Gdybym wiedziała wcześniej o tym pobiciu, nie czekałabym na moment, w którym Krzysztof „może się ocknie”, tylko od razu wezwałabym pomoc – mówiła wczoraj cała we łzach Barbara W., właścicielka lokalu „Nowe Zacisze” na os. Przyjaźń w Jastrzębiu-Zdroju. Trwa proces Adriana S., który w nocy z soboty na niedzielę, 27-28 sierpnia 2016 roku, śmiertelnie pobił Krzysztofa Lindego, didżeja. Na jaw wychodzą kolejne szokujące fakty.
Wczoraj w sądzie w Rybniku przesłuchano trzy osoby. Byli to: Paweł W., który pomagał oskarżonemu przenieść pobitego didżeja na zaplecze; Angelika P., której oskarżony w trakcie tej samej imprezy miał grozić zabiciem; Barbara W., która jest właścicielką lokalu „Nowe Zacisze”.
Jako pierwszy przed sądem zeznawał Paweł W. Twierdził, że po ostatniej publikacji „Dziennika Zachodniego” postanowił zmienić zeznania. Zaczął mówić o narkotykach, które rzekomo miał brać podczas imprezy razem z pobitym Krzysztofem.
– Praktycznie co godzinę, mniej więcej, wychodziliśmy na stronę, by wziąć mefedron. Na początku to Krzysiek zapytał, czy „coś mam”, później na zmianę proponowaliśmy wzięcie kolejnej „kreski”. Krzysiek lubił sobie „przyćpać” – twierdził Paweł W. i zeznawał, że wielokrotnie widział, również w innych klubach, jak Linde bierze narkotyki. Mimo tego, że wcześniej w ogóle o tym nie wspominał.
– Nic wcześniej nie powiedziałem, choć pamiętałem o tym, bo nie chciałem sam siebie obciążać – argumentował świadek.
Przed sądem stanęły też Angelika P. i Barbara W. Kobiety mówiły m.in. o zdarzeniu z udziałem Adriana S., do którego doszło jeszcze przed śmiertelnym pobiciem. Miał on bowiem grozić jednej z uczestniczek imprezy – Wiktorii R. Wersje zdarzeń obu pań znacząco się jednak od siebie różniły.
Jastrzębie-Zdrój: Szokujące fakty w sprawie śmiertelnego pobicia DJ'a ZDJĘCIA
– Usłyszałam krzyki Wiktorii i widziałam, jak się z nim szarpie, więc podbiegłam do niego i go odepchnęłam. On wtedy krzyknął do nas, że mamy „spier...” i mamy na to trzy sekundy. Nie bałam się, ale wolałam odejść, zachować się rozsądnie, więc uciekłyśmy między bloki na jakieś 20 minut – zeznawała Angelika P. Zgodnie z tym, co mówiła, dziewczyny później same wróciły do lokalu, siedziały z Adrianem S. nawet przy tym samym stoliku i rozmawiały z nim. Z kolei według Barbary W., właścicielki lokalu, sprawa wyglądała nieco inaczej.
– Jakaś dziewczyna powiedziała mi, o co poszło. Pobiegłam szukać Wiktorii między blokami, znalazłam ją i namówiłam na powrót. Chciałam to wszystko załagodzić – mówiła Barbara W. Według jej informacji, oskarżony miał krzyczeć do Angeliki P. i Wiktorii R. m.in.: „Wyp... stąd! Zaj... cię, ty szmato, ty k...”, choć sama osobiście tego nie słyszała.
Wspaniały Maluch Toma Hanksa w najdrobniejszych detalach
Znasz język śląski? Dopasuj słowa do opisu
Tarnowskie Góry. Zabytkowa Kopalnia Srebra wpisana na listę UNESCO [REPORTAŻ DZ]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?