Małgorzata Moczulska

Zbyt chory na więzienie, ale krzywdzić dzieci może…

Zbyt chory na więzienie, ale krzywdzić dzieci może…
Małgorzata Moczulska

27-letni Tomasz Ł. ma na swoim koncie już dwa wyroki za pedofilię. Ostatni - za gwałt na dziecku: sześciu lat i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności - skrócono mu o połowę. Kilka tygodni po wyjściu z więzienia znów skrzywdził małe dziecko. Ale mimo że to, co zrobił 5-letniemu synowi sąsiadki jest odrażające, do więzienia nie trafił. I raczej nie trafi.

Tomasz Ł. w sierpniu 2016 roku opuścił zakład karny, w którym odsiadywał wyrok sześciu lat i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za gwałt na dziecku. Wyszedł po trzech latach. Sąd uznał bowiem, że 27-latek chorujący na stwardnienie rozsiane nie może przebywać w zakładzie karnym, bo nie ma tam odpowiednich warunków. Mężczyzna wrócił do domu w Świdnicy i kilka tygodni później znów skrzywdził dziecko.

Wpadł przez przypadek, w wyniku akcji funkcjonariuszy Komendy Głównej Policji, którzy zajmują się monitorowaniem internetu pod kątem pedofilii i handlu ludźmi. To oni odkryli, że mężczyzna odebrał za pośrednictwem serwera internetowego kilka zdjęć pornografii dziecięcej. Policja przeszukała mieszkanie świdniczanina, zabezpieczyła komputer i telefon podejrzanego. Wtedy okazało się, że w telefonie komórkowym Tomasza Ł. jest film, na którym odbywa on stosunek oralny z małym chłopcem.

- Udało nam się ustalić, kim jest dziecko z filmiku. Okazało się, że nie był to jedyny raz, kiedy Tomasz Ł. wykorzystał chłopca. Poza zarzutem co najmniej trzykrotnego doprowadzania 5-latka do obcowania płciowego, mężczyzna usłyszał również ten dotyczący prezentowania dziecku gorszących materiałów, m.in. własnej masturbacji - wyliczają śledczy.

Prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin dodaje, że poszkodowany chłopiec to syn sąsiadki pedofila. - Kobieta kilka razy zostawiała syna pod jego opieką, bo - jak tłumaczyła - syn polubił Tomasza Ł., a ona była pewna, że choćby z powodu choroby mężczyzny i tego, że porusza się na wózku inwalidzkim, jej dziecko jest bezpieczne pod jego opieką. Myliła się… - relacjonuje.

Prokuratura miała problem ze sprawą. 27-latek nie został tymczasowo aresztowany. Powód? Ten sam, który pozwolił mu wcześniej wyjść na wolność. Lekarze wydali opinię, że nie może przebywać w zakładzie karnym, a w Polsce nie ma oddziałów dla skazanych chorych na stwardnienie rozsiane. Śledczy musieli przesłuchiwać go w jego mieszkaniu, tam też postawili mu zarzuty i w grudniu skierowali akt oskarżenia do sądu.

Ale sąd również ma problem. - Zleciliśmy opinie biegłemu sądowemu. Wynika z niej, że oskarżony w obecnym stanie zdrowia nie może być pozbawiony wolności, natomiast może brać udział w czynnościach procesowych - tłumaczy sędzia Agnieszka Połyniak ze świdnickiego sądu.

Rozprawę wyznaczono na 17 maja. Pytanie tylko, czy oskarżony się stawi. Tutejsza Temida ma nie najlepsze doświadczenia. Od kilku lat sąd próbuje skazać szefa zorganizowanej grupy przestępczej, który jest sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim. Do tej pory się to nie udało. Oskarżony kreuje się na ofiarę systemu sprawiedliwości, twierdzi, że nie mógł kierować gangiem, skoro nie może poruszyć palcem i dostarcza do sądu kolejne zwolnienia.

Tomaszowi Ł. grozi 12 lat więzienia, ale wyrok, nawet jeśli zapadnie bardzo surowy, to będzie symboliczny. - Wystąpi o odroczenie wykonania kary i każdy sąd się na to zgodzi. Oby tylko w tym czasie nie skrzywdził kolejnego dziecka - mówią śledczy.

Małgorzata Moczulska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.