Gdy naród ma już dosyć elit

Andrzej Krajewski
Piłsudski tak łatwo zdobył władzę nie dlatego, że społeczeństwo tęskniło za dyktaturą. Ludzie po prostu mieli dość wstydzenia się za polityków, ich kłótni i braku poczucia stabilności.

W okolicach kolejnej rocznicy zamachu majowego z 1926 r. politycy postanowili przybliżyć społeczeństwu atmosferę tamtych dni. Atrakcji jest wiele. Po heroicznej walce prezydenta i premiera o samoloty i krzesła obecnie przywódcy III RP, by uczcić upadek komunizmu, zamierzają bawić się w berka z narodem. Chwilowo na miejsce owej rozrywki wybrano Gdańsk i Kraków, ale można mieć nadzieję, iż jeszcze jakieś miasta dołączą do zabawy. Zepchnięte na margines SLD i PSL, także starają się dołożyć trzy grosze do wszechobecnej atmosfery absurdu. Oba ugrupowania w zeszłym tygodniu wpadły na pomysł, żeby urządzić sąd nad Piłsudskim i sejmową uchwałą potępić zamach majowy. Ponoć Polacy bardzo potrzebują tego rozliczenia z przeszłością. Tymczasem, jeśli by spisać, co mieszkańcy kraju sądzą o swych politykach, to podobnie jak w maju 1926 r., ciężko by było to wydrukować.

Na początku 1926 r. radość, z jaką przyjęto powstanie niepodległej Polski - podobnie jak obecnie - uległa już zatarciu. Coraz trudniejsze codzienne życie nie sprzyjało przypominaniu sobie o niej. Do wolności ludzie zdążyli się przyzwyczaić, natomiast perspektywa zaciskania pasa była trudna do przełknięcia. Już w lutym 1926 r. bezrobotni w Kaliszu po stoczeniu bitwy z policją zajęli budynek miejscowego magistratu. Wezwani na pomoc ułani 29. Pułku Strzelców Kaniowskich odmówili zaatakowania protestujących. Przez następny dzień budynek odbijała policja. Rannych zostało 30 osób, a jedna zmarła. Potem zamieszki wybuchły we Włocławku, Lublinie i Stryju.

W zebranych przed wojną przez badaczy "Pamiętnikach bezrobotnych" można znaleźć takie spostrzeżenia anonimowego robotnika: "Gdy szedłem w stronę Belwederu i Łazienek, to zwykle niemało napsułem sobie żółci. Bo proszę sobie wyobrazić. Ja głodny słaniam się po ulicach, a tu panowie arystokracja spaceruje po Alejach. (...) I myślałem sobie nieraz w duchu: Ach, gdyby ustawić na rogu parę karabinów maszynowych i wystrzelać wszystkich tych pasożytów".

Równie ważne jak rosnąca bieda okazywało się powszechne poczucie niesprawiedliwości oraz tego, że elity sprawujące władzę mogą sobie pozwolić na wszystko. Nastroje te podsycały doniesienia prasy o kolejnych aferach. Dyrektor Departamentu Akcyz i Monopoli Ministerstwa Skarbu Marian Głowacki, gdy rząd Grabskiego starał się o pożyczkę od szwedzkiego finansisty Kreugera, świadomie zataił wiele faktów i podpisał umowę przedwstępną przynoszącą państwu milionowe starty.

Nie poniósł żadnych konsekwencji. Rok później w kwietniu 1926 r. stanął przed sądem oskarżony o malwersacje prezes PKO Hubert Linde. Udzielał on pożyczek bez dostatecznych gwarancji, czym naraził państwowy bank na olbrzymie straty. "Źródło kryzysu jest natury moralnej. Polega ono na rozpanoszeniu się w życiu naszym publicznym i państwowym: brudu, korupcji i wszelkich postaci złodziejstwa" - ogłosił miesięcznik "Droga". Zaś na łamach dziennika "Głos Prawdy" parlamentarzystów nazywano zdemoralizowaną hałastrą. Społeczeństwo więc coraz częściej rozglądało się za człowiekiem, który potrafiłby wziąć elity polityczne za twarz. Większość nie miała też wątpliwości, kto posiada kwalifikacje na ojca narodu. Nawet warszawskie kabarety, z "Qui Pro Quo" na czele, bezlitośnie kpiące ze wszystkich polityków tylko z jednego człowieka nie stroiły sobie żartów: Piłsudskiego. Od 1923 r. pozostawał on osobą prywatną, lecz nigdy nie zniknął ze sceny politycznej. Będąc poza układem rządzącym, mógł krytykować wszystko i wszystkich. Jednocześnie potrafił wykreować się na osobę niesprawiedliwie krzywdzoną.

Wraz z narastaniem kryzysu politycznego w 1926 r. partie centrowe i lewicowe usiłowały namówić Marszałka do powrotu. "Udawały się do Sulejówka delegacje z różnych części kraju, wzywając byłego Naczelnika Państwa, by wziął w swoje ręce wszystko i zarządził po swojemu" - wspominał Władysław Grabski. Tymczasem prasa spekulowała, że na drodze zamachu władzę przejmie albo Dmowski, albo gen. Skrzyński, albo Witos. Środowiska lewicowe i liberalne przerażone tą perspektywą obrońcy upatrywały w Piłsudskim. Sygnał do działania dało powstanie drugiego rządu Chjeno-Piasta (sojuszu narodowej prawicowy z ludowcami) z Wincentym Witosem na czele. Piłsudski 11 maja na łamach "Kuriera Porannego", oceniając ten gabinet stwierdził, że: "wraz z powstaniem takiego rządu idą przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści". Gazetę skonfiskowano i następnego dnia zbuntowane wojska stanęły u bram stolicy.

Walki, choć zacięte, trwały krótko. Jak wyliczyła potem Komisja Likwidacyjna Wypadków Majowych, zginęło 379 ludzi, a 920 odniosło rany. W nocy z 14 na 15 maja rząd, bojąc się interwencji sąsiednich krajów, postanowił podać się do dymisji. To samo uczynił prezydent Wojciechowski, a zgodnie z konstytucją głową państwa został marszałek sejmu Maciej Rataj. Rano 15 maja po rozmowie Piłsudskiego z Ratajem misję tworzenia rządu powierzono prof. Kazimierzowi Bartlowi. Ministrem spraw wojskowych został Piłsudzki.

Zdobywszy władzę, Marszałek mógł rozwiązać znienawidzony Sejm, czego też bardzo pragnęli wyborcy. Tymczasem Piłsudski wolał parlament zachować, wiedział bowiem dobrze, iż zastraszeni swą niepopularnością posłowie z radością go poprą. Nawet partie prawicowe, bojąc się, iż szybkie wybory przegrają z kretesem, gotowe były zalegalizować zamachu stanu. Co też nastąpiło. W dniu 31 maja parlament wybrał Piłsudskiego kolejnym prezydentem. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich, po tej demonstracji siły Piłsudski stanowiska nie przyjął i delegował na nie prof. Ignacego Mościckiego. W ciągu następnych dwóch miesięcy Sejm zaakceptował zmiany w konstytucji dające posłusznemu Piłsudskiemu prezydentowi prawo wydawania dekretów z mocą ustaw i możliwość rozwiązania parlamentu przed upływem kadencji. Ograniczono też nietykalność poselską. Nieformalna dyktatura zyskała legalnie narzędzia do sprawowania władzy.

Cóż... współcześni polscy politycy nawet nie wiedzą, jakie mają szczęście, że dziś dworek w Sulejówku stoi pusty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl