Skandal na UŚ: Wykładowca oskarżony o molestowanie: Nic takiego nie miało miejsca

Katarzyna Domagała-Szymonek
Katarzyna Domagała-Szymonek
W czasie zajęć wykładowca Uniwersytetu Śląskiego miał robić sprośne żarty względem studentek. Nie przyznaje się do molestowania.
W czasie zajęć wykładowca Uniwersytetu Śląskiego miał robić sprośne żarty względem studentek. Nie przyznaje się do molestowania. 123rf
Zawsze lubiłem kobiety i zawsze je szanowałem, ale nigdy nie powiedziałbym do nich tak obrzydliwych, wręcz obleśnych słów - w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim mówi wykładowca Uniwersytetu Śląskiego oskarżony o słowne molestowanie studentek. Mężczyzna może stracić prawo do wykonywania zawody nauczyciela akademickiego na dwa lata. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą członkowie komisji dyscyplinarnej Uniwersytetu Śląskiego ds. nauczycieli akademickich.

Studentki oskarżają pana o seksizm, o wypowiedzenie skandalicznych słów w ich kierunku. Jak pan odniesie się do tych zarzutów?
Jaki seksizm! Zawsze lubiłem kobiety i zawsze je szanowałem, ale nigdy nie powiedziałbym do nich tak obrzydliwych, wręcz obleśnych słów. Jak któraś z pań spóźniła się na moje zajęcia, i przepraszała, ode mnie słyszała: „spokojnie, to ja za wcześnie zacząłem wykład. Pani przyszła na czas”. To jest ten mój cały seksizm. Jeszcze raz powtórzę, broń Boże, w życiu nie powiedziałbym takich słów. Nawet, gdybym był z kolegami na piwie. Ludzie mnie znają, wiedzą, że mogę żartować, ale nie w taki sposób. Jak ktoś zamiast robić notatki z wykładu, wyciąga jedno zdanie z kontekstu i następnie robi z tego wielką aferę, to reszta już ode mnie nie zależy.

Skoro mówi pan, że wykorzystały zdanie wyciągnięte z kontekstu, to jednak musiało ono paść na wykładzie?
Dlatego chciałbym porozmawiać z tymi paniami i poprosić o przypomnienie w jakim dokładnie kontekście zostało ono wypowiedziane. To były wyłącznie ilustracje do tematu wykładu,w których przytaczałem czyjeś słowa. Do nikogo konkretnego ich nie kierowałem. Tyle lat już pracuję ze studentami i nigdy żadnego z nich nie obraziłem. Dziś mam już po prostu dość tej całej sytuacji.

W tej chwili jest pan zawieszony w pracy. Czeka na ostateczną decyzję komisji dyscyplinarnej. Wynajął pan adwokata. Rozumiem, że zamierza się bronić.
Będę odwoływał się od decyzji. Chcę konfrontacji ze studentkami, które zarzucają mi niestosowne zachowanie. Niech staną naprzeciwko mnie i powiedzą, że rzeczywiście obraziłem którąkolwiek z nich. Niech potwierdzą, że rzeczywiście do nich były skierowane takie słowa. Uważam, że tego nie zrobią, bo to nie miało miejsca. Jeśli zostałem źle zrozumiany, a nie taka była moja intencja, jestem gotów przeprosić.
Po rozpoczęciu sprawy na uczelni nie miał pan okazji do takiej konfrontacji?
Nie. Mimo, że o to proszę, nikt się do tego nie kwapi. Posypała się na mnie tylko fala nienawiści i hejtu. Media dzisiaj nie są czwartą władzą. Są pierwszą władzą. W jednej sekundzie mogą człowieka wypromować. W drugiej zniszczyć. Zastanawiam się dlaczego trafiło na mnie.

W artykule, w którym studentki skarżą się na skandaliczne zachowanie wykładowcy, poznał pan, że to o pana chodzi?
Uważam, że autorka tego tekstu jest nierzetelną dziennikarką, która już była o to oskarżana. Nie czytałem go. Staram się podchodzić do tego wszystkiego z dystansem.

W pana sprawie zbierane są podpisy pod dwiema różnymi petycjami. Feministki chcą ukarania pana za wypowiedziane słowa.
Nie czytałem, co na mój temat piszą feministki. Nie mam zamiaru sprawdzać w internecie. Wyłącznie o tym słyszałem. Tylko proszę powiedzieć, czy któraś z tych pań mnie zna, którąś z nich obraziłem? Apeluję do nich: proszę przyjść, jeśli coś takiego miało miejsce, wtedy przeproszę.
Z drugiej strony pana studentka zbiera podpisy za odstąpieniem od jakiejkolwiek kary.
Słyszałem o tym. Cały czas otrzymuję od byłych studentów maile ze słowami wsparcia. Bardzo im za to dziękuję.

Rzecznik dyscyplinarny złożył wniosek do uczelnianej komisji dyscyplinarnej o pozbawienie pana prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na dwa lata. Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma.
Moim zdaniem jest to bardzo wysoka kara. Niewspółmierna do winy. Tym bardziej, że nie czuję się winny, bo takie zachowanie z mojej strony nie miało miejsca.

Przypomnijmy, pracownik naukowy z Instytutu Filozofii Wydziału Nauk Społecznych, jeszcze w ubiegłym roku akademickim do ziewającej na wykładzie studentki powiedział „no, mój to by się nie zmieścił“. Postępowanie zostało wszczęte na podstawie anonimowych ankiet oceny pracy nauczyciela akademickiego, jakie jeszcze w ubiegłym roku akademickim wypełnili studenci. Jej wyniki potwierdziły naganne zachowanie mężczyzny. Skargę złożyły też poszkodowane studentki. - W najbliższym czasie zostanie powołany skład orzekający w sprawie wykładowcy - informuje Jacek Szymik-Kozaczko, rzecznik UŚ w Katowicach.

On sam, jak wynika z rozmowy, nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl