Kraina snów Berbeków. Staszek przejdzie ostatnią drogę ojca

Joanna Zajchowska
Broad Peak
Broad Peak Wikipedia
6 marca minęło pięć lat od tragedii, która wydarzyła się w najwyższych górach świata, na Broad Peak. Pod szczytem na zawsze został Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Ciało Macieja nie zostało odnalezione. Ten fakt do dziś nie daje spokoju jego rodzinie. To jeden z powodów, dla których syn Macieja, Staszek zaczął się wspinać. Chce iść na Broad Peak. Planuje przejść ostatnią drogą taty i znaleźć odpowiedź, dlaczego góra zabrała mu ojca.

5 marca 2013, baza pod Broad Peak

***
Krzysztof Wielicki: godzina 18. Cisza. Do jasnej cholery, można osiwieć...

Łączy się Maciej Berbeka.

Krzysztof Wielicki: Słucham cię Maciek, gdzie jesteście do jasnej cholery?

Maciej Berbeka: Na szczycie, na szczycie...

Krzysztof Wielicki: A gdzie jest Adam?

Maciej Berbeka: Pół godziny wcześniej wszedł. Już schodzi.

Krzysztof Wielicki: Mógł się zgłosić gamoń jeden. Poza tym powinien był poczekać na was.

Bielecki nie połączył się z kierownikiem, ponieważ przesterowało mu się radio. Berbeka i Kowalski zaczęli schodzić razem. Z relacji himalaistów wynika, że szli wolno.
***

Po zdobyciu szczytu Krzysiek Wielecki wiedział, że najgorsze dopiero przed nimi. Miał złe przeczucia. Robiło się ciemno. Było późno, a zejście ze szczytu w nocy było szalenie trudnym zadaniem. Szczególnie, że zimą w Karakorum temperatura spada do -50 stopni. By dodać otuchy Maćkowi i Tomkowi rozpalili w bazie ogromne ognisko.

Chciał, żeby chłopaki patrząc w dół widzieli, że ktoś na nich czeka. Na pewno schodząc widzieli ten ogień. Być może to ostatnia rzecz jaką zobaczyli, umierając na górze. Ostatni sygnał dla nich, że dokonali niemożliwego. Jako pierwsi na świecie zdobyli Broad Peak zimą.

6 Marca 2013, Zakopane

Było chwilę po północy. Ewa spała niespokojnie. Nagle przebudziła się i zaczęła odmawiać koronkę. Umierała z Maćkiem. Ona już to wiedziała. Choć nie dostała jeszcze żadnej informacji. Zasnęła zaraz po skończonej modlitwie. Tak samo jak Maciej. On właśnie zasnął na zawsze.

Telefon w domu Berbeków zadzwonił około dziewiątej. To był Rysiek Gajewski. Rzucił krótko: „Wyłączcie telewizor”. To był moment, gdy Artur Hajzer, ówczesny kierownik Polskiego Himalaizmu Zimowego, miał przedstawić w mediach oficjalny komunikat. Ewa szybkim ruchem wykonała polecenie. Następny raz telewizor odezwał się trzy miesiące później.

Każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. Mieli swój schemat. Ewa wyciągała z szafy coraz nowsze zdjęcia Maćka. Wysypywała je na stół. Analizowała każdą wspólną chwilę godzinami. Gdy zdjęcia robiły się wilgotne od łez, parzyła herbatę. Mijały tygodnie. Jej najstarszy syn - Krzysztof nie wrócił do pracy w Warszawie, młodszy Staszek nie pojechał do Gdańska, gdzie studiował grafikę, a Franek i Jan nie wrócili do szkoły.

Szok minął po kilku miesiącach. Ewa nie pamięta po ilu dokładnie. Te wszystkie dni po tragedii zlały się w jedną, wielką, ciemną masę. Wtedy zaczęła się obwiniać. Stawała przed lustrem i nie potrafiła popatrzyć sobie w oczy. Roztrząsała, co zrobiła nie tak. Dlaczego nie powstrzymała go przed wyjazdem. Głos w jej głowie krzyczał tylko "to twoja wina". A ona nie protestowała.

Ewa zawsze wiedziała, że to góry są dla męża najważniejsze. Uważała, że nie ma prawa powiedzieć mu, żeby został. Była żoną himalaisty. Godząc się na to, nie mogła czegoś mu zakazać. Tym było dla niej ich partnerstwo. Ona w domu z dziećmi, a on w górach.

Kraina snów Berbeków. Staszek przejdzie ostatnią drogę ojca
Polski Himalaizm Zimowy

Ewa zawsze nazywała wyprawy Maćka „naszymi”. Razem z nim zdobywała ośmiotysięczniki. Przed każdą wyprawą przygotowywała się razem z mężem. Przejmowała na siebie jego emocje i lęki.

Zdarzały się momenty zwątpienia. Ewa wielokrotnie chorowała pod nieobecność Maćka. Samotnie przeżywała kolejne ciąże. Dwa razy poroniła. Za tym drugim razem lekarze z trudem utrzymali ją przy życiu. Później przez miesiąc leżała w szpitalu. Maciek był wtedy w Karakorum. Odcięty od zasięgu. Nie miał o niczym pojęcia.

Nauczyła się radzić ze wszystkim sama i gdy mąż wracał nie zrzucała na niego swoich problemów i trosk. Bała się, że mogłaby okazać swoją słabość. Żona himalaisty nie mogła być słaba. Teraz bardzo sobie za to dziękowała. Bo o tej największej tragedii w swoim życiu mogła jedynie wołać w nicość.

Marzec 2016 , dom Berbeków.

Piękny, drewniany dom Berbeków na pierwszy rzut oka wydaje się ostoją. Wokół jedynie błoga cisza. To ostatnie dni zimy. Z tarasu rozpościera się piękny widok na Giewont, a pokryty śniegiem szczyt odbija dziś światło z taką mocą, że patrząc w stronę gór trzeba mocno mrużyć oczy. Ewa od razu zaprasza do kuchni. Parzy kawę i jedną ręką buja w wózku swojego wnuczka, który właśnie zasnął. Jej twarz wydaje się nieco przygaszona. Jedynie niebieskie oczy błyszczą jak u nastolatki.

Ładna cukierniczka – mówię sięgając do niej, by posłodzić kawę. Otwieram wieko i na moment żałuję swoich słów. Pod spodem widzę wielką wygrawerowaną datę 5.03. 2015 i napis "Broad Peak". Moja dłoń zatrzymuje się na chwilę. Ewa uśmiecha się lekko.

Kraina snów Berbeków. Staszek przejdzie ostatnią drogę ojca
Anna Kaczmarz

- Mama zabrała tę cukierniczkę do grawera zaraz po ogłoszeniu sukcesu. Gdy dowiedziała się, że Maciek zdobył szczyt chciała zrobić mu niespodziankę. Napis miał być dyskretny i ładny. Grawer zrobił wielki napis: „Broad Peak 5 marca”. Mimo wszystko cukierniczka została – mówi.

Siadamy na dużej kanapie. Na wprost znajduje się zdjęcie Maćka. Nie ma ściany, gdzie Ewa nie powiesiłaby jego zdjęcia, albo namalowanego przez siebie obrazu. Na wszystkich Maciek wygląda podobnie. Drobna postać himalaisty na tle gór. Zawsze odwrócony tyłem. Patrzy w kierunku szczytu.

Trzy lata po tragedii Ewa mieszka z najmłodszym synem, Jasiem. Nazywa go swoją małą ostoją, chociaż ostoja ma w tym czasie tylko 17 lat. Jaś stał się dorosłym 5 marca, trzy lata temu. To on dawał mamie ogromną porcję sił. Szczególnie, gdy prosiła Boga, by zabrał ją do męża. Gdy nie chciała już żyć.

Powrót do rzeczywistości był trudny dla całej rodziny. Ewa została ciepło przyjęta w Teatrze Witakcy, gdzie pracowała. Wszyscy starali się też wspierać synów. Ale nic już nie było takie samo. Ludzie nie wiedzieli, jak się przy nich zachować. Wszyscy uczyli się, jak żyć od nowa. Jak żyć bez Maćka. I uczą się tego do tej pory.

- Mam teraz mnóstwo obowiązków w pracy, a w wolnej chwili opiekuję się wnuczkami. Ale to wciąż jest poza mną. To prawdziwe życie jest obok – mówi Ewa. Dalej mam telefon Maćka. Czasem patrzę na niego z nadzieją, że zaraz się odezwie. Jakbym wciąż czekała - dodaje. I zamyśla się, jakby właśnie zrozumiała, że będzie czekała już zawsze.

Ciągle nie dociera do niej, że Maciej nie żyje. Wierzy, że lada moment zadzwoni albo wejdzie do domu i okaże się, że wszystko jest w porządku, że nie wydarzyło się nic złego.

Maciek śni się Ewie rzadko. A jeśli już to zawsze w ten sam sposób. Siedzi i płacze. Ze łzami w oczach pyta Ewę: Dlaczego wtedy powiedzieli ci, że zginąłem? A potem jest ciemność.

Dwa lata temu Ewa postanowiła go pożegnać. Wyruszyła pod Broad Peak. Podróż nie pomogła zupełnie. Zrozumiała jedynie, dlaczego tak bardzo chciał wejść na tę górę. Nie zrozumiała, dlaczego góra postanowiła zabrać jego.

To pytanie zadaje sobie codziennie. W tych pytaniach pomagają jej Wiktorówki. Sanktuarium w pobliżu Rusinowej Polany to miejsce, gdzie Ewa szukała ratunku, pocieszenia i wyciszenia. Mimo upływu trzech lat wciąż jest jej ciężko. Dlatego prosi o siłę. Na każdy kolejny dzień.

5 marca 2018, Teatr Witkacy - Dreamland

Pomysł na film o Macieju Berbece zrodził się w głowie Staszka Berbeki zaraz po jego śmierci. Prawie pięć lat oglądania archiwalnych materiałów wideo, zdjęć, nagrań audio. I w końcu "Dreamland" doczekał się pokazu w rodzinnym mieście Berbeków – Zakopanem.

Sala w Teatrze Witkacy pęka dziś w szwach. Są ludzie ze świata himalaizmu, ratownicy TOPR, z którymi pracował Maciek, są przyjaciele i sąsiedzi, dalsi i bliżsi znajomi. Wszyscy rozglądają się za jedną osobą. Ale Ewy nie ma.

Pałeczkę wspomnień o Macieju przekazała Staszkowi. Sama mówi już z trudem. Postępująca choroba sprawiła, że jej głos stał się łamiący i kruchy. Jej sylwetka niemal niewidoczna. Policzki zapadły się i straciły rumieńce. Nawet oczy nie błyszczą jak dawniej. Jedno zostało szczególnie mocno – miłość Maćka, o której łamiącym się głosem opowiada w „Dreamland”.

Staszek na premierę przychodzi z Julią i ich dziećmi. Starszy z nich Tadzik nie odstępuje go na krok. Uśmiecha się szeroko i jeszcze nie wie, że ten film jest między innymi dla niego. By wnuki Macieja wiedziały, kim był ich dziadek. I by o nim nie zapomniały. By mogły zrozumieć, że himalaista to nie ten, kto ginie w górach, a ten kto walczy o niemożliwe, o swoje prawdziwe życie.

Kraina snów Berbeków. Staszek przejdzie ostatnią drogę ojca
Facebook Staszka Berbeki

Ostatnie pięć lat było dla Staszka czasem ważnych rozmów z przyjaciółmi i towarzyszami taty. Zrozumiał jego motywacje. Zrozumiał himalaistów. Chociaż akceptacja sportu ojca w ich domu była od zawsze. Dowiedział się o nim wiele rzeczy. Szczególnie o wyprawie na Broad Peak w 1988 roku. O tym nigdy ojciec w domu nie opowiadał.

Berbeka stoczył wtedy ogromną walkę na 8 tysiącach. Przeżył cudem. Był pewny, że zdobył szczyt. Gdy wszyscy już myśleli, że nie ma dla niego ratunku, on pokryty szronem wszedł do namiotu. Poprosił wtedy, by zagrali mu „Dreamland”.

O tym, że stanął jedynie na przedwierzchołku dowiedział się dopiero po powrocie do Polski. Z magazynu „Taterniczek”. To spowodowało, że zaniechał wyjazdów na narodowe wyprawy na ośmiotysięczniki. Przełamał się jeden raz. W 2013 roku. Bo jak mówił, miał z tą górą porachunki. Tym razem wygrała góra. Wygrał jego „Dreamland”.

- Minęło tyle czasu… A mnie nie daje spokoju jedna rzecz. Że... nie wiem jak umarł. Nie wiem, czy wpadł do szczeliny, czy zamarzł, czy jeszcze coś innego się tam wydarzyło. Nie daje mi to spokoju do dziś. Nie wiem, czy da kiedykolwiek – mówi Staszek Berbeka.

Ewa wie, że Staszek zaczął się wspinać. Robi to, bo ma swój cel. Chce przejść ostatnią drogę taty. Chce stanąć na szczycie Broad Peak. Zostać himalaistą. Nikt nie zabroni mu tego. Tak jak nigdy nie zabronił Maćkowi. Bo jak mówią, to, co ciągnie ich w „dreamland” jest silniejsze od rozsądku. Jak wszystko, co płynie z serca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kraina snów Berbeków. Staszek przejdzie ostatnią drogę ojca - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl