Ulica Daszyńskiego we Wrocławiu. 17 stycznia, pięć minut po północy. Padają strzały. Ranny zostaje właściciel niewielkiego pubu w centrum miasta.
- To jeszcze nie wojna gangów - uspokajają policjanci. - To tylko jedno poważniejsze zdarzenie w mieście.
Ale według naszych informatorów z tzw. półświatka, był to już kolejny epizod trwającej od kilku miesięcy wymiany ciosów między dwiema wrocławskimi grupami przestępczymi.
Jedną z tych grup mają tworzyć pseudokibice Śląska Wrocław. Na jej czele stoi Mariusz G. - kibic, były skinhead, od lat notowany przez policję za udział w różnych grupach przestępczych i handel narkotykami.
Szefem drugiej grupy ma być Robert Z. Podobnie jak rzekomy szef konkurencyjnej grupy, od lat świetnie znany wrocławskim policjantom. Również z handlu narkotykami.
- Nie jestem żadnym szefem gangu, ja się już w takie rzeczy nie bawię - przekonuje Robert Z.
Wzorem dla gangu pseudokibiców jest grupa Wisła Sharks - gang złożony z pseudofanów piłkarskiej Wisły Kraków.
Tyle, że dla krakowskich Sharks głównymi wrogami są fani Cracovii - drugiego z krakowskich klubów piłkarskich.
Wrocławscy pseudokibice przed kilkoma miesiącami postanowili opanować miasto. W jednej z restauracji w Śródmieściu próbowali wymusić haracz. Wtedy doszło do pierwszej bójki. Jeden z kibiców miał zostać pobity przez gangsterów z konkurencyjnej grupy.
Kibice chcieli odwetu. Wtedy to doszło do kolejnej bójki. Przestępcy starli się nad Odrą, na wrocławskich Niskich Łąkach.
- Po stronie kibiców było kilkudziesięciu ludzi z gazrurkami - opowiada jeden z naszych rozmówców. - Przeciwników było kilku albo kilkunastu. Mieli jednak broń. Strzelali na postrach. To było miesiąc albo dwa miesiące temu. Kolejnym zdarzeniem była strzelanina na Daszyńskiego. Tylko o tym ostatnim wie policja.
- Nie mogę ujawnić, co wiemy o zdarzeniu na Daszyńskiego - zastrzega podinspektor Zbigniew Beczyński z Komendy Wojewódzkiej Policji. - W śledztwie bierzemy pod uwagę kilka różnych wersji. Oficjalnie nic nie wiemy o żadnej bójce ani strzelaninie na Niskich Łąkach. Nie dostaliśmy takiego zgłoszenia.
Ale według naszych rozmówców, policjanci na Niskich Łąkach byli. Nie podczas samej bójki, ale chwilę później.
- Mieli wykrywacze metali. Szukali łusek w trawie - opowiadają informatorzy.
Policjanci zaprzeczają. Choć - tak samo jak my - słyszeli o tych wydarzeniach. Wiedzą o dwóch zwalczających się gangach i o pseudokibicach, którym zamarzyła się władza we Wrocławiu.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w śledztwie dotyczącym wydarzeń przy ul. Daszyńskiego motyw wojny gangów to jedna z trzech branych pod uwagę wersji zdarzenia.
Teraz wszyscy w półświatku czekają na odwet za właściciela pubu postrzelonego w nocy z 16 na 17 stycznia.
Policja zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą. Że nad sprawą pracują nie tylko wrocławscy policjanci, ale i Centralne Biuro Śledcze.
- Przegapili to - mówi były wrocławski gangster. - Powstały dwie silne grupy. Wrocław jest zalany narkotykami. A oni zarobili wielkie pieniądze i mają broń. Policjanci na razie niewiele zrobili w tej sprawie.
Naczelnik Beczyński nie zgadza się z tymi zarzutami. Zapewnia, że policja nie przegapiła powstania żadnych grup przestępczych i cały czas monitoruje to, co się dzieje w gangsterskim półświatku. Mówi, że policjanci są też przygotowani na to, że środowiska pseudokibiców zaczną się przekształcać w gangi.
Wrocław od wielu lat uchodził za miasto wolne od zorganizowanych grup przestępczych. Spokój zapanował po tym, jak policjantom z dolnośląskiej komendy wojewódzkiej i Centralnego Biura Śledczego udało się rozbić gangi terroryzujące Wrocław jeszcze pod koniec lat 90.
Były to krwawo zwalczające się grupy. Na swoje usługi miały skorumpowanych policjantów i prokuratorów. Potrafiły wyciągać najtajniejsze informacje.
Ostatecznie jednak zostały zlikwidowane. Przed sądami w kilku procesach stanęło kilkadziesiąt osób. Ostatni z tych procesów - grupy Piotra Sz. ps. Szadok - powinien skończyć się w najbliższym czasie.
Dzieje wrocławskich porachunków gangsterskich
Wrocławskie grupy przestępcze zaczęły powstawać na początku lat 90. w środowisku ochroniarzy dyskotek i klubów nocnych.
Zaczęło się od grupy, której szefem został Leszek C., przed laty mistrz Polski w boksie. Ważną postacią w grupie był też Piotr S. - mistrz świata w taekwondo z początku lat 90.
Na początku działała tylko jedna grupa. Gangsterzy wstawiali swoich ludzi do ochrony dyskotek i agencji towarzyskich.
W roku 1994 Wrocław próbował najechać groźny szczeciński gang kierowany przez Marka M. ps. Oczko. Kilkuset uzbrojonych po zęby przestępców spotkało się w klubie Pałacyk przy ulicy Kościuszki. Na szczęście nie doszło do żadnej poważniejszej bitwy. Po pokojowych negocjacjach "Oczko" wycofał się z Wrocławia. Leszek C. triumfował.
Po kilku latach jego grupa się podzieliła. Pójść miało o coraz większe zyski z handlu narkotykami.
W 1997 roku po raz pierwszy wrocławskie gangi trafiły na czołówki gazet. Zaczęły się napady na agencje towarzyskie ochraniane przez konkurencję. W lipcu 1997 roku - podczas powodzi - przy ul. Jedności Narodowej zastrzelony został mężczyzna. Mówiło się wtedy o "liście śmierci", czyli wykazie osób przeznaczonych do zamordowania.
Po tych wydarzeniach na kilkanaście miesięcy we Wrocławiu zrobiło się spokojnie. W połowie 1999 roku wojna rozgorzała z nową siłą. Była wielka gangsterska bójka na wrocławskim Rynku. Zaczęły płonąć samochody, wybuchać bomby.
Najkrwawszy był luty 2000 roku. Co kilka dni dochodziło do zbrojnych zamachów. Najgłośniejszy - w Centrum Handlowym Korona. Piotr Sz. "Szadok" zginąłby, gdyby nie portfel, w który trafiła kula z pistoletu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?