Obiecują niemożliwe i na ludzkiej nadziei zarabiają krocie

Dorota Kowalska
Jerzy Zięba uważa, że nowotwory można wyleczyć witaminą C
Jerzy Zięba uważa, że nowotwory można wyleczyć witaminą C Materiały Prasowe
Mimo nieustającego rozwoju medycyny, ciągle nie potrafimy jeszcze leczyć wszystkich chorób. Tymczasem tak zwani znachorzy dają ludziom nadzieję, której ci chwytają się niczym tonący brzytwy. I trudno im się dziwić.

Jerzy Zięba, szarlatan i pseudouzdrowiciel, doskonale wie, jak wypromować się w mediach. Po pogrzebie Grzegorza Miecugowa wrzucił do sieci filmik, w którym mówi: ,,W przypadku pana Grzegorza można było zrobić znacznie więcej”.

Podobnego zabiegu użył po śmierci Tomasza Kality, byłego rzecznika Sojuszu Lewicy Demokratycznej cierpiącego na jeden z najgorzej rokujących nowotworów - glejaka. Jak w przypadku Grzegorza Miecugowa, kilka dni po pogrzebie polityka, Zięba mówił do kamery: „Pan Tomasz mógł żyć. Zabiło go leczenie nowotworu, którego nie było”.

- To, co robi ten człowiek jest obrzydliwe. Jakim prawem wypowiada się na temat śmierci mojego męża? Mój mąż miał całą głowę zajętą nowotworem, a on twierdzi, że Tomek nie zmarł z powodu nowotworu. Przecież to skandal - mówiła Anna Kalita, dziennikarzowi tygodnika „Wprost”. I dalej: - Przyjechał do nas i stwierdził, że glejak się „pięknie leczy”. A przecież ten czwartego stopnia, wielopostaciowy, którego miał Tomek, jest w stu procentach śmiertelny. Absolutnie nieuleczalny. Opowiadał o swoich teoriach, o dobrodziejstwie witamin. Jednocześnie podważał sens stosowania chemioterapii. Potem w rozmowie ze mną wprost powiedział, że to źle, że Tomek przyjmuje chemię.​

Zięba, propagator medycyny niekonwencjonalnej, działa w sposób przemyślany, pokazuje się tam, gdzie może liczyć na zainteresowanie mediów. Na śmierci Zbigniewa Wodeckiego też próbował skorzystać. Ale to nie zraża ludzi, autor bestsellera „Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie”, ma w Polsce tysiące wyznawców.

„Cudowny sok z trawy pszenicznej za blisko 250 zł za litr, półroczna terapia nanosrebrem za ponad 15 000 zł, strukturyzator wody pitnej za 2500 zł to tylko nieliczne pomysły czołowego szarlatana RP Jerzego Zięby. Ma on jednak w zanadrzu nawet gorsze pomysły na zarabianie, takie jak leczenie nowotworów witaminą C czy schizofrenii witaminą B3. Event z szarlatanem kosztuje ponad 200 złotych. Pan Zięba zarabia również na YouTube. Sposobów jest wiele, a nabitych w butelkę coraz więcej”- pisze na swoim blogu Paweł Jarosz, lekarz, przedsiębiorca i bloger.

Jerzy Zięba przedstawia się publicznie jako hipnoterapeuta kliniczny w Stanach Zjednoczonych i w Australii, a także magister inżynier, absolwent Wydziału Maszyn Górniczych i Hutniczych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (studia miał robić w latach 1976-1981). Jednakże listy absolwentów oraz prac dyplomowych z tamtego okresu nie zostały upublicznione, a sam zainteresowany nie przedstawił publicznie dokumentów potwierdzających ukończenie powyższych studiów. W 1982 roku Zięba wyemigrował do Niemiec, pracował w saunie, sprzątał restauracje, był elektrykiem w masarni. Rok później przeniósł się do Australii - tam był kucharzem, nurkiem, hipnoterapeutą, wykładowcą nawigacji w szkole lotniczej. Naturopatią miał zainteresować się w latach 90. XX wieku po przeczytaniu książki „Tłuste życie” Jana Kwaśniewskiego, twórcy diety Kwaśniewskiego. Komitet Terapii Polskiej Akademii Nauk uznał tę dietę za wybitnie szkodliwą, wydając w 1999 roku oświadczenie o treści: „Wszystkie dotychczasowe duże programy badawcze wykazały, że ograniczenie w diecie tłuszczów zwierzęcych, mięsa wieprzowego, a zwiększenie podaży jarzyn i owoców oraz zmniejszenie kaloryczności diety - zmniejsza stężenie cholesterolu we krwi, ogranicza zapadalność na chorobę niedokrwienną, zawał serca, udar mózgu oraz przedłuża życie współczesnego człowieka. Komitet Terapii uznaje dietę optymalną Jana Kwaśniewskiego za wybitnie szkodliwą dla zdrowia”. Zięba nie uwierzył w tę opinię i przyjął teorię spiskową, jakoby norma cholesterolu została sztucznie zaniżona, żeby koncerny farmaceutyczne sprzedawały więcej leków obniżających cholesterol. W 2003 roku wrócił do Polski, gdzie nadal zajmuje się naturoterapią, którą propaguje publikując artykuły prasowe i filmy w serwisie YouTube oraz odbywając spotkania i prowadząc wykłady. Założył też markę Visanto, która sprzedaje m.in. suplementy diety.

Jerzy Zięba jest wielkim orędownikiem leczenia witaminą C (kwasem askorbinowym), w tym dożylnym stosowaniem jej dużych dawek. Twierdzi, że można nią wyleczyć wiele chorób i dolegliwości, od obrzęku dziąsła, przez sepsę, po nowotworów włącznie.

Zięba sugeruje też, że schizofrenię da się wyleczyć przy zastosowaniu suplementacji witaminą B3. „Weźmy tę witaminę B3, bo to jest jedna z ciekawszych witamin. Wysokie dawki witaminy B3, oczywiście z zastosowaniem witaminy C, bo ona jest wszędobylska, bardzo dobrze potrafią opanować schizofrenię. (…) Właściwie nie wiadomo z czego wynika schizofrenia, ale zastosowanie takiego podejścia, oczywiście z innymi witaminami, ale tu główna rolę odgrywa witamina B3, sprawia, że nagle nie ma schizofrenii. Warto spróbować najpierw, bo to straszna choroba. Coraz częściej zdarza się u młodych ludzi” - to jego własne słowa.

Długo by jeszcze wymieniać cudowne, lecznicze wręcz działanie innych witamin, o których mówi i pisze Jerzy Zięba.

„Pan Jerzy jedzie po bandzie. Napisał dwa tomy znanych zwolennikom szarlatana „Ukrytych terapii”, w których serwuje przegląd najciekawszych i najbardziej wymyślnych teorii niepopartych żadnym sensownym badaniem naukowym. Książki przeczytałem. Było trudno, ale dałem radę. Nigdzie nie widziałem takiego zagęszczenia półprawd, wymysłów i pseudonauki w jednym centymetrze kwadratowym papieru… Większość tekstów pochodzi z zagranicznych blogów o medycynie alternatywnej, które zostały bezmyślnie przetłumaczone i wpojone zwolennikom sekty ziębian. Inaczej nie da się nazwać organizacji, w której tysiące ludzi testuje na sobie wymyślne sposoby pana Jerzego. Ziębianizm robi się jednak coraz bardzo niebezpieczny. Kiedy tylko skrytykuje się pana Jerzego, natychmiast namawia on swoich zwolenników do ataku na przeciwnika. Sekta robi to wszelkimi sposobami: hejt pod artykułami, masowo wysyłane e-maile. Zdarzają się też gorsze historie. Pewna chemiczka pokrzywdzona przez medycynę alternatywną opowiedziała mi historię, w której ujawniła, że stała się ofiarą ataków hakerskich tylko dlatego, że zdecydowała się uświadamiać ludzi na forach internetowych w temacie działania szarlatanów. Doszło nawet do włamań na jej konto bankowe. Sekta jest dużo groźniejsza od tej, która powstała za czasów słynnego jak jego diety Kwaśniewskiego (nie mylić z poczciwym Prezydentem RP o tym samym nazwisku). Należy mieć na uwadze, że wiele cytowanych przez Jerzego Ziębę badań pochodzi jeszcze z XIX wieku. To czasy w których nie było znane znieczulenie ogólne!” - pisze dalej Paweł Jarosz.

Jerzy Zięba ma ponad 145 tysięcy fanów na Facebooku. A to i tak niewielka część jego wyznawców. Z większością wielbicieli spotykasię z w kinach, salach i spotkaniach kuluarowych w Polsce i za granicą. Spotkania są oczywiście płatne, bo wiadomo, że Zięba żyć z czegoś przecież musi.

Lekarze biją na alarm: głoszone przez niego poglądy nie mają nic wspólnego z naukową wiedzą. Ludzi to jednak nie przekonuje, wyznawcy Zięby nic sobie z tych ostrzeżeń nie robią.

Bo też „uzdrowiciele”, którzy oferują niestandardowe terapie, cieszą się coraz większą popularnością wśród pacjentów. Tyle tylko, że korzystanie z ich usług może być tragiczne w skutkach. Pod opiekę lekarzy ze Szpitala Klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego trafiła pod koniec września kobieta, u której guz nowotworowy wielkości pięści doprowadził do rozerwania piersi. Pacjentka przez dwa lata zwlekała z wizytą u onkologa. Zamiast standardowego leczenia korzystała z usług „specjalisty medycyny alternatywnej”, który miał ją przekonywać, że guz sam... zaschnie.

Na pozaszpitalną terapię zdecydowali się również rodzice 12-letniego Bogusia, chorującego na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Chłopiec był leczony przy pomocy amigdaliny, czyli witaminy B17 przez znanego małopolskiego znachora. Zmarł w lutym. Śledczy badają, czy do jego śmierci przyczyniła się niestandardowa pomoc. Sam „uzdrowiciel” przekonuje, że jest niewinny...

Do odpowiedzialności nie poczuwa się także inny małopolski znachor Marek H. Mężczyzna usłyszał już wyrok 3,5 roku więzienia za „leczenie” półrocznej Madzi. To była głośna spraw. Dziewczynka zmarła w połowie kwietnia 2014 roku. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było niedożywienie i zaniedbanie. Przez kilka tygodni Magdę karmiono jedynie kozim mlekiem dodatkowo rozcieńczonym z wodą. Zdaniem śledczych dziewczynka nie była pierwszą, jaką swoimi metodami leczył Marek H. Jeszcze w 2005 r. odprawiał modły nad chorym chłopcem, który zmarł w drodze do domu. Trudno ustalić, ile jeszcze osób mogło korzystać z usług zatrzymanego.

Reporterka TVN24 dotarła do informacji, według których Magda zmarła w Nowym Sączu, w domu samego znachora - Marka H. To on zasugerował, by po śmierci dziecka rodzice (młodzi, wykształceni i bardzo religijni), wrócili do domu i dopiero wtedy zawiadomili pogotowie. Jak wyznali potem, ich posłuszeństwo wobec tej decyzji było powodowane strachem. Już wcześniej mężczyzna zakazał im jakichkolwiek kontaktów z lekarzami, grożąc, że zamiast leczyć dziecko - skrzywdzi je.

Ale prawda jest też taka, że wielu sąsiadów znachora zachwalało jego uzdrowicielskie moce. Ludzie mówili, że pewnie Bóg chciał, by półroczna Magda umarła z głodu. Nie chcieli słuchać, że nie można poić dziecka wodą zmieszaną z kozim mlekiem, że to w końcu musi się skończyć śmiercią.

Sąd uznał, że pochodzący z Nowego Sącza mężczyzna udzielał rodzicom nieprawidłowych zaleceń i zakazał korzystania z profesjonalnej opieki lekarskiej. Marek H. złożył apelację od wyroku.

- Korzystanie z medycyny niekonwencjonalnej staje się coraz bardziej popularne i jest to zjawisko niepokojące, które bardzo trudno będzie powstrzymać - komentuje dr Leszek Borkowski, specjalista farmakologii klinicznej i prezes Fundacji „Razem w Chorobie”.

Jego zdaniem, na tego rodzaju rozwiązania najczęściej decydują się pacjenci rozczarowani opieką oferowaną przez szpitale i poradnie. Za pomoc „uzdrowicieli” muszą oni słono zapłacić. Opakowanie popularnych suplementów, które mają ułatwiać walkę z nowotworem, to koszt ponad stu złotych, kilkaset złotych trzeba zapłacić za konsultację znachora. Turnus leczniczy (bo takie też są w ofertach pseudonaukow-ców) ludzi kosztuje nawet kilka tysięcy.

- Mimo nieustającego rozwoju medycyny ciągle nie potrafimy jeszcze leczyć wszystkich chorób. Tymczasem tzw. znachorzy składają obietnice z kosmosu, a pacjenci chwytają się tych nadziei. I trudno im się dziwić. Co więcej przykłady innych europejskich krajów pokazują, że medycyna niekonwencjonalna ma się świetnie również tam, gdzie system ochrony zdrowia jest na najwyższym poziomie - wskazuje dr Borkowski.

Z chorymi, którzy w lewoskrętnej witaminie C czy soku z buraka chcieliby widzieć lekarstwo na raka, coraz częściej ma do czynienia również prof. dr hab. med. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej w krakowskim Centrum Onkologii Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie.

- Zainteresowanie tego rodzaju terapiami rzeczywiście rośnie - przyznaje prof. Blecharz. - Osoby, które je oferują, nie mają skrupułów w obiecywaniu złotych gór. Medycyna konwencjonalna, szczególnie w przypadku leczenia nowotworów, jest dużo bardziej ostrożna w mówieniu o szansach na powrót do zdrowia. Poza tym standardowe leczenie wymaga zaakceptowania pewnego ryzyka, skutków ubocznych czy powikłań, część pacjentów się tego obawia - tłumaczy. Jak podkreśla prof. Blecharz, w swojej praktyce nie spotkał się jeszcze z pacjentką, u której zaawansowany nowotwór udałoby się wyleczyć dzięki pomocy różnego rodzaju „uzdrowicieli”.

Swego czasu głośno było o Stanisławie Burzyńskim, który w polskich mediach często przedstawiany był jako „człowiek, który odkrył lek na raka”. Ten mieszkający od kilkudziesięciu lat w USA polski lekarz i biochemik prowadzi w Houston wielką klinikę oferującą chorym na nowotwory „nowatorską, eksperymentalną terapię” i czerpie z tego gigantyczne korzyści. Tyle tylko, że Burzyński żadnego „leku na raka” nie odkrył. Podaje swoim pacjentom substancje, które zidentyfikował w ludzkim moczu i które nazwał „antyneoplastonami” (w żadnej medycznej encyklopedii nie znajdziecie tego terminu). Robi to od kilkunastu lat, ale nie opublikował ani jednego poważnego badania w recenzowanym czasopiśmie naukowym, które potwierdzałoby jakąkolwiek skuteczność tej kuracji.

David H. Gorski - amerykański profesor onkologii, jeden z filarów grupy lekarzy-sceptyków skupionych wokół strony www.sciencebasedmedicine.org. tak pisał na swoim blogu:„Wracają wspomnienia. Czuję się, jakby to znowu był rok 2012 i jakbym zajmował się szarlatanem znanym jako doktor Stanisław Burzyński z Houston. Jak pamiętacie, jest on polskim lekarzem żyjącym w USA, który odkrył peptydy we krwi, nazwane przez niego „antyneopla-stonami” i twierdzi, że są to endogenne supresory raka. Zamienił je na terapię antyrakową, którą stosuje wobec pacjentów już od ponad 40 lat, mimo że nigdy nie wykazał ich skuteczności lub bezpieczeństwa tej terapii. Mimo tego został gwiazdą alternatywnych terapii na raka z dwoma filmami propagandowymi, udającymi filmy dokumentalne, zachwalającymi go jako człowieka, który potrafi wyleczyć nowotwory, jakich nie potrafi wyleczyć nikt inny. Zapewniło mu to nieustanny strumień pacjentów płacących dziesiątki i setki tysięcy dolarów za leczenie.” Doktor Gorski opisuje też przykłady konkretnych pacjentów, także dzieci, którym Burzyński nie pomógł, bo pomóc nie mógł, ale do końca zwodził, dawał nadzieję i pobierał za leczenie ogromne honoraria.

Tymczasem największe szanse na zwycięstwo w walce z rakiem dają sprawdzone i dokładnie przebadane rozwiązania, których skuteczność udało się udowodnić. W jaki sposób rezygnacja z chemioterapii, radioterapii czy pomocy chirurga wpływa na powrót do zdrowia chorych onkologicznie zbadali amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu Yale. Wyniki ich pracy opublikowane w „Journal of the National Cancer Institute” pokazały, że osoby korzystające wyłącznie z metod niekonwencjonalnych są narażone na śmierć 2,5 razy bardziej niż pacjenci pozostający pod opieką onkologów. W przypadku raka piersi ryzyko jest wyższe ponad pięciokrotnie, jeśli pacjent zachoruje na nowotwór jelita grubego i wybierze „uzdrowicieli”, szansę na to, że uda się go uratować, maleją ponad czterokrotnie. Eksperci podkreślają jednak, że alternatywne metody leczenia niekoniecznie muszą być dla pacjentów szkodliwe. A swoje zdrowie i życie narażają przede wszystkim ci, którzy w ogóle nie decydują się na standardową pomoc i na kozetkach znachorów tracą cenny czas, kiedy choroba jest jeszcze we wczesnym stadium.

- Zastąpienie konwencjonalnej medycyny tą niestandardową jest skrajnie niebezpieczne - nie ma wątpliwości prof. Blecharz. - Natomiast zioła czy różnego rodzaju preparaty wzmacniające odporność albo apetyt mogą sprawdzić się jako leczenie uzupełniające albo podtrzymujące efekt, pod warunkiem, że są stosowane po uzgodnieniu z lekarzem i nie wchodzą w interakcje z innymi lekami - dodaje.

Cóż, wiedza wiedzą, a życie życiem. Ludzie o zdrowie swoich bliskich zawsze będą walczyć do końca. Zapłacą każde pieniądze za odrobinę nadziei, nawet jeśli ta jest całkowicie złudna.

Współpraca: Iwona Krzywda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Obiecują niemożliwe i na ludzkiej nadziei zarabiają krocie - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl