Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krajobraz po wyborach samorządowych 2024 w województwie łódzkim. Czy opozycja faktycznie przejmie w sejmiku władzę od PiS? ZDJĘCIA

Marcin Darda
Marcin Darda
Wybory w Łódzkiem po najdłuższej w historii samorządu, bo trwającej 5,5 roku kadencji, w kilku przypadkach mocno zaskoczyły, ale najmocniejszą wyborczą informacją jest ta o pokonaniu rządzącego sejmikiem PiS przez listy opozycyjne. Tyle tylko, że nie była to deklasacja i obóz PiS potrzebuje tylko jednego radnego do utrzymania władzy. Gra o pozyskanie najsłabszego ogniwa już trwa...
Wybory w Łódzkiem po najdłuższej w historii samorządu, bo trwającej 5,5 roku kadencji, w kilku przypadkach mocno zaskoczyły, ale najmocniejszą wyborczą informacją jest ta o pokonaniu rządzącego sejmikiem PiS przez listy opozycyjne. Tyle tylko, że nie była to deklasacja i obóz PiS potrzebuje tylko jednego radnego do utrzymania władzy. Gra o pozyskanie najsłabszego ogniwa już trwa... Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press
Wybory w Łódzkiem po najdłuższej w historii samorządu, bo trwającej 5,5 roku kadencji, w kilku przypadkach mocno zaskoczyły, ale najmocniejszą wyborczą informacją jest ta o pokonaniu rządzącego sejmikiem PiS przez listy opozycyjne. Tyle tylko, że nie była to deklasacja i obóz PiS potrzebuje tylko jednego radnego do utrzymania władzy. Gra o pozyskanie najsłabszego ogniwa już trwa...

Łódź: zwycięstwo w I turze, choć bez rekordu

Jedynym zaskoczeniem wyborów prezydenta Łodzi, a w zasadzie ich otoczki, był fakt, iż Łódź została pozbawiona sondażowych pomiarów exit poll. Efekt był taki, że sztaby kandydatów na wieczorach wyborczych świętowały w oparach absurdu, bo bez choćby cienia punktu odniesienia do mglistych nawet wyników, na jakie kandydaci mogli liczyć. Poza sztabem prezydent Hanny Zdanowskiej (KO), bo tam euforia była szczera: nikt nie brał pod uwagę innego scenariusza niż zwycięstwo w pierwszej turze, pytanie tylko z jakim wynikiem.

Ostatecznie Zdanowska wygrała po raz czwarty z poparciem na poziomie 59,30 proc., czyli 11 pkt. proc. niższym względem elekcji z 2018 r. Ówczesne 70 proc. poparcia było wynikiem nieco podlewarowanym przez nonsensowną strategię PiS, który ściągnął do Łodzi ministra Jacka Sasina z zapowiedzią, iż mandat Zdanowskiej w razie zwycięstwa i tak zostanie wygaszony ze względu na prawomocny wyrok grzywny, jaki wówczas wymierzył jej sąd. Takie postawienie sprawy tylko wtedy pomogło Zdanowskiej, bo przyciągnęło centrowy elektorat, którego część rozważała głosowanie na kandydata PiS.

Niemniej sztab Zdanowskiej przed tymi wyborami tkwił w pułapce i dążył tak czy siak do przebicia tamtego rekordowego wyniku, bo jakże jej elektorat miałby zrozumieć spadek poparcia, skoro Łódź – przynajmniej w optyce magistrackiej propagandy – pod ręką Zdanowskiej tak doskonale się rozwija. Sama prezydent, chyba świadoma, że może nie dobić do 70 proc., przygotowywała swój elektorat publicznie głosząc, że nie wszystko jej się udało, że „transport publiczny nie działa”, że remonty dramatycznie się przedłużają. Ale z drugiej strony przyjęto totalnie cyniczną strategię kampanii z maksymalnym wykorzystaniem zasobów władzy, jak zaangażowanie mediów społecznościowych spółek miejskich promujących start Zdanowskiej, miała też pierwszą stronę i wywiad w miejskiej gazetce o nakładzie 60 tys. egzemplarzy na jeden numer, a przecież w skali roku to propagandowe wydawnictwo i tak kosztowało łódzkiego podatnika 3,8 mln zł. Bywało, że padały obietnice raz już sprzedane medialnie w 2018 r., a niezrealizowane, banery promujące prezydent stawiano też na gruntach należących do miasta lub spółek. Efekt miał być jeden: wyborcy, których miejska polityka nie interesuje, ale udział w wyborach uważają za swój obowiązek, mają znać tylko jedno nazwisko na liście sześciorga kandydatów na prezydenta.

Lekki kac, bo brakło Sasina

Niektórzy z zaplecza Zdanowskiej mają lekkiego kaca z powodu „tylko” niecałych 60 proc. poparcia dla szefowej. „Zabrakło nam Sasina” – komentują pół serio. Tak czy siak Zdanowska ma wszystko, czego potrzebuje w jej ostatniej kadencji, która według zapowiedzi ma być najlepszą: zwycięstwo w pierwszej turze i kluby radnych KO i Lewicy, które sięgnęły po 75 proc. mandatów w Radzie Miejskiej Łodzi, zresztą obciętej z 40 do 37 radnych ze względu na spadek liczby łodzian poniżej progu 600 tys. mieszkańców. Ten ostatni wskaźnik też w jakiejś części kładzie się cieniem na efektach polityki Hanny Zdanowskiej, która sprawuje władzę w mieście od grudnia 2010 r.

Kandydatka PiS bez wsparcia łódzkiego PiS

Wynik drugiej w wyborach poseł Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom, kandydatki PiS, to 22,56 proc. głosów, czyli mieszczący się w normie kandydatów tej partii z dwóch poprzednich wyborów. Pytanie czy była szansa na wyższy, bo Wojciechowskiej w kampanii nie wspomógł żaden z obecnych radnych PiS, a napięcie między kandydatką a Janiną Goss, nieformalną szefową łódzkiego PiS, było w ostatnich tygodniach dość wyraźnie wewnątrz łódzkiego PiS wyczuwalne. Goss, przyjaciółka Jarosława Kaczyńskiego, nie zaakceptowała kandydatury Wojciechowskiej, bo była efektem decyzji Nowogrodzkiej, która tym samym odrzuciła kandydata łódzkich struktur PiS – Marcina Buchalego.

Goss nie udało się już jesienią utrącić Wojciechowskiej z trzeciego miejsca listy do Sejmu. Poza tym bezpartyjna Wojciechowska, choć radykalnie prawicowa, przez Goss i jej przybocznych od lat jest dyskwalifikowana jako potencjalny nabytek PiS, postrzegana jako ciało obce, ocenia się ją tam jako zbyt skoncentrowaną na własnej indywidualności, niezdolną do zespołowej gry solistkę, na dodatek niepokorną.

Trzecia Droga – największy przegrany

PiS w wyborach do Rady Miejskiej Łodzi też wykonał swoją procentową normę wprowadzając ośmiu radnych, tak jak w 2018 r. Natomiast w wyborach prezydenta Łodzi pozostała czwórka kandydatów wyborców nie uwiodła. Najwyżej z nich poszła Ewa Szymanowska z Trzeciej drogi z wynikiem nieco ponad 9 proc., choć kandydatka przyznała, że liczy na drugą turę. Wynik na podobnym poziomie wykręciły listy TD do Rady Miejskiej, co przełożyło się na tylko jeden mandat. W efekcie TD jest największym przegranym wyborów w Łodzi.

Niespodzianki w Zgierzu i Strykowie

W najciekawszych miastach aglomeracji łódzkiej swoje pozycje już w pierwszej turze – co zresztą było do przewidzenia – obronili burmistrzowie Konstantynowa Łódzkiego i Aleksandrowa Łódzkiego: Robert Jakubowski i Jacek Lipiński, a także prezydent Pabianic Grzegorz Mackiewicz. Zmiana władzy nastąpiła w Strykowie: urzędujący burmistrz Witold Kosmowski przegrał w pierwszej turze z Piotrem Ślęzakiem, ale prawdziwa niespodzianka to wynik wyborów w Zgierzu. Rządzący od 2014 r. prezydent Przemysław Staniszewski, który w 2018 r. wygrał w pierwszej turze, 7 kwietnia otrzymał niespełna 39 proc. głosów i teraz powalczy o reelekcję z Łukaszem Wróblewskim (KO), który sięgnął po blisko 26 proc. poparcia. To musi być dla Staniszewskiego dość przygnębiająca recenzja jego polityki ostatnich pięciu lat.

Silni rywale dotychczasowych prezydentów

Jeszcze gorzej zapewne czuje się Mariola Czechowska, od 2014 r. prezydent Bełchatowa. Nie dość, że do drugiej tury wchodzi z drugim wynikiem na poziomie tylko 32 proc., to nawet nie wybrano jej do Rady Miejskiej – tak siarczysty policzek wymierzyli Czechowskiej bełchatowianie. Do drugiej tury dotychczasowa prezydent stanie z Patrykiem Marjanem. Polityk Konfederacji startujący z własnego komitetu zdobył ponad 38 proc. poparcia. W Piotrkowie Trybunalskim prezydent Krzysztof Chojniak zdobył poparcie na poziomie tylko 27,36 proc., ale w tym mieście sama siebie rozegrała PO. Oficjalna kandydatka Koalicji Obywatelskiej, należąca do PO Marlena Wężyk-Głowacka sięgnęła po ponad 20 proc. poparcia, ale do drugiej tury wszedł inny członek PO, Juliusz Wiernicki, tyle że startujący pod szyldem lokalnego komitetu, zdobywając 22,45 proc. głosów. W Sieradzu Michał Pabich (KO) w drugiej turze będzie miał szansę odsunąć od władzy prawicowego prezydenta Pawła Osiewałę, tyle że jemu do zwycięstwa w pierwszej brakło ledwie 3 pkt.proc. W Radomsku bezpartyjny prezydent Jarosław Ferenc przegrał pierwszą turę o 5 pkt. proc. z Łukaszem Więckiem (KO).

Gładkie zwycięstwa od Kutna do Tomaszowa

Do kontrolowanej zmiany prezydenta doszło w Kutnie, gdzie ustępujący, wieloletni prezydent Zbigniew Burzyński namaścił na swego następcę szefa Rady Miasta Mariusza Sikorę, a ten wygrał w pierwszej turze. Żeby wyborcy nie mieli żadnych wątpliwości, komitet nazwano KWW Zbigniewa Burzyńskiego i Mariusza Sikory. Bez emocji przebiegły wybory w Tomaszowie Mazowieckim i Skierniewicach, gdzie urzędujący prezydenci Marcin Witko i Krzysztof Jażdżyk wygrali w pierwszych turach, podobnie jak Konrad Pokora (KO) w Zduńskiej Woli.

Zmiana warty w najbogatszej gminie

Do zmiany władzy dojdzie w Kleszczowie, najbogatszej gminie w Polsce. Wyborcy podziękowali Sławomirowi Chojnowskiemu już 7 kwietnia. Być może na jego porażkę wpływ miał rozbiór gminy dokonany przez wojewodę i rząd PiS w 2022 r., gdy kawał gruntów dołączono do gminy Bełchatów, przez co w budżecie Kleszczowa ląduje rocznie jakieś 70 mln zł mniej. W niedzielę wyborczą Chojnowski zdobył tylko 14,69 proc. głosów. Do drugiej tury weszła za to była wójt Kazimiera Tarkowska, która wielu wyborcom może na zasadzie sentymentu kojarzyć się z czasami eldorado, gdy żadnemu rządowi czy wojewodzie nie przychodziły do głowy żadne rozbiory Kleszczowa. Była wójt wraca do gry z zatartym już wyrokiem z 2018 r. za przekroczenie uprawnień, który uznawała za niesprawiedliwy i sprowokowany zemstą swych politycznych przeciwników. W wyborach zmierzy się Dariuszem Michałkiem, który w pierwszej turze był lepszy o ponad 2 pkt .proc.

PiS traci władzę w sejmiku. Zdecydował jeden mandat

Bezsprzecznie jednak najważniejszymi wyborami były te do sejmiku, gdzie w emocjach na oficjalne wyniki oczekiwano do wtorkowego popołudnia. Skąd emocje? Ano stąd, że będące poza władzą w łódzkim sejmiku KO, PSL w barwach Trzeciej Drogi i Lewica, były uspokajane pompowanymi sondażami, wedle których pokonają rządzący od 5,5 roku PiS różnicą co najmniej trzech mandatów. Rzeczywistość okazała się już nie tak radosna, bo tak jak PiS w 2018 r. wygrał jednym mandatem, tak i teraz ten jeden mandat więcej, czyli 17, w 33-osobowym sejmiku, ma opozycja. Kilkoro radnych PiS w terenie przeprowadziło naprawdę widoczne kampanie, ale pomogła też propaganda budowana za pieniądze podatników. W kolportowanej w całym województwie bezpłatnej gazecie Łódzkie.pl, w jej specjalnym przedwyborczym numerze, na pierwszej stronie z wizerunkiem marszałka Grzegorza Schreibera, czytamy taki oto passus: „Zobaczmy, jak zmieniało się Łódzkie dzięki wizji i dobrym pomysłom za kadencji Prawa i Sprawiedliwości”. Taki przekaz „na rympał”, czyli promocja szyldu partyjnego za publiczne pieniądze w samorządowym wydawnictwie to coś niebywałego nawet w standardach propagandówki prezydent Zdanowskiej w Łodzi.

Sejmik przeorany politycznie i personalnie

Nowy klub PiS w kadencję 2024-29 wejdzie w atmosferze zmian personalnych i spektakularnej porażki wyborczej Iwony Koperskiej, radnej trzech kadencji, a przez ostatnie pięć lat przewodniczącej sejmiku. W sejmikowym klubie nie zobaczymy również wicemarszałka Zbigniewa Ziemby, który starał się o fotel wójta w swej rodzinnej Woli Krzysztoporskiej. Przegrał już w pierwszej turze z Romanem Drozdkiem, wójtem z ugruntowaną pozycją, bo rządzi gminą od 2002 roku. W PiS już po ogłoszeniu wyników pojawiły się opinie, że brak Ziemby na liście do sejmiku był największym, bo kosztującym PiS utratę władzy w województwie, błędem. PiS w tym najbardziej pisowskim okręgu zyskał przed tymi wyborami dodatkowy atut: komisarz wyborczy ze względu na ubytek mieszkańców Łodzi odebrał stolicy województwa jeden mandat i przeniósł go właśnie do okręgu piotrkowskiego i tym samym do wzięcia było tam już siedem mandatów. PiS tego atutu nie wykorzystał wziąwszy tylko cztery, tak jak pięć lat temu.

Z kolei nowy klub KO został tak przeorany, że w nowej kadencji nie wejdzie żaden z obecnych radnych, a salę sejmiku żegna choćby były dwukrotny marszałek Witold Stępień. Wynik Trzeciej Drogi budzi w obu tworzących ją partiach spory niedosyt: tylko czwórka radnych – tak jak PSL w 2018 r. Mandat, który daje większość opozycji to ten zdobyty w Łodzi przez Piotra Borsa dla Lewicy.

Do inauguracyjnej sesji sejmiku nowej kadencji dojdzie w maju. Nim stanie się ona faktem, wyborców opozycji czeka jeszcze test charakterów nowych radnych, bo dzień po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów, PiS rozpoczął grę na utrzymanie władzy, szukając najsłabszego ogniwa, które da się skusić na zmianę barw intratnym stanowiskiem. Do utrzymania władzy brakuje przecież tylko jednego mandatu, tak jak pięć lat temu w sejmiku śląskim, gdzie PiS udało się ją zdobyć, kupując posadą wicemarszałka radnego Nowoczesnej.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki