Klaudia Jans-Ignacik: Córce najlepiej na rękach u Azarenki

Justyna Krupa
Fot. Archiwum
Klaudia Jans-Ignacik, tenisistka reprezentacji Polski, opowiada nam o emocjach związanych z czekającym ją w weekend meczem Pucharu Federacji z Rosją w Kraków Arenie.

Wraca Pani na zgrupowanie kadry w Pucharze Federacji po czterech latach przerwy. Wciąż nie wiemy jednak, czy przeciwko Rosjankom w parze z Alicją Rosolską zagra Pani, czy Agnieszka Radwańska. Ostatnio „Isia” z Alicją radziły sobie bardzo dobrze.
Jestem szczęśliwa, że jestem w tej drużynie. A to, kto zagra, jest mniej ważne. Zobaczymy, na kogo postawi nasz kapitan. Istotne jest to, żebyśmy pokonały Rosjanki. Cieszę się, że jako młoda mama mogłam znaleźć się w reprezentacji Polski. To chyba jest pewien ewenement. A dla mnie to dodatkowy kop motywacyjny.

Jak wrażenia z Kraków Areny?
Widziałam już obiekt i jestem zachwycona. Pięknie to wygląda – szatnie, wszystko. Na razie na nic nie możemy narzekać. Dbają o nas bardzo. Mam nadzieję, przyjdzie na mecz dużo dzieciaków, dla których to będzie przygoda - zobaczyć nas na żywo. Może to zaprocentuje w przyszłości i sprawi, że postawią na tenis.

Jeżeli zagra Pani przeciwko Rosjankom, stanie się Pani najstarszą reprezentantką Polski w Pucharze Federacji. Debiutowała Pani w 2002 roku, w meczu z Jugosławią – krajem, którego już nie ma na mapach.
Deblistki mogą z powodzeniem grać znacznie dłużej. Można wręcz powiedzieć, że jestem jeszcze młoda, jak na zawodniczkę w grze podwójnej. Mam jeszcze dużo czasu na sukcesy. Liczę, że moje doświadczenie przyda się drużynie.

Ma Pani za sobą wyjątkowo udane występy w Australian Open, w parze ze Słowenką Andreją Klepac dotarłyście aż do ćwierćfinału. Po drodze pokonała Pani kilka wyrazistych tenisistek singlowych, chociażby Garbine Muguruzę w parze z Carlą Suarez-Navarro.
Najlepszą decyzją było to, że zdecydowałam się tam pojechać wraz z córką. Byliśmy tam całą rodziną, bo jeszcze z mężem [dziennikarzem Bartoszem Ignacikiem – przyp. red]. To dawało mi poczucie pewności i spokoju. Paradoksalnie dzięki temu mogłam się skupić tylko na graniu. I czułam, że niezależnie od tego, czy wygram czy przegram, to jest tam ze mną ktoś, z kim mogę się tym podzielić. Tak naprawdę kluczowy był pierwszy mecz z bardzo dobrą parą, czyli Jeleną Janković i Arantxą Parrą. Wygrałyśmy go dopiero po trzygodzinnej batalii. Wtedy poczułyśmy z Andreją, że „zaskoczyło” . Mam więc z Australii wspaniałe wspomnienia zarówno sportowe, jak i rodzinne.

Nie ma Pani poczucia, że po medialnie nagłośnionym sukcesie Polski w Pucharze Hopmana polscy kibice zaczęli bardziej dostrzegać inne „wymiary” tenisa, poza grą singlową?
Dobrze byłoby, żeby jak najwięcej mówiono o sukcesach innych, niż singlowe. Jest mi miło, że moje dobre występy w Australii przełożyły się na zainteresowanie mediów i kibiców. Moim zdaniem gra deblowa wcale nie jest mniej atrakcyjna od singlowej. Często spotykam się z takimi głosami, że ludzie chcieliby więcej debla w telewizji. Niektórzy sami grają i chcą podpatrzeć pewne zagrania. Jest więc spora grupa kibiców spragniona oglądania gier deblowych.

Wróciła Pani do regularnych treningów trzy miesiące po porodzie. A przecież nawet mamy, które nie uprawiają zawodowo sportu, przyznają, że czasem przy małym dziecku nie mają czasu nawet na to, by się uczesać. A co dopiero myśleć o takich wyzwaniach.
Wszystko jest kwestią dobrej organizacji czasu. Wiem, że koleżankom, które urodziły dziecko, a nie uprawiały wcześniej sportu, było trochę trudniej się zorganizować. Dla osób, które od wielu lat mają cały dzień zaplanowany co do godziny, to jest mniejsze wyzwanie. A w każdym razie nie tak ciężkie zadanie, żeby nie można było sobie z tym poradzić.

Po powrocie na kort trudno było znaleźć partnerkę do gry deblowej?
Wiedziałam, że muszę od razu pokazać wszystkim, że nadal można na mnie liczyć. I że jestem dobrze przygotowana. Bardzo szybko inne zawodniczki zobaczyły, że poważnie traktuję ten powrót i jestem w formie. Postawiłam sobie za cel, by na ten kolejny rok znaleźć już sobie stałą partnerkę deblową i osiągnąć dobrą pozycję w rankingu. I się udało.

Furorę w internecie robiły ostatnio zdjęcia Pani córeczki z różnymi gwiazdami tenisa, np. z Rogerem Federerem. Po Australian Open ta kolekcja fotek jeszcze się powiększyła?
Aniela robiła sobie też zdjęcia z Victorią Azarenką, którą polubiła chyba najbardziej ze wszystkich gwiazd WTA Tour. Oprócz oczywiście Isi Radwańskiej, bo tę znała już wcześniej. Nie wiem, co takiego miała w sobie Azarenka, ale była zdecydowanym hitem (śmiech). Od razu Anielka wskoczyła jej na ręce i głaskała ją po twarzy. Poza tym ma jeszcze fotkę z Fabio Fogninim. Planuję zabrać Anielę na turniej do Indian Wells, więc tam na pewno będzie kolekcji ciąg dalszy. To będzie dla niej świetna pamiątka.

Do Krakowa córka też przyjechała?
Nie, teraz ma ferie zimowe.

Rozmawiała Justyna Krupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl