Irena Jarocka: Dawanie jest szczęściem, nie tylko w święta

Artur Borkowski
Irena Jarocka z córką Moniką
Irena Jarocka z córką Moniką Ze zbiorów prywatnych
Z Ireną Jarocką, piosenkarką i aktorką, o jej nowej, świątecznej płycie, wigiliach spędzonych w Stanach Zjednoczonych, wychowywaniu córki Moniki i świecie, który jest dobry - rozmawia Artur Borkowski

Pani nowa płyta "Ponieważ znów są Święta" była wigilijnym przebojem w wielu polskich domach.
Dziękuję. Nagrywając album z kolędami i pastorałkami chciałam, aby właśnie w tym jedynym dniu w roku cieszyły one całe rodziny, bez względu na wiek i pokoleniową przynależność. Stwarzały świąteczną, fajną atmosferę.

Kolędy "Cicha noc", "Wśród nocnej ciszy", "Gdy śliczna panna", "Przybieżeli do Betlejem", "Lulajże Jezuniu", "Oj maluśki, maluśki" brzmią cudownie tradycyjnie. Na szczęście nie uległa Pani pokusie unowocześniania na siłę tego, co winno pozostać na zawsze klasyczne.
Wydaje mi się, że siła wyrazu utworów, których słuchamy przy choince, polega na ich autentyczności historycznego przekazu, pięknie muzycznej prostoty i wielkiej mądrości słownego wyrazu. Śpiewajcie Państwo "Pójdźmy wszyscy do stajenki" razem ze mną!

Po raz pierwszy od dwudziestu lat spędzi Pani wigilię i święta w Polsce. Będą one, jak Pani płyta, tradycyjne?
Oczywiście, jakże by inaczej. Przy świątecznym stole zasiądzie piętnaście osób. Będzie ryba, łazanki i kutia, którą uwielbia mój mąż. Wspólnie z ciocią ugotujemy barszczyk, bo w moich amerykańskich domach zawsze był barszczyk albo zupa grzybowa. Kupię wspaniały makowiec u Bliklego, który nosi nazwę Antoni. Pochodzi ona od imienia założyciela legendarnej firmy. Oni go pieką według starej receptury tylko dwa razy w roku.

W Stanach Zjednoczonych takiego makowca chyba Pani nie kosztowała.
Za oceanem zawsze staraliśmy się, aby wieczerza wigilijna składała się z tradycyjnych, polskich potraw. Nie było to jednak takie proste. Gdy mieszkaliśmy na wschodzie, do sklepu z polskimi artykułami w Nowym Jorku miałam ponad trzy godziny drogi. W Teksasie, do Dallas po narodowe smaki jechało się pół dnia. Ale nigdy nie rezygnowaliśmy z tych wypraw. Może dlatego, że czasy komuny zahartowały nas w zdobywaniu produktów nie tylko na święta. Wierzyliśmy też, że pielęgnowanie polskiej tradycji w wielkim świecie jest naszą powinnością.

Brzmi to górnolotnie.
Ale tak po prostu czuliśmy. Może dlatego, że ćwierć wieku temu władza tradycji nie szanowała. Pamiętam doskonale początek pontyfikatu Jana Pawła II i jego kazania, w których podkreślał, jak ważna jest dla tożsamości narodu jego historia i umiejętność jej kultywowania w sobie, we własnym sercu.
A mówiąc już bardziej prozaicznie. Dzisiaj wiem, że wychowując moją córkę Monikę w Ameryce w duchu polskości, mądrych tradycji ojczystego kraju, sprawiłam, że czuje się ona teraz dobrze w świecie. Bo ma w sobie jakieś trudne do natychmiastowego nazwania bogactwo, ma bazę do dalszego rozwoju, po prostu życia.
Coś mi się jeszcze przypomniało a propos świąt spędzanych w USA. Kiedyś zdarzyło mi się, że kilka dni przed wigilią byłam jeszcze w Polsce i postanowiłam, narażając własną kieszeń (byłam gotowa zapłacić karę), i nazwisko, przemycić do Stanów nasz twarożek i mak. Ile to było emocji na lotnisku podczas odprawy. Znajdą zakazane smakołyki czy nie? Udało się, ale dreszczyk emocji pamiętam do dzisiaj, choć nikogo do łamania prawa, broń Boże, nie namawiam. Ale sernik i makowiec wszystkim smakowały.

Czego życzyłaby Pani swoim rodakom?
Lista życzeń może być bardzo długa, przecież każdy z nas pragnie czegoś innego, ale na pewno namawiałabym ludzi, żeby częściej próbowali sobie przebaczać. Jeżeli naprawdę jesteśmy katolikami, chcącymi robić w życiu dobre uczynki, starajmy się zapominać o złu, którego doświadczyliśmy. Gdy po raz pierwszy przebaczyłam bliskiej osobie, poczułam, że zrzuciłam z siebie wielki ciężar i tak było zawsze, kiedy podawałam ko-muś rękę na zgodę. Przebaczanie ma też walor zdrowotny, leczy nas z różnych chorób. Nosząc w sobie uczucie nienawiści do drugiego człowieka, jakąś zadrę, pozbawiamy się dobrej energii. I proszę, siedząc przy wigilijnym stole, nie zastanawiajmy się, dlaczego sąsiedzi mają więcej pieniędzy od nas. A może oni troszkę więcej i ciężej pracują niż my?

Świat może być dobry?
Amerykanie twierdzą, że na świecie jest tylko dwadzieścia procent zła, a osiemdziesiąt dobra. Ja w to wierzę. Zło nas bardziej boli, dlatego myślimy, że jest go więcej.

Pani Ireno, i jeszcze jedno naiwne pytanie: Jak być szczęśliwym w życiu?
Dawać siebie innym. Dawanie może być dla człowieka największym szczęściem, ogromną radością. Warto się o tym przekonać, nie tylko w święta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Irena Jarocka: Dawanie jest szczęściem, nie tylko w święta - Kurier Lubelski

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

W
Weronika Mizgaj
Niezapomniana Irena Jarocka [*]
l
llevando curduplando
nie tylko w święta.....
k
kolka
a Szczuka i wiele feministek mówią że żadnemu nie dały i nie dadzą......... a też są celebrytkami. Więc którym tu do jasnej cholery wierzyć ?
A
Anilah
również dla tych którzy biorą. Szczególnie gdy daje tak ładna dziewczyna!
m
mmvv
no i po tej porcji jadu którą zaserwował "mariano" wszystko wróciło do normy, polskie piekiełko. Nie widzę w tym wywiadzie konkretnej przyczyny tego jadu ale może "mariano" wie coś więcej o tej pani???
m
mariano
Skąd u pani Jarockiej taki nagły przypływ dobroci? Już jej się wielka ameryka ,,przejadła? Gdzie była przez te poprzednie lata, taka w niej dobroc jak we mnie niebieska krew.
Wróć na i.pl Portal i.pl