Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Media, urazy i Polar Team

Michał Sałkowski
Robert Jończyk
Robert Jończyk Tomasz Bolt
Rozmowa z Robertem Jończykiem, trenerem KGHM Zagłębia Lubin

Jest Pan zadowolony z obozów w Turcji. Założenia poczynione przed wyjazdem udało się zrealizować?

Mogę powiedzieć krótko - tak. Jestem zadowolony. Z dwóch powodów. Po pierwsze, mogliśmy trenować na zielonej trawce, była niezła pogoda (śmiech). Pamiętam, jak wyjeżdżaliśmy na drugi obóz w połowie lutego, to panowała w Polsce sroga zima. Wróciliśmy parę dni temu i proszę, teraz jest zupełnie inaczej. Można powiedzieć, że to my przywieźliśmy wiosnę do kraju. Po wtóre, tak przygotowanie motoryczne, jak i taktyczne jest już na dobrym poziomie. Choć braki jeszcze są i to na ich wyeliminowaniu skupimy się w najbliższym czasie.

Kto jeszcze sprawdzi waszą formę przed startem I ligi?

Siódmego marca rozegramy sparing z Miedzią. Tak, by stopniowo wejść już w cykl ligowy. Tydzień po tym meczu czeka nas inauguracja z Górnikiem Łęczna.

Jest Pan ukontentowany ruchami transferowymi poczynionymi przez klub, czy można było spożytkować to okienko lepiej?

I tak, i nie. Cieszę się, że udało się zrealizować mój postulat sprowadzenia do klubu Szymona Kapiasa i Łukasza Ganowicza. Jak wiadomo, nasza obrona została uszczuplona przez kontuzję Grzegorza Bartczaka, więc trzeba było szukać alternatywy. W ostatnich sparingach ta nowa para stoperów spisuje się coraz lepiej. Nic, tylko temu przyklasnąć. Wśród wzmocnień jest też Portugalczyk Joel Pires. W ostatnim meczu z Ventspils wszedł, zdobył gola. Cóż, możemy mieć z niego naprawdę dużą pociechę.
Niestety, niemal w ostatniej chwili do Bełchatowa przeniósł się Mate Lacić. Stało się to dosyć późno, nie mieliśmy już za dużego pola manewru. To była autonomiczna decyzja Mate, nikt go z klubu nie wyrzucał. Mogę domniemywać, że nie wytrzymał presji konkurencji w środku defensywy, widział rosnąca formę u innych. Wpływ mogła też mieć osoba Rafała Ulatowskiego, z którym wcześniej pracował. Jednak to wszystko dywagacje.

Co się dzieje ze zdrowiem szkieletu Zagłębia Lubin, czyli Michała Stasiaka, Ilijana Micanskiego i Michała Golińskiego?

Niestety, nie mam dobrych wieści. Stasiak dalej boryka się z urazem dysku, choć początkowe ustalenia mówiły, że jest to kontuzja miednicy. Trzeba jasno stwierdzić, że nie jest to uraz nowy. U Michała zdiagnozowano go już kilka miesięcy temu, lecz wtedy prawdopodobnie go tylko zaleczono i grał. Nie jest to efekt tegorocznych treningów. Teraz podjęliśmy decyzję, żeby rozpocząć pełne leczenie. Co wyklucza Michała z gry na co najmniej 3 tygodnie, w optymistycznej wersji. Trzeba też wziąć pod uwagę, że zagrał on tylko w jednym sparingu okresu przygotowawczego i praktycznie nie mógł uczestniczyć w przedsezonowych zajęciach.

A Micanski, który jesienią we wszystkich rozgrywkach strzelił 21 goli?

Jeszcze przed przygotowaniami poddał się operacji pachwiny i w pierwszych meczach sezonu na pewno nie zagra. Choć na drugim obozie zaczął już treningi czysto piłkarskie. Co prawda, jedynie na 50 procent, ale na pewno dobrze to rokuje. Powinien wrócić wcześniej niż Stasiak.
A drugi strzelec ekipy - Goliński, który ma problemy z prawą nogą? Najpierw na obozie w Turcji przyczynił się do tego Kowbel, potem swoje wejście dołożył Jasiński...

O grę Michała jestem spokojny, rekonwalescencja przebiega optymistycznie. On sam zagrał już przecież 55 minut w sparingu z Ventspils. Nie ma więc żadnych obaw.

Odnoszę wrażenie, że w czasie, gdy piłkarskie Zagłębie było w Turcji, to drugie, medialne, zrobiło furorę. Mowa o artykułach czwartej władzy podczas waszej nieobecności. Na jednym z treningów Michał Goliński rzucił sprzętem, zszedł z boiska i powiedział, że trenować w ten sposób nie będzie...

Bzdura. Taka sytuacja kompletnie nie miała miejsca. Wyjaśnię to raz na zawsze. W klubie zaszła rewolucja kadrowa - zmienił się jesienią cały sztab szkoleniowy, zmienił się też treningowy warsztat. Początkowo zawodnicy mieli wątpliwości co do niego, mówili, że trenujemy za lekko. Że wcześniej przez lata trenowali w inny sposób. Wtedy siadaliśmy, rozmawialiśmy, wyjaśnialiśmy niepewności. Tak było też z Michałem. Ale żadnych scen nie było.

Ponoć posiłkujecie się też i nauką...

Owszem. I tu też zawodnicy zapoznali się z nowym programem monitorującym trening - Polar Team System 2, którego używamy podczas zajęć. Mają go bodaj tylko trzy kluby w Polsce. Dzięki niemu mogę z niemal matematyczną dokładnością rozplanować jednostki obciążeniowe czy motoryczne, żeby trening nie był zbyt inwazyjny dla organizmu. Tak zawodnicy, jak i zarząd przekonali się, że teraz już nie ma mowy o urazach przeciążeniowych, są oczywiście urazy typowo piłkarskie, które w ferworze walki są w ten sport wkalkulowane. Sami gracze w przerwach między treningami mogą zajrzeć do tego programu i mieć wgląd w poczynione postępy. Nauczyliśmy ich bowiem, jak interpretować odpowiednie parametry. I tu pojawia się zasada świadomości, bardzo ważna w metodologii trenerskiej. Zawodnicy sami nabierają przekonania, że praca idzie w dobrym kierunku. Czują przecież, że forma rośnie. I co nader istotne, nie muszą bazować wyłącznie na zdaniu trenera. Mają do dyspozycji program, w który mogą zajrzeć, przekonać się, że wskaźniki idą w górę. Oprócz odczucia, mają też więc namacalne dowody.

Zmieniliście też podstawowe ustawienie taktyczne na 4-3-3...

Tak, i zawodnicy przekonali się też do taktyki. Ostatnio zaczęła już ona bardzo dobrze zdawać egzamin. Sami zawodnicy podchodzą z entuzjazmem i mówią: Trenerze, nigdy się tak dobrze nie czułem, ta taktyka jest naprawdę dobra, jak dla nas stworzona... Ale o takich pozytywach oczywiście nikt nie napisze.

A co z rewelacjami prasowymi, jakoby zarzucił Pan Stasiakowi symulowanie urazu, bo stoper chciał wymusić powrót do kraju, by zacząć rozmowy ws. transferu do kontrkandydata do awansu - Widzewa Łódź?

Kolejna horrendalna bzdura. Nie wiem, po co ktoś wymyśla takie rewelacje i to w momencie, gdy drużyna zaczyna się krystalizować, gdy budujemy atmosferę przed najważniejszymi meczami. Sami zawodnicy - Goliński i Stasiak - stanowczo dementowali te plotki. Jak mógłbym zarzucać symulowanie Michałowi, jeśli widziałem, że na treningu nie może normalnie chodzić, widziałem, że go bolało, że cierpi. Teraz też jestem w stałym kontakcie i z nim, i z lekarzami. Jestem naprawdę żywo zainteresowany zdrowiem Michała. A tu nagle takie niestworzone historie dziennikarzy, których nazwisk nie będę wymieniał. To wysoce nieetyczne.

Na portalach internetowych pojawiła się też informacja o specyficznym zakładzie wśród piłkarzy. Który z nich nazwie Pana "trenerem", płaci 50 złotych do, nazwijmy to, zawodniczej kasy. Jak się dowiedzieliśmy, taki system miał miejsce w Zagłębiu, ale w przypadku innego trenera - Adama Fedoruka. Czy w Pana przypadku jest podobnie?

Krótko. Niech odpowiedzią na to pytanie, będzie fakt, że od początku każdy z zawodników, na czele z kapitanem Michałem Stasiakiem, zwraca się do mnie per "trenerze". Nikt nie mówił do mnie inaczej. Oczywiście mówię o tym, co na treningach, na meczach, nie wiem, jak jest poza "klubem"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska