Jagiellonia Białystok nie dała szans Cracovii. Sześć goli w meczu, trafił nawet Kamil Glik

PKO Ekstraklasa. Cracovia - Jagiellonia Białystok 2:4

Mecz z trybun obejrzał Michał Probierz. Jutro w Warszawie jego reprezentacja Polski rozpocznie zgrupowanie do meczów z Wyspami Owczymi i Mołdawią. Zabraknie na nim jednak przedstawicieli Cracovii i Jagiellonii - o ile selekcjoner kogoś nie dowoła w trybie awaryjnym.

Jagiellonia zagrała bez swojego lidera ofensywy Jesusa Imaza, ale i tak błyskawicznie wstrząsnęła Cracovią. W ciągu trzech minut wbiła jej dwie bramki. W 9 minucie zrobiło się już 2:0. Najpierw bezpośrednio z wolnego trafił Bartłomiej Wdowik, wykorzystując fakt, że bramkarza oślepiało słońce. Zaraz potem poprawił Kristoffer Hansen, który po podaniu Dominika Marczuka dobił próbę Jose Naranjo.

W drugiej połowie Cracovia jedynie postraszyła Jagiellonię, odrabiając połowę wszystkich strat. W 55 minucie zrobiło się w końcu 4:0, kiedy po golu dołożyli wspomniany Hansen i wieńczący jego zagranie Marczuk.

- Jagiellonia nie strzelała ślepakami - podsumował w Canal+ Sport komentator Michał Trela.

Dla Pasów trafili jedynie obrońcy: Virgil Ghita oraz Kamil Glik. To jego pierwsza bramka po powrocie do Polski. Czekał na nią od maja 2010 roku, gdy jedynie zmniejszył porażkę Piasta Gliwice z Arką Gdynia.

To siódme zwycięstwo Jagiellonii i zarazem czwarta porażka Cracovii. Szansa na rehabilitację dopiero 21 października w tylko pozornie wyjazdowym meczu. Przy Kałuży gospodarze będzie... Puszcza Niepołomice.