Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słynna koziniecka straż poszła z torbami

Marek Bartosik
Tymi samochodami kozinieccy strażacy odśnieżali ulice. Teraz, gdy straż zbankrutowała, będą już tylko gasić pożary
Tymi samochodami kozinieccy strażacy odśnieżali ulice. Teraz, gdy straż zbankrutowała, będą już tylko gasić pożary Marek Bartosik
OSP w Kozińcu jest teraz pod lupą prokuratury. Nikt do końca nie wie, ile wynoszą długi.

W Kozińcu nad zaporą w Świnnej Porębie - dorosłe, czerstwe chłopy ocierają z policzków łzy. - Co myśmy z tą naszą strażą zrobili? - powtarzają pytanie, na które odpowiedzi szuka dziś także, razem z biegłym księgowym i grafologiem, wadowicka prokuratura. Ochotnicy z Kozińca to była potęga znana w całym, przynajmniej strażackim, kraju, a została po niej kupa złomu i długów.

Sumy padają różne. Najmniejsza to prawie 200 tys. zł, niektórzy mówią, że nawet pół miliona. I nikt nie wie, jakie te długi ostatecznie są. Zresztą co tam pieniądze. I tak najgorszy jest wstyd. Jeszcze kilka lat temu ochotnicy chwilami dusili się od nadmiaru pieniędzy, obracali milionami.

To była potęga w strażackim świecie. Została po niej kupa złomu i długów

Przechwalali się, że w całej gminie rozwiązali problem bezrobocia, bo ludzie pracowali nawet w Norwegii. Co więc się stało, że teraz musieli złożyć do sądu wniosek o upadłość? Głupota czy złodziejstwo? - Najpierw głupota, potem złodziejstwo - mówi z namysłem jeden z kozinieckich strażaków.

Jak na Małopolskę, to straż w Kozińcu jest młoda. W 1969 r. zakładali ją tu ojcowie tych, którzy dzisiaj ronią nad nią łzy. Do pożarów jeździli końmi. Po 15 latach dorobili się gaśniczego żuka, w dawnym magazynie nawozów sztucznych powstała remiza. Straż się niby rozwijała, ale ciągle uzależniona była od dotacji. Aż w 2001 roku druhowie postanowili, że będą nie tylko gasić, ale i zarabiać. I tak zaczęło się budowanie potęgi kozinieckiej straży, czyli jej działalność gospodarcza. Motorem przedsięwzięcia stał się prezes OSP Krzysztof Sitko.
OSP w Kozińcu - obok pojazdów do gaszenia pożarów - dysponowała już wtedy kilkoma samochodami ciężarowymi. Pochodziły ze strażackiego albo z wojskowego demobilu. Dostali je za darmo albo za całkiem psie pieniądze. Sami je remontowali.

Dziś można je zobaczyć na niewielkim, ogrodzonym placyku przy remizie. Mimo wiosny buchającej z każdego kąta, auta ciągle mają podwieszone pod przednimi zderzakami wielkie, żółte pługi odśnieżne. Tymi pojazdami w poprzednie zimy strażacy wyjeż- dżali na drogi w całej swojej gminie Mucharz, by je odśnieżać. Ochotnicza Straż Pożarna z Kozińca po prostu wygrała przetarg na takie roboty, choć jej prezes i skarbnik Tadeusz D. (dziś ma status podejrzanego przez prokuraturę) byli wśród gminnych radnych. - Były kontrowersje, czy to konflikt interesów, ale prawnicy zapewnili, że nie - tłumaczy dziś wójt Mucharza, Wacław Wądolny.

Na posiedzeniach rady dochodziło do awantur. Soczyste k... latały po sali

Sposobów na zarabianie pieniędzy strażacy znaleźli jeszcze kilka. W sąsiedniej Świnnej Porębie od ponad ćwierć wieku powstaje sztuczne jezioro. Końca budowy nie widać, ale ciągle trzeba na niej coś wozić. Chętnych do roboty jest oczywiście wielu, lecz firma, która zaporę buduje, musi żyć w zgodzie z okolicznymi mieszkańcami. Wójt Wądolny przyznaje dziś, że pomagał strażakom w uzyskaniu zleceń na budowie.

Jeden z samochodów przerobili na maszynę do oczyszczania jezdni z błota wywożonego tam z budów na kołach ciężarówek.

Pieniądze wykopywali nawet spod ziemi. Na budowie zapory pracują ekipy archeologów, którzy badają teren zbiornika przed jego zalaniem. Potrzebują ludzi do pomocy przy wykopaliskach. Tym też zajęła się straż z Kozińca. Najpierw tylko w Świnnej Porębie, potem na przykład w Wojniczu i Krakowie przy budowie autostrady A-4. Bywały miesiące, że dawali pracę trzydziestu ludziom, a miesięczne zyski z tej jednej "działki", jak oblicza ówczesny skarbnik, wynosiły nawet 30 tysięcy złotych.
Interesy OSP w pewnym momencie sięgnęły aż fiordów. W Norwegii pracuje kuzyn jednego ze strażaków. Ma tam kontrahenta, który zajmuje się przetwórstwem tworzyw sztucznych. Potrzebował ludzi do pracy. Pośrednikiem była OSP.

- Stać nas było na wszystko - opowiada Zbigniew Radwan. Jest prezesem sekcji tenisa stołowego, jaką parę lat temu utworzono przy kozinieckiej straży. Wcześniej trenował pingpongistów w wadowickim klubie. Ale gdy OSP się wzbogaciła, pojawił się pomysł, by stamtąd przenieść sekcję do Kozińca. Sportowcy dostali nowy sprzęt dla kilku drużyn, w każdej chwili mogli właściwie bez ograniczeń korzystać z busów. Kiedy awansowali do drugiej ligi, znalazły się nawet pieniądze na premie po 500 zł na głowę.

Podatków od zysku z biznesów strażacy nie płacili, bo przeznaczali je na działalność statutową, czyli gaszenie pożarów i zakupy sprzętu. Jeździli na wojewódzkie i ogólnopolskie zawody strażackie, dostawali nagrody. Gdy zdobyli nowe auta strażackie, zostali mocnym punktem krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego.

Mówiło się o nich, że jadą do pożaru zanim wadowicki dyspozytor naciśnie alarmowy guzik.
W pewnym momencie do OSP należało już 150 osób. Jeśli wziąć pod uwagę, iż Koziniec ma 650 mieszkańców, to widać, że wieś zamieniła się w małą republikę strażacką. Przynajmniej dwa razy w roku zjeżdżali do niej strażaccy notable z Krakowa i Warszawy. Waldemar Pawlak, prezes OSP, w Kozińcu wprawdzie się nie pojawił, ale przyjmował druhów z Kozińca w Warszawie.

Organizowali dożynki, inne święta. Koziniec żył strażą. - To takie strażackie myślenie: jeśli są ochotnikami, wszystko robią społecznie, to nie muszą pilnować papierów - mówi dziś wójt Wądolny. Efekty tego sposobu prowadzenia interesów od kilku lat zaczęły się pojawiać coraz częściej, choć OSP obsługiwała księgowo wyspecjalizowana firma. Władysław Radwan był szefem komisji rewizyjnej. Dzisiaj bezradnie rozkłada ręce.
- Mogliśmy sprawdzać tylko te papiery, które nam skarbnik dawał. A tam wszystko było w porządku - tłumaczy. Aż do momentu, kiedy okazało się, że w kasie brakuje 9 tys. Ale wtedy myślał, że skarbnik się pomylił.

Coraz częściej pojawiały się skargi, że OSP nie płaci podwykonawcom. Ci przychodzili na skargę do wójta, do kozinieckiego sołtysa Stanisława Adamczyka. Ten stara się dziś mówić o straży tak "krajem piekła, krajem nieba", bo boi się awantur ze strażakami. Przyznaje, że liczył na ich uczciwość. Ale skarg przybywało. Na posiedzeniach rady gminy coraz częściej dyskusje na jakikolwiek temat kończyły się problemem OSP w Kozińcu. Dochodziło do awantur, soczyste k..wy latały gęsto po sali.

Prezes i skarbnik OSP tłumaczyli kolegom z rady, że wszystko jest popłacone. Taki stan trwałby może, gdyby jeden z podwykonawców nie uparł się w dochodzeniu swojego. Powody miał poważne, bo chodziło o 50 tys. zł. Skarbnik Tadeusz D. utrzymywał, że jego należność jest uregulowana. Pokazywał przelew na 55 tys., ale przedsiębiorca udowadniał, że dostał tylko pięć tysięcy.

W końcu mleko się rozlało. Rok temu do prokuratury trafiło doniesienie o popełnieniu przestępstwa przywłaszczenia mienia. I zaraz okazało się, że długów jest jednak znacznie więcej, nowe ciągle wychodzą na jaw, a razem przekraczają znacznie wartość majątku OSP. Zarząd zdecydował się więc niedawno na złożenie do sądu wniosku o ogłoszenie upadłości strażackiego biznesu.

Skarbnikowi zarzuca prokuratura niegospodarność, która miała spowodować straty rzędu 185 tysięcy złotych. On sam przestał się pojawiać na posiedzeniach rady Mucharza i jej komisji. Koziniec tymczasem zachodzi w głowę, czy to możliwe, by za to, co w straży się wydarzyło, odpowiadał tylko skarbnik, młody niedoświadczony chłopak.

On zresztą milczy, gdy pytać go o sfałszowany, według grafologa, dokument księgowy. Uważa jednak, że to prezes próbuje czyścić papiery za wszystkie lata od 2001 r., kiedy OSP prowadziła działalność gospodarczą. On odpowiadał za nią tylko przez ostatnich kilka lat. Krzysztof Sitko nie odbiera telefonu. Jest zresztą byłym prezesem. Podobnie jak cały zarząd nie dostał absolutorium. Nowy zarząd chce już skupić się tylko na gaszeniu pożarów i czeka na wyznaczenie syndyka.

W tym roku koziniecka OSP obchodzi 40-lecie. Miała być wielka impreza z udziałem mnóstwa gości. Będzie tylko msza św. za strażaków. Bo ktoś musi jednak pożary gasić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska