Zarzuty mediów i polityków sejmowej opozycji wobec prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego mogą okazać się bezpodstawne - tak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy.
Według poniedziałkowego "Superwizjera" TVN Zalewski w czasie, gdy pracował w prokuraturze w Legnicy, miał związek z prześladowaniem w latach 80. legendarnego działacza lubińskiej "Solidarności" Stanisława Śniega. Po tym programie wokół Zalewskiego rozpętała się polityczna burza. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zażądali dymisji prokuratora "czynnie zaangażowanego w prześladowanie opozycji". Minister z kancelarii premiera Sławomir Nowak zapowiedział wyjaśnienie sprawy przez Donalda Tuska.
Ale z dokumentów IPN, do których dotarliśmy, nie wynika, aby Zalewski prowadził śledztwo przeciwko Śniegowi.
Co więc jest niejasnego w przeszłości dzisiejszego prokuratora krajowego?
Swoją karierę zaczynał na początku lat 80. w Prokuraturze Rejonowej w Legnicy, na początku lat 90. został szefem legnickiej Prokuratury Okręgowej. Przed nominacją na szefa polskich prokuratorów kierował wrocławskim wydziałem Prokuratury Krajowej.
Koronnym dowodem obciążającym Zalewskiego ma być dokument podpisany przez niego 9 maja 1985 roku.
Koronnym dowodem obciążającym Zalewskiego ma być dokument podpisany przez niego 9 maja 1985 roku. Zalewski zezwolił funkcjonariuszowi SB Zbigniewowi G. na przesłuchanie Stanisława Śniega - niepełnosprawnego, jednego z najbardziej znanych działaczy "Solidarności" z Lubina.
Z reportażu TVN wynika, że akta politycznych śledztw z Legnicy zostały zniszczone, a dokument z podpisem Zalewskiego to ślad, że to on prowadził śledztwo przeciwko Śniegowi.
Rzeczywiście, wielu akt nie ma. Ale z tych, do których nam udało się dotrzeć, nie wynika, żeby Zalewski był aktywnie zaangażowany w prześladowanie Śniega ani innych opozycjonistów. Trzy lata temu przed legnickim sądem stanął były esbek Bogdan M. Za jego kolegą Zbigniewem G. IPN rozesłał list gończy. Pracowali oni razem.
W aktach śledztwa IPN-u przeciwko esbekom nie ma ani jednego dokumentu z podpisem Zalewskiego.
W aktach śledztwa IPN-u przeciwko esbekom nie ma ani jednego dokumentu z podpisem Zalewskiego. Jest sporo akt podpisanych przez prokurator Ewę Lizak. To ona wydała nakaz przeszukania mieszkania Śniega, a dzień później wydała postanowienie o jego aresztowaniu. W tamtych czasach o pozbawieniu człowieka wolności decydował prokurator, a nie - jak dziś - sąd.
Ewa Lizak jest radcą prawnym w Legnicy. Nie pamięta, co robiła wówczas, ale zapewnia, że ani ona, ani Zalewski spraw politycznych nie prowadzili.
Pomiędzy 2 maja a 16 lipca 1985 roku zezwolenia na widzenie z aresztowanym Stanisławem Śniegiem podpisywało czterech różnych legnickich prokuratorów, w tym raz Zalewski i dwa razy prokurator Ewa Lizak. On jeden wydał zgodę na przesłuchanie przez esbeka. Pozostałe zezwolenia dotyczyły widzenia z adwokatem. Zalewskiego nie było też na procesie Śniega, kiedy zażądano dla niego dwóch lat więzienia.
Czy prokurator, który nie prowadził śledztwa, mógł wydać zgodę na widzenie z aresztowanym? Nasi rozmówcy nie są zgodni. Były legnicki prokurator twierdzi, że w razie nie-obecności prowadzącego sprawę zezwolenie podpisałby szef, a nie inny prokurator.
Ale inni prawnicy pamiętający ówczesne realia - na przykład znany legnicki adwokat Piotr Rojek - nie wykluczają, że Zalewskiemu podsunięto do podpisu dokument w zastępstwie kogoś, kogo nie było.
W takiej sytuacji Zalewski miał prawo nie wiedzieć, że Stanisław Śnieg to niepełno-sprawny opozycjonista.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?