Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaniosła płód w słoiku do szpitala, by walczyć o godny pochówek dziecka?

Jolanta Gromadzka- Anzelewicz, arista
Przemyslaw Swiderski
Pani Anna, której w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku odmówiono wydania dokumentu o urodzeniu martwego płodu, niezbędnego do pochówku szczątków po poronieniu, tłumaczy okoliczności tego zdarzenia. Jak twierdzi – do zawiadomienia prokuratury zmusiła ją sytuacja, w jakiej się znalazła. Miała do wyboru – albo walczyć o godny pochówek swojego dziecka, albo oddać jego szczątki do utylizacji lub dalej przechowywać je w słoiku w lodówce.

Do zdarzenia doszło 15 maja. - Nie była to pierwsza moja wizyta w ginekologicznej izbie przyjęć Szpitala im. Mikołaja Kopernika w trakcie tej ciąży – wyjaśnia pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji). - Udałam się tam już wcześniej, 6 maja, zaniepokojona niewielkim plamieniem.

Według relacji kobiety – dyżurujący, młody lekarz zbadał ją, zrobił USG i stwierdził, że wszystko wskazuje na to, że zaczęło się poronienie. Zalecił też, by zgłosiła się w razie wystąpienia silnego krwawienia i jak określił „jak poczuje pani takie „plum”.

Czytaj też: Kobieta przyniosła do szpitala płód w słoiku

Dzień później pani Ania zgłosiła się do prywatnego gabinetu specjalisty, który opiekował się nią przy wcześniejszych pięciu ciążach zakończonych cesarskimi cięciami. Doktor przepisał jej leki na podtrzymanie ciąży i kazał się jej oszczędzać. Uspokajał tłumacząc, że podobne objawy (czyli plamienia) miewała już poprzednio i wszystko kończyło się dobrze, więc nie powinna martwić się na zapas. Zgodnie z zaleceniami doktora, pani Anna przeleżała w łóżku dziesięć dni. Niestety, zastosowane środki nie pomogły.

14 maja kobieta poczuła się bardzo źle. Pojawiły się bóle w okolicy krzyża, brzucha, następnie bóle parte i krwawienie. Dzień później doszło do poronienia.

- Wyraźnie widziałam płód wielkości ok. 5 cm w otoczce z błony, oczywiście płci dziecka nie byłam w stanie rozpoznać, ale intuicyjnie czułam, że to moja córeczka – opisuje pani Anna. Kobieta była w szoku, znalazła plastikowy pojemnik po lekach i natychmiast pojechała do szpitala. Około godz. 14.30 zajął się nią pełniący dyżur lekarz ginekolog.

- Zbadał mnie, wykonał badanie USG, stwierdził, że w macicy pozostały jeszcze fragmenty łożyska i kosmówka, które powinny się samoistnie wydalić w ciągu kilku dni, odmówił jednak wydania karty urodzenia martwego płodu - żali się pani Ania.

– Brak tego dokumentu uniemożliwiał nam pochowanie płodu, który dla nas, rodziców, był przecież dzieckiem. – Nie przekonał go nawet widok jego szczątków w słoiku, który wyjęłam z torby. Okoliczności tego zdarzenia były bardzo przykre. Płakałam, krzyczałam, ale lekarz pozostał niewzruszony. Kobieta ma żal, że mimo - jej zdaniem - obfitego krwawienia lekarz nie chciał jej przyjąć do szpitala, wysłać szczątków do Zakładu Medycyny Sądowej do zbadania, a następnie na podstawie jego wyniku – wystawić niezbędny dokument.

Jak już informowaliśmy – sprawę zgłoszoną przez panią Annę bada teraz prokuratura. Zarząd szpitala komentuje przypadek pani Anny bardzo lakonicznie:

- Na podstawie posiadanej przez spółkę Copernicus dokumentacji medycznej możemy stwierdzić, że lekarz wykonał swoje czynności z należytą starannością i wydał dokumentację medyczną pacjentki. Lekarz w swoim postępowaniu, które było zgodne z procedurami, nie naruszył praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych i dokumentacji medycznej – wyjaśnia Katarzyna Brożek, rzeczniczka prasowa zarządu spółki.

Przepisy nakazują zarejestrować każde urodzenie, zarówno żywe jak i martwe, we właściwym urzędzie stanu cywilnego. Procedurę rejestracji reguluje ustawa o aktach stanu cywilnego. Nakłada ona na "podmioty wykonujące działalność leczniczą" obowiązek wystawienia karty urodzenia, a jeśli dziecko urodziło się martwe - karty martwego urodzenia. Na podstawie tego dokumentu USC wystawia stosowny aktu stanu cywilnego.

Ustawa nie uzależnia rejestracji martwego urodzenia od etapu ciąży na jakim doszło do poronienia bądź porodu. Przy czym art. 54 ustawy nakazuje jednak ustalić płeć dziecka (zarodka czy płodu). Jeśli jej ustalenie jest niemożliwe, karty martwego urodzenia nie wystawia się, a cała procedura rejestracji zostaje przerwana.

- Co do zasady lekarz, stawiając diagnozę, winien określić możliwość stwierdzenia płci, uwzględniając dostępną wiedzę medyczną w odniesieniu do konkretnego przypadku - tłumaczy prof. UG dr hab. Tomasz Bąkowski, kierownik Katedry Prawa Administracyjnego UG.

Dla pochówku rejestracja w urzędzie stanu cywilnego nie jest konieczna. Konieczna jest jednak karta martwego urodzenia.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki