Pierwsza na świecie operacja... na misia. We Wrocławiu uratowali pacjenta nowatorską techniką

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
.
. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
U 35-letniego pana Tomasza osiem lat temu stwierdzono tętniaka mózgu. Szukał pomocy w całej Polsce. Wszędzie mu odmawiano, bo lekarze się bali. Pomóc panu Tomaszowi postanowili dopiero bracia - dr Maciej Miś i Marcin Miś ze szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Okazało się, że operacja, której się podjęli, była pierwszym tego typu zabiegiem na świecie. Technika "na misia" zadziałała.

Tomasz Sieradzki dowiedział się, że ma tętniaka w mózgu 7 lat temu. - Źle się czułem, mdlałem, miałem zawroty głowy - przyznaje pan Tomasz i mówi, że zgłaszał się do różnych ośrodków neurochirurgicznych w Polsce, ale wszędzie albo nikt nie chciał się podjąć operacji, albo mówiono mu, że po zabiegu może dostać udaru lub np. zaburzeń mowy.

Mężczyzna szukał ostatniej deski ratunku i zgłosił się do szpitala przy ul. Borowskiej. Tam neurochirurg dr Maciej Miś stwierdził, że wyleczy pacjenta, że musi mu dać szansę. - Zdopingowało mnie to, że wszyscy temu pacjentowi odmawiali. Postanowiłem, że coś wymyślę - podkreśla neurochirurg, który razem ze swoim bratem dr Marcinem Misiem z Zakładu Radiologii Ogólnej, Zabiegowej i Neuroradiologii operowali pacjenta.

A pan Tomasz do łatwych pacjentów nie należał, bo jego tętniak miał skomplikowaną budowę. - Zazwyczaj jest tak, że do tętniaka wprowadza się specjalne spirale, które powodują jego wykrzepianie i tętniak nie pęka. Tętniak pana Tomasza miał jednak bardzo skomplikowaną budowę i musieliśmy wyłączyć tętniaka tak, by nie zablokować przepływu krwi do trzech naczyń, które od tego tętniaka odchodziły - wyjaśnia dr Marcin Miś.

Lekarze więc wymyślili, że użyją dostępnego sprzętu, ale go nieco zmodyfikują, tak by wytworzyć specjalne tunele w naczyniach, by te się nie zapadły i jednocześnie umieścić specjalne spirale w tętniaku, by spowodować jego wykrzepianie. Lekarz wiedzieli, że ich zabieg jest nowatorski, trudno im było więc przewidzieć możliwe komplikacje. - Poinformowaliśmy pacjenta, że raczej nikt takiego zabiegu jeszcze nie robił - mówi dr Maciej Miś i dodaje, że pacjent się zgodził. Operacja trwała kilka godzin i przebiegła bez komplikacji. - To było szczęście początkującego. Wszystko poszło idealnie - śmieje się dr Miś, neurochirurg.

Zabieg przeprowadzono 27 lutego 2016 roku, niecały miesiąc temu pana Tomasza operowano raz jeszcze - by, jak mówią lekarze, dołożyć spiral, które będą wykrzepiać tętniaka i spowodują, że nie będzie on już zagrażał pacjentowi.

Dziś Tomasz Sieradzki jest całkowicie wyleczony. - Normalnie funkcjonuję, wszystko jest dobrze, mogę chodzić, mówić, słyszeć. Nie mam już zawrotów głowy, nie mdleję i nie przewracam się - mówi z radością pacjent.

Co ciekawe lekarze, operując pacjenta, nie mieli pojęcia, że ich zabieg będzie nowatorski w skali nie tylko Polski czy Europy, ale też całego świata. Dowiedzieli się o tym dopiero podczas międzynarodowej konferencji, na której prezentowali swój zabieg środowisku medycznemu. - Koledzy stwierdzili, że ta technika musi się jakoś nazywać, a że obaj mamy na nazwisko Miś, to wymyślili, że będzie to "Teddy Bear Technique", czyli misiowa technika - tłumaczy dr Maciej Miś.

Teraz lekarze deklarują, że gdy tylko pojawi się pacjent z równie skomplikowanym tętniakiem, będą go operować "na misia".

ZOBACZ TEŻ:
Skomplikowana operacja w Polsce. Pacjentka przeszła rekonstrukcję 40 proc. ubytku czaszki

DD TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pierwsza na świecie operacja... na misia. We Wrocławiu uratowali pacjenta nowatorską techniką - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl