Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka Dariusza P.: był skryty

Bartosz Wojsa
W dniu pożaru mój mąż pojechał z Darkiem do warsztatu - mówiła matka Dariusza P., chcąc uwiarygodnić jego wersję, że tej nocy był poza domem. Oskarżony: byłem sam...

W dniu pożaru, 10 maja 2013 roku, mój mąż pojechał do warsztatu syna, by mu pomagać. Wsiadł w autobus i ruszył do Pawłowic. Jestem tego pewna - zapewniała wczoraj przed sądem Urszula P., matka oskarżonego Dariusza P. o celowe podpalenie rodzinnego domu, w którym zginęła czwórka jego dzieci i żona. W ten sposób chciała uwiarygodnić wersję syna, że był tej nocy w warsztacie, a nie w pobliżu domu - jak mają dowodzić ustalenia śledczych. Teść Dariusza P. już nie żyje, wcześniej nie był przesłuchiwany...

- Pamiętam to doskonale, to było w piątek, akurat miałam mieć wizytę u dentysty. Mąż wrócił z warsztatu rano. Nie było to dla mnie nic nowego, bo często jeździł pomagać Darkowi, gdy on tego potrzebował - mówiła przed sądem matka oskarżonego. Im dalej brnęła w zeznania, tym szerzej otwierały się oczy sędziego. - Jest pani pewna? - dopytywał sędzia Wojciech Furman. A kobieta zapewniała, że mówi prawdę.

- Rodzinę mojego syna widywałam rzadko, może 2 czy 3 razy w miesiącu. Ale relacje między nim a dziećmi i żoną były wspaniałe. Wiedziałam, że mieli problemy finansowe, bo syn pożyczał od nas pieniądze, ale kto w tych czasach ich nie ma? To było normalne - zeznawała Urszula P. i opisywała swojego syna sprzed lat jako zamkniętego w sobie. - Nie miał wielu przyjaciół, ale nie widziałam u syna nigdy zachowań, które odbiegałyby od normy. Na pewno nie leczył się psychiatrycznie, ani neurologicznie. Po wypadku samochodem nieco się zmienił, był taki zamknięty w sobie, przygaszony. Mówił, że ma amnezję i zaczął się leczyć, a przed wypadkiem takie nastroje mu się nie zdarzały - mówiła matka Dariusza P.

Gdy skończyła zeznawać, oskarżony postanowił odnieść się do jej słów. I... zaprzeczył, jakoby jego ojciec w dniu pożaru był z nim w warsztacie. - Tej tragicznej nocy tata nie pracował ze mną w Pawłowicach i jestem tego pewien na sto procent. Ostatni raz poprosiłem mojego ojca o pomoc przed 13 kwietnia 2013 roku. Zresztą mój ojciec nigdy nie jeździł do mnie autobusem, ja zawsze odbierałem go sprzed bloku, w którym mieszkał. To jest jakaś pomyłka. Jestem pewien, że jechałem sam - prostował Dariusz P. słowa matki. Oprócz matki oskarżonego, przed sądem stanęli także klienci, którzy korzystali usług stolarskich Dariusza P. - Pan Dariusz miał wykonać dla nas meble, ale nie wywiązał się w terminie z wykonaniem prac - mówiła 38-letnia Patrycja S., jedna ze świadków. Kolejna rozprawa odbędzie się 18 marca o godz. 9.30.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!