Emocji w sądzie było dużo: płaczący rodzice ofiary, odpowiadający półsłówkami oskarżony, który jednych wydarzeń nie pamiętał, a inne opisywał szczegółowo. "Kłamca" – szeptali znajomi kobiety, którzy przyszli do sądu, bo ta zbrodnia wstrząsnęła Świebodzicami nie tylko dlatego, że ofiara była młodą kobietą, ale również z powodu okoliczności, które od początku były tajemnicze.
Feralnego dnia kwietnia 2016 r. brat 29-letniej Justyny M. nie mógł dodzwonić się do siostry. Przyszedł więc do jej mieszkania na osiedlu Piastowskim, by sprawdzić co się dzieje. W środku zastał makabryczny widok: siostrę, która nie dawała oznak życia (sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jej śmierci było uduszenie) i poranionego nożem szwagra. Od razu wezwał policję i pogotowie.
Od początku to mąż kobiety był głównym podejrzanym. Śledczy musieli jednak ustalić, co wydarzyło się w mieszkaniu małżeństwa.
Oskarżony kilka razy zmieniał bowiem swoje zeznania. Na początku stwierdził, że żonę śledził jakiś mężczyzna, który feralnego dnia przyszedł do ich mieszkania. To on miał stać za zbrodnią, a jego zaatakować go nożem. Potem w trakcie śledztwa Łukasz M. twierdził, że to on udusił żonę, ale że był to wypadek. Opowiadał, że pokłócił się z nią, a ona wpadła w szał. Miała go zaatakować nożem. Próbował ją uspokoić. W tym celu zacisnął jej usta.
Podczas procesu Łukasz M. nie potrafił wyjaśnić dlaczego jego zeznania tak się różnią.
- Nie wiem, nie mam pojęcia – powtarzał jak mantrę.
- Panie M. to kto ma wiedzieć, przecież to pan był wtedy w mieszkaniu. Najpierw składa pan wykluczające się wzajemnie zeznania, a teraz zasłania się niepamięcią? – denerwował się sędzia Maciej Jedliński.
Mężczyzna podkreślał, że nie chciał zrobić swojej żonie krzywdy, że był o nią zazdrosny, ale dlatego, że była ładna i ją kochał. Twierdził, że miał powody, bo kobieta go zdradziła. Miał otrzymać na ten temat SMS-a (gdy zmienił zeznania, mówił, że był to podrzucony do skrzynki pocztowej liścik). Utrzymywał też, że to żona w ataku szału zaatakował go nożem, a on się bronił. Tyle, że przeczy temu nie tylko opinia biegłych, którzy stwierdzili, że rany, które miał oskarżony nie mogły być wynikiem samookaleczenia, ale i ślady zabezpieczone w mieszkaniu, w którym doszło do zbrodni.
27-latkowi za zabójstwo grozi dożywocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?