Leszek Balcerowicz - człowiek, który za swoje poglądy dałby się pokroić

Dorota Kowalska
Leszek Balcerowicz
Leszek Balcerowicz Piotr Smolinski
Nie zmarnował w życiu ani chwili. Wchodzi po schodach biegiem, kiedyś w samochodzie woził kryminał w języku angielskim i czytał go stojąc w korkach, aby szkolić język. Dzisiaj podjął się kolejnego wyzwania, jedzie na Ukrainę.

Leszek Balcerowicz znowu działa. Został właśnie doradcą prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Wiadomo, że rozmowy o pomocy w ukraińskich reformach trwały jeszcze w zeszłym roku. Wówczas Balcerowicz był na Ukrainie trzy razy. I podjął decyzję. Razem z nim do naszych wschodnich sąsiadów jedzie Jerzy Miller, szef MSWiA w rządzie Donalda Tuska i były wojewoda małopolski oraz Mirosław Czech ze Związku Ukraińców w Polsce.

- Najważniejsza funkcja to współtworzenie i współprzewodniczenie grupie strategicznych doradców. Grupa doradców ma pracować dla wszystkich władz Ukrainy, żeby poprawić koordynację i móc przyczynić się do polepszenia podejmowanych przez nich decyzji - mówił Balcerowicz w RMF FM. Dodał, że od lat interesował się Ukrainą. - Jej pomyślność jej strategicznie ważna dla Europy, w tym dla Polski - zaznaczył.

Wyjazd Leszka Balcerowicza na Ukrainę jest dla wielu sporym zaskoczeniem. Ostatnio Balcerowicz dość aktywnie uczestniczy w debacie publicznej. Nie kryje swojego rozczarowania rządami Prawa i Sprawiedliwości, ostro je krytykując. Już jakiś czas temu mówiło się, że były wicepremier założy partię polityczną.

- Jeżeli politycy atakują najważniejsze instytucje państwa prawa, każdy zastanawia się, co będzie dalej - mówił ostatnio w rozmowie z Moniką Olejnik. - Dzisiaj słyszę, że rzecznik PiS, pani Mazurek bodajże, mówi o sędziach Sądu Najwyższego, że to jest grupa kolesiów. To jest język pogardy. To, co robią aktywiści pisowscy i pisowskie media, to przemysł pogardy, na dodatek skierowany wobec instytucji państwa prawa. Tego w Polsce nie było - ocenił. I dodał, że podobną retorykę znajduje w faszyzujących reżimach.

- Balcerowicz nigdy nie wchodził do polityki po nic, zawsze miał jakiś cel. On traktuje politykę zadaniowo. Nie przypadkowo jest teraz tak aktywny. Leszek jest przekonany, że PiS napsuje w Polsce tak wiele, że trzeba to będzie potem naprawiać przez długie dekady. Zepsuje także to, na co on przez te wszystkie lata pracował - tłumaczy Paweł Piskorski, szef Stronnictwa Demokratycznego, kiedyś bliski współpracownik Balcerowicza.

Teraz były wicepremier będzie skupiony na Ukrainie, przed nim kolejne wielkie wyzwanie, ale też trudno się dziwić, że Petro Poroszenko poprosił Balcerowicza o pomoc. To jeden z najwybitniejszych polskich ekonomistów, niektórzy twierdzą, że ostatni prawdziwy liberał: konkretny, profesjonalny, pewny siebie i swoich poglądów. Ci, którzy z nim pracowali, jego uczniowie, często dodają: „Najwybitniejszy żyjący umysł”.

Bardzo trafnie o pozycji Leszka Balcerowicza pisał w 2013 roku na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Rafał Woś: „Sprawa jest skomplikowana. Bo z jednej strony jego wpływu na życie każdego z nas przecenić nie sposób. Jako wicepremier i minister finansów w dwóch rządach wprowadzał w Polsce instytucje wolnego rynku i kluczowe reformy (np. emerytalną). Był też najbardziej niezależnym prezesem NBP w jego historii. Ale to nie wszystko. Od sześciu lat Balcerowicz nie pełni wprawdzie żadnej funkcji publicznej. Jest „zaledwie” profesorem warszawskiej SGH oraz kieruje własnym think tankiem Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jednak dopiero teraz widać siłę marki „Balcerowicz”. Wystarczy, że udzieli wywiadu albo zabierze głos w jakiejś sprawie i natychmiast rozpętuje debatę. Tak było, gdy zarzucił rządowi, że próbuje położyć łapę na środkach gromadzonych przez miliony Polaków w ramach OFE, potem zawiesił słynny licznik zadłużenia na warszawskim rondzie Dmowskiego, piętnując ministra Rostowskiego za nieodpowiedzialną politykę fiskalną. A gdy udzielił wywiadu w sprawie Karty nauczyciela, premier Donald Tusk natychmiast powiedział, że sprawie należy się przyjrzeć. Już widać, że będzie kluczowym głosem w debacie o tym, czy Polska powinna wejść do strefy euro (ostatnio jest w tej sprawie mocno sceptyczny). Takiej siły nie ma żaden inny „były”. Ani Grzegorz Kołodko, ani Jerzy Hausner, ani Zyta Gilowska. I to nie koniec wpływów Balcerowicza. Bo one są nierzadko dużo bardziej subtelne i sięgają głębiej niż interwencje w sprawach bieżących. Balcerowicz to niezwykle zdolny wychowawca kolejnych pokoleń wpływowych ekonomistów. Działa przy tym inaczej niż większość wykładowców akademickich, którzy prowadząc zajęcia na prestiżowych uczelniach, siłą rzeczy przyciągają młodych na wykłady, a potem mówią: „To był mój uczeń”. Balcerowicz w ciągu minionej dekady nie tylko wypatrzył cały szereg młodych zdolnych wilków. On wciągnął ich do współpracy i wpuścił w obieg, otwierając drzwi do kariery.”
Woś pisze dalej, że Balcerowicz w ostatnich latach przechodzi na pozycje coraz bardziej fundamentalistyczne, że okopał się na pozycjach ortodoksyjnego ekonomicznego liberalizmu.

- Lesze Balcerowicz jest bardzo wierny klasycznemu liberalizmowi. Szanuję to, osobiście jestem mniej skrajnym liberałem. W ekonomii czasami trzeba zawierzyć swojemu przekonaniu o tym, jak działają ludzie, jak działa gospodarka. I Leszek Balcerowicz takie przekonanie ma. Jest skoncentrowany na swoim profesjonalizmie, bardzo serio traktuje pracę i politykę - mówi prof. Witold Orłowski, ekonomista.

- Ale chyba trudno się z Leszkiem Balcerowiczem dysktuje na tematy ekonomiczne? - pytam.

- Rzeczywiście, trudno się z nim dyskutuje, bo jest dość odporny na argumenty, które podnoszą inni. Wszystko dlatego, że jest tak pewny swoich racji, iż tych innych po prostu nie przyjmuje. Stąd wrażenie pewnego dystansu - tłumaczy prof. Orłowski.

Ale też Balcerowicz, to człowiek solidnie wykształcony: absolwent Wydział Handlu Zagranicznego w Szkole Głównej Planowania i Statystyki. W 1972 r. wyjechał na stypendium do Stanów Zjednoczonych, dwa lata później uzyskał tytuł MBA na Saint John’s University w Nowym Jorku, kilka stażów naukowych, m.in. na University of Sussex i Uniwersytecie w Marburgu. Ma też i epizod w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR. Wreszcie przyszedł czas na habilitację na SGPiS. W 1992 Balcerowicz objął stanowisko profesora nadzwyczajnego SGH, kierował Katedrą Międzynarodowych Studiów Porównawczych.

- Leszek jest człowiekiem o bardzo głęboko ugruntowanych przekonaniach, gotowy jest dać się pokroić za swoje poglądy. Został przez wiatr historii rzucony w politykę. Pewnie gdyby nie to, wykładałby na jakiejś uczelni, stworzyłby swoją własną szkołę ekonomii. Ale właśnie historia pchnęła go w 1989 roku do wykonania najważniejszych zadań w Polsce - opowiada Paweł Piskorski.

Bo Balcerowicz, do wprowadzenia stanu wojennego członek PZPR, po powstaniu „Solidarności” był jednym z ekspertów ekonomicznych związku. Potem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego został wicepremierem i ministrem finansów. Podobnie w gabinecie Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Jako minister finansów był odpowiedzialny za przeprowadzenie transformacji Polski z gospodarki planowo-socjalistycznej do społecznej gospodarki rynkowej. Plan zmian, określany potem, jako tzw. plan Balcerowicza, umożliwił rozpoczęcie szybkiego programu reform. W ciągu półtora roku doprowadzono do zdławienia hiperinflacji, urealniono kurs walutowy złotego, wprowadzono jego wewnętrzną wymienialność, przeprowadzono reformę bankowości, zrównoważono detaliczny rynek wewnętrzny, rozpoczęto reformy podatkowe i ubezpieczeniowe, które były później kontynuowane przez kolejnych ministrów.

Tyle, że wprowadzane reformy okupione były wieloma wyrzeczeniami, nie wszyscy Polacy potrafili się odnaleźć w nowej ekonomicznej rzeczywistości, więc sam Balcerowicz oprócz wielu zwolenników dorobił się także zajadłych przeciwników.

Jego reformy i formę ich przeprowadzenia krytykował późniejszy minister finansów Grzegorz Kołodko, Karol Modzelewski i wielu Polaków, którzy pogubili się w nowej Polsce.

„Balcerowicz musi odejść” - krzyczeli przeciwnicy, nie tyle samego Balcerowicza, co kierunku, tempa, a zwłaszcza konsekwencji przemian, które przeprowadził, ich zdaniem negatywnych. Slogan ten stał się jednym z haseł propagandowych Samoobrony, a Andrzej Lepper kończył nim każde sejmowe wystąpienie.

Pod koniec urzędowania w grudniu 1991 Balcerowicz podpisał układ stowarzyszeniowy RP z Wspólnotą Europejską. I zniknął z polityki.

- Przez reformy, które wprowadzał, stał się jednym z najbardziej znienawidzonych polityków w naszym kraju, za co zapłacił gigantyczną cenę, bo bardzo z żoną przeżywali te ataki na jego osobę. Potem trochę odpoczął, ale pasja w nim nie wygasła, wrócił do polityki - opowiada Piskorski.

Bo w 1995 Balcerowicz został przewodniczącym Unii Wolności, pokonał wtedy Tadeusza Mazowieckiego. W wyborach parlamentarnych we wrześniu 1997 z listy UW zdobył mandat posła na Sejm III kadencji, uzyskując najlepszy indywidualny wynik w okręgu katowickim.
- Byłem w tym czasie jednym z jego najbliższych współpracowników. Wchodząc do Unii Wolności miał menadżersko pokierować partią. To był czas, kiedy Jacek Kuroń chciał startować w wyborach na prezydenta z poparciem Unii Wolności, ale potrzeba było kogoś, kto tę partię odpowiednio ustawi, wzmocni, poprowadzi. Leszek wygrał wybory na przewodniczącego z Mazowieckim, ale stara UW nie pozwoliła mu właściwie na stworzenie własnego zarządu. Jacek Kuroń w wyborach prezydenckich nie zabłysnął, nie pociągnął UW, a i tak kampania wyborcza w 1997 roku była jedną z najlepszych, weszliśmy do parlamentu - opowiada Piskorski.

- Jakim Leszek Balcerowicz jest politykiem? - dopytuję.

-Specyficznym. Nie dbał o partię w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To go bardzo odróżniało od kultury politycznej lat 90.: on nie chciał załatwiać posad, nie interesowały go stanowiska, Leszek wszedł w politykę, żeby zrobić coś dobrego dla Polski, nie dla siebie czy swoich partyjnych kolegów - tłumaczy Piskorski. I dodaje, że to Balcerowicz tak naprawdę uratował Grzegorza Schetynę i Donalda Tuska przed politycznym niebytem. Obaj, przy sporym oporze starej UW, znaleźli się na listach wyborczych, a Tusk został nawet wicemarszałkiem Senatu. Naciskał na to nie kto innym, a Balcerowicz właśnie.

Po wygranych wyborach i utworzeniu koalicji AWS-UW, Balcerowicz wszedł do rządu Jerzego Buzka i objął stanowiska wicepremiera i ministra finansów, trwał na nich do czasu rozpadu koalicji.

Łukasz Mężyk, współzałożyciel serwisu politycznego 300polityka.pl., był asystentem parlamentarnym Balcerowicza.

- Wspaniale wspominam tę współpracę. Nie spotkałem bardziej inspirującej osoby niż Leszek Balcerowicz. Inspirującej pracowitością, uczciwością, poziomem intelektualnym - opowiada Mężyk. I dodaje, że Balcerowicz nie marnował ani chwili - każda rzecz, każda czynność czemuś służyła. Jechał samochodem, na desce rozdzielczej kład kryminał w języku angielskim. Na światłach czytał, żeby szkolić język. Wchodził po schodach biegiem, szlifował formę. Kiedyś przed wejściem do programu Moniki Olejnik, ćwiczył w poczekalni pompki. Inna rzecz, że w szkole średniej i w pierwszych latach studiów Balcerowicz trenował lekkoatletykę, reprezentował barwy Pomorzanina Toruń i AZS Warszawa. Został nawet mistrzem Polski juniorów w biegu przełajowym na 1500 m.

- Szanował każdego napotkanego człowieka, każdego traktował bardzo poważnie, bo od każdego starał się czego nauczyć - mówi Łukasz Mężyk.

Politykę, co podkreślają wszyscy nasi rozmówcy, także traktował bardzo poważnie.

- Wszedł do rządu po to, żeby reformować. To on narzucił tempo reform przy dramatycznym oporze AWS-u. Dopóki można było robić coś pozytywnego, robił to, ale z czasem utknął, nie był w stanie przebić tej niechęci. Czuło się, że ma dość, że chce odejść, pytanie było tylko jedno: Kiedy? No i przyszedł kryzys majowy - wspomina Paweł Piskorski.

Do kryzysu doszło w związku z sytuacją w samorządzie warszawskim. Od marca 1999 prezydentem stolicy był wybrany głosami UW, AWS i SLD właśnie Paweł Piskorski. Ale próba jego reelekcji w lutym 2000 nie powiodła się, zabrakło jednego głosu ze strony AWS. Potem doszło do zawarcia porozumienia SLD-UW, które ponownie wybrało Piskorskiego, a także przegłosowało wybór nowego burmistrza gminy Warszawa-Centrum. Wtedy zareagował wojewoda mazowiecki z AWS, który zaskarżył decyzję o wyborze burmistrza do NSA. W tej sytuacji premier postanowił wyznaczyć zarządcę komisarycznego, ale nie uratowało to koalicji. 27 maja 2000 r. ministrowie z Unii Wolności opuścili rząd. Fiaskiem zakończyły się też rozmowy o odnowieniu porozumienia AWS-UW i wspólnej kandydaturze Krzaklewskiego na prezydenta. Ostatecznie 6 czerwca 2000 r. koalicja się rozpadła.
Balcerowicz zrezygnował z kandydowania na kolejną kadencję przewodniczącego Unii Wolności. Został wybrany przez Sejm na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Pełnił tę funkcję do 2007 roku.

Świetnie odnajdywał się także poza polityką. Przez osiem lat przewodniczył radzie naukowej Fundacji Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. We wrześniu 2007 stanął na czele założonej przez siebie fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. W czerwcu 2008 został przewodniczącym rady nadzorczej europejskiego think tanku Bruegel, cztery miesięcy później został wiceprezydentem International Atlantic Economic Society oraz członkiem grupy roboczej Unii Europejskiej mającej szukać sposobów wyjścia z kryzysu ekonomicznego.

Prywatnie? Balcerowicz jest ponoć niezwykle ujmujący. Ale to nie jest typ brata łaty, człowieka, który siedzi za stołem i rozbawia towarzystwo. Trzyma dystans, dopóki nie pozna tej drugiej osoby, nie nabierze do niej zaufania.

- Owszem, jest pryncypialny, ale tylko w kwestiach, w których ma ugruntowane poglądy. Natomiast niezwykle chętnie wsłuchuje się w opinie w sprawach, w których tak ugruntowanych poglądów nie ma - tłumaczy Paweł Piskorski.

Łukasz Mężyk wspomina, że Balcerowicz bardzo ciepło podchodził do młodych ludzi. Miał w stosunku do nich wiele życzliwości, motywował ich do pracy.

- Ma fantastyczne relacje ze swoimi dziećmi - dodaje Mężyk.

Bo Leszek Balcerowicz od 39 jest mężem Ewy Balcerowicz, mają trójkę dzieci: córkę i dwóch synów.

- Leszka Balcerowicza już oceniła historia. Jego praca, reformy, które wprowadził okazały się kamieniem milowym naszego awansu społecznego, rozwoju gospodarczego, postępu. To taki sam współczesny bohater jak Lech Wałęsa, czy Zbigniew Bujak. Pracowity, przestrzegający zasad, myślący o Polsce, taki jest Leszek Balcerowicz. Prywatnie, może rzeczywiście jest trudnym człowiekiem, ale tylko trudni ludzie zmieniają rzeczywistość - mówi Władysław Frasyniuk, opozycjonista, były polityk UW.

- Szanuje pan Leszka Balcerowicza? - dopytuję.

- Szanuję i bardzo lubię. Ma bardzo liberalne poglądy, nie tylko, jeśli chodzi o gospodarkę, ale jest liberałem także w kwestiach światopoglądowych. Z przyjemnością się z nim rozmawia o sprawach światopoglądowych, bo wtedy wychodzi prawdziwy Balcerowicz. Tak sobie myślę, ludzie, politycy cały czas zmieniają poglądy, Balcerowicz należy do tej nielicznej grupy, która poglądów nie zmienia. Wydaje się kostyczny, nie zmienia zdania, ale za to właśnie go szanuję. I wydaje mi się, że dzisiaj ludzie szanują go właśnie za to: za niezmienność poglądów, pracowitość, pewną przewidywalność, propaństwowość - ocenia Frasyniuk. I po chwili dodaje z uznaniem:

- On ma siłę i charakter. Nie jest już młodziakiem, a podjął się zadania doradzania Ukrainie. To zdeterminowany facet, nie boi się nowych wyzwań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl