Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Mirowski Konstytucja 3-go Maja była testamentem konającego państwa

Marcin Darda
Marcin Darda
Konstytucja 3-go Maja to efekt kompromisu. Dziś rząd oraz opozycja powinni o tym pamiętać - mówi dr Mikołaj Mirowski.

Konstytytucja 3-go Maja była pierwszą ustawą zasadniczą w Europie i drugą na świecie. Aż tak postępowym państwem była I Rzeczpospolita?
Jak każde wydarzenie historyczne, doniosłość Konstytucji nadała historia po latach, a fakt, że powstała była potrzebą chwili. Jeszcze przed pierwszym rozbiorem społeczeństwo I Rzeczpospolitej (oczywiście mowa o szlachcie) w ogóle nie wdziało potrzeby zmian ustrojowych czy reform. Dopiero pierwszy rozbiór pokazał, że w państwie coś dzieje się nie tak. Bo nawet to, że Rzeczpospolita była zależna od Rosji i Katarzyny II będąc w zasadzie jej protektoratem nie było argumentem dla zmian. Dopiero utrata terytorium, jawne pokazanie zależności od sąsiedniego państwa, spowodowało obudzenie potrzeby naprawy Rzeczpospolitej. Do zmian parła również młodzież szlachecka wychowana już w inny szkołach niż wcześniej. To był ten motor. Także dogadanie się różnych środowisk, bo Konstytucja była owocem kompromisu.

Wywarła jakiś wpływ na Europę, wtedy przecież absolutystyczną?
Bezsprzecznie. Trzeba przecież pamiętać, że Konstytucja nie była tylko owocem zmiany sytuacji upadającego państwa. Była także owocem tamtego czasu w Europie. To jest przecież czas, gdzie w 1789 r. mamy rewolucję francuską, jeszcze wcześniej była rewolucja angielska, mamy także pierwszą konstytucję w Stanach Zjednoczonych. Był to więc owoc chwili dziejów, jednak trzeba też powiedzieć, że Konstytucja 3-go Maja nie była kopią tych wszystkich wydarzeń. Ona była bardzo „polska”, choć czerpała z oświeceniowego wachlarza wartości. Miała wpływ na to, co się później stało w innych krajach. Była tłumaczona na język angielski, francuski czy włoski. Podkreślano też, przeciwstawiając jej model francuski, że była owocem kompromisu i dialogu, a nie krwawej rozprawy. Przypomnijmy, że Ludwik XVI został ścięty...

Mamy zatem pierwszy w Europie trójpodział władzy, ale przecież Sejm Wielki zwołano wtedy wcześniej. Nie dotarli przeciwnicy Konstytucji. To był taki manewr polityczny bliski raczej dzisiejszej technologii sprawowania władzy.
To prawda, zastosowano fortel, bo posłowie grupy zachowawczej, którzy potem będą tworzyć Targowicę, nie byli powiadomieni na czas i dlatego Konstytucję można było przegłosować. Mimo wszystko był to jednak fortel parlamentarny, a nie jakiś jawny przekręt. Samo ogłoszenie Konstytucji odbywało się w aurze militarnej, bo wyprowadzono wojsko. To była publiczna demonstracja. Tłum wywierał presję na ogłoszenie Konstytucji. Wprowadzono zatem Konstytucję fortelem, lecz nie brutalną przemocą.

Ale nie zrównywała praw wszystkich obywateli, jak się powszechnie dziś sądzi.
Oczywiście, że nie. Chłopi zostali pozostawieni poza nawiasem społeczeństwa. Konstytucja nadawała przede wszystkim prawa mieszczanom, choćby możliwość kupowania przez nich ziemi, co prawda w obrębie miast królewskich, ale to była bardzo znacząca zmiana. Szlachta nie miała już tak nieograniczonej władzy - musiała się nią podzielić z królem. Wszedł wówczas system mniej więcej na podobieństwo angielskiej monarchii parlamentarnej. Co prawda mówiono, że kwestia chłopska kiedyś zostanie uregulowana, ale wydaje się, że wówczas to już byłoby za dużo. Myślano kategoriami politycznymi, takimi, by jednak większa część szlachty poparła Konstytucję, zatem ruszenie w tamtym czasie kwestii chłopskiej mogłoby zablokować powstanie Konstytucji i dałoby więcej argumentów przeciw niej.

A co zdecydowało, że Konstytycja poległa? Czy chodziło o powiedzmy „zbyt dużo demokracji” poprzez naruszenie interesów np. szlachty, czy też sytuację geopolityczną z dalszymi zakusami Katarzyny II?
Wszystko po trochu. Konstytucja mogła powstać tylko dlatego, że w tym czasie Rosja prowadziła wojny ze Szwecją i Turcją, i politycznie w Polsce zaangażować się nie mogła. To jest jedno, a druga sprawa, że Rzeczpospolita i tak musiała upaść. Konstytucja była testamentem upadającego państwa. Pięknym testamentem, bo była ważnym dokumentem tożsamościowym Polski i Polaków. I Rzeczpospolita była wtedy państwem, które umrzeć musiało ze względu na układ geopolityczny, choć autorzy Konstytucji opierali się na początku na Prusach, żeby wykorzystać antagonizm na linii Prusy-Rosja. Oczywiście to było krótkotrwałe, bo i Prusy nie były zainteresowane wzmacnianiem I Rzeczpospolitej. Prędzej czy później do deal’u między Rosją a Prusami i tak by doszło. Czy Konstytucja by powstała, czy nie, czy armia byłaby większa czy nie, to wydaje się, że los Rzeczpospolitej i tak był przypieczętowany. Co zresztą i tak nie zmniejsza wagi tego dokumentu, i tego czym Konstytucja była dla Polski później. Był to dokument tożsamościowy i państwotwórczy, do którego można było się odwołać przy tworzeniu II Rzeczpospolitej. Ciekawe jest to, że w II Rzeczpospolitej do Konstytucji 3-go Maja odwoływali się wszyscy, tyle, że do różnych jej aspektów. Piłsudczycy po zamachu majowym podkreślali, że uchwalono ją nie do końca parlamentarnie. Narodowa Demokracja zwracała zaś uwagę, że to klasyka parlamentaryzmu, bo nie polała się krew, a Konstytucja nie weszła w życie w wyniku zamachu. Jedyną siłą polityczną, która z tą Konstytucją zawsze miała problem, to byli komuniści. W PRL było to już ewidentne. Święto 3 Maja trzeba było skasować, bo było zbyt blisko 1 Maja, święta pracy. Ta wrogość była jednoznaczna, bo przecież Konstytucja była przeciwstawieniem się Rosji, z której potem powstał Związek Radziecki, a poza tym podkreślała nie dość, że państwowość, to jeszcze niezależność państwa polskiego. A wszyscy inni brali sobie z tej Konstytucji to, co im pasowało i czego ich zdaniem warto było bronić. Zresztą już twórcy Konstytucji z marszu ustanowili to wydarzenie świętem narodowym. Robiono wszystko od początku tak, by podkreślić jak bardzo ważnym była aktem założycielskim. I dziś to święto nie budzi żadnych kontrowersji, wszyscy uważają je za swoje.
A jak na tę symboliczna Konstytucję powinniśmy spojrzeć dziś, gdy prezydent i rząd łamią obowiązującą w Polsce Konstytucję?
Ważne jest to, że Konstytucja 3-go Maja była efektem kompromisu przynajmniej trzech środowisk. Dogadali się, choć powstał dokument tak kompromisowy, że w zasadzie niezadowalający nikogo. Ale argument, który przetrwał tyle lat i Polacy mogą się nim chwalić na świecie, jest taki, że okazuje się, iż kompromis jest wartością. To jest argument i dla rządzących dziś Polską, i dla opozycji, że w obecnym kryzysie konstytucyjnym warto wspiąć się ponad wszystkie swary i szukać kompromisu. Polega na tym, że jedna i druga strona musi się z czegoś wycofać, żeby pokazać akt dobrej woli. Inaczej jest niemożliwy. Konstytucja 3- go Maja jest przykładem tego, że w skrajnie niesprzyjających okolicznościach kompromis był możliwy i stał się faktem. Tak niesprzyjających okoliczności dziś nie mamy, zatem tym bardziej warto byłoby wrócić do 1791 r. i pamiętając nawet te wszystkie fortele dziś się dogadać. Ważne są nie fortele, tylko co ten dokument mówi. Zatem ci, którzy twierdzą, że nie mogą dziś wykonać kroku wstecz w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, gdyż to byłaby „falandyzacja” prawa, niech zastanowią się, czy jednak nie jest ważniejszą rzeczą zapobiegnięcie kryzysowi, który jeszcze może mieć konsekwencje wręcz nieobliczalne.

Z czasów pierwszej Konstytucji pozostało nam jeszcze inno słowo dziś używane: Targowica. Używa się go, gdy Polak na Polskę skarży się w Brukseli, a wtedy oznaczało spisek maganterii i Kościoła za Katarzyną II, a przeciw królowi. Czyli dziś gubimy ten główny kontekst...
Oczywiście. Poza tym trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że Katarzyna II weszła do Rzeczpospolitej tak chętnie. Hetman Branicki i inni musieli usilnie ją namawiać argumentując, że Konstytucja jest dla niej bardzo niebezpieczna. Targowica to określenie pejoratywne, ale nie pamięta się, że miała pewne konkretne uwarunkowania i w zasadzie była obroną status quo. Zatem jest czystym ahistoryzmem porównywać sytuacji z początku XXI wieku z sytuacją z końca XVIII wieku. Oczywiście mechanizm szukania pomocy u obcych może nasuwać pewne skojarzenia. Ale jednak nie byliśmy wtedy związani unią personalną z Cesarstwem Rosyjskim, nie zagłosowało za tą unią większość obywateli w referendum itd. Tych różnic jest tak dużo, że nie ma sensu tych analogii tworzyć.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki