Ciech, czyli trudna sprawa z wielkim biznesem i wielką polityką w tle

Dorota Kowalska
Dominika Kulczyk, córka Jana Kulczyka jest założycielką i prezesem Kulczyk Foundation, organizacji filantropijnej
Dominika Kulczyk, córka Jana Kulczyka jest założycielką i prezesem Kulczyk Foundation, organizacji filantropijnej Łukasz Gdak
Magazyn „Forbes” opublikował właśnie listę najbogatszych Polaków. Na jej szczycie umieszczono Dominikę i Sebastiana Kulczyków, ale imperium rodzeństwa interesuje się prokuratura, a politycy chcą przyjrzeć się kontaktom ich ojca.

Sprawa prywatyzacji Ciech-u i przejęcie w 2014 r. państwowego giganta przez firmę nieżyjącego już Jana Kulczyka wzbudza wielkie kontrowersje, tym, bardziej, że w sejmowych kuluarach zaczęto szeptać o jej drugim, politycznym dnie.

Ale po kolei: w połowie lutego Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało 6 osób, wśród nich między innymi byłego wiceministra Skarbu Państwa Pawła T., byłego prezesa GPW. Powód? Zbycie przez Skarb Państwa kontrolnego pakietu akcji Ciech S.A. spółce Jana Kulczyka po zaniżonej cenie. Wiadomo, że śledczy będą chcieli postawić Pawłowi T. zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Straty Skarbu Państwa miały z tego tytułu wynieść od 20 do 120 mln zł.

Prywatyzację Ciechu przeprowadzono w połowie 2014 roku i od dawna budziła sporo kontrowersji. Konrad Lassota, kelner związany z tzw. aferą podsłuchową, opisywał w swojej książce „Jak podsłuchałem system” nieoficjalne rozmowy Jana Kulczyka z Donaldem Tuskiem i innymi politykami, ale o tym później.

Już w 2016 roku funkcjonariusze CBA wkroczyli zresztą do siedziby Kulczyk Holding w Warszawie. Poprosili o dokumenty związane z ogłoszeniem przez firmę KI Chemistry wezwania do zapisywania się na sprzedaż akcji spółki Ciech. Funkcjonariusze weszli też do siedziby spółki Ciech SA, a także do domów byłego prezesa i wiceprezesa tej spółki.

Ale sprawa wraca właśnie dzisiaj. Dlaczego? Niektóre media sugerują, że z powodu Mateusza Morawieckiego. Krzysztof Brejza, polityk Platformy Obywatelskiej mówi wprost w rozmowie z Onetem, że „niewątpliwie istnieje prawdopodobieństwo, że jest to próba takiego szczypnięcia pana premiera” ze strony Zbigniewa Ziobro, bo trzeba pamiętać o tym, że premier Morawiecki do polityki przyszedł z wielkiego biznesu.

I może dlatego Andrzej Rzońca, główny ekonomista Platformy Obywatelskiej zwraca uwagę na udział w prywatyzacji Ciech S.A. banku BZ WBK, którego ówczesnym prezesem był nie kto inny, a Mateusz Morawiecki. „Kiedy Ziobro uderzy w PMM? W końcu to bank Morawieckiego finansował zakup Ciechu, a on sam zachęcał do jej przeprowadzenia. Pewnie o niego w całej sprawie chodzi. Wszystko to byłoby ciekawe, gdyby nie potwierdzało, że wymiarowi sprawiedliwości coraz bliżej do niesprawiedliwości” - pisze na Twitterze Rzońca.

Zresztą ten temat został już podjęty przez polityków opozycji. Podczas debaty sejmowej po expose premiera, szef klubu PO zwrócił uwagę na rolę, jaką Morawiecki miał odegrać w prywatyzacji spółki Ciech.

- Zachęcał pan do sprzedaży, a kierowany przez pana bank sfinansował tę transakcję - mówił Sławomir Neumann. Morawiecki milczał, wtedy nie odpowiedział na pytanie posła Neumanna.

Onet pisze, że to ciąg dalszy konfliktu na linii premier Morawiecki-minister Ziobro, konfliktu, który, przynajmniej teoretycznie, miał być zażegnany. Fakt, że Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro za sobą nie przepadają, nie był dla nikogo tajemnicą. Mówiło się o tym od dawna. Poszło o wpływy w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Premier Beata Szydło brała w nich stronę ministra sprawiedliwości.

Dlatego po ogłoszeniu nominacji dla Morawieckiego wśród ziobrystów zapanował popłoch. Ale panowie ponoć się dogadali. Jak pisał Grzegorz Osiecki z „Dziennika Gazety Prawnej”, doszło do porozumienia przyszłego premiera i ministra sprawiedliwości. Posłowie Solidarnej Polski, której szefuje Ziobro, poparli kandydaturę dotychczasowego wicepremiera na szefa rządu w czasie głosowania w Sejmie nad wotum zaufania. W zamian Ziobro miał zachować dotychczasową strefę wpływów w rządzie i spółkach Skarbu Państwa.

Onet przypomina jednak, że już 27 lutego, podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy PZU, nad którym kontrolę ma premier, zostaną dokonane zmiany w Radzie Nadzorczej. Ta może z kolei - jak podkreśla Onet - odwołać prezesa i cały zarząd. Obecnie prezesem jest Paweł Surówka, uznawany za człowieka Zbigniewa Ziobry, który toczył boje o PZU z Morawieckim jeszcze wtedy, gdy ten był wicepremierem. Do najgłośniejszego konfliktu doszło wiosną 2016 r. w PZU. Morawiecki najpierw odbił spółkę z rąk ludzi Ziobry i doprowadził do odwołania z niej prezesa Michała Krupińskiego. Po kilku tygodniach firma wróciła do orbity wpływów ministra sprawiedliwości: prezesem PZU został Surówka, a Krupiński stanął na czele banku Pekao.

Portal sugeruje nawet, że premier będzie musiał stawić się przed prokuraturą. Ale rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach Waldemar Łubniewski w komunikacie przesłanym Polskiej Agencji Prasowej poinformował, że prokuratura skierowała do portalu „wniosek o natychmiastowe usunięcie i pilne sprostowanie nieprawdziwych informacji zawartych w artykule „Morawiecki może stanąć przed prokuratorem. Czy Ziobro gra z szefem rządu?”.

„Nieprawdą jest, aby w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w prywatyzacji spółki Ciech S.A., istniała konieczność dowodowa przesłuchania w charakterze świadka Prezesa Rady Ministrów - Mateusza Morawieckiego” - napisał prok. Łubniewski.

Prokuratura odnosi się też w komunikacie do zawartych w artykule Onetu twierdzeń, że prace prokuratury w sprawie Ciechu-u „ruszyły właśnie teraz” oraz zamieszczonego w tym tekście cytatu z posła Krzysztofa Brejzy z PO, który wyraził opinię, że istnieje prawdopodobieństwo „szczypnięcia pana premiera”.

„Nieprawdą jest, aby prace prokuratury ws. prywatyzacji Ciech-u przyspieszyły właśnie teraz, albowiem śledztwo dotyczące nieprawidłowości w prywatyzacji spółki Ciech S.A. jest prowadzone od 1 kwietnia 2015 roku i na bieżąco były w nim wykonywane intensywne czynności dowodowe” - odpowiada Łubniewski.

Inna sprawa, że rodzina Kulczyków od lat budzi sporo kontrowersji w kontekście swoich kontaktów ze światem polityki. Politycy PiS nie mają wątpliwości, że sprawa Ciechu-u pokaże układ na szczytach władzy, oczywiście tej poprzedniej. Zbigniew Ziobro tak komentował tę sprawę w „Gościu Wiadomości” TVP:

„Ten kontekst, jak to się działo, ujawnione nagrania dodaje pikanterii tej sprawie i pokazuje, że, delikatnie mówiąc, nie było to standardowe i profesjonalne działanie państwa. Tego rodzaju interesy załatwiało się przy drogim winie. Były wypowiedzi, słowa, które były bulwersujące. Władza nie myśli o interesie obywateli, nie trzyma się tych haseł, które pięknie wygłasza przy okazji różnych publicznych wystąpień, tylko postępuje i kieruje się w myśl interesów bardzo bogatego człowieka, wobec którego jest bardzo spolegliwa. (Sprzedaż Ciechu) była w interesie ówczesnego oligarchy, nieżyjącego pana Jana Kulczyka. To nie ulega wątpliwości. Tu nie było interesu państwa. W mojej ocenie ta sprzedaż była sprzeczna z interesem państwa, ona nie uwzględniała interesu państwa w żadnym zakresie, również tym finansowym”.

Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS, również w telewizji publicznej przekonywał, że sprawa interesów Jana Kulczyka powinna zostać porządnie wyjaśniona. Mówią o tym głośno także inni politycy partii rządzącej.

Cóż, kariera Jana Kulczyka zawsze była tematem zażartych dyskusji. Kulczyk pochodził z rodziny przedsiębiorców, lubił powtarzać, że miał szczęście, bo pierwszy milion dolarów dostał od ojca. Ten dorobił się w Niemczech. Kulczyk zaczynał właśnie u niego, potem założył firmę handlu zagranicznego Interkulpol. Wreszcie stworzył pierwszą w Polsce sieć dystrybucji samochodów marki Volkswagen.

Właściwie trudno wyliczyć sektory, w których nie byłby obecny: ropa, gaz, autostrady, motoryzacja, browary, nieruchomości, ostatnio zainteresował się surowcami mineralnymi w Afryce. Z czasem stał się ambasadorem polskiego biznesu, inwestował w 28 krajach świata. Przejmował także państwowe firmy, a potem odsprzedawał je zachodnim inwestorom. Był za to krytykowany, podobnie jak za zażyłe kontakty z politykami, bo znał ich bardzo wielu. Wystarczy wspomnieć, że jego nazwisko przewija się w słynnej aferze podsłuchowej, w której dwóch kelnerów przez całe miesiące nagrywało w słynnych warszawskich restauracjach elitę polskiej polityki i biznesu. Jak podawał tygodnik „Do Rzeczy”, Jan Kulczyk miał się spotykać z Krzysztofem Kwiatkowskim, prezesem NIK, i sondować możliwość uzyskania preferencyjnych rozwiązań prawnych dla spółek, których jest właścicielem. Z Pawłem Grasiem, byłym rzecznikiem Platformy Obywatelskiej, miał rozmawiać kilkakrotnie, głównie o przejęciu przez siebie firmy Ciech SA, na swoich oczywiście warunkach. Z Janem Krzysztofem Bieleckim Kulczyk dyskutował ponoć o możliwości dotarcia do grona zaufanych premiera Donalda Tuska, a z Radosławem Sikorskim o obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie w perspektywie robienia tam interesów.

- Zawsze robił interesy z władzą, tak z lewej, jak z prawej strony sceny politycznej. Proszę pooglądać zdjęcia, jest na nich z politykami wszystkich właściwie opcji politycznych. Tylko dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości nie były dla niego zbyt udane, z PiS-em nie umiał się dogadać - mówi nam jeden z polityków prawicy.

I tak nazwisko Kulczyka pojawia się w kontekście afery orlenowskiej. Biznesmen był udziałowcem Orlenu. Podczas prac sejmowej komisji śledczej ws. Orlenu pojawiły się sugestie, że Kulczyk w 2003 r. spotkał się z Władimirem Ałganowem, rosyjskim funkcjonariuszem wywiadu skrywającym się za dyplomatycznym paszportem, byłym pracownikiem ambasady ZSRR i Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Polski biznesmen miał zapewniać, że doskonale zna Aleksandra Kwaśniewskiego i sugerować, że pomoże Rosjanom przejąć Rafinerię Gdańską w procesie prywatyzacji. Swego czasu dużo mówiło się o ziemi kupionej przez Kulczyka w centrum Poznania. Dziennikarze lokalnego oddziału „Gazety Wyborczej” napisali, że przetarg na te grunty mógł być ustawiony przez miejskich urzędników, tak by kupił je właśnie Kulczyk. Sąd pierwszej instancji skazał nawet prezydenta Ryszarda Grobelnego za zaniedbania, ale w kolejnych procesach Grobelny został uniewinniony.

Sam Kulczyk powtarzał, że sukcesowi sprzyjają trzy cechy: pewność siebie, konsekwencja i optymizm. Trzeba wierzyć, wierzyć i jeszcze raz wierzyć w to, co robimy.„Dociekam do końca, nigdy nie rezygnuję” - mówił w „Pulsie Biznesu”. Uważał, że największym darem, jaki otrzymał od Boga, jest umiejętność tego, że wie, „kiedy wstać i wyjść”. Cały czas się uczył, nie zrażał błędami, bo „wszystko jest potrzebne, by wyciągnąć właściwe wnioski. Czasem porażki są potrzebne bardziej niż zwycięstwa”. Powtarzał: „Kiedy jest okazja, to nie trzeba kupować. Jak dziś jest okazja, to jutro będzie taniej”.

Bywał szczery do bólu. „Karanie ludzi tylko za to, że wcześniej wstają, więcej się uczą, więcej ryzykują i dlatego więcej zarabiają, jest niemoralne i krótkowzroczne” - powiedział w wywiadzie dla „Wprost”. Przyznawał, że swoje osobiste podatki płacił w Szwajcarii, bo tam na stałe mieszkał.

Po śmierci Kulczyka interesy przejęły jego dzieci: Sebastian i Dominika. Sebastian, to absolwent I Liceum Ogólnokształcące im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu i poznańskiego Wydziału Prawa i Administracji UAM (kierunek zarządzanie i marketing). Studiował również na London School of Economic and Political Scienc.

W wieku 19 lat za sto tysięcy złotych otrzymanych od rodziców próbował uruchomić sieć kawiarni internetowych e24.pl, firma jednak nie odniosła sukcesu na rynku, w kontekście coraz powszechniejszego dostępu do szerokopasmowego internetu.

Następnie założył, istniejącą do dziś, agencję marketingu interaktywnego Golden-Submarine. Sebastian Kulczyk zdobywał doświadczenie w znanych światowych korporacjach: Sony BMG, w banku inwestycyjnym Lazard w Londynie. W momencie, kiedy był tuż przed podpisaniem wieloletniego kontraktu, sięgnął po niego ojciec - i zaproponował mu współpracę przy potężnej transakcji zakupu pól naftowych w Nigerii, w tzw. projekcie konsorcjum Neconde.

W grudniu 2013 roku, po powrocie z USA, został prezesem Kulczyk Investments firmy będącej fundamentem działalności ojca. Jan Kulczyk przekazał synowi kierowanie spółką na półtora roku przed swoją śmiercią.

Dominika Kulczyk jest z kolei założycielką i prezesem Kulczyk Foundation, organizacji filantropijnej współpracującej z polskimi i międzynarodowymi organizacjami pozarządowymi (NGO). Razem z Jackiem Santorskim założyła Grupę Firm Doradczych Values, której jest wiceprezesem. Firma specjalizuje się w szkoleniach z zakresu psychologii biznesu oraz jest zaangażowana w projekt Akademii Psychologii Przywództwa współorganizowany przez Uniwersytet Warszawski, którego podstawą jest program szkoleniowy dla menedżerów średniego i wyższego szczebla.

W czerwcu 2013 roku dołączyła do Rady Nadzorczej w przedsiębiorstwie Kulczyk Investments. W holdingu stworzonym przez jej ojca odpowiada za działania w obszarze społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR i CSI) oraz komunikację międzynarodową.

Co ciekawe rodzeństwo Kulczyków znowu znalazło się na pierwszym miejscu listy 100 najbogatszych Polaków „Forbesa” opublikowanej nie dalej, jak w czwartek. Ich majątek szacowany jest na 13,9 mld zł . To między innymi udziały w takich firmach jak właśnie Ciech SA, Autostrada Wielkopolska czy Sirius. Tymi dwoma pierwszymi spółkami interesuje się ostatnio prokuratura.

Wydaje się, że rodzeństwo Kulczyków nie będzie miało łatwego życia. Nowa władza będzie patrzyła im na ręce i prześwietli kontakty ich ojca z poprzednikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ciech, czyli trudna sprawa z wielkim biznesem i wielką polityką w tle - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl