Ekologiczna dieta podbija amerykańskie stoły

Łukasz Słapek
Zamiast wołowiny - drób i ryby słodkowodne, a do tego dużo zielonych warzyw. Walka z globalnym ociepleniem trafiła już na amerykańskie stoły. I to dosłownie.

Za oceanem prawdziwą furorę robi dieta niskowęglowa. Polega ona na unikaniu pokarmów, których wytworzenie wiąże się z wyzwalaniem do atmosfery dużej ilości gazów cieplarnianych.

- Hamburger bez chrupiącego mięsa w środku? - dziwili się studenci Uniwersytetu Redlands w Kalifornii, gdy obsługa stołówki zaczęła wydawać im inne posiłki.

Amerykańskie danie narodowe poza kawałem soczystej zmielonej wołowiny zostało pozbawione także tłuściutkich kawałków bekonu i czarnej fasoli. Bułkę obsypaną sezamem szczelnie wypełniają teraz warzywa i pierś kurczaka. Gdy studenci zaczęli pytać, czy radykalna zmiana menu nastąpiła w trosce o ich zdrowie, od kierownika lokalu usłyszeli, że owszem, w trosce, ale o naszą planetę.

- Wydanie w ciągu roku 80 mln posiłków wg diety niskowęglowej ograniczyłoby emisję gazów cieplarnianych nawet o 25 proc. w ciągu kilku lat - mówi Helene York. Kieruje ona w Ameryce kampanią na rzecz jedzenia, którego produkcja nie zanieczyszcza atmosfery. Jej zdaniem olbrzymie spustoszenie w środowisku powoduje przemysłowa hodowla bydła, gdyż wiąże się to z emisją wielkiej ilości gazów cieplarnianych.

- Wołowina, baranina czy nawet jagnięcina to najgorsze z możliwych źródła białka. Te zwierzęta produkują olbrzymią ilość metanu, który ma 23 razy większy wpływ na powstanie efektu cieplarnianego niż dwutlenek węgla - argumentuje York.

Ale okazuje się, że bezpieczna nie jest nawet dieta wegetariańska. Do wytworzenia jej produktów potrzeba dużej ilości nawozów sztucznych, a podczas ich produkcji do atmosfery trafiają związki azotu. Gaz ten jest prawie 300 razy groźniejszy dla atmosfery niż dwutlenek węgla.

W USA już ponad 400 szkolnych i studenckich stołówek wprowadziło do swych jadłospisów dietę niskowęglową. Na taki sposób odżywiania przechodzą także ci, którym problem globalnego ocieplenia leży na sercu. Nawet tacy giganci zbiorowego żywienia jak Sodexho czy Compass Group rozważają wprowadzenie tej diety w swoich jadłodajniach.

Mało tego, wiele sklepów zaczęło wycofywać z całorocznej sprzedaży owoce, które występują tylko o danej porze roku, bo ich transport z odległych części świata wiąże się z emisją do atmosfery dużej ilości dwutlenku węgla. Z tego samego powodu w niektórych restauracjach nie można już kupić europejskich wód mineralnych.

Z kolei amerykańska sieć fast foodów Bon Appetit rezygnuje z wydawania powiększonych porcji. Ta dieta stawia też na hodowlę ryb słodkowodnych, bo ich transport jest mniej szkodliwy dla środowiska od dowozu ryb złowionych w morzach i oceanach. Miłośników halibuta czy tuńczyka do pstrągów czy pospolitego karpia ma przekonać jedno z haseł ogólnokrajowej kampanii społecznej - "Czy podróżujesz równie często jak twoje sushi?"

- Ludzie powinni świadomie dokonywać wyboru, co zjedzą. Więcej warzyw, a mniej czerwonego mięsa - apeluje Helen York. - I nie marnować żywności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl