrystusa. Mamy wreszcie najtragiczniejszą postać tego spektaklu - bo nie jest nią, mimo wszystko, Judasz. Judasz wybrał świadomie, choć niezrozumiale.

Kto zatem jest tą najbardziej tragiczną postacią?

Poncjusz Piłat. Wszedł do credo, wyznania wiary - aby wszyscy wierzący, podczas sakramentu Eucharystii lub innych uroczystości religijnych, wymieniali jego imię. Po to, aby było to przestrogą dla ludzi, co dzieje się z tymi, którzy poznali Prawdę, a nie potrafili stanąć po jej stronie. Poznali dobro, a nie potrafili stanąć po stronie dobra. Piłat nie potrafił. Ze strachu. Ale żeby zrozumieć rozmowę między Chrystusem a Piłatem i motywację tego drugiego, musimy cofnąć się do realiów polityki ówczesnego Rzymu.

W czasach, kiedy Piłat był namiestnikiem Judei, Cesarstwem Rzymskim rządził Tyberiusz. Tyberiusz był takim typem władcy - są czasami tacy - który nie interesuje się rządami. A wtedy dzieją się cuda, rodzą się różne stronnictwa opowiadające się po jednej czy drugiej stronie. Tyberiusz faktyczne rządy zlecił swojemu przyjacielowi, konsulowi Sejanowi.

Ale Sejan, jak posmakował władzy, zechciał formalnie stanąć na czele cesarstwa. Stwierdził, że mógłby pozbyć się tego malowanego cesarza, swojego przyjaciela. Przygotował więc przeciwko niemu spisek. Ale Tyberiusz, choć nie interesowało go rządzenie, nie był jednak głupcem. Spisek został odkryty. I kiedy cała sprawa wyszła na wierzch - jakbyśmy dziś powiedzieli: kiedy skandal ujrzał światło dzienne - Sejan został pokazowo stracony w centrum Rzymu. Wie pani, dlaczego o tym mówię?

Bo Sejan był przyjacielem Piłata.

Tak. I Piłat się przestraszył, bo arcykapłani i uczeni w Piśmie powiedzieli mu: jeśli uwolnisz Chrystusa, nie jesteś przyjacielem Cezara. W domyśle: a wiesz, jak postępuje się z nieprzyjaciółmi Cezara. To była w istocie groźba. Chrystus, który powiedział do Piłata „nie miałbyś władzy nade mną, gdyby nie była ci dana z góry”, czyli z Rzymu, zdawał sobie sprawę z tego strachu Piłata. Piłat przecież sam stwierdził, że nie znajduje w Chrystusie żadnej winy. Był wytrawnym politykiem. Świetnym dyplomatą. Sam ocenił, że wydali Jezusa przez zawiść. Ba, żona Piłata przestrzegała go przed skazaniem Chrystusa, mówiąc: nie miej nic wspólnego z krwią tego sprawiedliwego. Ale w momencie, kiedy zabrzmiały słowa „jeśli go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara”, przestraszył się.

Ale chciał Jezusa uwolnić.

Do końca. Rozpisał referendum, bo wiedział, że Żydzi mają zwyczaj, by z okazji świąt wypuszczać na wolność jednego skazanego. Myślał, że jeśli zestawi Jezusa z Barabaszem, czyli pospolitym mordercą, to Żydzi wybiorą Jezusa. Ale tłum został podjudzony - zupełnie, jak da się uczynić z tłumem w demokracji. I wybrał Barabasza. To referendum jeszcze bardziej dobiło Piłata, więc rzucił pytanie dramatyczne: co zatem mam uczynić z Jezusem? Usłyszał to, czego nie chciał usłyszeć: na krzyż z nim! Dlatego więc jest najbardziej tragicznym aktorem Drogi Krzyżowej: mimo że wiedział, jaka jest sytuacja, wydał niesłuszny wyrok. Zaraz potem i tak został złożony z urzędu. Nie zachował ani pozycji, ani twarzy.

Mamy w Drodze Krzyżowej i Dobrego Łotra.

Dobry Łotr wyczuł, patrząc na Chrystusa, że umiera w stylu, w którym nie umierają przestępcy. Wyczuł godność, pokorę i dumę. Uwierzył w to, co mówił Jezus i wykorzystał te szansę. Chrystus, zapowiadając mu, że jeszcze tego dnia znajdzie się w Królestwie Boga, w istocie kanonizował go. Dobry Łotr jest pierwszym świętym Kościoła Katolickiego. Teraz toczy się proces beatyfikacyjny „współczesnego dobrego łotra”.

To Jacques Fesch, człowiek, który w latach pięćdziesiątych XX wieku we Francji dokonał napadu na bank, a w trakcie ucieczki zastrzelił policjanta. Został skazany na karę śmierci. Wyrok jednak odwlekano przez trzy lata. W tym czasie Fesch tak się nawrócił, że nawet jego żona, żydówka, przyjęła chrzest, a współosadzeni napisali do ówczesnego prezydenta Francji, Georgea Pompidou, prośbę o ułaskawienie. Fesch ułaskawiony nie został, ale w oczekiwaniu na wyrok śmierci napisał książkę, która w Polsce ukazała się pod tytułem „Za pięć godzin ujrzę Jezusa”. Mówię o tym dlatego, ze jeśli dojdzie do beatyfikacji, będzie to drugi Dobry Łotr.

Czego uczy nas historia Dobrego Łotra?

Tego że nie ma sytuacji bez wyjścia. W ostateczności trzeba tylko wiedzieć, w którym kierunku wyciągnąć rękę.

Uważa ksiądz za prawdopodobne, że piekło jest puste?

Chciałbym w to wierzyć, ale nie mogę tego stwierdzić. Nikt nie może. Wiemy natomiast - bo tak mówi Ewangelia - że „mieszkań w domu Ojca jest wiele”. I my ufamy, że Ewangelia, jako dobra nowina, jest niczym innym jak przygotowywaniem się do zadomowienia się w tych mieszkaniach niebieskich.

Nie wiem, czy ateiści w ogóle istnieją. Każdy z nas musi w coś wierzyć. Nawet człowiek podający się za ateistę

Znajdzie się w nich miejsce też dla ateistów?

Nie wiem, czy ateiści w ogóle istnieją. Każdy z nas musi w coś wierzyć. Nawet człowiek podający się za ateistę przeżywa jakieś fascynacje bądź wątpliwości duchowe. Mówi się, że w okopach wojennych i spadających samolotach nie ma ludzi niewierzących. My nie wiemy, co dzieje się w głowach ludzi umierających. Pewne jest jednak, że nikogo - a już w szczególności agnostyka - nie przybliżą do Boga postawy moralizatorskie. Moralizatorstwo drażni nawet nas samych, bo polega tylko na zwracaniu uwagi na to, co na zewnątrz, nie na spójność wewnętrzną. Natomiast agnostyków i ateistów jest w stanie przybliżyć do Boga, albo przynajmniej skłonić do refleksji, autentyczna miłość.

Co ma ksiądz na myśli?

Jedyną rzeczywistością, która daje nam kopa, pobudza akumulatory, jak mawiał kiedyś Wałęsa - jest po prostu miłość. Jak człowiek wejdzie w strefę miłości, jest tak zafascynowany, że potrafi realizować nawet to, co do tej pory uważał za niedorzeczne. I to jest jedyna siła przekonująca. Tylko ta, innych sił przekonujących nie ma. Choćby Matka Boża objawiła się obok nas, na Sukiennicach, to nie wszystkich w tej kawiarni to przekona. Ale przekona nas miłość drugiej osoby. I tak sobie myślę, że tej miłości, i zwykłej dobroci, najbardziej nam brakuje. I najbardziej za nimi tęsknimy. Dlaczego wszystkich, wierzących i niewierzących, mobilizuje Święty Mikołaj? Dlaczego nie fascynujemy się w takim stopniu żadnym innym świętym?

Powiedziałabym, że zadbała o to Coca-Cola.

Coca-Cola tylko wykorzystała tęsknotę, która tkwi w ludziach. Tęsknotę za bezinteresowną dobrocią, miłością, szacunkiem okazywanym każdemu człowiekowi. Nawet temu, który najbardziej pobłądził. Jeśli mowa o Drodze Krzyżowej, mamy w niej też Marię Magdalenę, kobietę lekkich obyczajów, która zawierzyła Chrystusowi - bo wiedziała, że dla niego liczy się człowiek - i, obmywając mu stopy olejkiem nardowym, zerwała z dotychczasowym życiem.

Wiedziała, że w Chrystusie jest nadzieja na ocalenie. Choć mnie jeszcze bardziej fascynuje przypowieść, kiedy uczeni w piśmie przyprowadzili do Chrystusa inną kobietę cudzołożną. Postawili ją przed Jezusem i powiedzieli: Mojżesz kazał nam takie kamienować. To była pułapka zastawiona na Chrystusa - bo jeśli zgodzi się z uczonymi, że trzeba ją ukrzyżować, to jakie miłosierdzie głosi? A jeśli będzie ją chciał ocalić, to znaczy, że nie szanuje Mojżesza - zatem jaki z niego Żyd? Ale Chrystus, mistrz wychodzenia z pułapek, znokautował ich jednym zdaniem.

„Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem”.

I oni, jak odnotowuje Ewangelia, zaczęli wychodzić, jedni po drugim, od najstarszego. Nie daje do myślenia? Mentalność ludzka jest taka, że jeśli domagamy się ukarania kogoś, to na ogół sami ukrywamy swoje świństwa, tyle że popełnione w innej materii. Chrystus tym jednym zdaniem ujawnił tę obłudę.

Na końcu tego wielkiego spektaklu, jakim jest Droga Krzyżowa, mamy Zmartwychwstanie. Tyle że prawie połowa Polaków, a jesteśmy narodem katolików, wcale w Zmartwychwstanie nie wierzy.

Ja bym spojrzał na to inaczej: najwięcej ludzi w kościołach, poza Bożym Narodzeniem, jest w Wielkanoc. Czyli nie jest tak źle.

Nie? A czy ci ludzie nie chodzą na Wielkanoc do Kościoła dlatego, że mamy tradycję święcenia koszyczków z pomalowanymi jajkami, kiełbasami i kiczowatymi barankami?

Dobre zwyczaje warto pielęgnować. Nawet jeśli nasza obecność w Kościele ma się ograniczyć tylko do poświęcenia tego koszyczka. Ale my, księża, doskonale wiemy o tym, że ten koszyczek jest szansą na przemycenie treści zmuszającej do głębszej refleksji. Każda homilia, a w szczególności dwie homilie w roku - na Boże Narodzenie i na Wielkanoc - powinny być dopracowanymi majstersztykami. Żeby ruszyć tych, którzy nie są ruszeni.

W końcu Wielkanoc, ponad wszystko, to święto życia i nadziei. Najpiękniejszym przekazem jest dla mnie to zdanie: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują. Jan Paweł II dodał do tego: więc miłujmy Boga w ludziach. Bo nie da się miłować Boga, jeśli depcze się człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ks. Robert Nęcek: Bóg nie wybacza tylko skrajnego cynizmu - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl