Czesław Juźwik. Były oficer WSW w BBN-ie, czyli atak kontrolowany

Dorota Kowalska
Grzegorz Jakubowski
BBN w 2016 r. zwrócił się szefa MON i ministra koordynatora służb specjalnych o przekazywanie wszelkich niepokojących sygnałów dotyczących osób zatrudnionych w BBN. Żadnych ostrzeżeń. Nagle okazuje się, że w tejże instytucji pracuje były oficer Wojskowej Służby Wewnętrznej, Czesław Juźwik.

Te newsy zaistniały w przestrzeni publicznej niemal jednocześnie. Bo oto dwie osoby związane z prezydentem Andrzejem Dudą pojawiły się na czołówkach gazet, w niezbyt pozytywnym kontekście. Tuż przed tym, jak prezydent Duda miał przedstawić swoje projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa okazało się, że prof. Michał Królikowski, który miał kierować zespołem pracującym nad owymi ustawami ma kłopoty. Śledczy badają bowiem finansowe powiązania Królikowskiego ze spółką paliwową, która pojawiła się w śledztwie dotyczącym wyłudzeń podatku VAT, a której były wiceminister sprawiedliwości był pełnomocnikiem.

- Jestem przekonany, że to nie ja jestem celem tej całej sprawy. Myślę, że jestem pionkiem. To, że pionka można przewrócić, to jest jasne. Natomiast celem tego całego zabiegu jest, według mojej oceny, pan prezydent - stwierdził Królikowski w radiu RMF FM. - Cały ten zabieg służy temu, żeby zdyskredytować autorytet pana prezydenta i jakość przygotowywanych przez niego ustaw - dodał. W każdym razie przygotował dzieci i żonę na to, że może być zatrzymany.

W tym samym mniej więcej czasie „Gazeta Polska” napisała, że Czesław Juźwik, pracownik Biura Bezpieczeństwa Narodowego od 1983 r. do 1990 r. był oficerem WSW (kontrwywiadu wojskowego). Według oficjalnego biogramu na stronie internetowej BBN, Juźwik to absolwent Wydziału Cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej oraz Królewskiej Akademii Studiów w Obronnych w Londynie. Ukończył też podyplomowe studia służby zagranicznej w PISM oraz zarządzanie zasobami obrony w Podyplomowej Szkole Marynarki Wojennej USA w Monterey. Pułkownik uczestniczył w dwóch operacjach pokojowych ONZ - UNTAG w Namibii w latach 1989- 1990 oraz UNPROFOR w byłej Jugosławii w latach 1993-1994. W latach 2003-2006 był dyrektorem Departamentu Współpracy Międzynarodowej MON. Potem był radcą-minister, doradcą do spraw obronnych stałego przedstawiciela RP przy NATO i UZE.

W WSW w 1960 r. było 4230 żołnierzy, a w połowie lat 80. w samym tylko kontrwywiadzie WSW służyło około 4,5 tys. osób. Pierwszym szefem WSW został płk Aleksander Kokoszyn, absolwent kursów NKWD. W 1965 r. zastąpił go gen. Teodor Kufel. Kufla w 1979 r. zmienił na stanowisku gen. Czesław Kiszczak. Na jego miejsce przyszedł gen. Edward Poradko. Ostatnim szefem WSW - od 1986 r. - był gen. Edmund Buła.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch, jak można się było spodziewać, podjął decyzję o natychmiastowym zwolnieniu pułkownika Czesława Juźwika. BBN wydał też stosowne oświadczenie: „Jednocześnie informujemy, że za osłonę kontrwywiadowczą BBN i przekazywanie tego typu informacji odpowiedzialne są właściwe służby ochrony państwa. Ponadto szef BBN w 2016 r. bezpośrednio zwrócił się do ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, a także ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, o przekazywanie wszelkich niepokojących sygnałów dotyczących zatrudnionych w BBN osób. Dotychczas żadne informacje o takim charakterze nie zostały przekazane”.

Czym była Wojskowa Służba Wewnętrzna? Otóż została powołana rozkazem ministra obrony narodowej z 10 stycznia 1957 roku, w miejsce Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego. Powodem rozformowania „Informacji Wojskowej” była rola, jaką odegrała w czasach stalinizmu w Polsce. Ale też „Informacja Wojskowa” brała czynny udział obok bezpieki Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w walce z żołnierzami wyklętymi. Do 1957 roku Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego aresztował ok. 17 tys. osób cywilnych i żołnierzy. Trudno więc, aby tak skompromitowana służba mogła istnieć funkcjonować.

WSW była instytucją kontrwywiadu wojskowego i służby zabezpieczającej bezpieczeństwo Siłą Zbrojnym Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz utrzymania dyscypliny wojskowej.

W praktyce chodziło o zwalczanie szpiegostwa przeciwko wojskowym, przeciwko przemysłowi zbrojeniowemu, zwalczanie dywersji politycznej, terroru, sabotażu, zapobieganie tworzenia nielegalnych związków wewnątrz wojska, ale też zwalczanie przestępczości pospolitej wśród żołnierzy, utrzymywanie dyscypliny, werbowanie obcokrajowców w tym dyplomatów, mogących mieć informacje ważne dla państwa, a przede wszystkim wojskowych.
„Co robiła WSW? Oprócz zadań, którymi zajmowały się i zajmują wojskowe służby specjalne na całym świecie, realizowała działania właściwe służbom państw totalitarnych. Między innymi „chroniła” żołnierzy - a przede wszystkim kadrę oficerską i ich rodziny - przed oddziaływaniem Kościoła. Na każdym polu swojej działalności bardzo ściśle współpracowała ze specsłużbami sowieckimi, a także - choć z mniejszym zaangażowaniem niż z GRU czy KGB - z rodzimą bezpieką oraz Urzędem ds. Wyznań. Historycy twierdzą, że w pracy operacyjnej ta służba posługiwała się metodami analogicznymi do stosowanych przez SB. Oznacza to, że WSW bazowała na tajnych współpracownikach, zarówno cywilach, jak i wojskowych. W latach 60. i 70. WSW koncentrowała się na infiltracji wywiadów państw zachodnich. Jak ustalił Paweł Piotrowski z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rocznie wykrywano kilkaset przypadków szpiegostwa (np. w 1973 r. - 385, w tym w 223 brali udział przedstawiciele placówek dyplomatycznych, a w 162 - „turyści”). Pojawienie się „Solidarności” otworzyło nowy etap w działalności WSW. 24 listopada 1980 r. minister obrony w wytycznych dla WSW na 1981 r. nakazał między innymi „zacieśnienie działania z SB”. Jak oceniają historycy, zdecydowana większość żołnierzy WSW po powstaniu „Solidarności” (75-90 proc.) zajmowała się rozbijaniem opozycji antykomunistycznej. Do „sukcesów” WSW można zaliczyć m.in. to, że 17-18 grudnia 1981 r. rozbiła ona w Krakowie organizację „Akcja na rzecz Niepodległości” (działali w niej m.in. Marian Banaś, Janusz Pierzchała czy Piotr Maria Boroń), a we Wrocławiu doprowadziła do rozbicia Regionalnego Komitetu Strajkowego i aresztowania jej trzech kolejnych przywódców (Władysława Frasyniuka, Piotra Bednarza i Józefa Piniora)” - pisał Włodzimierz Knap w „Dzienniku Polskim”.

Na czele WSW stał szef (w sumie przez te wszystkie lata było ich pięciu), aparat centralny podległy szefowi otrzymał nazwę Szefostwa. Przez pierwszą dekadę istnienia Wojskowa Służba Wewnętrzna dzieliła się na dwa podstawowe piony: operacyjny i porządkowo-dochodzeniowy, nadzorowane przez dwóch zastępców szefa WSW. Pion operacyjny (kontrwywiadowczy) był pionem wiodącym. Potem, w latach 60. utworzono dodatkowe stanowisko zastępcy szefa WSW do spraw politycznych.

Rozliczeniem WSW zajęła się sejmowa podkomisja Janusza Okrzesika, której wynikiem prac był poufny raport

WSW systematycznie się rozrastała. W 1960 r. liczyła 4230 żołnierzy, a w połowie lat 80. w samym tylko kontrwywiadzie WSW służyło około 4,5 tys. osób. Pierwszym szefem WSW został płk Aleksander Kokoszyn, absolwent kursów NKWD. W 1965 r. zastąpił go gen. Teodor Kufel, absolwent szkoły KGB (1954-1955), jeden z inspiratorów antysemickich czystek w armii w latach 1967-1968. Kufla w 1979 r. zmienił na stanowisku gen. Czesław Kiszczak. Kiedy dwa lata później Kiszczak został ministrem spraw wewnętrznych, na jego miejsce przyszedł gen. Edward Poradko, oficer Informacji Wojskowej i WSW. Ostatnim szefem WSW - od 1986 r. - był gen. Edmund Buła, który wcześniej kierował wojskowymi tajnymi służbami w Śląskim Okręgu Wojskowym.

Ale w kwietniu 1990 roku było jasne, że WSW, taka, jakbyśmy to określili dzisiaj „policja w wojsku” kojarzona ze starym systemem nie ma najmniejszych szans na istnienie. WSW miała złą opinie, zarzucano jej, że jest kontynuacją Głównego Zarządu Informacji Wojskowej. I tak 30 sierpnia 1990 roku zakończyło się rozformowanie WSW. Około 70 procent oficerów WSW odeszło ze służby, albo na emerytury, albo na tak zwane listy przejściowe, które de facto stały się formą przechowywania ludzi.

Rozliczeniem WSW zajęła się sejmowa podkomisja Janusza Okrzesika, podobnie jak przygotowaniem raportu z likwidacji tej służby. Efektem prac komisji Okrzesika był poufny raport (z kwietnia 1991) dotyczący m.in. nieprawidłowości, a nawet nadużyć finansowych w dawnym Szefostwie WSW oraz działań WSW przeciw opozycji politycznej. Przede wszystkim zaś raport miał potwierdzić fakt współpracy oficerów WSW z KGB. Jak wynikało z dokumentu w każdej instrukcji dotyczącej działań WSW istniał zapis o zwalczaniu wrogów politycznych. Oficerowie kontrwywiadu oddelegowywani byli do słuchania radiostacji zachodnich, studiowania niezależnych wydawnictw, a także brania udziału w praktykach religijnych. Nic więc zatem dziwnego, że zadecydowano o rozwiązaniu skompromitowanej służby.
„Raport podkomisji, którą kierowałem, na pewno nie był tak wstrząsający, jak raport sporządzony przez „komisję Rokity”. Choćby dlatego, że nie ujawniliśmy żadnego przypadku morderstwa popełnionego przez WSW na działaczach opozycyjnych czy księżach. Zawarte w nim informacje niezbicie jednak dowodziły, że Wojskowa Służba Wewnętrzna służyła do tego samego co SB, to jest do zniewalania narodu, trzymania Polski w niewoli Związku Sowieckiego oraz zwalczania opozycji” - mówił Janusz Okrzesik „Dziennikowi Polskiemu”.

Jak pisze Włodzimierz Knap, podkomisji nie udało się znaleźć dowodów dopuszczenia się zbrodni zabójstwa przez oficerów WSW, może wynikać z faktu, że „brudną robotą”, czyli mordowaniem opozycjonistów lub księży zaangażowanych w działalność patriotyczną zajmowali się wyłącznie esbecy.

Jednak podkomisja niezbicie wykazała, że szefowie WSW - wojskowej bezpieki - w końcówce PRL i na początku rządów Tadeusza Mazowieckiego (został premierem 24 sierpnia 1989 r.) kazali niszczyć dokumenty. Wiele materiałów poszło z dymem. Dzięki pracy podkomisji i zawiadomieniu prokuratury przez Janusza Okrzesika niektórzy funkcjonariusze WSW zostali za to skazani przez sąd. Owocem pracy „podkomisji Okrzesika” było zaproponowanie Sejmowi powołania odpowiednika dzisiejszej sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Nie doszło do tego, bo Sejm skrócił sobie kadencję (choć pracował znacznie lepiej niż obecny, czy nawet wszystkie inne w III RP).

WSW, oprócz zadań, którymi zajmowały się i zajmują wojskowe służby specjalne na całym świecie, realizowała działania właściwe służbom państw totalitarnych

Tak zwana komisja Okrzesika miał też stworzyć wytyczne, jak weryfikować funkcjonariuszy WSW. Bo to, co z tej służby zostało włączono do Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Nazwę zmieniono na Zarząd II Wywiadu i Kontrwywiadu Sztabu Generalnego WP. Służba podporządkowana była sztabowi generalnemu.

- Nie było mnie wtedy w kraju, ale z tego, co potem opowiadano wynika, że w otoczeniu prezydenta Lecha Wałęsy pojawiły się głosy, że istnieje potrzeba służb, które byłyby bliżej prezydenta - opowiadał mi swego czasu gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI.

Doszło do rozmów, w których oprócz ludzi prezydenta Lecha Wałęsy mieli uczestniczyć: Piotr Kołodziejczyk, minister obrony narodowej w rządach Tadeusza Mazowieckiego i w Jana Krzysztofa Bieleckiego i Czesław Wawrzyniak, szef gabinetu ministra obrony narodowej.

- W międzyczasie w Rosji doszło do puczu Janajewa, który był sporym zaskoczeniem dla Polski. Lecha Wałęsa wypowiadając się na ten temat korzystał z analiz wykonanych przez służby wojskowe. Okazały się one bardzo trafne - opowiadał gen. Dukaczewski. - To był kolejny impuls do tego, aby stworzyć takie wojskowe służby specjalne - tłumaczył generał.

Tak miały powstać Wojskowe Służby Informacyjne, w które przekształcił się Zarząd II Wywiadu i Kontrwywiadu Sztabu Generalnego WP. Co ważne - Wojskowe Służby Informacyjne nie były już podlegle sztabowi generalnemu, ale ministrowi obrony narodowej. Prezydentowi zdecydowanie bliżej do tego drugiego, niż do sztabu generalnego Wojska Polskiego.

Za przegląd kadr mieli wówczas odpowiadać wiceministrowie obrony narodowej: Bronisław Komorowski i Janusz Onyszkiewicz. Założenie było takie, że do WSI mogli przejść tylko ci, którzy w pełni akceptowali zmiany, jakie zaszły w państwie, mieli silną motywację do pracy na rzecz Ojczyzny, nie mieli za to żadnych spraw, które by ich obciążałyby, krótko mówiąc: mieli czystą przeszłość.

Przynależność do Wojskowej Służby Wewnętrznej, to dla Czesława Juźwika spore obciążenie, które pewnie oznacza koniec jego kariery. Ale celem tego kontrolowanego przecieku, był tak naprawdę prezydent Andrzej Duda. To w niego skierowany był atak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl