Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy Zyty Gilowskiej. Ciepłe oblicze polskiej żelaznej damy

Sławomir Skomra
Zyta Gilowska była jedną z założycielek Platformy Obywatelskiej. Wykładała na KUL. Dwukrotnie była wicepremierem i ministrem finansów w rządach PiS. Zmarła w wieku 66 lat
Zyta Gilowska była jedną z założycielek Platformy Obywatelskiej. Wykładała na KUL. Dwukrotnie była wicepremierem i ministrem finansów w rządach PiS. Zmarła w wieku 66 lat Bartosz Sadowski
- Chyba mam taki sposób na życie: gdy nic już się nie da zrobić, zabieram swoje zabawki i idę sobie - pisała Zyta Gilowska w jednym z listów do Krzysztofa Osiejuka. Część tej korespondencji ujawnił po jej śmierci.

Spotkali się tylko raz - w 2011 roku. Mowa o publicyście, blogerze (nick Toyah) Krzysztofie Osiejuku i prof. Zycie Gilowskiej. Jak wspomina na swoim blogu Osiejuk, rozmowa była krótka, uprzejma i tyle.

To spotkanie, nieoczekiwanie, przerodziło się w korespondencję mailową. Pierwszy list Zyta Gilowska wysłała do Krzysztofa Osiejuka jesienią 2011 r.

Po śmierci pani profesor w kwietniu tego roku, Osiejuk zaczął na swoim blogu publikować część tych listów. Dokonał w nich pewnych korekt - usunął na przykład fragmenty dotyczące szczegółów stanu zdrowia pani profesor.

Pogrzeb Zyty Gilowskiej. Ostatnia droga wicepremier (ZDJĘCIA, WIDEO)

Jaki obraz Zyty Gilowskiej wynika z tych listów? Przede wszystkim potwierdza się to, co mówili o pani profesor jej znajomi - że była osobą głęboko wierzącą. Często pisała o Bogu. Uważała, że niemal wszystko w życiu człowieka zależy od opatrzności.

Przebija przez nie troska o człowieka. Ekonomistka (właściwie była ekonometrykiem) przekładała globalne procesy gospodarcze na los jednostki. Obawiała się skutków - działań banków i polityków - jakie dotkną jednostkę.

Przy tym jasno widać, że Zyta Gilowska była państwowcem - osobą, której szczerze zależało na Polsce.

Można też powiedzieć, że Gilowska przewidziała kryzys związany z kredytami we frankach. Piętnowała tych, którzy zachęcali do brania takich kredytów. Co więcej, krytykowała w ogóle życie na kredyt. Obawiała się, że konsumpcyjne podejście do życia skończy się dla wielu osób tragicznie i będą uzależnieni od banków.

„Żelazna Dama” - tak o niej mówiono, ale z listów wynika, że była bardzo wrażliwa i wiele spraw - prywatnych i zawodowych - mocno przeżywała.

I jeszcze jedno. Gdyby Zyta Gilowska żyła, to oglądałaby mecze Euro 2016. Jak pisała - lubi piłkę turniejową.

Powoli w złym kierunku

„Drogi Panie Krzysztofie, dzisiejszy Pana tekst jest trudny w odbiorze, chyba za bardzo. Pomyślałam sobie, że podrzucę Panu kilka refleksji, może się przydadzą.

Trzeba koniecznie odróżnić położenie biednych, ale głupich ludzi, którzy łapiąc kredyty (zwłaszcza długoterminowe) tracą wolność. To jest obrzydliwa pułapka zastawiana przez tych rozchichotanych smar-kaczy z TVN24 i CNBC, gdzie udają analityków i doradzają „w co inwestować”. Oni mają martwe oczy przegranych oszustów, też są w pułapce, też kredytów, tyle że większej i trwalszej.

Ale inną sprawą jest wydawanie pieniędzy, gdy się je ma. To nie musi być takie głupie, przecież waluty są FIAT (niemające pokrycia w dobrach materialnych - dop. red.), a euro to nawet podwójne fiat money, po co to trzymać, niezbyt wiadomo. Niektórzy uważają, że lepiej wymienić te papierki na jakieś towary, inni, że na złoto, jeszcze inni, że ratunku nie ma.

Osobiście nie mam melodramatycznych skłonności i przypuszczam, że sprawy będą się tak bardzo powolutku toczyć w złym kierunku, że się zorientujemy co powinniśmy robić. Ale oczywiście, pchanie ludzi do sklepów po intensywne zakupy tandety jest miłym zajęciem, jak zresztą zastawianie większości pokus cielesnych (bo nad pokusami duchowymi to jednak trzeba się nagłówkować). Diabeł ma łatwo, zwłaszcza na początku, pięknie to opisał Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie”.

I na marginesie, proszę sobie wyobra-zić, że miałam sposobność mocować się z owym Lejbem Fogelmanem. Wpadłam - dosłownie - właśnie na niego, gdy w marcu 2006 r. wtargnęłam na posiedzenie Komisji Nadzoru Bankowego (wówczas jeszcze w strukturach NBP, pod przewodnictwem L. Balcerowicza), gdzie pełnił rolę głównego doradcy prawnego ówczesnego szefa banku Unicredito Alessandro Profumo (po niedawnych oskarżeniach o pranie brudnych pieniędzy via banki libijskie ten Pan wylądował w Radzie Nadzorczej Gazpromu!).

Wtedy nie dali mi rady, nie dali! Ten Lejb też nie dał, wręcz się „zaprzyjaźniał”. Ale po dwóch dniach zażartych negocjacji wówczas wkroczył K. Marcinkiewicz i osobiście ustąpił! Warto więc mieć na uwadze, że ten Lejb bywa w ciekawych rozdaniach, jest w jakiejś nomenklaturze biznesowo-światowej”.

Ligowej piłki nie lubię

„Szanowny Panie Krzysztofie, bardzo dziękuję za pamięć. U mnie wszystko bez większych zmian, aczkolwiek nie powiedziałabym, że »w najlepszym porządku«. Co tu kryć - od Katastrofy Smoleńskiej nie mogę się w pełni pozbierać, nie mogę i już. Mnóstwo zajęć przestało mi dawać zadowolenie, sporą część swoich wieloletnich prac porzuciłam z własnej inicjatywy i bez żalu.

Moje batalie o »miliony« są przecież śmieszne w obliczu trwonienia »miliardów«, zresztą zapaść semantyczna demoluje praktycznie każdą debatę - ani gadanie, ani liczenie, ani jakieś planowanie chwilowo nie mają sensu, są przeciwskuteczne.

Coryllus (inny bloger i publicysta - dop. red.) ma rację - albo się masowo powie »basta«, albo tak jak jest będzie nadal. Dobrze i jeszcze dobrzej.

Oczywiście, że Pana regularnie czytam (o ile nie wyjeżdżam do pracy i mam pod ręką komputer) z dużą satysfakcją, zresztą Coryllusa też (odważny człowiek i bezczelny, że hej!). Oczywiście, proszę Mu przekazać mojego maila.

Pana nową książkę już kupiłam - tzn. czekam na odbiór. Jest Pan kochany, ale nie wolno tak rozdawać swojej pracy! Oczywiście żartuję, kiedyś chętnie odbiorę obiecany egzemplarz - mam nadzieję, że wraz z dedykacją od Autora. Ale faktycznie transakcja została właśnie zrealizowana. Będę wiernie kupować wszystkie Wasze książki - i Pana, i Coryllusa (ależ to jest narwaniec) - dla siebie i moich najbliższych (syna i siostry). A Wy piszcie. U mnie po staremu, teraz oglądam mecze, ponieważ lubię piłkę nożną turniejową (ligowej już tak nie lubię) i mam trochę uciechy z tego powodu. Wspólnie z mężem oglądamy i jakoś to leci.

Straszne były te przeczucia śp. Leszka Kaczyńskiego („o ile będę żył…”), do mnie też tak powiedział parokrotnie. Za każdym razem byłam zdumiona i zdziwiona i za każdym razem Go »poprawiałam«. Po raz ostatni powiedział tak do mnie 19 lutego 2009 r. A potem ja - sama nie wiem co mnie wtedy »napadło« - powiedziałam do Niego »trzymam kciuki«. Przez telefon. I to był piątek 09.04.2010, ok. 20.00. W przeddzień!

No i teraz ja mam sporo niedobrych przeczuć. Ale pamiętam, jak bardzo się cieszyliśmy na to Euro 2012, ależ byliśmy naiwni”.

Rodzina jest wieczna

„Odeszłam z Uczelni. Po 25 latach! Porzuciłam Instytut (gdzie dyrektorowałam!), Katedrę (którą stworzyłam) itd., itp. Nie zdzierżyłam. Np. na egzaminach w tzw. pierwszym terminie musiałam (naprawdę, musiałam!) stawiać 60 proc. niedostatecznych, a w trzecim terminie... szkoda gadać.

Ale zdecydowała absolutna niezdolność do dalszego zasiadania w tej samej Radzie Wydziału z psychologami. Niezdolność intelektualna, duchowa i fizjologiczna. Nie dałam rady. I nawet nie żałuję.

To straszne - 25 lat z 40 spędzonych na uniwersytetach, z czego ostatnie 10 lat to widoczny gołym okiem ruch jednostajnie przyspieszony - jazda w dół. Jasne, że z tym walczyłam jak lwica, ale to było zawracanie Wisły widelcem.

Z nikim się nie pokłóciłam, nic nagłego się nie stało (w żadnej pracy nigdy się nie kłóciłam, w polityce też nie), ku ogólnemu rozżaleniu odeszłam »z powodu złego stanu zdrowia«.

Chyba taki mam sposób na życie - gdy już nic nie da się zrobić, zabieram swoje zabawki i idę sobie.

Do domu, zawsze do domu. Bo »rodzina jest wieczna« - to cytat z wywiadu pewnej starej wariatki - Włoszki, byłej zwolenniczki Czerwonych Brygad - udzielonego kilka lat temu »Polityce«. Owa Pani (profesor, a jakże) powiedziała to z rozżaleniem i złością, ponieważ potrzebowała aż pięćdziesięciu lat, by dojść do tego wniosku.

Żałuję, ale niestety nie zapamiętałam nazwiska tej osoby, zapadł mi w głowę ten cytat. Piękny, prawda?”.

Globalna gospodarka

„Cieszę się, że znów Pan pisze. Ta trzydniowa przerwa trochę mnie zasępiła. Ładnie Pan dzisiaj napisał. Ale smutno. Przyznaję, że w ubiegły piątek bardzo się wściekałam. Jak nigdy przedtem (chodzi o Marsz Niepodległości - przyp. Toyah). Trzy dni byłam w Warszawie, w pracy (przecież w finansach dzieje się jeszcze więcej niż na warszawskich ulicach).

No a teraz jestem po prostu chora z upokorzenia, jeśli to nie jest skoordynowana »jazda«, to co nią mogłoby być? Jesteśmy głupi, głupi i głupi, strasznie wstyd aż takiej durnoty. Okropna sytuacja. Jątrzenie, ranienie i szyderstwa. Lawina sadyzmu.

Chyba byłam pierwszą osobą, która publicznie powiedziała - w telewizji, w styczniu 2009 r. w programie Moniki Olejnik - że Donald Tusk jest kapryśny i ma skłonność do okrucieństwa. I że Polacy nie potrzebują takiego typu przywódcy, że to nie czasy starożytne.

No i teraz siedzę i myślę - czyżbym się pomyliła? Aż tak?

Coś jeszcze - z tymi »długami europejskimi« to trochę głupiego szukają. Duże europejskie banki finansowały konsumpcję państw PIIGS (w złej sytuacji budżetowej - dop. red.), aby Niemcy mogły plasować tam swój eksport i rozwijać przemysł.

Co ważne, wewnętrzna konsumpcja w Niemczech prawie „stała”, podobnie jak prawie stoi w Chinach, które zrobiły ten sam numer, co europejskie banki, ale na rzecz konsumpcji w USA (Chiny finansowały w ten sposób swój eksport do USA).

W efekcie władze USA miały u siebie święty spokój (na kredyt) i mogły »się umacniać« poza granicami, a w ten sposób podtrzymywać dolara - cały czas drukowanego w ciemno, aż furczało. No, ale któż nie uwierzy walucie imperium? Świat wierzył, to i Chiny »wierzyły«. Teraz wyciągają łapki po amerykańskie firmy (już kupiły np. afrykańskie złoża i grunty rolne), Europa chciałaby podobnie, ale na to Chiny nie pójdą, co to, to nie. Euro to nie dolar. Tu udawać, że się »wierzy« nie ma interesu.

Euro nie jest zwykłą walutą papierową, to jest waluta podwójnie papierowa, dla Europejczyków by wystarczyła, ale do ekspansji dobra nie jest. A zachciało się ekspansji i nie ma gdzie!! USA warują przy swoich (Irak, Libia) i ani rusz. No i jest problem, ponieważ Europa zafundowała sobie (Pokolenie marzec ‘68) taki niby hedonizm. Na kredyt. Tej tandety wystarczyło na tyle akurat, by zniszczyć system wartości (co nawiasem mówiąc, u nas też zbyt lekko poszło) i teraz jest problem. Nikt nie chce »postąpić«, a chętnych do finansowania nie widać. To jest prawdziwe źródło obecnej paniki. Kto da pieniądze? I za co?

W sumie państwa UE będą netto potrzebowały w 2012 roku ok. minimum 800 mld euro, by podtrzymać obecny poziom wydatków publicznych. Netto!!! Są więc dwie możliwości - dodrukuje się (ale aż tyle nie da rady) albo się uruchomi łańcuszek bankructw. Ten łańcuszek dotrze do USA (via tzw. CDS-y) i też zdrowo przetrzepie tamtejsze odnóża tzw. Rynka Finansowego. Konkludując, trwa szukanie kompromisu między imperialnymi interesami państw (USA, Niemcy, Francja, może Rosja) oraz interesami Rynka Finansowego. Chiny zapowiedziały brak zainteresowania, co mnie wcale nie dziwi.

B. bardzo prywatnie […]. Niech ta komedia się skończy. My też zbiedniejemy, ale mniej i nie jesteśmy tak zepsuci. Natomiast nasi celebryci są zepsuci w stopniu mega-europejskim, oni się boją, oni są na etatach u Rynka Finansowego, oni wymagają modlitwy. My zresztą też, ale my chyba z innego powodu. W ogóle Świat wymaga modlitwy, strasznie się pogubiła ta nasza cywilizacja chrześcijańska, gania nas kto chce. A chcą wszyscy, a najbardziej niby swoi.

Uff... Ale się rozpisałam. Piszę prywatnie rzecz jasna, staram się odwzajemnić Pana trud. Ale jestem zadowolona. Przynajmniej jednej osobie wyłożyłam »kawę na ławę«. Niech Pan z tym zrobi co chce, właściwie to nie wyszłam poza tezy z wywiadu dla portalu »w polityce«, może Pan to przedstawić jako własne wnioski z tego wywiadu. Nie wolno tylko jednego - napisać czego ja im życzę. To jest życzenie sekretne. Bo w Polsce jest średniowiecznie - kto pierwszy krzyknie »pożar«, jest brany za podpalacza. Na to pójść nie mogę”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski