Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcowie wciąż szukają swoich dzieci na Słowacji

Piotr Odorczuk
Anna Wancław, mama zaginionego na Słowacji Kuby, przez cały wczorajszy dzień składała zeznania w komisariacie policji w Krakowie. Oddała też materiał genetyczny do ewentualnych badań identyfikacyjnych.

Po męczącym dniu wracała nocnym pociągiem do Gdańska. - Ciężko mi. Nie mogę sobie z tym poradzić - jej głos się łamie. Dziecko zaginęło dwa tygodnie temu na Słowacji, a ona właśnie jedzie
w drugą stronę.

Na Słowacji zostali ojcowie pary zaginionych studentów. Bez chwili wytchnienia szukają swoich dzieci. Ciągle pojawiają się nowe tropy i nowi świadkowie, dlatego zdesperowani ojcowie nie odpuszczą.

- Udało nam się ustalić, że prawdopodobnie Kuba z Olgą byli widziani niedaleko miejscowości Dedinky na południu Słowackiego Raju - mówi Mirosław Witczak, ojciec zaginionej Olgi. - To musiało być
w poniedziałek 24 listopada. Zakładamy, że dzień później, we wtorek 25 listopada, około godz. 15 widział ich pan Hossa na szlaku - opowiada Witczak.

Kolejny dzień poszukiwań potwierdza tylko słuszność wcześniejszych teorii. Wczoraj Kazimierz Wancław i Mirosław Witczak dotarli do osób, które widziały Kubę z Olgą tego samego dnia co Hossa, czyli we wtorek 25 listopada. Między godz. 11 a 13 mieli oni robić zakupy w Cingowie. Ekspedientka pamięta, że Kuba płacił kartą.

- Wiemy, że Kuba miał konto, które sam zakładał - opowiada Kazimierz Wancław, ojciec Kuby.

  • Jednak nie możemy się dowiedzieć, czy ktoś z niego w ogóle korzystał i kiedy. Bank zasłania się ochroną danych osobowych - wtóruje mu tata Olgi. - Dopiero wczoraj mama Kuby wystąpiła
    w Krakowie do prokuratora, żeby przekwalifikował zgłoszenie z zaginięcia na porwanie. To umożliwi uzyskanie danych z banku - wyjaśnia Witczak.

Obaj ojcowie zapewniają, że doceniają działania słowackich służb, które traktują każdą nową informację bardzo poważnie. Dlatego właśnie ojcowie Kazimierz Wancław i Mirosław Witczak nie myślą nawet o wyjeździe z Polski.

- Zostaniemy tu tak długo, jak będzie trzeba - mówi tata Olgi. Jednak i on nie kryje, że liczy się
z najgorszą możliwością. - Teraz to chyba tylko psy mogą znaleźć ciała naszych dzieci. Chyba że ktoś je porwał. Ale to też nie wróży zbyt dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska