Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komorniki: Odmówiono przyjazdu do trzeźwiejącego pacjenta. Mężczyzna zmarł

Marta Danielewicz
Krystian i Gracjan mają żal do pogotowia ratunkowego, że odmówili przyjazdu do ich chorego ojca
Krystian i Gracjan mają żal do pogotowia ratunkowego, że odmówili przyjazdu do ich chorego ojca Łukasz Gdak
Gdy pogotowie przyjechało, było już za późno. 45-letni mężczyzna zmarł w domu. Wcześniej parokrotnie dyspozytor odmówił wysłania karetki, bo chory był "pijany".

- Nie daruję im tego. Niech wszyscy się dowiedzą jak działa służba zdrowia. Cieszę się chociaż, że byłem z tatą do końca - tak dzień po śmierci swojego ojca sprawę komentował 17-letni Gracjan Gorczycki.

W niedzielę, 24 kwietnia 45-letni Dariusz Gorczycki zmarł w swoim mieszkaniu w Komornikach parę minut po godzinie 18. Wcześniej mężczyznę reanimowali jego synowie, którzy sami z nim mieszkali.

- Z tatą było tego dnia naprawdę źle. Miał atak padaczki alkoholowej. Po całym tygodniu picia odstawił alkohol już w sobotę. Chciał od poniedziałku normalnie iść do pracy. A w niedzielę trząsł się, wymiotował krwią. Aż sam był przerażony, co się z nim dzieje. Pytał nas „co jest ze mną nie tak?”. W końcu stracił przytomność. Cały zsiniał. Pobiegłem po pomoc do sąsiada. Próbowaliśmy go reanimować, ale... było już za późno - opowiada 17-latek.

Gracjan i jego starszy brat Krystian gdy tylko zobaczyli, że z tatą jest źle, od godziny 13 próbowali wezwać karetkę pogotowia. Bezskutecznie. - Dyspozytor wciąż odmawiał. Najpierw stwierdził, że szpital to nie izba wytrzeźwień, a przy kolejnych telefonach usłyszeliśmy, że pogotowie przyjeżdża tylko do dramatycznych przypadków - jak ktoś umiera. A ojciec umierał na naszych oczach - wspomina 21-letni Krystian.

Jak relacjonują młodzi mężczyźni - dzwonili na numer alarmowy 112 na zmianę, siedem razy. Za każdym razem dyspozytor sugerował im, by sami zabrali ojca do szpitala, psychiatry lub lekarza rodzinnego.
- Przyznaję, że nerwy nam puściły. Kilka wyzwisk poleciało, ale jak można było tak nas potraktować? Nasz ojciec nie był pijany. Nie były to też zwykłe objawy choroby alkoholowej. Nie mogliśmy go nigdzie zawieźć, bo nie mieliśmy ani samochodu, ani prawa jazdy. Byliśmy zdani tylko na siebie - opowiada Krystian.

Pogotowie przyjechało dopiero wtedy gdy mężczyzna leżał nieprzytomny, a jego synowie próbowali go reanimować. Zgon stwierdzono o godz. 18.03, z przyczyn nieznanych nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia.

Mężczyźni uważają, że zachowanie dyspozytora wynikało z wydarzeń, które rozegrały się kilka dni przed śmiercią ojca. - Wtedy tata też miał drgawki. Wezwaliśmy karetkę. Ale on był wówczas pod wpływem alkoholu. Nie chciał jechać. Uderzył jednego z ratowników, przyjechała policja i na tym się sprawa zakończyła. Ojca zostawiono samego sobie - wspomina Gracjan.

Decyzją dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu zostało wszczęte szczegółowe postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. - Wyniki kontroli zostaną przedstawione po szczegółowej analizie sprawy - informuje Robert Judek z WSPR w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski