Marcin Rosołowski: Fundacje na łasce i niełasce państwa

Marcin Rosołowski, Rada Nadzorcza Fundacji Instytut Staszica
Symetryzm, tak krytykowany dziś jako postawa polityczna w polsko-polskich zmaganiach, powinien przyświecać prawodawcy.

Nadregulacja, owszem, jest fatalna i służy tylko prawnikom tudzież doradcom podatkowym. Jednak równie złe są przepisy, które pozostawiają zbyt szerokie pole do interpretacji urzędnikom i sądom. Właśnie dlatego peerelowska ustawa o fundacjach powinna zostać zastąpiona nowoczesnymi rozwiązaniami, które uplasują się między dwiema skrajnościami.

Gdybyśmy literalnie stosowali obowiązującą ustawę, to wiele działających w Polsce fundacji nie powinno w ogóle być zarejestrowanych. Ich cel działania nie ma bowiem nic wspólnego z „podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej”, którym mają służyć fundacje. To sformułowanie, charakterystyczne dla peerelowskiego prawodawstwa, wyklucza zatem wiele fundacji rodzinnych, ale - jeżeli będziemy konsekwentni - także służących celom społecznym. Czy fundacja zbierająca pieniądze na ratowanie koni posyłanych na rzeź jest aktywna w obszarze jednego z podstawowych interesów państwa? A czy edukacja w zakresie historii jakiegoś miasta czy regionu na pewno ma tę samą wagę, co wspieranie nauki? Zresztą, w dzisiejszej konstytucji próżno szukać katalogu podstawowych interesów RP.

Dzisiaj byt fundacji zależy tak naprawdę od nastawienia sądów i urzędów. Widać to już na etapie rejestracji. W jednym sądzie akceptacja statutu przebiega bezproblemowo, w innym przypomina starania Dionizego Cichockiego o własne lokum w serialu „Alternatywy 4”. Niekończące się zastrzeżenia i poprawki… Ba, równie niedoprecyzowany jest nadzór ministerstw nad fundacjami. A wisząca nad każdą fundacją groźba likwidacji przez Sejm przy obecnej temperaturze politycznego sporu nie jest wcale czysto teoretyczna.

Archaiczna ustawa powstawała w czasach, gdy nikomu się nie śniło o różnych formach aktywności fundacyjnej, które dzisiaj są na porządku dziennym. Weźmy na przykład fundacje rodzinne, zakładane w celu ocalenia majątków i firm przed rozproszeniem. Dlaczego są one rejestrowane za granicą? Dlatego, że tam istnieje dobre, jasne prawo fundacyjne, którego w Polsce brak.

Dziwi fakt, że brakiem porządnej ustawy nie przejmuje się chyba nikt poza fundacjami. Wyobraźmy sobie sytuację, że zamiast Kodeksu spółek handlowych mamy ogólną ustawę, liczącą dwadzieścia artykułów, która dotyczy spółek prawa handlowego. Przedsiębiorca byłby całkowicie zdany na łaskę i niełaskę władzy, czy to sądowniczej, czy wykonawczej.

Inicjatywa zmiany prawa fundacyjnego powinna wyjść od rządu. W konsultacji z przedstawicielami fundacji da się przygotować dobre prawo, które będzie służyło dłużej, niż akt prawny z czasów, gdy Polską rządził generał Jaruzelski.

„Polska The Times” jest patronem medialnym debaty Krajowej Izby Gospodarczej „Prawo Fundacyjne w Polsce - Czas na zmiany”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl