Gdzie się podziały cenne obrazy, czyli kryminał z wyższych sfer Krakowa

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżona Sylwia G. na sali rozpraw krakowskiego sądu. Kobieta konsekwentnie nie przyznaje się do winy
Oskarżona Sylwia G. na sali rozpraw krakowskiego sądu. Kobieta konsekwentnie nie przyznaje się do winy Artur Drożdżak
To już trzeci proces przed Sądem Okręgowym w Krakowie w sprawie dzieł Gierymskich i Kossaków.

Nerwy, stres, utrata zdrowia - tak właścicielka galerii dzieł sztuki z Katowic podsumowuje starania, by odzyskać obrazy klientów lub pieniądze. Straciła majątek, bo uwierzyła pośredniczce, która miała cenne przedmioty sprzedawać w Krakowie.

„Małpa” i jego kantor

O kantorze przy ul. Wielopole słyszeli w Krakowie wszyscy, którzy mieli kłopoty finansowe i szukali ratunku. Czasami pod znanym adresem pojawiali się biznesmeni lub sportowcy. Nie brakowało lekarzy, ludzi władzy, a nawet księży. Właściciel kantoru, pan Edzio, był dyskretny i wyrozumiały. Wysłuchał, doradził i spisał umowę, ale tych, którzy nie zwracali gotówki na czas, czekał marny los. Przynajmniej tak mówiło się w mieście.

Pan Edzio to faktycznie ponad 50-letni Edward K., pseudonim Małpa. Gość piekielnie inteligenty, sprytny i skuteczny w biznesie. Po wypadku w 1998 r. poruszał się na wózku inwalidzkim. To utrudniało mu życie, ale nie wpływało na stan intelektu. W dalszym ciągu robił swoje nielegalne interesy. W końcu, w 2006 r., wpadł i został aresztowany pod zarzutem kierowania gangiem, który - według ustaleń prokuratury - od 1999 r. zajmował się m.in. praniem brudnych pieniędzy i lichwiarstwem.

Wątek Edwarda K. jest ważny w tej opowieści. Na swój sposób był on koneserem sztuki - tak przynajmniej inwestował gotówkę z nielegalnych interesów.

Zbierał, kupował i kolekcjonował obrazy oraz wyroby rzemiosła artystycznego. Czy się na tym znał? To nieistotne. Miał pieniądze i zachcianki, w których realizacji pomagała mu Sylwia G., krakowianka z niezłymi kontaktami wśród właścicieli galerii sztuki i z tzw. wyższymi sferami Krakowa.

Interesy z Rafałem G.

Gdzieś na początku 2005 r. do galerii pani antykwariusz, którą prowadzi od ponad 30 lat w Katowicach (pomaga jej syn), przyszedł Rafał G., mieszkaniec Krakowa. Zaproponował współpracę.

Polecił swoje usługi jako pośrednik na rynku dzieł sztuki pod Wawelem. Przekonywał, że ma doświadczenie, zna kolekcjonerów. Antykwariuszka przystała na propozycję i rozpoczęła współpracę z Rafałem G. Był sumienny i słowny.

Galeria przyjmowała od klientów w komis dzieła sztuki, obrazy i wyroby rzemiosła artystycznego i niektóre z nich oferowała do dalszej sprzedaży Rafałowi G., który z kolei pokazywał je swoim klientom w Krakowie. Antykwariuszka wydawała mu obrazy, jeśli wpłacił jej zaliczkę. Uzgadniali też cenę obiektu. G. sprzedawał dzieła drożej i na tym zarabiał - w wysokość jego prowizji antykwariuszka nie wnikała. Wystawiała rachunki i, w odróżnieniu od Rafała G., płaciła podatki. Dla niego idealny układ.

- Mieliśmy ustną umowę, że jeśli nie sprzeda dzieła, to mi je oddaje, a ja mu zwracam zaliczkę - wspomina kobieta. Z czasem zaufała mu na tyle, że pod zastaw brała nie pieniądze, ale paszport Rafała G.

Po kilku miesiącach oświadczył jej, że wyjeżdża za granicę i zaproponował, że od tej pory jego żona, Sylwia G., zastąpi go w roli pośrednika sprzedaży dzieł sztuki.

Antykwariuszka Sylwię G. traktowała, jak to określała, jako „przedstawiciela terenowego”. Na początku pośredniczka działała bez zarzutu, ale gdzieś w 2006 r. coś zaczęło szwankować we współpracy obu pań. Sylwia G. brała kolejne obrazy, choć nie rozliczyła się z poprzednich transakcji, a terminy spłat były odraczane i poświadczane podpisem Sylwii G.

- Wymyślała coraz to nowe powody, dlaczego nie ma pieniędzy za obraz lub wyroby rzemiosła artystycznego - wspomina antykwariuszka. Sylwia G. zaczęła przebąkiwać, że nie tylko nie ma gotówki, ale pozbyła się też obrazów. Nie zdradzała, komu je przekazała. Opowiadała, że jej klient dał zaliczkę za dzieło i zabrał je, by się zastanowić, czy pasuje do jego kolekcji. Po namyśle odda je lub dopłaci brakującą kwotę.

- Co ja mogę zrobić, proszę pani? Czekam na resztę pieniędzy za ten obraz. Będę miała gotówkę, to od razu ją pani przekażę - obiecywała. Z jej słów wynikało, że klient to nie byle kto. Wymieniała powszechnie znane osoby, jak choćby nazwisko kompozytora Krzysztofa Pendereckiego lub syna reżysera Krzysztofa Krauze - Pawła, ale także dyrektorów banków, managerów firm telekomunikacyjnych. Ludzi raczej wypłacalnych.

Najpierw ustnie, a potem na piśmie Sylwia G. przesuwała terminy zwrotu pieniędzy lub dzieł. Zgodziła się podpisać dokument „Umowa kupna sprzedaży”, w którym wyszczególniono wszystkie pobrane przez nią obrazy i wyroby rzemiosła artystycznego wraz z informacją, ile wynoszą wpłacone przez nią zaliczki.

Zniknęcie cennych dzieł

- Faktycznie chodziła mi o to, by się nie wyparła, że pobrała te przedmioty - mówi właścicielka galerii z Katowic.

Z zestawienia wynika, że przekazała krakowiance kilkanaście obrazów, m.in. Aleksandra i Maksymiliana Gierymskich, Juliusza i Wojciecha Kossaków, Władysława Czachórskiego. Z listy wynika, że Sylwia G. wpłaciła zaliczki w kwocie 44 tys. zł za obrazy. Za przedmioty rzemiosła artystycznego wpłaciła tylko 2 tys. w ratach, a rzeczy były warte 137 tys. zł.

Właścicielka antykwariatu próbowała ustalić, gdzie są dzieła. Żądała gotówki lub zwrotu obrazów. Wtedy usłyszała od Sylwii G. zdumiewające słowa: ale to przecież były falsyfikaty… W pewnej chwili nastąpił zwrot w sprawie: nieoczekiwanie w Katowicach pojawiła się Sylwia G. i antykwariuszce przed nosem zaczęła machać gazetą, w której był tekst na temat aresztowania Edwarda K., pseudonim Małpa i członków jego gangu.

- To jemu przekazałam pani obrazy, nie oddał ich, potem mi groził, bałam się… - Sylwia G. spuściła wzrok. Potwierdziło się jedynie to, że faktycznie w domu Edwarda K. znaleziono wiele obrazów, w tym jeden z galerii w Katowicach - „Kwiaty w wazonie” Józefa Mehoffera. Dzieło to było dowodem rzeczowym w sprawie i jako depozyt trafiło do Muzeum Narodowego w Krakowie. Kobieta odzyskała je dopiero podczas procesu „Małpy”, gdy sąd uznał, że obraz należy zwrócić antykwariuszce.

Trzeci proces Sylwii G.

Sylwia G. nie przyznaje się do oszustwa. Nie jest w stanie powiedzieć, co się stało z 17 obrazami oraz cennymi przedmiotami z antykwariatu. Wszystko o szacunkowej wartości ponad 700 tys. zł.

Problemy finansowe miała, bo - jak mówiła - „Małpa” nie rozliczał się z nią rzetelnie. Dawała mu obrazy, a on nie płacił…

Z czasem wyszło na jaw, że to ona może być winna Edwardowi K. około 450 tys. zł, a dług już miała, gdy zaczęła brać kolejne przedmioty z galerii na Śląsku. „Małpa” na piśmie posiadał potwierdzenie zobowiązań, jakie wobec niego miała krakowianka.

Około 90 proc. obrazów, które wzięłam z antykwariatu z Katowic to były falsyfikaty - mówi oskarżona Sylwia G.

Aktualnie przed krakowskim sądem toczy się już trzeci proces Sylwii G. W pierwszym skazano ją na karę więzienia w zawieszeniu, w drugim procesie została oczyszczona z zarzutów, ale oba wyroki uchylił sąd apelacyjny.

O Sylwii G. sąd w jednym z uzasadnień wyroków wypowiedział się, że: „lawirowanie, deklaracje bez pokrycia były elementami konstrukcyjnymi prowadzonej w tamtym czasie przez nią działalności”. Sylwia G. podtrzymuje tezę, że dzieła z galerii w Katowicach to falsyfikaty.

- Tak było w przypadku 90 proc. pobranych przeze mnie obrazów- przekonuje dziś Sylwia G. Chce, by antykwariuszka ujawniła nazwiska klientów, do których trafiły niektóre dzieła, by zbadać ich autentyczność. Sąd zajmie się tym wnioskiem.

Antykwariuszka opowiada, że pięć lat zajęło jej spłacenie klientów komisu - właścicieli utraconych obiektów. Tak jak Sylwia G., jest oskarżycielką posiłkową w procesie Małpy. Czeka na wyrok w sprawie mężczyzny, ale i na sprawiedliwe potraktowanie swojej pośredniczki.

- Straciłam zdrowie przez tę kobietę. O pieniądzach nie wspomnę. Mam nadzieję, że doczekam się, żeby odpowiedziała za to, co mi zrobiła - mówi. Ma nadzieję, że ta historia będzie przestrogą nie tylko dla miłośników sztuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gdzie się podziały cenne obrazy, czyli kryminał z wyższych sfer Krakowa - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl