Idzie człowiek. zapis pielgrzymki Dominika Włocha, Romana Zięby, Wojtka Jakowca. Gdańsk - Asyż: Pieszo na spotkanie z Benedyktem XVI | FOTO

Iwona Flisikowska
Asyż, ekipa IDZIE CZŁOWIEK z Ojcem Jerzym Norel, v-generałem wszystkich Franciszkanów
Asyż, ekipa IDZIE CZŁOWIEK z Ojcem Jerzym Norel, v-generałem wszystkich Franciszkanów Iwona Flisikowska
Ich celem był Asyż i spotkanie z papieżem Benedyktem, który po 25 latach odnowił tradycję zapoczątkowaną przez Jana Pawła II. - Są spotkania, które na zawsze pozostają w naszych sercach i pamięci. Do takich niewątpliwie zaliczyć mogę spotkanie z Benedyktem XVI w Asyżu. To był poranek, czwartek 27 października 2011 roku... - wspomina Iwona Flisikowska.

Od kilku godzin stałam wśród osób oczekujących na przejście „umiłowanego Ojca Świętego” drogą na dziedziniec franciszkańskiego klasztoru, w sercu asyskiego miasta, w którym miało się odbyć międzyreligijne, a także międzywyznaniowe spotkanie gości z różnych stron świata. Radość na spotkanie Pielgrzyma Pokoju była tak wielka, że można było wytrzymać wiele godzin w wielkim tłumie ludzi, którzy tak jak i ja oczekiwali na upragnionego, honorowego gościa. Bez jedzenia i picia, ale ważne, że z tlenem do życia, żartowaliśmy.

Z serca do serca

W końcu usłyszałam ciche, a później coraz żywsze, pełne włoskiego temperamentu okrzyki i elektryzujące słowa: Il Santo Padre viene da noi. Guarda la figura bianca! - Ojciec Święty idzie do nas. Zobaczcie białą postać!

I rzeczywiście: Papa Benedetto był coraz bliżej. W którymś momencie zobaczyłam jego pogodną, uśmiechniętą twarz: podał mi rękę i pobłogosławił. To była chwila, moment, ale w tym dokładnie momencie miało się wrażenie, że uważnie Papa patrzy tylko na ciebie i pozdrawia. Tak jakby nie było tego całego tłumu ludzi. Taki podarunek, spotkanie „twarzą w twarz” i „z serca do serca”, jak często mawiał profesor Szewach Weiss.

Jak to się stało, że znalazłam się w samym sercu tych niezwykłych wydarzeń? Mogę powiedzieć, że miałam szczęście uczestniczyć w „grupce wsparcia” dla moich przyjaciół: Dominika Włocha, Romana Zięby i Wojtka Jakowca, którzy zwyczajnie postanowili wybrać się pieszą pielgrzymką na spotkanie z Benedyktem XVI w Asyżu zaplanowanym z okazji 25-lecia spotkania Jana Pawła II z przywódcami religijnymi.
Okazywało się ono przełomowym i historycznym wydarzeniem.

Idzie człowiek

Trzech pielgrzymów pod wspólnym zawołaniem IDZIE CZŁOWIEK, a właściwie trzech dzielnych Wojowników - zważywszy na trudności, jakie musieli pokonać - przez kilka miesięcy wędrowali „w słońcu i deszczu”, nie mając przy sobie „trzosa” na spotkanie do malowniczego miasta w Umbrii: Dominik z Moskwy, Roman z Jerozolimy, a Wojtek z Fatimy.

Ruszyli z dziedzińca gdańskich franciszkanów z ich błogosławieństwem na drogę, ale też z życzliwym gestem przedstawicieli gdańskiej synagogi i wspólnoty muzułmańskiej.

Każdy z „chłopaków” mógłby napisać swój osobisty scenariusz z trasy, który byłby pasjonującym materiałem na dobry film lub serial emitowany w wielu odcinkach.

Roman wyruszył w samotną wędrówkę z sierocińca Home of Peace w Jerozolimie, w którym gościł kilka dni. Pod opieką s. Rafaeli Włodarczak, dyrektorki Domu Pokoju. Na Pustyni Judzkiej zasłabł z powodu odwodnienia - na szczęście Opatrzność czuwała - i przejeżdżał tamtędy młody Izraelczyk jeepem. Chłopak wyskoczył z samochodu i dosłownie napoił Romana litrem wody, a potem zawiózł do przydrożnego baru, stawiając obiad. Skąd znamy tę ewangeliczną scenę? Takie były początki niesamowitych zdarzeń „w drodze”.

Romkowi udało się pieszo dotrzeć do Hajfy, gdzie gościł w domu profesora Szewacha Weissa, na górze Karmel. Były ambasador Izraela w Polsce, a także m.in. współzałożyciel Yad Vashem (Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu), na terenie którego możemy znaleźć najwięcej posadzonych drzewek z polskimi Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata, okazał wielkie wsparcie pielgrzymowi z dalekiej Polski.

Kiedy Roman na pożegnanie zapytał się, czy może z nim zrobić z progu domu choć jeden symboliczny krok, profesor odpowiedział: Zrobię i nawet 100 kroków! Dodając: Ale musisz wyruszyć jeszcze w niejedną pielgrzymkę, aby na świecie zapanował pokój… Podsumował profesor Weiss, ponieważ wiedział, jaka jest idea pielgrzymowania do Asyżu.

ZOBACZ TEŻ: Szewach Weiss, izraelski polityk i pisarz był gościem Biesiady Literackiej w Wejherowie | ZDJĘCIA

Dominik wędrował z Moskwy i był najmłodszym pielgrzymem spośród trójki z IDZIE CZŁOWIEK. Wcześniej pieszo pielgrzymował do Rzymu, Jerozolimy i Medjugorie - dosłownie od progu swojego domu w Nowym Porcie. Razem przeszedł wówczas ponad 30 tysięcy kilometrów. Kiedy zadzwonił do niego Roman z propozycją udziału w pielgrzymce z Moskwy do Asyżu, nie zawahał się ani chwili. Niezwykłą podróż-pielgrzymkę po 12 latach tak wspomina:

W drodze miałem wiele zwykłych i równocześnie niezwykłych spotkań. Wędrowałem już z Moskwy wiele dni przez nieznane mi wioski i miasteczka. Coraz bardziej byłem zmęczony. Nocowałem dosłownie w lasach. Powoli zaczęło mi brakować jedzenia i nie mogłem się umyć od tygodnia. I w takim stanie spotkałem w skromnej, małej wsi kobietę z dzieckiem na ręku. Kiedy zobaczyła, że opadam z sił, zaprosiła mnie do domu, dając ciepły posiłek.
Zaczęliśmy rozmawiać i gospodyni zapytała mnie, gdzie będę nocował, a ja na to, że standardowo już w namiocie, w lesie. Irina - bo tak miała na imię kobieta - odpowiedziała, że mogę przenocować u nich w domu, umyć się i nabrać sił do dalszej drogi. Byłem jej za to bardzo wdzięczny. Nareszcie pomoc przyszła - myślałem.

Gospodyni poznała mnie też ze swoją sąsiadką Anną, która zapytała mnie na powitanie, czy mam obrazki „Jezu, ufam Tobie” i jeden z nich od razu otrzymała. Kobieta wzruszyła się i powiedziała, że przyjdzie rano z niespodzianką, zanim wyruszę w drogę. Zmęczony od razu zasnąłem, ale już o 6 rano usłyszałem pukanie w szybę.

To była Ania, która przyniosła mi jedzenie na dalszą drogę. Chciała też dać mi pieniądze, ale zacząłem protestować, że absolutnie nie, nie mogę ich przyjąć! Na co Anna odpowiedziała: Ale ja te pieniądze nie daję tobie, tylko daję dla Jezusa! Na taki argument i żywą wiarę naprawdę nie miałem odpowiedzi, ani już nie upierałem się przy swojej wersji - wspominał Dominik.

Przez całą naszą podróż na spotkanie zastanawialiśmy się, czy dostaniemy się na uroczystości w Asyżu. Nie mieliśmy nic - ani wejściówek, ani akredytacji, niczego. Dominik tuż przed dotarciem pieszo do Asyżu spotkał dziewczynę, która zaprosiła pielgrzymów do swojego domu rodzinnego, udzielając razem z rodzicami gościny.

Okazało się, że jej starszy brat, ksiądz, jest jednym z koordynatorów spotkania i uroczystości z udziałem Benedykta XVI i zaproszonych gości z całego świata. Ksiądz, tak jakby to było coś oczywistego, podarował Dominikowi dla każdego z nas piękne zaproszenia, które mam do dzisiaj: na czerwonym, czerpanym ręcznie papierze z godłem papieskim widniało osobiste zaproszenie na spotkanie. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia: jak to jest możliwe? Poczuliśmy po raz kolejny opiekę od A do Z…

Dowiedzieliśmy się również o wielu ciekawostkach towarzyszących uroczystościom, jak chociażby to, że jednym z honorowych gości miał być wnuk Mahatmy Gandhiego, a także Rabin Rosen, profesor Bodei, filozof i zdeklarowany ateista, czy Rowan Williams, którzy również zasiedli przy wspólnym stole razem z Benedyktem XVI na wydanym przez franciszkanów obiedzie.

DZIENNIK BAŁTYCKI w GOOGLE NEWS

Wojciech pielgrzymował z Fatimy i jednym z najważniejszych akcentów jego pieszej podróży było to, że został honorowym gościem na spotkaniu grupy posłów pw. św. Jakuba w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Wojtek został przywitany przez międzynarodowe gremium oklaskami i nieukrywanym zdziwieniem, że naprawdę „na własnych nogach” pielgrzymuje tyle już dni z przesłaniem i modlitwą o pokój na świecie.

4 miesiące wędrówki na trzech szlakach

Do trzech podróżników dołączyli później Daniel Kasprowicz i Szczepan Babiuch oraz nasz team na czele z Leszkiem Podoleckim, prezesem Fundacji im. Św. Brata Alberta w Szczecinie. A dla Romana i Wojtka po prostu i zwyczajnie nazywany Ojcem, który w najważniejszych momentach ich życia przyszedł z konkretną pomocą. Byli też rodzice Dominika - Maria Karolina i Andrzej Włochowie.

Pojechaliśmy wielkim samochodem, aby po zakończonej pielgrzymce zabrać naszych wytrwałych pielgrzymów do domu. I tak też się stało. Kiedy zapytałam niedawno Romana - po odejściu Benedykta XVI do Domu Ojca - jak wspomina pielgrzymkę do Asyżu, odpowiedział:

- Nasza piesza pielgrzymka do Asyżu w 2011 roku trwała 4 miesiące. Trzy samotne szlaki: z Fatimy, z Jerozolimy i z Moskwy, przekroczyły granice wielu państw, tradycji i religii. Pomagali nam żydzi, muzułmanie, chrześcijanie, ale także zdeklarowani ateiści. Naszym celem był Asyż i spotkanie z papieżem Benedyktem, który po 25 latach odnowił tradycję zapoczątkowaną przez Jana Pawła II. Idąc z Jerozolimy przez osiem krajów, myślałem, jakie to niezwykłe, że tradycja spotkań w Asyżu nadal żyje i że ci dwaj papieże: Polak i Niemiec, stworzyli nowe podejście do dialogu między religiami. Dopiero te dwa różne podejścia w połączeniu ze sobą mogły stworzyć nową, trwałą jakość. Polak był potężnym duchem, wielkiej wiary romantykiem, poetą i śmiałym wizjonerem. Niemiec zaś konsekwentnym teologiem, wielkim intelektualistą, ale jednocześnie człowiekiem uważnym i delikatnym. Obaj natomiast byli zawsze bardzo wsłuchani w drugiego człowieka, pozbawieni dogmatyzmu, zakochani w Kościele. Pamiętam drobną postać papieża Benedykta stojącego wśród kolorowego tłumu wyznawców różnych religii z całego świata na dziedzińcu katedry św. Franciszka. Pamiętam jego delikatny, nieśmiały uśmiech, gdy skończył swoją mocną przemowę, szczególnie jedno zdanie utkwiło mi w pamięci, że: Świat bez Boga prowadzi do przemocy bez miary. Właśnie to połączenie bezkompromisowej prawdy głoszonej z wielką odwagą i otwarcie na drugiego człowieka było tym, co utkwiło mi w pamięci z tamtych dni w Asyżu.

ZOBACZ TEŻ: Pogrzeb Benedykta XVI. Papież senior spoczął w Grotach Watykańskich | ZDJĘCIA

Na zakończenie samotnej 4-miesięcznej pielgrzymki weszliśmy do miasta, w którym wszechobecny był uśmiech i nieskrępowana radość. Zniknął lęk przed obcymi, przed relatywizacją wartości. Muzułmanie obok żydów, kapłani shinto obok katolickich biskupów, sikhowie i inni uczestnicy spotkania...

O dziwo, nikt nikogo do niczego nie namawiał i nikt nie bał się, że sprzeniewierza się temu, w co wierzy przez uśmiech podarowany sąsiadowi. Bo największą wartością spotkań w Asyżu był i jest człowiek: taki, jaki jest.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl