Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skażenie po pożarze

Anna Sztulpa
Jeszcze w piątek dzieci pływały po Kajce pontonami, dziś wyciągają ze stawu martwe ryby
Jeszcze w piątek dzieci pływały po Kajce pontonami, dziś wyciągają ze stawu martwe ryby Fot. Janusz Romaniszyn
Po sobotnim pożarze hali na Miłostowie doszło do skażenia stawu Kajka na terenie ogródków działkowych przy ulicy Wrzesińskiej. Działkowicze uważają, że to pożar jest przyczyną zanieczyszczenia. Ich zdaniem ścieki z pogorzeliska dostały się kanalizacją przez mniejszy staw do Kajki.

Działkowicze zauważyli, że dzieje się coś złego w poniedziałek po południu. Z przelotu pomiędzy Kajką a mniejszym stawem zwanym Małą Kajką burzyła się dwumetrowa piana, woda nabrała koloru kawy z mlekiem, a w samej Kajce na powierzchnię wypłynęły martwe ryby.
Krystyna Wysocka, prezes ogródków działkowych na Wrzesińskiej, wiadomość o skażeniu stawu otrzymała już w niedzielę od dyrektora SKF Poznań (zakład sąsiaduje z ogródkami).
Następnego dnia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pobrał próbkę wody ze stawu do zbadania. Trzeba jeszcze poczekać na wynik zawartości tlenu, już wiadomo, że woda została skażona. - Stężenie jest duże, ale nierównomierne. Ważne jednak, że nie ma żadnych substancji toksycznych. Ostateczny wynik będzie w piątek - mówi Krzysztof Pawłowicz, naczelnik wydziału inspekcji WIOŚ.
Działkowicze są wzburzeni. Rzucają oskarżenia.
- Nie chcieli zatruć Warty, to zatruli nas - skarży jeden z nich. - Dbaliśmy o tę wodę, badaliśmy ją co roku, a teraz potrzebujemy pomocy, której nikt nam nie chce udzielić - dopowiada Krystyna Wysocka. Podejrzewają, że ścieków z pogorzeliska nie chciała przyjąć miejska oczyszczalnia, dlatego trafiły do stawu. Nie wierzą miastu, dlatego sami oddali próbki do innego laboratorium. Chcą wiedzieć, kto odpowie za skażenie i kiedy staw zostanie oczyszczony. Przy Wrzesińskiej jest aż 500 działek, które zajmują 28 ha. Wszyscy czerpią wodę z Kajki. Teraz nie mogą podlewać roślin, używać wody do celów przemysłowych czy sanitarnych i nie wiedzą, jak długo to potrwa. Są też tacy, którzy mieszkają na terenie działek przez cały rok i mają studnie głębinowe. Oni też są w kropce.
- W sanepidzie powiedziano mi, że wodę w studni muszę zbadać na własny koszt - żali się Joanna Włodarczyk. - Dlaczego mamy za to płacić, skoro to nie nasza wina - dodaje.
Działkowicze żałują też ryb, których w Kajce nie brakowało, bo wędkarzy było wielu. Teraz ze stawu, po którym jeszcze niedawno pływały pontonami, dzieci wyciągają martwe sumy, szczupaki i sandacze.
Choć na skażenie złożyło się wiele czynników, wszystko wskazuje na to, ze doszło do niego wskutek pożaru i akcji gaśniczej. - Przyczyną zanieczyszczenia są detergenty z hali na Mogileńskiej - potwierdza Krzysztof Pawłowicz.
Według straży pożarnej akcję gaśniczą przeprowadzono poprawnie. Później zabezpieczono folią studzienki kanalizacyjne.
- Na miejscu byli przedstawiciele WIOŚ, ale przy tak dużym pożarze mogło się coś przedostać do wód gruntowych. Padał deszcz, a w hali były chemikalia - tłumaczy Jarosław Kuśmierek z wojewódzkiej straży pożarnej.
Kiedy będą znane ostateczne wyniki badań, sprawa trafi do Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa. Trzeba będzie znaleźć firmę, która oczyści staw i zutylizuje martwe ryby. Nie wiadomo tylko, kto za to zapłaci.
- Trzeba jak najszybciej posprzątać te ryby - mówi Przemysław Piwecki ze straży miejskiej. - Dołożymy wszelkich starań .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski