Roger Scruton: Kochajcie wiedzę

Rozmawia Tomasz Pompowski
Tomasz Pompowski rozmawia z Rogerem Scrutonem, pisarzem i filozofem, o tym, czy warto iść na wyższe studia, czego uczyć w szkole podstawowej oraz w jaki sposób Polska może uniknąć drenażu mózgów.

Od 1989 roku prawie pięciokrotnie wzrosła liczba młodzieży studiującej. Czy powinniśmy się z tego cieszyć?
W Polsce pod rządami komunistów szkolnictwo wyższe zostało zrujnowane przez ideologię. Szkół na niższym poziomie system nie dotknął na szczęście w takim stopniu, jak stało się to w innych państwach za żelazną kurtyną. Choćby w Rosji, Rumunii czy Bułgarii. Tam zupełnie zablokowano nauczanie historii, a literaturę dostosowano do wymagań propagandy. Nie lepiej było z nauczaniem przedmiotów ścisłych. Na przykład w Bułgarii fizyka sprowadzała się do nauczania o odkryciach radzieckich uczonych. W Polsce nauczyciele sprzeciwili się tak daleko posuniętej ingerencji w program. Wiele zależało od ich osobistego wkładu, doświadczenia i zdolności nauczania. Skutkiem tego młodzież w Polsce jest dużo lepiej wykształcona niż w Wielkiej Brytanii. Jednak w czasie komunizmu dostęp do studiów wyższych nie był tak powszechny jak dziś, gdy prywatne uczelnie oferują swoje usługi. Wymierne efekty tego wzrostu będą widoczne dopiero po upływie kilku dekad. Będzie wtedy można ocenić stopień rozwoju państwa.

Czy powinniśmy zachęcać ludzi, by jeszcze częściej szli na studia? Czy może powinniśmy iść w przeciwnym kierunku?
To problem dla nas wszystkich. Z pewnością bowiem jedynie część ludzi powinna iść na studia. Często powodem, dla którego młodzi ludzie decydują się na kontynuowanie nauki, nie jest chęć zdobycia wiedzy, ale przedłużenia sobie młodości o kolejne dwa lata. Prawda jest jednak taka, że wielu z tych ludzi nie powinno iść na studia. Tracą oni tylko w ten sposób czas, w którym poziom ich aktywności jest wysoki. Mogliby tę energię spożytkować w inny, lepszy sposób. Powinni więc iść tylko ci, którzy na tym potrafią skorzystać...

Jaki procent powinien iść na studia? Przecież społeczeństwo potrzebuje także ludzi ze średnim wykształceniem.
Wszyscy korzystamy z ogólnego poziomu wykształcenia. Z podstawowej wiedzy matematycznej, historycznej itd. Szkoły średnie powinno kończyć więc jak najwięcej osób. Każde jednak społeczeństwo potrzebuje pewnego odsetka ludzi, którzy nie mają wykształcenia wyższego. Gdy zbyt duży procent kończy wyższe uczelnie, społeczeństwo, kraj traci zdolność do kierowania sobą. Społeczeństwo potrzebuje także ludzi mniej wykształconych. Gdy za duży procent studiuje - wartość wykształcenia spada.

W Wielkiej Brytanii obserwujemy pewien proces: im więcej ludzi idzie na studia, tym mniej zainteresowanych jest tym, co wynika z takiej edukacji. To, co stanowi o sensie wyższego szkolnictwa, jak matematyka czy języki, staje się coraz mniej popularne. To problem uczelni. Na nich coraz częściej prowadzący zajęcia zadają sobie pytanie: co dzieciaki z tego wyniosą. Nie ma w tym nic złego, dopóki w ślad za nim nie pójdzie kolejne, bardziej zgubne: czy to, czego ich uczę, jest właściwie im potrzebne. Właśnie z tych pytań wyrosły wszystkie porażki systemów edukacyjnych w ostatnich latach: rozwój efemerycznych kierunków nauki, unikanie wysiłku, obcinanie wymagań wszelkim kosztem, nawet kosztem wiedzy. Ludzie idą na zupełnie bezwartościowe kierunki, takie właśnie jak studia mediewistyczne czy gender studies. To jest konsekwencja jednego z najbardziej szkodliwych założeń naszych czasów: że nauka powinna służyć tym, którzy ją pobierają.

A komu ma ona służyć?
Nauczanie nauczyciela to nie jest forma usługi dla uczniów. Prawdziwy nauczyciel traktuje ucznia jako wkład do nauki. Oczywiście, nauczyciele kochają swych podopiecznych - ale naukę kochają jeszcze bardziej. I dlatego wkładają wiedzę do mózgów, które przetrwają dłużej niż ich własne. Metody nauczycieli nie sytuują w centrum ucznia, ale naukę, skupiają się na temacie - nie na rozważaniach o przydatności jakiejś partii wiedzy. Właściwie wykształcona osoba to bowiem taka, od której określoną partię wiedzy wyegzekwowano.

Na Zachodzie obowiązuje zasada ustawicznej edukacji, będąca elementem współczesnego, mobilnego społeczeństwa. Co Pan o tym sądzi?
To bardzo ważna zasada, gdyż ukończenie studiów i rozpoczęcie pracy nie daje nam już pewności spokojnego doczekania emerytury. Gdy zdobędziemy już pewne doświadczenie zawodowe, dużo lepiej wiemy, jaka wiedza konkretnie jest nam potrzebna. I powinniśmy ją zdobyć. W ten sposób ludzie przeszli do etapu trwającego całe życie samokształcenia. I nawet nie chodzi tu o to, że nam się to zwyczajnie opłaca. Takie samokształcenie jest wartością samą w sobie - i szkoły w ten sposób powinny je zaszczepiać swym wychowankom.

Taki system działa w Niemczech. Po szkole podstawowej młodzież idzie do szkół przyuczających do zawodu. Idzie na kilka lat do pracy i dopiero potem decyduje się na wybór konkretnego kierunku studiów.
Niestety, ta zasada pięknie wygląda tylko na papierze, w praktyce jest trochę gorzej. W Wielkiej Brytanii, lecz także we Francji czy w Niemczech do kategorii nauki pretendują przedmioty, które nimi nie są. Są natomiast zwykłą stratą czasu. Musimy je zlikwidować.

A czy ważna jest nauka logiki od najmłodszych lat?
Nie. Logika jest za bardzo skomplikowana. O wiele bardziej od matematyki. W Polsce jest wielka tradycja tej dyscypliny, zajmowali się nią Władysław Tatarkiewicz czy Jan Łukaszewicz. Ale to jest nauka możliwa dopiero po zgłębieniu matematyki i filozofii.

W Polsce mamy od dawna dyskusję o tym, czy do szkół należy wprowadzić wychowanie seksualne. Pan by wprowadził?
Takie zajęcia tylko zachęcają do bezwstydności. Zacierają różnice między nami i innymi zwierzętami, demitologizują sferę życia, która zwyczajowo uchodzi za tabu. Wstyd, według współczesnych interpretacji, to staroświecka przypadłość. Inicjacja seksualna oznacza przezwyciężenie tej "negatywnej" emocji, odrzucenie niepewności i radość z udanego seksu. Pytanie tylko gdzie, z kim i z jaką płcią - bo to wszystko jest kwestią osobistego wyboru. Edukacja seksualna nie jest przecież po to, by udzielać odpowiedzi na takie pytania, lecz po to, by umieć je sobie zadać. W ten sposób zachęcamy młodzież do niedojrzałego i odhumanizowanego zainteresowania własną seksualnością. Uważam, że wstyd nie jest luksusem czy skłonnością, z której należy szydzić, lecz nierozłączną częścią człowieka. To emocja, bez której nie można rozwijać prawdziwego pożądania seksualnego. I jeśli istnieje coś takiego jak prawdziwa edukacja seksualna, to przede wszystkim powinna zachęcać do wstydu, a nie go odrzucać.

W Polsce mamy też inny problem. Kształcimy ludzi, a oni potem wyjeżdżają do innych krajów. Jak powstrzymać ten trend?
Taką musicie zapłacić cenę za przyjęcie was do Unii Europejskiej. A poważnie, jest to konsekwencja zniesienia granic dla rynków pracy. To jest moim zdaniem jedno z najwspanialszych osiągnięć Unii. Dziś Polacy pracujący za granicą ze swoich podatków opłacają edukację naszych studentów.
Niestety dla was jedynym wyjściem jest renegocjacja traktatu. Nie będzie jednak bezrobocia, jeżeli będzie można się dowolnie przemieszczać bez ograniczeń. Nie ma zapotrzebowania na lekarzy w prymitywnej wiosce w Afryce, jednak gdy już tam jakiś przyjedzie, okazuje się, że nie można się bez niego obejść.

Jak ważna jest edukacja we współczesnym społeczeństwie? W rywalizacji pomiędzy państwami?
To trudne pytanie. Z pewnością wpływa ona na jakość gospodarki kraju. W Chinach stosunkowo mało ludzi się kształci, lecz system edukacyjny jest niezwykle wydajny. Mają stosunkowo mało wykształconych ludzi, którzy jednak potrafią się dostosować do realiów nowoczesności. Nawet przy braku w pełni wolnej gospodarki.

Które dziedziny nauczania są najistotniejsze z punktu widzenia rozwoju nowoczesnej gospodarki?
Z pewnością ważne jest prawo. Zrozumienie tego, czym jest prawo, pozwoliło dostosować system prawny do realiów. Po drugie łacina i greka. Nauczyła nas ona rozumieć trudne teksty, jak je czytać. Dlatego nie zgadzam się z tymi, którzy wołają, by wycofać te martwe języki ze szkół, gdyż młodzież z ich uczenia się nic nie ma.
Moja odpowiedź na takie zarzuty jest prosta: młodzież może nie zyskuje, ucząc się ich, ale zyskuje kultura. A ponieważ kultura jest częścią wiedzy, więc w interesie nauczycieli jest pilnować uczniów, by ją poznawali.

Jaki jest sekret sukcesu zachodniego systemu edukacji?
On przede wszystkim zachęca młodych ludzi do tego, by zdobywali wiedzę dla siebie, nie dla swojej kariery. Gdy będą ją zdobywać dla samych siebie, osiągną sukces. Jeżeli jednak patrzą na wiedzę poprzez pryzmat użytkowości i kariery - jest ona na nic.

Roger Scruton - Jeden z najwybitniejszych myślicieli współczesnych czasów. Ukończył filozofię na Cambridge. Jego najważniejsze książki: "Przewodnik po filozofii dla inteligentnych" (wydanie polskie 2000 r.), "Co znaczy konserwatyzm" (2002 r.), "Zachód i cała reszta" (2003 r.)

***

Czy Scruton ma rację?

Prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji narodowej: Też chcę łaciny i greki w szkołach

Popieram tezę Scrutona o wprowadzeniu obowiązkowej nauki łaciny i greki do szkół. Co więcej, uważam, że takie zajęcia powinny być prowadzone od najmłodszych lat. Dlaczego? Bo nauka tych martwych języków pomaga wyrobić pamięć, a także zrozumieć konstrukcję języków jako takich. Generalnie jestem zwolennikiem klasycznych przedmiotów nauczania, jak języki, fizyka, matematyka. One odciągają od blichtru nowoczesności, a przede wszystkim fantastycznie kształtują umysł. A właśnie od tego jest szkoła, a nie od uczenia umiejętności praktycznych. Jeśli w programie nauczania będą tylko takie przedmioty jak przedsiębiorczość, to wykształcimy pokolenia nieuków o wąskich horyzontach. Do niczego to nie doprowadzi.

Prof. Marek Rocki, były rektor SGH, senator PO: Nieprawda, że uczeń jest mniej ważny

Nie zgadzam się ze Scrutonem, że szkoła powinna być dla nauczycieli, a nie uczniów. W Polsce sytuacja jest w ogóle chora. Karta nauczyciela doprowadziła do sytuacji, że szkoła stała się królestwem nauczycieli, w którym uczniowie tylko zawadzają. Tymczasem nauczyciel powinien być przede wszystkim entuzjastą próbującym swych podopiecznych zarażać pasją do swojego przedmiotu. To jest właśnie kwintesencja edukacji. Przy takim podejściu nie da się mówić o spadku poziomu nauczania. Tak naprawdę obniżanie wymagań prowadziłoby do demoralizacji nie tylko ucznia, ale także nauczyciela - bo to dowód, że nie wkłada on wystarczająco dużo serca w zajęcia. Nie o to jednak w zawodzie nauczyciela chodzi.

Prof. Mirosław Handke, były minister edukacji narodowej: Owszem, studia nie są dla każdego

Scruton ma rację, mówiąc o bezsensownym pędzie na wyższe uczelnie. W każdej populacji najwyżej jej połowa jest zdolna intelektualnie podjąć trud studiowania. Tymczasem u nas do szkół wyższych idzie prawie 60 proc. osób. Przekroczyliśmy granicę zdrowego rozsądku! Ale to konsekwencja luki w systemie edukacyjnym. U nas idzie się albo do zawodówki, albo na studia. A tymczasem świetnie by tu się u nas sprawdziły zawodowe szkoły pomaturalne. O tym, kto idzie na studia, powinny decydować potrzeby rynku, a nie moda każąca każdemu po maturze iść do słabej uczelni na bezsensowne studia humanistyczne. Takie placówki kształcą tylko bezrobotnych - a te same osoby miałyby przyzwoitą pracę, gdyby wybrały sensowną szkołę pomaturalną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl