Największy producent czekoladowo-orzechowych cukierków w Polsce w tarapatach. Nie chodzi o podrabianie "Michałków" przez konkurencję, z czym od lat walczyła Śnieżka, a o wrogie przejęcie kontroli nad fabryką.
W nocy z soboty na niedzielę do zakładu w asyście 25 uzbrojonych ochroniarzy weszli przedstawiciele jednego z dwóch właścicieli Śnieżki. Zdezorientowanej garstce pracowników oznajmili, że stary zarząd został odwołany (w fabryce było kilka osób, bo 200-osobowa załoga jest na kilkudniowym urlopie w związku z montażem nowej linii produkcyjnej).
Zanim na miejscu zjawiła się wezwana przez prezesa policja, z fabryki wywieziono dokumenty. Wczoraj nowa ochrona nie wpuściła do fabryki nikogo z dawnego zarządu.
- To zamach! - denerwuje się Siergiej Bagdasarjan, który ma 50 proc. udziałów w fabryce. To on 14 lat temu kupił zakład, doinwestował i postawił na nogi. - W dodatku dokonali go ludzie z dawnej konkurencji - dodaje i tłumaczy, że chodzi o firmę z Siemianowic Śląskich, do niedawna właściciela znaku towarowego "Michałki z Hanki".
W 2006 r. po wieloletnich sporach ("Michałki" ze Śląska miały ten sam smak, co te ze Świebodzic i podbierały Śnieżce klientów) Bagdasarjan w zamian za 50 proc. akcji Śnieżki przejął znak towarowy i linię produkcyjną firmy z Siemianowic. Początkowo współpraca zarządu, który stanowili ludzie związani z firmami ze Świebodzic i Siemianowic, układała się dobrze, ale zaczęły się nieporozumienia i rozbieżne wizje rozwoju.
W efekcie udziałowcy ze Śląska w tajemnicy przed zarządem ze Świebodzic 28 lutego zwołali nadzwyczajne zgromadzenie wspólników i powołali nowy zarząd Śnieżki.
- Ma to pojednać wspólników i zmienić sposób zarządzania - twierdzi Andrzej Kopczyński, nowy prezes zarządu, dodając, że decyzje były konieczne z powodu błędów w zarządzaniu i spadającej sprzedaży.
Nie zgadza się z tym nikt ze Świebodzic.
- Decyzja może doprowadzić Śnieżkę do upadłości, bo wiele kontraktów jest w trakcie negocjacji, a żadna osoba, która się tym zajmowała, nie ma wstępu do zakładu - denerwuje się Wieńczysław Kłos, były wiceprezes Śnieżki.
Sprawa trafiła do prokuratury. Doniesienie dotyczy bezprawnego przejęcia firmy, naruszenia własności i zmuszania pracowników do działania (chodzi o wydanie dokumentów). Na decyzje trzeba czekać, a czas działa na niekorzyść spółki.
Pracownicy są zdezorientowani, bo fabryka bardzo dobrze sobie radziła. - Kupiono nowe maszyny, były zamówienia.
Zaniepokojone są też władze miasta, bo Śnieżka to tutaj jeden z największych pracodawców. Burmistrz Świebodzic Bogdan Kożuchowicz mówi, że miasto służy pomocą przy ewentualnej mediacji między stronami.
Codziennie milion czekoladek
Świebodzicka fabryka Śnieżka Invest to zakład z tradycjami. W ubiegłym roku firma obchodziła swoje sześćdziesięciolecie. Początkowo nazywała się Dolnośląskie Zakłady Przemysłu Cukierniczego "Śnieżka". W latach dziewięćdziesiątych przeżywała kryzys, ale wtedy została kupiona przez ormiańskiego biznesmena i dzięki temu ponownie wyszła na prostą. "Michałki" to od lat numer jeden w strategii rozwoju zakładu. Dlatego w ubiegłym roku w fabryce została uruchomiona między innymi nowa linia do pakowania cukierków w folię aluminiową. Dzienna produkcja czekoladek to ponad milion sztuk. Cukierek trafia głównie na rynek polski, ale nie tylko. Można go znaleźć również w sklepach krajów Europy Wschodniej. Zajadają się nimi także mieszkańcy państw na Zachodzie.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?